𝟎𝟏 |↬ 𝐏𝐢𝐥𝐨𝐭𝐚𝐳̇

     Kiedy MJ wsiadła do jej samochodu, żeby zdążyć na pierwszy dzień roku juniorskiego, poczuła dreszcze. Gdyby tylko w wiadomościach nie było tego cholernego ataku zwierząt. Nie miałaby czym się martwić, gdyby to się nie wydarzyło.

    Ataki zwierząt.

    To zdanie zawsze wywoływało w jej głowie czerwone flagi, ale w końcu musiała przestać popadać w paranoję. Może ten dzień był dzisiaj. Nie każda potencjalnie nadprzyrodzona sytuacja była w rzeczywistości nadprzyrodzona, a nawet jeśli tak było, nawet jeśli po mieście chodził zbuntowany wampir, nie oznaczało to, że zmieni to całe jej życie.

    Mogłaby być po prostu Mirą Jung, MJ, nową dziewczyną, która wkrótce stanie się "pamiętasz ją?" dziewczyną.

    Była w Mystic Falls od tygodnia.

    I poza atakiem zwierząt, który pojawił się tego ranka w wiadomościach, nie wydarzyło się nic ekscytującego - co było dobre. Powtarzała to sobie. Będzie zajęta szkołą, poznawaniem ludzi, przyzwyczajaniem się do miasta, nie musiała się uczyć, że jej nowy dom to gniazdo wampirów, czy coś. Musiała po prostu wśliznąć się na rok do miejskiego świata, a potem ruszyć dalej. Rutyna, którą zbudowała.

    Parkując pod szkołą, spojrzała na telefon. Był przymocowany do deski rozdzielczej i zapisywał wszystkie jej myśli podczas jazdy.

— De todos modos...te amo, habla pronto — nacisnęła pauzę i zapisała plik.

    Jej brat był w innym kraju i był zajęty, nie mogła po prostu do niego dzwonić za każdym razem, gdy coś się wydarzyło w jej życiu, ale udawanie, że z nim rozmawia, weszło jej w nawyk. To był moment, w którym nie musiała się bać nikogo wokół siebie, mogła być otwarta i szczera, jak współczesny pamiętnik. Wysyłała pliki do brata pod koniec każdego tygodnia, żeby wiedział, co robi i już czuła, jak oceniają ją za to, że zdecydowała się zamieszkać w miejscu zwanym Mystic Falls i wykluczać wszystko inne niż wampirzy atak.

    Cokolwiek.

   Po prostu poszła tam, gdzie kazała jej mapa i nigdy wcześniej nie pomyliła się.

    Wyłączyła silnik samochodu, wsunęła telefon do kieszeni, po czym wzięła głęboki oddech i wysiadła z samochodu. Otwierając drzwi prosto na faceta w brązowej kurtce i okularach przeciwsłonecznych.

— Bardzo przepraszam — śmiała się trochę, nie mogła się powstrzymać, a on wydawał się w porządku. Gdyby nie wiedziała lepiej, to było prawie jak słodkie-spotkanie.

— Nie martw się, też powinienem zwracać większą uwagę.

    Jego głos był spokojny, opanowany i nie miał przy sobie żadnego plecaka.

— Jesteś tutaj juniorem? — zapytała ostrożnie, zauważając kilka osób patrzących w ich stronę i próbujących rozgryźć, które z nich przyciąga całą uwagę.

— Nowy, taa.

— Ja tak samo — wyciągnęła rękę — MJ.

    Ujął ją — Stefan.

    Interesujące.

— Cóż, do zobaczenia, nowy nowicjuszu — powiedziała tak ciepło, jak tylko mogła, po czym zachowywała się, jakby cała jej uwaga była skupiona na złapaniu torby z drugiej strony samochodu. Właściwie patrzyła, jak jego cień powoli się oddala.

    Może to nie był czas, aby przestać wpadać w paranoję na punkcie wampirów.

