🥀~Rozdział 11~🥀

🥀~Pomoc~🥀

Perspektywa Maise

Naprawdę się cieszyłam, że dzisiaj nie muszę iść do tej szkoły. W nauce nie byłam najgorsza, ale chodziło bardziej o osoby. Starałam się wsiąść słowa Masona do siebie i nie patrzeć na to, ale to nie było takie proste. On był silny, a ja spoglądając w lustro w całe się tak nie czułam.

Kiedy impreza się skończyła cieszyłam się, stresowałam się, że ktoś może tutaj wejść. Ludzie po alkoholu nie zawsze panują nas sobą i robią rzeczy, które później żałują.

Gdy ubrałam się, że szlam na dół i dostrzegłam mojego przybranego brata, który zaczął sprzątać. Nie wyglądał, jakby się z tego cieszył i co chwila przeklinał, gdy coś mu wypadało, albo znajdował niedojedzone kawałki pizzy.

— Mogę Ci pomóc? — drgnął na moje słowa, po czym odwrócił się w moją stronę.

— Chcesz mi pomóc? — zapytał z niedowierzaniem.

— Pójdzie szybciej w dwie osoby — wzruszyłam ramionami i złapałam za jeden wolny worek.
Najłatwiej było zbierać puszki po piwach, gorzej było z przekąskami, które weszły w dywan.

— Nie rozumiem, dlaczego mi pomagasz i jesteś dla mnie taka miła. Zaczyna mnie to wkurzać, nikt normalny tak się nie zachowuje. Powinnaś robić mi to samo co ja tobie — warknął w moją stronę, gdy posprzątaliśmy salon.

Odruchowo przesyłam sprzątać. Czy to było tak trudne do zrozumienia, że chciałam choć trochę zmienić nasze relacje? Może faktycznie powinnam być wredna, ale ja tak nie potrafiłam. A co jeśli to co robiłam, było to samo co ktoś zrobił mi. Odruchowo zaczęłam się cofać, to był już mój nawyk.

— Ja tylko chciałam Ci pomóc — wyszeptałam. — Przepraszam.

— Ile razy mnie będziesz przepraszać! W ciągu minuty zaczniesz mnie znów dziesięć razy przepraszać! — krzyknął, a ja spojrzałam na niego.

W jego oczach był gniew, dlatego jedyne co mogłam zrobić w tym momencie to uciec od tego. Postawiłam worek i szczotkę, po czym odwróciłam się napięcie. Wbiegłam do swojego pokoju, po czym oparłam się o drzwi.

Może faktycznie powinnam była być inna. Co jeśli zachowywałam się jak on... Zadrżałam, po czym podeszłam do łóżka i na nim usiadłam. Wzięłam do ręki ramkę że zdjęciem moim mamy.

— Szkoda, że Cię tutaj nie ma. Ale przynajmniej mogę mówić do kogoś, kto nie będzie mnie oceniać. Chciałabym być silna i nie patrzeć na to co inni robią wyszeptałam.

Ale prawda była taka, że byłam już zepsuta. On wiele razy mi to uświadamiał, może to był błąd, że to zakończyłam. Gdyby nie patrzył moja mama go lubiła, a ja już nie mogłam znieść tego, że zaczął mnie osaczać. Czy ja robiłam to samo z Masonem...?

Dlaczego chociaż raz nie mógł usłyszeć tego co ja mam do powiedzenia...

*****************
Witajcie kochani
Kolejny rozdział dla was. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Przepraszam za błędy. Bardzo bardzo dziękuję za czytanie i dawanie gwiazdeczek ❤️

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top