Rozdział 3
Wbrew temu, co Lando myślał o tym, jak okropny będzie ten tydzień, okazało się, że wcale nie było tak źle. Mimo, że w szkole nadal dręczyli go popularni, to poza szkołą było nie najgorzej. Carlos, gdy był sam z Lando, okazał się być naprawdę miłym kolegą. Ogólnie dom Sainzów był miejscem, w którym Norris polubił przebywać, z wielu z resztą powodów - sam budynek miał w sobie to coś, tego ducha, tą atmosferę, która sprawiała, że chciało się tam przebywać jak najdłużej, a rozstanie było rzeczą smutną i robioną z niechęcią oraz jak największym opóźnieniem. Miłą atmosferę potęgowała dodatkowo sama rodzina Sainzów - pomimo tego, że czasami się ze sobą nie zgadzali w niektórych rzeczach, nadal pozostawali wspaniałą, kochającą się rodziną. Może i Lando irytowała czasem wścibskość rodzeństwa Carlosa, ale przyzwyczaił się już do nich i nawet trochę polubił. Sympatią darzył również panią Sainz. Uwielbiał jej obiady, szczególnie wtedy, gdy już przyzwyczaił się do przebywania między obcymi ludźmi.
Tak więc wracał ze szkoły do domu, przebierał się w czystsze ubrania i szedł do Sainzów na obiad. Zjadał posiłek w towarzystwie całej rodziny, po czym spędzał czas w pokoju Carlosa, co powoli stało się częścią dnia, której wyczekiwał niecierpliwie. Carlos bez swoich znajomych ze szkoły był zupełnie innym człowiekiem. Często pomagał Norrisowi w lekcjach, jednakże i tak większość wspólnego czasu przeznaczali na rozmawianie ze sobą, obrzucanie się poduszkami lub inne równie bezcelowe czynności, które jednakże znacznie podnosiły poziom szczęścia u obu chłopaków.
Podobnie było i tym razem. Był poniedziałkowy wieczór, tydzień po rozpoczęciu roku szkolnego. Lando i Carlos udali się do pokoju tego drugiego. Norris nie miał dziś pracy domowej, więc nie musieli zajmować się nią. Postanowili więc obejrzeć jakiś film, a przez to, że oboje bardzo interesowali się Formułą 1, obejrzeli film "Schumacher". Jednakże Lando nie potrafił skupić się na oglądaniu filmu, bo był zbyt zajęty podziwianiem plakatów w pokoju Carlosa. Tak samo jak on uwielbiał Sennę, stąd cały pokój w plakatach z jego wizerunkiem. Inni kierowcu również tu byli, ale nie umniejszało to dominacji Brazylijczyka na ścianach.
-Podobają ci się te plakaty? - zapytał nagle Carlos, widząc wzrok Norrisa bez przerwy wodzący po ścianach pokoju.
-No... Tak, zawsze chciałem mieć taki pokój - odparł Lando z nutką zazdrości w głosie.
-To czemu też nie powiesisz sobie jakichś plakatów?
-Mama mi nie pozwala. Nie chce żebym ubrudził ściany taśmą.
-Oh... szkoda...
Po tym ich rozmowa urwała się. Świdrującą ciszę przerywał jedynie dźwięk filmu. W ciszy dokończyli oglądanie "Schumachera". Lando zapamiętał z tego niewiele, ponieważ cały czas patrzył na plakaty lub, nieświadomie, na Carlosa.
Starszy chłopak wyłączył film. W pokoju zapadł półmrok i względna cisza zakłócana jedynie dźwiękiem telewizor dochodzącym z dolnego piętra. Lando nie zauważył tego, bo akurat niechcący zaczepił wzrok na ciele Carlosa. Czemu on musiał być tak idealny...
Hiszpan spojrzał na Brytyjczyka, czując jego wzrok na sobie. Lando akurat chciał przesunąć wzrok na jego wspaniałe włosy, lecz po drodze napotkał spojrzenie Carlosa. Gdy ich oczy spotkały się, oboje natychmiast odwrócili z zakłopotaniem wzrok. Po chwili jednak ich spojrzenia znowu się odnalazły, ciągnięte do siebie jakąś wewnętrzną potrzebą i niewypowiedzianą tęsknotą.
Dookoła zapanowała magiczna cisza, cisza niezmącona, gęsta i przebijana tylko intensywnymi spojrzeniami obu chłopaków.