    A może jej wiedźmowa intuicja się myliła i on po prostu dawał jej normalne złe wibracje zamiast nadprzyrodzonych złych wibracji.

    Gdy szedł przez tłum, pierścień na jego palcu błyszczał w słońcu.

    Mierda.

    Jeden wampir i atak zwierzęcia w wiadomościach nie musiały nic znaczyć.

    To nie była jej sprawa. To nie była jej sprawa.

    Nie.

    Jej zadaniem było spotykanie się z przewodnikiem przy jej nowej szafce, dowiadywanie się o klubach, do których chciałaby dołączyć i upewnienie się, że jej oceny są doskonałe, aby mogła wymknąć się bez problemu w czerwcu.

    Większość obserwujących oczu poszła za wampirem. Całkiem w porządku, był atrakcyjny, ale ją o wiele bardziej interesowało to, jakim typem wampira był, niż to, jaki typ dziewczyny lubił.

    Stefan. Powiedział, że ma na imię Stefan.

     "Przestań. Myśleć. O. Wampirach"

    MJ westchnęła. Musiała znaleźć swoją szafkę.

    Reszta jej dnia była pełna stresu i strat.

    Jej koleżanka ze szkoły nazywała się Ava i była po prostu pomocna, a szkoła wybrała ją celowo, sądząc, że może się spodobają. Ava należała do grupy lekkoatletycznej, co wynikało z akt MJ, które wskazywały, że może być zainteresowana, a wszyscy przyjaciele Avy byli o wiele bardziej gościnni wobec nowych uczniów niż większość nastolatków.

    Przez większość przerw na lunch jedli także poza stołówką, co oznaczało, że MJ została wciągnięta prosto z końca zajęć historii, aby szybko zabrać jedzenie ze stołówki, a następnie podążać za Avą do wyjścia. MJ nie narzekała, że została odciągnięta. Wampirowi przydzielono miejsce przed nią rujnując jeden z jej ulubionych tematów. Próbowała skupić się na datach, faktach i brzęczącym głosie nauczyciela, ale wciąż zwracała uwagę na głupie oczy, które rzucał dziewczynie z przodu.

    Ostatnią rzeczą jakiej potrzebowała, był wampir prześladujący licealistę.

— Więc..— Ava stała przed grupą, wskazując każdą osobę i wypowiadając jej imię — Elliot, Briar i Kate — potem wskazała na Mj — Właściwie poznajcie MJ.

    MJ spędziła cały poranek na powtarzaniu "hej jestem nowa, miło cię poznać", trzymać się na każdych zajęciach, więc tak naprawdę nie została nikomu oficjalnie przedstawiona.

    Grupa była częścią większego tłumu ludzi jedzących na trybunach. Na górze grupa dziewcząt, rozmawiających lekko i nie zwracających na nią uwagi, kilku chłopaków po lewej stronie, wszyscy w marynarkach. Było też dwóch chłopaków, którzy stali i podawali sobie piłkę nożną, jeden blondyn i brązowo-włosy.

— Witamy — Elliot przesunął torbę, żeby zrobić więcej miejsca, po czym zaoferował jej trochę swoich chipsów. Miał słuchawki na uszach, ale nikomu to nie przeszkadzało, więc jej też nie.

— Dziękuję — MJ usiadła i pozwoliła sobie na relaks. Żadnego wampira w zasięgu wzroku — Czego słuchasz?

— Beyonce, jestem zdeterminowany, że ten dzień będzie pełen dobrych wibracji, a ona mnie przez niego przeprowadzi.

— Ma sens —  zaśmiała się — Moja przyjaciółka ułożyła choreografię do całego tańca "Divy" i kazała mi nauczyć się jego części do filmu, który nakręciłyśmy. Od tego czasu znajduje się na mojej hipnotyzującej playliście.

— Zdjęcia, albo to się nie wydarzyło — usiadł i uśmiechnął się.

— Daj mi minutę — wyjęła telefon.

— Jesteś tancerką?

