Rozdział 4
Lando siedział w swoim pokoju śpiewając "Teenage Dream". Zatracił się w melodii albumu, śpiewając i tańcząc do tego. Album w zapętleniu leciał od rana i wcale go to nie nudziło. Nie słyszał nawet wołań swojej mamy.
Do pokoju wszedł Carlos, który został przyprowadzony przez Cisę. Patrzył na zatraconego w muzyce Brytyjczyka. Nie chciał mu przerywać, chłopak wyglądał naprawdę uroczo mając słuchawki na uszach, cicho śpiewając pod nosem i szkicując w notatniku. Pomyślał przez chwilę, że nawet dla niego traci głowę. Sterczał w drzwiach dobre pięć minut, aż w końcu się zebrał na odwagę i usiadł na łóżku obok Lando. Młodszy przestraszył się i rzucił w niego szkicownikiem.
-To był czysty nokaut - zaśmiał się Sainz i zaczął przeglądać rysunki Lando - Ładnie rysujesz, Lando. Czego słuchasz? - nie czekając na odpowiedź ściągnął jego słuchawki i sam je założył - O znam to! Kiss me, k-k-kiss me! - zaśpiewał po czym odłożył słuchawki - Ale znam lepsze. Znasz może Smooth Operator? - Lando tylko pokręcił głową - Tak myślałem.
-Dlaczego tu jesteś?
-Twoja mama zaprosiła mnie i kazała mi tu przyjść.
-O Boże! Zapomniałem! - zaczął rozglądać się po swoim pokoju i sprawdzać czy jest w nim czysto - przepraszam za bałagan.
-Żartujesz? Tu jest czyściej niż w szpitalu! - rzucił się na łóżko Carlos.
Lando był zmieszany całą sytuacją. Miał przecież się przygotować na przyjście Carlosa. Nie żeby mu jakoś specjalnie zależało, ale on nawet nie ubrał się jakoś stosowniej.
Usiadł obok latynosa i nie wiedział co robić. Uśmiechnął się delikatnie do niego i wzruszył ramionami.
-Oglądamy coś? - zapytał Sainz.
-A pamiętasz coś z Schumachera? - zapytał Norris spoglądając w oczy Sainza.
-Pamiętam twe niebieskie oczy - zaśmiał się, na co Lando spłonął rumieńcem.
-Um... wiesz, no trochę głupio - jąkał się Lando.
-Znasz tę piosenkę? I want you to know I'm never leaving, coś tam coś tam. Zaśpiewam ją osobie, którą pokocham.
Lando i Carlos przez pewien czas niewiele do siebie mówili. Co chwile spoglądali sobie w oczy. Lando cieszył się tą chwilą. Może nie należała ona do najlepszych, ale obu przypadła do gustu. W pewnym momencie Carlos wybuchł śmiechem a za nim Lando.
-Przepraszam chłopcy, że przeszkadzam, ale dziś na obiad jest łosoś a wiem, że Lando na to nawet nie popatrzy - do pokoju wparowała mama Lando - Jaką pizzę chcecie?
-Norris, lubisz hawajską? - Carlos spojrzał na niego na co Lando pokręcił przecząco głową - Spoko ja też. Cztery sery i do tego pomidory suszone - znów spojrzał na Lando a ten tylko potwierdził.
Cisa wyszła z pokoju a chłopcy znów zaczęli się śmiać. Spoglądali na siebie co jakiś czas. Lando wstał i włączył telewizor, by go chwilę potem wyłączyć i znów włączyć.
-Nie maltretuj tego telewizora - zaśmiał się Sainz. Wstał i przytulił Lando i cmoknął go w głowę, na co chłopak zachichotał. Starszy wziął młodszego na ręce.
-Mam deja vu.
-Nosiłem cię do piguły, frajerze - rzucił Norrisa na łóżko.
-Ha, ha. Fajnie - prychnął Lando.
-No Lando, nie obrażaj się - brak reakcji ze strony przeciwnej - Lando. Norris. Landos. Norrisku. Dziecko. Skarbie. Kochanie - Lando spojrzał dziwnie na swojego rozmówcę i uśmiechnął się.
Chłopcy w czekaniu na jedzenie świetnie się bawili. Na początku Carlos rzucił się na Lando łaskocząc go, przy czym niechcący dostał w twarz. Chłopcy dogadywali się świetnie. Dopełniali się. Lando był spokojny, zaś Carlos jedynie czasami. Zarówno Lando, jak i Carlos, mógłby przyznać szczerze, że lubią ze sobą spędzać czas. Było to odciągające od szarej rzeczywistości i co ranek liczyli chociaż na krótką rozmowę.
