xii. starmora
Hej!
Okej, żeby nie było - tutaj są fragmenty tekstu piosenki "Ding Dong" (Kayah), a one-shot jest krótszy niż reszta moich, lecz mam nadzieję, że jednak Wam się spodoba.
(Przepraszam za błędy!)
"Skąd to zamieszanie?
Skąd taki ruch dziś za oknem jest?".
Peter Quill się stresował.
Stał przed lustrem, próbując poprawić niechące współpracować włosy.
Westchnął już porządnie zirytowany, a oliwy do ognia dolał dźwięk przychodzącego powiadomienia.
Chwycił za telefon, kiedy poczuł, że coś poprawia mu marynarkę.
A raczej ktoś.
"Przecież świat, wczoraj jakby spał".
Yondu pokręcił tylko głową z widoczną niechęcią do całej sytuacji, a Quill uśmiechnął się głupkowato.
Pomimo tego, że niebieskoskórego od idealnego ojca dzieliła ogromna przepaść, a do tego plująca lawą to jednak trzeba było przyznać, iż martwił się o swojego adoptowanego synalka, któremu za to do zdrowego rozsądku dużo brakowało.
Kto pcha się do domu szaleńca w Wigilię?
Tylko i wyłącznie ktoś pokroju Star-Lorda.
- Jesteś pewny, że dobrze robisz?
- Czego miałbym nie być pewien? - mężczyzna zmarszczył brwi, łapiąc telefon w dłoń. - Kocham Gamorę.
- Chodzi mi o Thanosa! Tylko czekać aż cię wypatroszy. Naprawdę nie mam zamiaru urządzać pogrzebów. Po kim ty jesteś taki głupi? Pomyśl chociaż trochę, głąbie.
- Już skończyłeś? Nebula na mnie czeka.
Mężczyzna wywrócił oczami.
- Ja cię później ratować nie będę.
- Ja też cię kocham! - rzucił ten młodszy, wyciągając kluczyki do samochodu z kieszeni spodni.
- Zniknij mi z oczu, inaczej cię zeżrę.
- To już nie działa! - zaśmiał się, lecz i tak z przyzwyczajenia czmychnął czym prędzej.
"Trochę to jak bajka, czyż nie?".
❄️
"Nie nabierzesz się, przecież jesteś duży".
Ludzie mówią, że wszystkie dzieci kocha się tak samo.
Thanos sądzi, iż to zwyczajne kłamstwo, głupich śmiertelnych istot, które chcą stać się wyidealizowaną postacią oraz nie zranić uczuć bliskich.
Nigdy nie próbował nawet porównywać reszty swoich dzieci z Gamorą.
Powiedzmy sobie szczerze - Gamorze nic nie brakowało.
Była świetnie wyszkolona, pewna siebie i potężna.
Dzięki niemu oraz swojej silnej woli stała się najgroźniejszą kobietą w galaktyce.
Nebula czy Maw nie dorastali jej do pięt.
Dlatego, kiedy zielonoskóra oznajmiła, iż w Wigilię zawita do ich domu jej chłopak, Tytan był pełen nadziei.
Sądził, że ujrzy silnego mężczyznę, znanego zabójcę, który będzie godny jego córki.
A zobaczył Quilla, wywracającego się przez próg oraz śmiejącą się z niego jego niebieską córkę.
"Puk, puk, chyba jednak nie mylisz się, chyba to nie sen, chociaż w snach, tylko gości masz".
- Peter?
Gamora, już gotowa do Wigilli, zeszła szybko ze schodów.
Była ubrana w piękną suknię koloru wiśniowego.
Włosy delikatnie opadały jej falami na ramiona, a dłonie zdobiły bransolety oraz pierścionki.
Nie ma słów, które opisały by jej bajeczny i oczarowywujący wygląd w tamtej chwili.
- Cześć! - Quill szybko podniósł się z podłogi.
- Będzie ciekawie - mruknęła Proxima Midnight.
Thanos nie mógł się z nią nie zgodzić.
"Tyle zwykle jest ważnych spraw...".
❄️
"...nie ma czasu na przecież takie bzdury".
Star-Lord wiedział wiele rzeczy, zwykle nie przydatnych w praktyce, lecz jednak.
Nie wiedział tylko jednego - jak jeść kosmiczne węże, aby się nie otruć.
Pomimo wszystko naprawdę nie chciał umierać, w końcu życie dopiero mu się zaczęło!
Thanos był mężczyzną starych zwyczajów.
Jeśli na stole było dwanaście dań, każdy - bez wyjątku - musiał ich chociaż spróbować.
