ii. thorkyrie

Nawet sobie nie wyobrażacie, jak dziwnie pisało mi się Thorkyrie, bo naprawdę myślałam, że nikt tego nie shipuje.
Z góry chciałam przeprosić Was za błędy i wszelkie niedociągnięcia oraz podziękować korekcie.
(Wybaczcie mi to, że nIe bYłO tUtAj BuCkA, a ByŁ SaM - będzie w następnym one-shocie, obiecuję Ci to, osobo, o której teraz piszę, bo mi się ta sytuacja przypomniała, kocham Cię).
Chciałam też ogłosić, że użycie tutaj Jezusa nie miało na celu nikogo obrazić, bo sama jestem osobą wierzącą (i pokazałam go jako tego dobrego, prawda?).
Więc, aby nie powstała drama, tłumaczę się tutaj. Miłego czytania!

❅ ❅ ❅

Dla Thora święta Bożego Narodzenia były dziwne.
Nie rozumiał, o co chodzi tym wszystkim Midgardczykom.
Z dnia trzydziestego listopada na pierwszego grudnia wszystko ulegało ogromnej zmianie, a wręcz rewolucji.
Ludzie nagle stawali się bardziej szaleni, ale również bardziej spokojni, co stanowiło naprawdę ciekawy kontrast.
Szukanie trafnych prezentów dla swoich bliskich, wydawanie pieniędzy w sklepach na jedzenie, którego nawet i asgardzka armia nie zdołałaby zjeść oraz dźwięk upadania bombek oraz kolędy - to wszystko było na porządku dziennym.

W Avengers Tower, podczas pierwszych świąt Gromowładnego, wszystko miało być idealnie.
Clint rozplątywał wtedy lampki, a Natasha - kończąc ubieranie drzewka razem z Hope - przyjacielsko z niego kpiła, kiedy te nie chciały się zapalić.
Tony i Pepper w tym czasie odwiedzali domy dziecka z najróżniejszymi prezentami, a Kapitan Ameryka wyruszył z Falconem do szpitali.
Wanda z Visionem gotowali, a Thor po prostu był.
Istniał zawieszony pomiędzy realistycznym światem a tym magicznym.

Kompletnie nie rozumiał, dlaczego ludzie tak czcili narodziny Jezusa.
Znał go osobiście i twierdził, że on sam był znacznie lepszym kandydatem na kogoś tak ważnego niż Chrystus.
Syn Boga był, według Odinsona, za dobry dla wszystkich.
Kiedyś nawet, gdy byli znacznie młodsi oraz mieli lepszy kontakt, ten chciał pomóc Thorowi w sprawdzaniu porządku w dziewięciu światach.
Skończyło się to tak, że ten trzymał dłonie Surtura w swoich - co wyglądało komicznie wrażywszy na różnicę wielkości - potakując i słuchając ze łzami w oczach historii ognistego demona, który stal się potulny jak baranek.
Blondyn w tymczasie stał obok jakiegoś lawo-podobnego stwora, trzymając swój młot, lecz kiedy nic się nie działo zmuszony był nawiązać rozmowę z towarzyszem.
Rozmawiali o poezji.
Cholernej poezji, której bóg piorunów nie znał i nie chciał znać.

Pewnego zimowego dnia, gdy Asgard był ruiną i próbował powstać z popiołów na Midgardzie, Jezus zapowiedział swoją wizytę.
Nie był typem, który przychodzi bez uprzedzenia, a jeśli mu się to zdarzało to zawsze idealnie potrafił wybrać jeden z nudniejszych dni.
Dokładnie drugiego grudnia postanowili odnowić swoją znajomość.

- Więc, skoro jesteś wszechwiedzący... Czy Loki trafił do Walhalli?

- Uh, Thor, rozmawialiśmy o tym godzinę temu. Nie możesz się tak obwiniać - Jezus zaprzestał na moment grzebania po szafkach, aby spojrzeć karcąco na przyjaciela.

- Wiem, wiem - machnął ręką. - Jak twoja wiedza?

- Nie zajmuję się rzeczmi z waszej mitologii, ale jestem w jednej trzeciej Stwórcą, więc muszę wiedzieć, co się dzieje dosłownie wszędzie. Loki jest pomimo wszystko bohaterem, więc tak, trafił do Walhalli. Znalazł nawet przyjaciela.

Odinson zdziwił się.

- Kogo?

- Lucyfera, Szatana, Lucy... Jak zwał, tak zwał.