-Landos - powiedział cicho Carlos.
-Landos? - spojrzał na niego dziwnie. Obaj leżeli na łóżku. Lando miał nogi przerzucone przez te Carlosa.
-Takie przezwisko - spojrzał na niego i położył dłoń na jego policzku. - Jakby byliśmy by parą nazywano by nas Carlando - ich twarze były blisko siebie. Carlos to raz patrzył na usta Lando to raz na oczy. Byli jakby w transie. Carlos nie chciał tego przerywać. Miał nawet ochotę pocałować bruneta, lecz tego nie zrobił. Po chwili odchrząknął i odsunął się od Lando.
-Dlaczego Carlando?
-Bo ja bym był facetem więc moja część imienia idzie na początek. Mamy 'car'. A ty jesteś taką dziewczyną więc twe imię jest drugie - odpowiada śmiejąc się cicho.
-Ahaa?
Chłopcy leżeli w ciszy przez dziesięć minut. To nie była zła cisza, tylko nikt nie miał potrzeby się odzywać. Napajali się swoją obecnością.
-Lubię cię, - odezwał się w końcu Carlos - w szkole jestem dupkiem.
-Wiem, że jesteś.
-Nie chcę być taki, ale wtedy każdy mnie lubi - westchnął cicho latynos, na co Lando nie odpowiedział.
W końcu do pokoju Lando zapukała jego mama z jedzeniem.
-Nie wiedziałam jaki sos dodatkowy lubisz, Carlos - Cisa położyła na biurko karton pizzy - Nie wzięłam BBQ, nikt go tu nie je i jakby okazało się, że ty też go nie lubisz to by się zmarnował.
-Nic się nie stało, proszę pani - powiedział przyjaźnie Carlos.
-Mów mi po imieniu - powiedziała kobieta, uśmiechając się do Sainza - Lando pokazywał ci zdjęcia jak był mały? - Cisa usiadła obok Carlosa i wyciągneła telefon.
-Mamo... - jęknął zażenowany Lando.
-No dobra, dobra. Idę już - Cisa wstała z łóżka i spojrzała na Carlosa, po czym wyszła z pokoju.
-To było żenujące - zakrył twarz dłońmi Brytyjczyk.
-Byłeś uroczy - Sainz wstał i wziął karton pizzy, spojrzał na Lando i usiadł z kartonem - Smacznego.
Lando polał swoją pizzę keczupem i wziął gryza. Carlos spojrzał na niego jakby zabił na jego oczach kilka osób. Lando odpowiedział mu spojrzeniem. Lando zjadł w ten sposób prawie kilka kawałków. Przy jedzeniu ostatniego kawałka ubrudził się sosem, co Carlos zauważył.
-Ubrudziłeś się - Carlos odłożył swój kawałek z powrotem do kartonu. Spojrzał na niego i przejechał kciukiem od jego ust do zabrudzonego policzka.
Patrzyli na siebie zahipnotyzowani. Carlos zbliżył ich twarze, że ich nosy dotykały się bokami. Oddechy mieszały się a spojrzenia lądowały ma oczach i ustach. Carlos w pewnym momencie złączył ich wargi. Nawet nimi nie poruszali. Były do siebie dociśnięte. Ich ekscytacja rosła. Przez głowy obydwu przepływało tysiące myśli. A co jeśli mu się nie podobam? Może Lando jest w szoku, dlatego mnie nie odpycha? A co jeśli go to obrzydza? Może robi to z litości?. Pocałunek był krótki. Trwał niespełna dziesięć sekund. Hiszpan delikatnie odsunął się od Brytyjczyka. Spojrzał na niego. Na jego policzkach widniały rumieńce, a wzrok był zmieszany. Musiał przyznać, że Lando był piękny. Przysunął się znów i ponownie go pocałował, tym razem poruszając wargami. Położył mu dłonie na policzkach. Oboje poruszali ustami delikatnie i niepewnie.
-Już jesteś czysty - powiedział Carlos po przerwaniu pocałunku.
Przez resztę spotkania Lando był cichy, odpowiadał tylko krótkim 'okej' albo skinięciem głowy. Czasami cicho się zaśmiał.
-Do jutra, Landos - rzucił Carlos i wyszedł. Do Lando dotarło to co się stało. Całowali się. Dwa razy. Do tego, Carlos pożegnał się mówiąc "do jutra", co znaczyło, że mieli jutro się spotkać.
~~~~~~~~~~~~~
Siema, tu _sad_heather_ . Rozdział jest autorstwa mojego i długo go pisałam, ponieważ miałam drobne problemy. Cieszcie się z tego bo na razie więcej wam nie dam.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top