Day 8

Kiedy rano wstałam i poszłam na śniadanie cały czas myślałam o tym co się stało w nocy. Cały czas wydawało mi się, że to był sen, ale tak naprawdę nim nie był. To się stało naprawdę, bo niby skąd mam dziś te zadrapania i siniaki. Szukałam wzrokiem Jonghyuna, ale nigdzie go nie było. Nie pojawił się na śniadaniu wraz z resztą opiekunów. Przez to byłam bardziej zmieszana. Wolałam go od razu o wszystko wypytać mimo, że mogłam się ośmieszyć.

-ZuRi ! Halo, jesteś tam?- usłyszałam głos Baekhyuna

-Co? Tak jestem, zamyśliłam się- odpowiedziałam odganiają jego rękę, którą  machał mi przed twarzą

-O czym tak myślałaś? O mnie?- zapytał Kai uśmiechając się do mnie w dziwny sposób. Nim zdążyłam się odezwać wyprzedził mnie w tym Sehun

-Taa na pewno- powiedział sarkastycznie na co wszyscy się zaśmieli, a Kai uderzył go łokciem w żebra - Już po tobie. Pokonam cie na tych zawodach. Będziesz płakał jak baba o tak :

-Taa, na pewno. Powodzenia braciszku- zaśmiał się Kai i po chwili odszedł od nas i przysiadł się do innego stolika, gdzie praktycznie siedziały same dziewczyny.

-Uuuu ktoś tu się obraził- odezwał się Baek i przybił piątkę Sehunowi

-Szykuję się braterska rywalizacja- powiedziałam i po chwili postanowiłam skończyć śniadanie i spróbować znaleźć Jonghyuna.

Pod pretekstem bólu głowy wyszłam ze stołówki i ruszyłam w stronę domku. Po drodze rozglądałam się wszędzie za chłopakiem, ale nigdzie go nie było. Trochę mnie to zdziwiło, że nagle tak wyparował, ale po chwili zdałam sobie sprawę, że może Jonghyun mnie unika?

Może nie chciał mi wytłumaczyć co to był za worek, może boi się, że źle go zrozumiem, albo co gorsza nie uwierzę, że jest wilkiem...Tak, tak to by mogło wyglądać gdyby nie ta wczorajsza noc. Gdybym nie była w tym lesie to nigdy bym nie pomyślała nawet o tym, że on jest wilkołakiem. Przecież to było absurdalne...

Pokręciłam głowa z rozbawieniem i zaczęłam wchodzić po schodach do domku. Gdy znalazłam się już w środku od razu skierowałam się na górę w stronę pokoju chłopaka. Gdy miałam zapukać do drzwi chłopak  jakby mnie wyczuł. O tworzył mi drzwi nim zapukałam i zaprosił do środka. Kiedy zobaczyłam , że jest taki smutny, zmartwiony byłam już pewna, ze nie zwariowałam.

-Jonghyun...kim ty jesteś?- zapytałam, a on na mnie spojrzał pustym wzrokiem

-Nie tym za kogo mnie wszyscy uważają- odpowiedział i podszedł do mnie. Nie wiem dlaczego, ale się cofnęłam. Jonghyun gdy to zobaczył od razu się ode mnie odsunął. Czułam , że zrobiłam mu tym przykrość. Gdy tak usiadł na swoim łóżku i ukrył twarz w dłoniach, poczułam współczucie.

-Jesteś wilkiem?- zapytałam by się upewnić. 

Gdy chłopak mi nie odpowiadał ruszyłam w jego stronę. Położyłam mu dłoń na ramieniu. Wtedy Jonghyun na mnie spojrzał...Jego oczy były inne nie ciemne, lecz złote... Dzięki temu miałam pewność, że Jonghyun  nie jest 100% człowiekiem. Zakryłam usta ręką i usiadłam obok niego, bo bałam się , że zemdleje.

-Czyli to prawda, ale jakim cudem?- znowu zaczęłam go pytać. 

Wiem , że nie powinnam, ale chciałam poznać prawdę, chciałam znać odpowiedzi na wszystkie pytania jakie przechodziły mi do głowy. Chłopak by mnie uciszyć złapał moją twarz w dłonie i zmusił bym  na niego spojrzała. Przez  kilka sekund patrzeliśmy na siebie w kompletnej ciszy, słychać było tylko nasze bicia serc i  nasze oddechy. Chciałam już przerwać te ciszę i zmusić go by w końcu coś powiedział, ale Jonghyun mnie wyprzedził całując mnie z taką pasją jak wtedy na przystanku gdy ja chciałam odejść... Przez ten pocałunek moja głowa, umysł stały się puste. Nie miałam w głowie, żadnych nurtujących mnie pytań.

