viii. frosterio
okej tu @SpiderCrazyFan i pierwszy wstawiany przeze mnie oneshot! mam nadzieję że się spodoba i życzę Wam wesołego dnia 9 grudnia ❤️
Brunet średniego wzrostu szedł powolnym krokiem w stronę Walmartu, było niesamowicie zimno, a to, że ubrał się nazbyt cienko jak na grudniową pogodę jakoś średnio pomagało. Wzdrygnął się delikatnie, jednocześnie wciskając spierzchnięte od przeszywającego chłodu dłonie do kieszeni. W głębi duszy liczył, że jak najszybciej dotrze do sklepu, kupi to po co przyszedł i wróci, bo niskie temperatury nie sprzyjają mu zbytnio, co potwierdzały mocne rumieńce, widoczne mimo jego zarostu na nosie i policzkach, dodatkowo musiał uważać na pokryte szklistą taflą chodniki, by nie przewrócić się po drodze i stracić zębów.
Warknął gardłowo, kiedy stanął pod wejściem do sklepu, a automatyczne drzwi nie raczyły stanąć przed nim otworem, sprawdził godzinę otwarcia, wszystko jasne była 8:30, a sklep był otwierany o 9:00. Westchnął cicho i oparł czoło o witrynę supermarketu, by zajrzeć co dzieje się w środku, światła były zapalone, a między alejkami kręciło się kilkorga pracowników, którzy krzątali się rozkładając towar na półki, czy też myjąc podłogi. Oderwał się od szyby, gdy ta zaparowała od jego ciepłego oddechu, co było skutkiem drastycznej różnicy temperatur. Odwrócił się i praktycznie odrazu cofnął, opierając się plecami o okno wystawowe, zaskoczył go widok wysokiego, czarnowłosego mężczyzny, a konkretniej Asgardczyka czytającego grubą, starą książkę... Loki Laufeyson, cudownie, że go tu spotkał, wprost kosmicznie... Nie, że go nie lubił... chociaż to też, żywił do niego bardzo mieszane uczucia, z jednej strony kłócili się o wszystko, jednak z drugiej zrodziła się między nimi głęboka więź, która sprawiała, że mogli nazwać się... przyjaciółmi? Czy to było dobre słowo? Beck nie był co do tego przekonany, przecież ich relacja była tak burzliwa, że dla osoby trzeciej mogła wydawać się wroga. W głębi duszy Mysterio był w pewien sposób przyciągany do Bożka, jego osoba była jak magnes, tak niedostępna, arogancka i tajemnicza, że to aż pociągające. Przygryzł wargę i odwrócił wzrok, wolał póki co omijać go szerokim łukiem dopóki wszystkiego sobie nie przemyśli i nie odpowie na swoje własne pytania. Westchnął cicho mrużąc oczy i pogrążając się we własnych przemyśleniach, jakby wyłączony z realnego świata nawet niezauważył kiedy sklep został otwarty. Z przemyśleń wyrwało go delikatne muśnięcie płaszczem jego kostki, Quentin otworzył oczy i jak z automatu obrócił się w stronę mężczyzny, który przypadkiem zaczepił go swoim ubraniem i najzwyczajniej w świecie wszedł za nim do budynku, jednocześnie pochwytując koszyk. Otoczyło go przyjemne ciepło, które sprawiło, że kąciki ust bruneta delikatnie się uniosły, a kończyny, odrętwiałe z zimna, powoli zaczęły wracać do poprzedniego stanu. Przemierzając powoli alejki co rusz spoglądał na zmiecioną kartkę papieru i wkładał do koszyka produkty zamieszczone na liście. Przejechał po kawałku papieru wzrokiem, karp, no to ciekawie. Rozejrzał się dookoła w poszukiwaniu stanowiska z rybami, a gdy już je zlokalizował ruszył tam pospiesznie, bo chciał już lecieć do domu. Był już kilka kroków od lady, gdy usłyszał znajomy, chłodny i stonowany głos.
- Dzień dobry, poproszę karpia - po praktycznie pustym sklepie te zdanie odbiło się zimnym echem, Loki stał przed stoiskiem i wpatrywał się wyczekująco w ekspedientkę.
- Ma pan szczęście, to już ostatni, przyszła nam strasznie mała dostawa, a popyt duży - młoda dziewczyna, mająca na oko może z 20 lat, o rudych, płomiennych włosach, spiętych pod siatką, uśmiechała się ciepło do Asgardczyka, który nie oddawał ani krztyny podobnych zachowań właścicielce piegowatej twarzyczki.
Mysterio westchnął cicho, bo nie chciał drałować kolejnych trzech kilometrów do innego najbliższego sklepu, szczególnie, że nie miał pewności czy akurat tam dostanie upragnioną rybę. Odezwał się pewnie przymilnym głosem.
- Och, co za szkoda, może jednak odstąpisz mi Karpia, panie Laufeyson? - zbliżył się do niego z przyklejonym do twarzy, wyćwiczonym uśmiechem. - po znajomosci.
Czarnowłosy odwrócił się do Midgardczyka i prychnął z pogardą, patrząc na niego z góry.
- Nie, przykro mi - powrócił wzrokiem do niebieskookiej sprzedawczyni. - zapakować proszę.
- Ależ Loki, dobremu przyjacielowi nie odstąpisz? - poklepał go po ramieniu, a nieco już zmieszana, ruda kobieta podeszła niepewnie do owoców morza i wyciągnęła upragniony przez obu mężczyzn towar, który zwinnie zapakowała w papier.
- Nie jesteśmy przyjaciółmi, nędzna płotko - syknął Loki przykładając dłoń do skroni i marszcząc brwi.
- ...Jak mnie nazwałeś, leszczu? - mina mu zrzedła i przyklejony wcześniej uśmiech dość szybko znikł z jego twarzy, nie miał siły ani chęci na kłótnie, ale nie da mu się obrażać, prawda?
- Ty tu nosisz akwarium - jego towarzysz warknął już nieco zirytowany i gwałtownie odwrócił się w jego stronę.
Dziewczyna niepewnie położyła karpia na ladę, w jej oczach można było dostrzec odrobinę strachu, prze chwilę przemknęło jej również przez myśl, by na wszelki wypadek nie zawiadomić ochronyjednak na razie zrezygnowała z tego pomysłu i tylko cicho wydukała.
- 8 dolarów, 99 centów - przesunęła pakunek z rybą w ich kierunku.
Quentin szybko go pochwycił i schował do koszyka, jednocześnie wyjmując z kieszeni portfel.
- Mam akwarium to mam i rybę - wyłożył na blat banknot 10 dolarowy oczekując na resztę.
Loki za to również wyjął portfel i podmienił banknoty wciskając niższemu pieniądze z powrotem do ręki.
- Pozwól, że to wezmę - wyciągnął rybę z koszyka rYwAlA i przełożył ją do swojego, po czym ruszył do kasy właściwej, gdzie miał zapłacić za resztę sprawunków.
Quentin nie chcąc dać za wygraną pożegnał się z szokowaną ekspedientką i szybkim krokiem ruszył za Laufeysonem.
- A jakiś kompromis? - mruknął tracąc już na dzieję no to, że wyjdzie ze sklepu z karpiem.
- Ni... - bóg zawahał się, mógł to przecież dobrze rozegrać i wykorzystać na swoją korzyść, powoli zwolnił kroku zatrzymując się przy regale z chemikaliami. Spojrzał na koziołka i uśmiechnął się chytrze - a pójdziesz ze mną na kawę?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top