Thor jeszcze raz spojrzał uważnie na przybysza.
Jezus w ludzkiej formie miał włosy długie - jak niegdyś wyżej wspomniany, dopóki nie trafił na Sakaar - oraz ciemne.
Brązowe oczy schował za okularami przeciwsłonecznymi. (Kiedy syn Odyna zapytał się go, po co one mu w ciemnej chacie, ten wzruszył ramionami i stwierdził, że chce bliżej poznać swoich wiernych, a nawet pochwalił się tatuażem przedstawiającym jego ulubiony fragment dzieła Michała Anioła z Kaplicy Sykstyńskiej, znajdującej się w Watykanie).
Na białą, charakterystyczną dla jego chrześcijańskiej postaci, szatę nałożył kurtkę ze sztucznej skóry.
Wyglądem zupełnie nie przypominał młodego Jezusa, który pozwalał wypłakiwać demonowi oczy w swoje silne ramię.

- I za nim zapytasz, nie pomogę ci pokonać Thanosa. On jest nawróconym grzesznikiem, a Bóg cieszy się z każdego nawróconego grzesznika. Tak, wiem, nic nie mów... To wszystko jest skomplikowane, nie sądzisz? - złapał ciastko korzenne, leżące w pudełeczku pomiędzy innymi słodyczami oraz wpakowywując je sobie od ust. - Ja przykładowo jestem praktycznie kilkoma osobami na raz i mam dostęp do wszystkiego!

Jezus był zarazem Bogiem i Duchem Świętym.
Był Ojcem, a nawet Matką, kiedy było trzeba.
Robił dla wiernych wszystko, co udowodnił wieku temu, dając się ukrzyżować.
Żaden znajomy Gromowładnemu bóg nie chciałby się poświęcać dla zwykłych śmiertelników.

- Dalej nie wiem, jakim cudem to wszystko się dzieje - przyznał Thor, nie za bardzo wiedząc, co zrobić.

On w porównaniu z brunetem był nikim.
Nie był wszechpotężny, tak bardzo miłosierny czy perfekcyjny.
Nawet nie umiał wymyślać historii, jak Jezus, a jego przypowieści robiły szczególnie wrażenie.

Bóg piorunów czuł się nijako.

- To jest niepojęte dla umysłu - uśmiechnął się wesoło drugi. - Tak samo niepojęte jest to, dlaczego nie powiedziałeś jeszcze Valkyrie, co do niej czujesz. Popadasz w depresję, bracie, a masz przy sobie taką wspaniałą, pracowitą kobietę, którą mógłbyś się zająć, a ona tobą!

Thor pobladł.
Nikomu nie mówił o swojej miłości do wojowniczki, a brunet tak po prostu to sobie z niego wyczytał!

Chrystus przestał opierać się o blat, a nalał do dwóch szklanek zwyczajnej kranówki.
Kiedy podał ją przylacielowi, ta zmieniła się w zupełnie inną ciecz.

- Chcesz mnie upić?

- Za kogo ty mnie uważasz, co? Po prostu chcę ci pomóc. Napijmy się za twoją odwagę, bo dziewczyna wejdzie tutaj w przeciągu trzydziestu sekund - poinformował go, nawet nie patrząc na zegar. - Powodzenia!

Minęło kilka sekund, a oni nie mieli już wina.

Jezus poklepał blondyna po ramieniu, mamrocząc coś o komplementach oraz o tym, że lepiej będzie, jeśli już pójdzie, bo jego pozostałe części własnie negocjują z Lucyferem (i Lokim), czy nie zrobić z jakiegoś nieszczęśnika kolejnego Hioba, po czym zniknął, a w tym samym momencie drzwi otworzyły się z hukiem.
Na klatce piersiowej zdezorientowanego boga piorunów wylądowała śnieżka.

- Chodź, jesteś w drużynie z Korgiem. Zgnieciemy was!

Valkyrie naprawdę dobrze wyglądała w granatowej czapce oraz najzwyklejszym szarym płaszczu.
Wisienką na torcie był jej cudowny uśmiech, dzięki któremu Thor zakochał się w niej już na Sakaar.

- Drużynie do...?

- Zjedzenia Jotunhaimu - wywróciła oczami, a później wyjaśniła szybko. - Będziemy bić się śniegiem, więc rusz się, bo chcę już was pokonać!

Odinson nie mógł się z nią kłócić.

❅ ❅ ❅

Wiatr z wielką mocą bił batem stworzonym z chłodu. Zimne powietrze dotykało dwójki Asgardczyków stojących nad oceanem.
Przeciętny Midgardczyk już dawno byłby chory, lecz oni byli bogami.

