🥀~Rozdział 20~🥀

🥀~Prawda~🥀

Perspektywa Masona

  Słowa, które powiedział do mnie rodzice łka zaczęły mi się odbijać w głowie. Najgorsze, że ona miała rację, byłem nikim. Ile tak naprawdę mogłem liczyć na kogoś bliskiego? Wkurzało mnie to jak nie wiem. Za każdym razem, gdy się do kogoś przywiązywałem nie byłem pewny czy ta osoba chce mojego dobra. Po prostu się bałem, że gdy otworze serce ona wykorzysta to przeciwko mnie.

— Bo sam kurwa nie wiem. Dlaczego nie możesz tego po prostu zaakceptować! - podniosłem głos. Nienawidziłem się właśnie za to. Nie mogłem powiedzieć jej prawdy. Lepiej było ranić.

— Dziękuję za to. Ja...

— Wiem, nie jesteś przyzwyczajona do takich rzeczy. Żyłaś sobie jak księżniczka. Twoja mama cie kochała. Moi rodzice tak nie robią. Ciesz się, że przyszedłem. Jak byłem mały to dwa razy już mnie wywalili z domu — warknąłem.

— Oni cie wyrzucili z domu? — zapytała, a ja prychnąłem.

— Tak, ale jakie to ma znaczenie. Ciebie akceptują, a ja muszę walczyć o to, żeby nie zostać potępiony — wyznałem i przeczesałem włosy.

— Przykro mi z tego powodu — zaczęła, a moja wściekłość rosła, z każdym słowem.

— Przestań to robić. Patrzysz na mnie tymi swoimi oczami, jakbyś próbowała mnie naprawić, ale tego się nie da. Ty pasujesz do tego wszystkiego, ja nie — powiedziałem, a ona tylko patrzyła.

— Ty jesteś ich synem. Na pewno cie kochają, ale nie umieją tego pokazać — wyszeptała, a ja w tym momencie straciłem panowanie nad sobą.

— Kochają? Kochają? Jeśli uważasz, że wyzywanie się na dziecku za to, że nie poszło im w pracy, albo wyzwiska o to, że nie jestem wystarczająco dobry, żeby być ich synem nazywasz miłością to masz rację — zacząłem szybciej oddychać, a ona nagle wstała i tak po prostu się do mnie przytuliła.

W tym momencie po czułem jakby tam w środku coś się we mnie topiło. Nie miałem pojęcia co mam zrobić. Dopiero po chwili przytuliłem ją również do siebie.

— Uważasz, że nie zasługujesz na nic dobrego, ale to nie jest prawda. Jesteś skrzywdzony przez najbliższych. Chcesz się bronić przed wszystkim sądząc, że nie jest na to gotowy, bo byłeś wymięty przez te lata. Ja wiem co to znaczy. To, że miałam kogoś do kogo miałam się przytulić, nie oznacza, że miałam łatwo.

Starałem pojąć to co do mnie mówi i może gdzieś tam była to prawda. Jednak nie byłem pewny czy jestem na to gotowy. Chciałem być szanowany, a nie widzieć współczucia u innych, ale prawda była taka, że za niedługo tak długo nie pociągnę, prędzej zostanę zniszczony przez siebie samego niż społeczeństwo...

****************
Witajcie kochani
Kolejny rozdział dla was. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Przepraszam za błędy. Bardzo bardzo dziękuję za czytanie i dawanie gwiazdeczek ❤️

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top