— Niezupełnie, robiłam różne rzeczy, gdy byłam młodsza i nadal ćwiczyłam na boku. Ona głównie chciała, żebym robiła sztuczki — znalazła wideo na początku rolki z aparatu — Spójrz.

— To, że jest nową dziewczyną, nie oznacza, że musisz od razu przejść do trybu GBF, El — zawołał jeden z chłopaków po ich lewej stronie — Przynajmniej przez chwilę zachowuj się, jakbyś nie był banałem.

    Kilka innych osób w grupie zaczęło chichotać, a Elliot pokazał im dwa palce. Jej oczy zwęziły się, co stało się charakterystycznym dla sędziego spojrzeniem.

— A ty jesteś? — zapytała MJ.

— Aris.

— Głupie imię.

— A twoje?

— MJ.

— Jak dziewczyna Spiderman'a! — miał najgłupszy uśmiech na twarzy, jakby to była najmądrzejsza rzecz, jaką kiedykolwiek powiedział.

    Prawdopodobnie tak było.

— W dziesiątkę — przewróciła oczami — Proszę powiedz mi, że nie jesteś sportowcem w drużynie lekkoatletycznej, nie chcę cię znosić ma dłuższą metę.

— Włściowie gram w futbol — oczywiście — Jesteś dziewczyną z toru?

— Dodał mi energii WAG — inny parsknął, rzucając jej zdecydowanie zbyt inwazyjne spojrzenie.

— Uspokój się Christian, jeśli ona chce spróbować, nie chcemy, żebyś ją zniechęcał — przemówił jeden z chłopaków, którzy rzucali piłkę nożną — Kto wie, pozory mogą mylić.

— Próbujesz powiedzieć, że nie wyglądam, jakbym dotrzymała kroku twojej drużynie? — MJ powiedziała niewinnie. Chłopak się uśmiechnął.

— Masz teraz na sobie spódniczkę, nie możesz się ze mną ścigać.

— Spódniczka sprawi, że moja wygrana będzie o wiele bardziej satysfakcjonująca.

— Mocne słowa.

— Uh-huh — MJ spojrzała na piłkę — Prawdopodobnie mogłabym rzucić tak daleko, jak ty.

— Jestem Tyler.

— Nie zapytałam — wstała — Nie muszę znać twojego imienia, żeby skopać ci tyłek.

— Naprawdę chcesz to zrobić, wyścig i zawody w rzucaniu?

— Jestem gotowa, jeśli ty też jesteś.

— To znaczy, nie chcę wam przeszkadzać — Ava podniosła dwie ręce, żeby zwrócić ich uwagę — Ale to wygląda, jakbyście przygotowywali się do tie-breaka. Jeśli zamierzamy przejść pełne próby przed meczem piłkarskim; to okrążenia, zwinność i trening rzucania, prawda?

— Najlepszy z trzech? — MJ zasugerowała.

    Tyler może nie był głównym problemem w rupie facetów, którzy byli "zabawni", ale nie miała siły tracić czasu na takich, jak oni. Lubiła ludzi z potencjałem.

— Matt, masz przy sobie stoper? — Tyler powiedział do blondyna, który bawił się piłką.

    On też był na jej lekcjach historii, ale nie była w stanie dosłyszeć jego imienia.

    Matt.

— Eh, taa —  był nieco oderwany od rzeczywistości, patrząc na dziewczyny w pobliżu szczytu trybun, ale pomysł zrobienia czegoś sprawił, że się uśmiechnął.

    W ten sposób MJ znalazła się na boisku, na torze zwinności ustawionym ze stosu stożków leżących na trawie i patrzyła, jak Tyler radzi sobie z nim. Zaproponował, że pójdzie pierwszy "dając jej szansę na wycofanie się".

    Miała przeczucie, że polubi Tyler'a.

    Matt znajdował się przy ostatnim stożku i kucał, aby uzyskać jak najdokładniejszy czas. Dobrze wiedzieć, że byli tak samo konkurencyjni, jak ona. To powiedziawszy, nie wyglądało na to, żeby Tyler za bardzo się starał.