Valkyrie była wpatrzona w dal z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
Jej ubrania miały morke plamy, ale nie przejmowała się tym.
Była szczęśliwa, bo już nie musiała się chować, ani uciekać.
Wróciła do domu.

Thor objął ramieniem przyjaciółkę.

- Czekam na nagrodę.

- Oszukiwałeś - prychnęła. - Mieliśmy nie używać mocy.

- Jestem bogiem piorunów, naprawdę sądziłaś, że z tego nie skorzystam?

- Gdyby nie ja, ten biedny dzieciak dalej leżałby pod śniegiem, który na niego zrzuciłeś - mruknęła, po czym dorzuciła sarkastycznie : - Królu, który martwi się o swój lud.

Odinson zaśmiał się. Wiedział, że Val bawiła się równie dobrze, co on, a to, że nie ma mu niczego za złe potwierdzał jej uśmiech oraz wesołe ogniki w oczach.

Blondyn spójrzał w miejsce, gdzie patrzyła i ona. Czerwone od zachodzącego słońca niebo zachwyciło ich obu.

Pewnego razu, podczas gdy dopiero co poznawał Midgard, Darcy powiedziała mu, że gdy niebo jest czerwone, znaczy to, iż Mikołaj piecze ciasteczka, przygotowywując się na "czas pełen cudów".

On opowiedział jej za to o różnych, charakterystycznych dla Asgardu daniach, ponieważ ta uparła się, że muszą wprowadzić jakąś nowość w ich świąteczne menu.
Tak Lewis dowiedziała się o (przykładowo) ribbe, czyli niczym innym jak o wieprzowych żeberkach czy też o kremie ryżowym znanym jako multekrem.
Ciekawostką było to, że szczęśliwiec, który znalazł w nim migdał dostawał marcepanową świnkę.
Najbardziej domowników zachwyciły jednak kruche i pyszne rurki - krumkake, których przepis dziewczyna idealnie odwzorowała.

Początkowo Thor poczuł jedynie delikatne ciepło. Zmarszczył brwi, nie wiedząc, co się dzieje.

Valkyrie próbowała dać mu buziaka w policzek.
Nie udało się jej, ponieważ syn Odyna odwrócił głowę, przez co ich usta spotkały się.
Jak oparzeni, szybko się od siebie cofnęli.

- Um...

Brązowooka poprawiła szal, próbując zakryć czerwone policzki.
Wyobraźnią zobaczyła Arcymistrza i jego dwuznaczne uśmieszki w jej stronę, kiedy wskazywał na Gromowładnego.
Podła żmija! Że też on, jako pierwszy, musiał się wszystkiego domyślić!
Później dowiedział się Loki, ale tylko dlatego, że sprytnie okręcił sobie władcę planety śmieci i rzeczy nie chcianych wokół palca.

Thor odchrząknął, ściągając czapkę i bawiąc się nią w dłoniach.

Atmosfera pomiędzy nimi nagle zgęstniała. Bali się zrobić cokolwiek, sądząc, że pogorszą sprawę, co doprowadzi do kłótni.

- Pójdę już - Brunn przekręciła się zgrabnie, ruszając w stronę chatek.

Na szczęście, Odinson złapał ją za nadgarstek, patrząc jej w oczy, aby pokazać, że ma szczere intencje.
Postanowił postawić wszystko na jedną kartę.

- Kocham cię, Brunnhilde.

- Nie mocniej, niż ja ciebie - rzuciła, wyrywając się i idąc dalej.

Thor spojrzał na oddalający się od niego jego cały świat.
Przez moment przetwarzał informacje, ale tylko przez moment.
Momencik.

- Co-... Hej, czekaj! - pobiegł za nią.

Chyba był w stanie polubić okres świąt Bożego Narodzenia, jeśli może cieszyć się tym, co ma w gronie najbliższych mu osób.
W duchu podziękował magii świąt za to, że na każdego chociaż trochę wpływała.

❅ ❅ ❅

Mam nadzieję, że się podobało oraz jakoś przetrwaliście te moje okropnie wydłużone zdania (kiedyś polonistka powiedziała mi, że mam naprawdę dziwny styl pisania).
(Ogólnie to, co piszę w nawiasach nikogo nie obchodzi, ale trudno).
Kończąc tę notkę, aby nie była dłuższa od one-shota jeszcze raz przepraszam i życzę miłego dzionka!
Widzimy się znów siódmego grudnia!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top