Lando patrzył w oczy Carlosa jak zahipnotyzowany. Nie miał w planach złapać z nim kontaktu wzrokowego, lecz gdy przypadkowo juz to zrobił, nie potrafił tego przerwać. Zatopił swój wzrok w oczach Carlosa, delektując się tym uczuciem. Wpatrywał się z rozszerzonymi źrenicami w ciepłe, brązowe tęczówki Hiszpana. Czynność ta sprawiała, że czuł się wyjątkowo dobrze, bezpiecznie, czuł rozlewające się po jego ciele ciepło i ciarki idące wzdłuż kręgosłupa. Choć miał świadomość, że potem będzie mu głupio, nie chciał przerywać tego połączenia wzrokowego. Jego serce z przyczyn mu nie znanych szalało, targane jakimś impulsem spowodowanym obecną sytuacją.
Carlos przeżywał ten moment równie intensywnie. Choć nigdy nie przyznałby się do tego przed swoimi kolegami, tak naprawdę bardzo lubił Lando. Mimo, że ich początki były trudne, Hiszpan z czasem przełamał się i zaczął inaczej postrzegać młodszego chłopaka. Za każdym razem, gdy go widział, czuł to dziwne uczucie wewnątrz siebie, zaczynał zachowywać się trochę dziwnie. Kiedy byli sami, chciał być jak najbliżej niego. To wszystko skumulowało się teraz. Intensywnie wpatrywał się w śliczne tęczówki Norrisa. Uczucie towarzyszące mu przy tym było przyjemniejsze niz największe przyjemności tego świata.
W pewnym momencie oboje ocknęli się i uciekli wzrokiem. Siedzieli tak chwilę, po czym Carlos chciał zabrać głos. Lando przerwał mu, szybko zrywając się na nogi i idąc do drzwi.
-Ja... Ja muszę już iść... Późno już... I no... Więc... Cześć. - wyrzucił z siebie szybko i biegiem niemalże udał się do wyjścia, ubrał się i ruszył do swojego domu.
Gdy wrócił już do siebie, nie miał siły robić nic więcej. Od razu poszedł do swojego pokoju i ubraniach położył się do łóżka. Jego myśli zaprzątał ostatni moment u Carlosa, lecz jednocześnie nie wiedział co o tym myśleć. Zbyt wiele uczuć ścisnęło się w nim. Lando, zmęczony tym wszystkim, zasnął.
***
Następnego dnia Lando obudził się wcześnie rano, gdyż poprzedniego dnia poszedł spać bardzo wcześnie. Gdy już trochę rozbudził się i zaczął rozumieć co się dzieje... Właśnie, tu zaczęły się schody. Jednocześnie przypomniał sobie wydarzenia z wczoraj oraz to, co ma zdarzyć się dzisiaj - jego mama miała wrócić do domu.
Szybko wyskoczył z łóżka, poszedł mniej więcej ogarnąć się, a następnie musiał posprzątać dom. Nigdy nie lubił sprzątania, więc dom podczas nieobecności jego mamy opanował chaos.
Wbrew wszelkim przeciwnościom losu, udało mu się doprowadzić dom do względnego porządku.
Gdy podziwiał właśnie swoje dzieło, usłyszał dźwięk przekręcania klucza w zamku. Mama wróciła.
Lando odrazu podbiegł do niej. Uśmiechnął się, gdy ją zobaczył, dawno jej nie widział.
-Lando! - zawołała Cisa. Podeszła do niego i go przytuliła - tęskniłeś? Bo ja bardzo.
-Nie, ani trochę - wymamrotał Lando, lekko przyduszany przez mamę.
Cisa zaśmiała się lekko i puściła go. Poszła w głąb domu.
-Niesamowite, ty posprzątałeś? Myślałam, że zastam dom w kompletnym chaosie - zaśmiała się.
-Mhm - przytaknął Lando, przypominając sobie, jak wyglądał dom jeszcze jakiś czas temu.
-No już, nie smuć się. Już jest dobrze, wreszcie nie będziesz musiał jeść obiadów poza domem.
-Ouh... No tak... - zająknął się trochę chłopak. Dopiero teraz to zrozumiał - nie będzie widywał się z Carlosem po szkole!
-Widzę, że niezbyt się cieszysz - zauważyła Cisa - fajnie u nich było?
-Umm... No uznajmy... - niechętnie przyznał Lando.
-No to cieszę się. Postanowiłam również zaprosić ich jutro na obiad, co ty na to?
Lando spojrzał na nią z przerażeniem. Carlos ma do niego przyjść? Jutro? Po tym, co zdarzyło się wczoraj!?
-Ouh... Spoko...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top