    Eh, jego wina, że jej nie docenił. Nie popełniłby już tego błędu.

    Stojąc przy stożku startowym, uśmiechając się do Ty'a pod wrażeniem, przekręciła ramionami i lekko się przeciągnęła. Ava i jej przyjaciele przyglądali się temu, podobnie jak chłopaki, ale dziewczyny na górze nadal nie wydawały się tym przejęte.

    Potem usłyszała krzyk Matta i wystartowała.

  Testy zwinności zawsze były jednymi z ulubionych zajęć na lekcjach wychowania fizycznego, ona szybko myślała i była sprinterką, więc od czasu do czasu rzucali na tor piłkę do koszykówki, żeby było jeszcze zabawniej. Nie potrafiła biegać na średnim dystansie, żeby uratować sobie życie, nigdy nie potrafiła ustalić własnego tempa, ale sprint i bieganie długodystansowe było o wiele łatwiejsze do opanowania.

    Zatrzymała się z poślizgiem po ostatnim stożku, wzięła kilka głębokich oddechów i spojrzała na Matta.

— Przykro mi to mówić stary, ale pokonała cię — Matt skierował stoper w stronę Ty'a z paskudnym uśmiechem na twarzy — Ledwie, ale pokonała.

— Najlepszy z trzech, pozwalam jej mieć ten, żeby było interesująco! — Tyler potrząsnął głową.

— Okrążenia czy rzucanie? — zapytała go MJ, wykręcając kostki i powodując ich głośne trzaski.

    Ty się zakrztusił —  To okropne.

— W tajemnicy, jestem zbudowana ze świecących pałeczek — wzruszyła ramionami, również trzaskając knykciami.

— Przestań! —  śmiał się.

— Rzucanie czy okrążenia? — powtórzyła.

— Rzucanie.

   Może MJ nie powinna była godzić się na "najlepszą trójkę", biorąc pod uwagę, że tak naprawdę nigdy wcześniej nie rzucała piłką od nogi. Większość jej przyjaciół z poprzednich szkół interesowała się koszykówką, co oznaczało, że nauczyła się "skakać, podskakując", a nie "przekazywać świńską skórę". Ale uważnie obserwowała, jak Tyler to robi i modliła się, aby jej umiejętności szybkiego uczenia się w klasie teraz jej pomogły.

    Nie zrobiły tego.

     Jej rzut nie miał jednak większego znaczenia, ponieważ było oczywiste, że nawet gdyby miała pojęcie, co robić, nie było mowy, żeby była w stanie rzucić tak daleko, jak on. Był piłkarzem.

    Nawet nie udawała, że klaszcze, była naprawdę pod wrażeniem, jak daleko potrafił rzucić piłkę.

    Jej słaba próba zakończyła się śmiechem, ale biorąc pod uwagę, że ona też się śmiała, nie przeszkadzało jej to.

— Musiałam ci pozwolić to mieć, żeby było interesująco — mrugnęła, wywołując śmiech Matt'a.

— Powinnaś najpierw pozwolić nam nauczyć cię, jak prawidłowo rzucać — zasugerował.

— Może innym razem — skinęła głową.

    Matt wydawał się miły.

    Ponieważ nastąpiła przerwa, wyjęła z torby butelkę z wodą. Domowej roboty smoothie.

— Nie wiem, czy żądać rewanżu w tej części meczu, czy nie.

     Za MJ rozległ się bardzo głośny udawany kaszel.

    Przeniosła się, żeby zrobić miejsce dla dziewczyny o blond włosach. Była jedną z dziewcząt siedzących na szczycie trybun, wszyscy jej przyjaciele nadal siedzieli i jedli, udając, że nie obserwują rozmowy. Ściany MJ nieco się podniosły. Czuła, że jest do czegoś wrabiana, a nie była tego fanką.

— Um, hej Caroline — Matt mówił ostrożnie i MJ bardzo zauważyła, jak spojrzał na Tyler'a, zanim spojrzał na szczyt trybun.