Quill z jednej strony cieszył się, że Gamorą go przed tym ostrzegła, a z drugiej? Aktualnie naprawdę martwił się o siebie, widząc dania, o których nawet mu się nie śniło.
- Zrobił to specjalnie?
- Aha - przytaknęła w połowie mechaniczna kobieta, podając mu opłatek.
"Drzwi otwórz, bo
Ktoś dzisiaj przyszedł, by w Tobie dziecko uścisnąć"
Głupie "zdrowia, szczęścia i czegokolwiek sobie życzysz" okazało się bardzo przydatne, a Quill nigdy nie wypowiedział tego jeszcze tyle razy, co dzisiejszego wieczoru.
Co prawda, jedynie Corvus Glaive odpowiedział mu, uśmiechając się przyjaźnie, a nie mamrocząc czegoś pod nosem, ale to zmotywowało człowieka na tyle, iż stwierdził, że może podzielić się opłatkiem z Thanosem.
Ten za to bacznie go obserwował.
"Drzwi otwórz, bo
Dobrą nowinę, od drzwi do drzwi świat powtarza wciąż - ding dong".
Odchodził właśnie od Nebuli w stronę jedynego osobnika, któremu jeszcze nic nie powiedział.
- Um... - Star-Lord uśmiechnął się krzywo. - Tak więc...
- Peterze Jasonie Quillu - odezwał się Thanos donośnym głosem. - Życzę ci wszystkiego, co najlepsze.
Zdrowia, szczęścia oraz pieniędzy, abyś mógł wykarmić swą rodzinę. Władzy czy armii. Niech los sprzyja tobie i twoim podbojom. Dbaj dobrze o moją córkę, łowco.
- D... Dziękuję? - pisknął Quill. Cała jego odwaga wyparowała. - Ja również życzę panu wszystkiego, czego pan potrzebuje i oczekuje od życia...
- Dziękuję - odpowiedział, po czym odwrócił się napięcie. Gamora jedynie dała swojemu chłopakowi kusańca w bok, nagle pojawiając się w pobliżu.
- Nie było tak źle.
"Śnieg zasypał dachy, drogi i
ślady naszych myśli złych".
Z kolacją dał sobie radę. Dwie siostry ukradkiem pokazywały mu, co ma robić, a pozostali jedynie starali się zadawać mu jak najmniej komfortowe pytania.
Thanos milczał, obserwując uważnie jego dłonie - aby przypadkiem nie dotknął nieodpowiednio Gamory.
Przy prezentach poszło im już o wiele lżej.
O dziwo nawet Peter trafił w style oraz marzenia rodziny Tytana.
Gamora była zadowolona, póki nie otworzyła prezentu od swojego ojca.
"Możesz dzieckiem być niewinnym,
Otworzyć serce".
Zielonoskóra z niechęcią spojrzała na hełm dowódcy armii chitauri.
Nebula posłała gościowi ostrzegawcze spojrzenie, a on delikatnie jej przytaknął.
Obaj wiedzieli, że Gamora nie będzie kryła niezadowolenia.
Po prostu nie chciała być tą złą, a jej ojciec tego nie rozumiał, nie akceptował.
Obaj wiedzieli, że Gamora wybuchnie, a Thanos nic sobie z tego nie zrobi.
Jedynie kobieta będzie robiła wyrzuty samej sobie.
Na dodatek w święta.
Gamora już otwierała usta, a Thanos już przybrał poker face, gotowy na wymianę zdań.
Wtedy Quill podniósł się, a wzrok wszystkich padł na niego.
Niebieskoskóra odetchnęła z ulgą.
Peter zabrał swojej dziewczynie hełm z rąk, a następnie ubrał jej go, klękając przy niej i delikatnie kładąc swoją dłoń na jej kolanie.
- Wyglądasz w nim świetnie, Gamcia - uśmiechnął się, patrząc jej w oczy.
Podniósł się trochę i złożył na jej ustach czuły, a zarazem krótki pocałunek.
Czarny Zakon uniósł brew, kiedy Gamora stwierdziła, że ta część zbroi jednak się jej podoba.
- Lubię go - stwierdził cicho Thanos, a Nebula zakrztusiła się gorącą czekoladą.
"Włóż buty, załóż czapkę i pędź
Do sąsiada, by krzyknąć mu przez drzwi :
Ding dong!".
Więc, jak się czytało?
Możecie zostawić opinię, chętnie poczytam.
Widzimy się siedemnastego przy Thunderstar! (Thor Odinson x Peter Quill)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top