-Tak, jestem wilkołakiem - przyznał w końcu odwracając się ode mnie i patrząc w dół na swoje buty

-Jakim cudem? To przecież...

-Niemożliwe? Tak, wiem. Wiedziałem, że mi nie uwierzysz- westchnął

-Wierze, przecież widziałam cie wczoraj... wierze w rzeczy które widziałam- szepnęłam

-A co widziałaś?- zapytał jakby z ironią

-Jak ten wilk na mnie patrzył i mi pomógł! Śledziłam cie jak znowu ciągnąłeś ten worek- przyznałam się i to był chyba błąd

-Nie powinnaś była iść za mną! Co jeśli by ci się coś stało?!! Co jakby mnie tam nie było? Albo jakbyś natrafiła na innego wilka?!!

Jonghyun był zły. Widziałam, że nerwy mu puściły. Jeszcze nigdy nie widziałam jak patrzyłby na kogoś w taki sposób jak teraz patrzył na mnie. Nie słyszałam też takiego tonu w głosie...Właśnie przez to czułam, ze popełniłam błąd. Powinnam  wtedy zostać w pokoju i iść spać, a nie śledzić go.

-Przepraszam- szepnęłam

-Twoje przeprosiny są tu zbędne- powiedział i wstał z łóżka

-Tak, zbędne. Tak samo jak moja obecność na tym obozie- powiedziałam i chciałam wstać i wyjść już z jego pokoju. Znowu chciałam stąd odejść wrócić do domu.

Tym razem Jonghyun mnie nie zatrzymał. Stał w miejscu i patrzył jak znikam za drzwiami.

I to był ostatni raz jak go widziałam...

Spakowałam się, zadzwoniłam po szofera i pożegnałam się ze znajomymi. Obiecałam do nich pisać, by nadal mieć z nimi kontakt. Nie lubiłam pożegnań więc robiłam wszystko, by trwało to tylko chwile.

-Może cie odwiozę na ten przystanek?- zaproponował Onew, a ja się zgodziłam .

Oboję zapakowaliśmy się do samochodu i niemal od razu chłopak ruszył. Pierwszą cześć drogi lasem, milczeliśmy. Jakoś nie miałam ochoty na rozmowy, ale czułam, ze mnie ona nie ominie. Już po minie chłopaka widziałam, że chce się odezwać, więc już na to czekałam.

-Już wiesz o Jonghyunie, tak? To dlatego chcesz odejść?- zapytał nie odrywając wzroku od drogi

-Tak, ale to nie jest powód przez który odchodzę

-Więc dlaczego?

-Dlaczego mi nie powiedział? Dlaczego mnie okłamywał?Mógł mi powiedzieć o tym wcześniej. Ja nie cierpię kłamstw, a Jonghyun mnie wielokrotnie okłamał...

-Nie mogliście sobie tego wytłumaczyć?- zapytał i spojrzał na mnie

-Wiesz, że nawet mnie nie zatrzymał? Nic nie powiedział. Byłam zbędna, dlatego lepiej będzie dla niego jak zniknę- powiedziałam i w oddali zobaczyłam już małą wieś i przystanek przy którym czekało już auto mojego ojca, a obok szofer.

-Jesteś pewna, że Jonghyun uważa cie za zbędną?- zapytał

-Nie będę z tobą o tym rozmawiać Onew...Ja na dziś już mam dość. Miło było was poznać, ale chyba już się nigdy nie zobaczymy, więc ..ehh pa.

Powiedziałam w momencie gdy auto się zatrzymało. Onew nawet nie zdążył mi odpowiedzieć bo już byłam poza autem. Kazałam szoferowi jak najszybciej zapakować walizki i ruszać. Kiedy siedziałam już w aucie ojca przez szybę widziałam jak Onew wraca w stronę obozu. Było mi trochę przykro, ale czułam, że robię dobrze.


___________________________

Tak!! w końcu napisałam rozdział po tak długiej przerwie. Byłam zmotywowana i mam nadzieję ,że  rozdział wyszedł całkiem spoko. Następnym razem postaram się wam tak nie przedłużać, więc piszcie komentarze i zaobserwujcie  mój profil by być na bieżąco :)

 Kolejny rozsiał napiszę z SHADOW, kto się cieszy? :))


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top