    Caroline zignorowała jego powitanie i odwróciła się do niej — Jesteś nowa.

— Taa — MJ nie była pewna, jakiego tonu powinna użyć w odpowiedzi — Jestem MJ.

— Caroline — dziewczyna uśmiechnęła się i podała jej rękę do uściśnięcia.

    MJ szybko ją przyjęła i przegryzła wargę. Nie mogła śmiać się z fałszu tego wszystkiego, udawanie miłej było lepsze niż jawna złośliwość.

— Chciałam cię tylko odpowiednio przywitać w Mystic Falls, bycie nową dziewczyną nie jest łatwe — złożyła ręce — Skąd się tu wzięłaś?

    Ciekawy sposób wyrażania się.

    MJ wolałaby "Więc kiedy się tu przeprowadziłaś?" lub "Jaka była twoja ostatnia szkoła" zamiast "Skąd przyjechałaś".

    Po prostu wydawało się to niepotrzebnym wyzwaniem.

—  LA.

— Oh! Kalifornia!  To wspaniale. Założę się, że byłaś całkiem plażową dziewczyną.

    MJ nie wiedziała, co to oznacza.

— Lubiłam  serfować — wzruszyła ramionami.

— Serfować? — Tyler się ożywił — Mój wujek mieszka na Florydzie i dużo serfuje.

— Czy kiedykolwiek z nim wychodziłeś?

— Oh nie, on nie jest typem nauczyciela.

— Smutne, tracisz wiele.

    Caroline odchrząknęła, żeby ponownie zwrócić ich uwagę — Więc, interesujesz się sportem?

— Jutro spróbuję na torze...— MJ czuła się bardzo niezręcznie pod intensywnym spojrzeniem Caroline.

— Dobrze w takim razie, że dostałaś Ty'a i Matt'a jako przewodników.

— Oh, dostałam Avę — MJ wskazała na trybuny.

    Wszyscy, z którymi jadła lunch, rozmawiali i śmiali się, wciąż na dole trybun, a kiedy zobaczyli, że patrzy, Ava wysłała jej wspierające kciuki do góry.

— Więc, po prostu decydujesz się spędzić z nimi czas. Uroczo.

— Przyszłaś tu w jakimś celu, Caroline, czy też próbujesz ją przestraszyć? — Tyler zażartował, przez co Caroline walnęła go w ramię.

— Przyszłam, żeby być miłą! — przerwała, a MJ zauważyła przebiegły uśmiech pojawiający się na jej twarzy — I żeby upewnić się, że powiedzieliście jej o jutrzejszej imprezie z okazji powrotu do szkoły.

— Do tego doszliśmy — głos Matt'a był cichy, nadal nie odwrócił wzroku od trybun.

— Wiesz co — Tyler skupił się na MJ i mówił płynnie — Nasza grupa spędza dziś wieczór w Grillu, ty też powinnaś tam przyjść.

— Co to jest Grill?

— To miejsce w mieście — pokiwał głową — Serwuje jedzenie, stoły bilardowe, tarcze do gry w rzutki.

— Brzmi wspaniale.

— Taa, zdecydowanie — Caroline patrzyła gniewnie na Tyler'a, ale entuzjazm w jej głosie utrzymywał fasadę uprzejmości — Powinnaś przyjść, możemy cię lepiej poznać.

    Wydawało się to wyzwaniem. Jakby Caroline miała zamiar dowiedzieć się o niej wszystkiego, czy MJ też chciała, czy nie, a MJ tak naprawdę nie wiedziała, jak wycofywać się z wyzwań, więc odpowiedziała.

— Nie mogę się doczekać.




















































































    Tyler i MJ nie dokończyli wyścigu, który rozstrzygnął remis. Caroline została, żeby porozmawiać z Matt'em i Tyler'em, więc MJ wróciła do Avy i jej przyjaciół, którzy byli z niej bardzo dumni, że przeżyła swój pierwszy występ dla Caroline Forbes. Najwyraźniej po kilku dniach złagodziła to szaleństwo i była naprawdę całkiem miła. Elliot był z nią w drużynie cheerleaderek od pierwszego roku, pozostali nie mieli zbyt wiele wspólnego z nią ani jej przyjaciółmi poza Tyler'em i  Matt'em. Kate w zasadzie nie rozmawiała przez cały lunch, spała, MJ to uszanowała, a kiedy zadzwonił dzwonek, Briar zaproponował, że będzie partnerem laboratoryjnym dla MJ, ponieważ oboje mieli Chemię, oszczędzając jej konieczności wykonywania niezręcznego skanowania wolnego miejsca.

    Po skończeniu szkoły, MJ miała małą listę rzeczy do zrobienia. Musiała się spotkać z właścicielem księgarni w centrum miasta, aby mieć nadzieję, że dostanie pracę, potem musiała odrobić wszystkie prace domowe, a potem zastanowić się, czy w ogóle powinna pójść do Grilla. Dość irytujące, ponieważ nie miała zbyt wielu zadań szkolnych, stwierdziła, że ma ochotę wyjść.

    Matt i Tyler siedzieli w kabinie i szczęśliwie rozmawiali z nią przed złożeniem zamówienia. Łatwo się z nimi rozmawiało, co było miłe. Wszyscy, którzy pracowali w Grillu, mieli na sobie niebieskie koszule i plakietki z imieniem, a ich kelnerką była wysoka dziewczyna o brązowych oczach, imieniu Vicki.

    Kiedy odłożyła jedzenie, odwróciła się i spojrzała intensywnie na Tyler'a.

— Dzięki, Vicki — powiedział Matt, nie otrzymując odpowiedzi.

    MJ uśmiechnęła się, szczęśliwie podnosząc chipsa i obserwując, co miało się wydarzyć.

— Potrzebujesz kolejnego uzupełnienia? — zapytała Vicki, nieco niższym głosem.

— Z chęcią — Tyler pochylił się i patrzył, jak odchodzi z jego pustą szklanką.

    Boże, chłopacy.

— Proszę powiedz, że nie umawiasz się z moją siostrą.

    Więc Vicki była siostrą Matt'a. Dobrze wiedzieć.

— Nie umawiam się z twoją siostrą.

— Wygląda na to, że próbujesz umawiać się z jego siostrą — MJ wzięła burgera.

    Tyler spojrzał raz na MJ, po czym odwrócił się i spojrzał na Vicki.

— Jesteś takim kutasem — Matt rzucił w niego chipsem, potrząsając głową.

— A z kim ona rozmawia? — zapytała niewinnie MJ, gdy inny uczeń podszedł do Vicki przy barze.

    Matt podniósł wzrok i ciężko przełknął — Jeremy Gilbert.

— I?

— Oh, uh, nic.

— Młodszy brat jego byłej dziewczyny — Tyler wyjaśnił nagłą zmianę nastawienia Matt'a.

— Oh, czy ta była dziewczyna jest jedną z przyjaciółek Caroline? Z naszej lekcji historii?

—....Taa — Matt ostrożnie uniósł brwi.

    Podniosła ręce w obronnym geście — Zauważyłam, że się gapisz.

    Caroline i inna dziewczyna spacerowały po pomieszczeniu z drinkiem w rękach Caroline i rozmawiały o czymś, dopóki ich nie zauważyły. Caroline pomachała i podbiegła.

— Bardzo się cieszę, że wpadłaś, MJ! — Caroline wśliznęła się do kabiny obok Tyler'a, podczas gdy druga dziewczyna chwyciła wolne krzesło — Więc, jaka jest twoja historia?

— Od razu do rzeczy — druga dziewczyna przewróciła oczami — Przy okazji, Bonnie.

— MJ, miło cię poznać.

    Caroline przerwała ich przedstawianie się — Twoja strona na Facebook'u pokazuje, że się przeprowadziłaś, ale nie podaje dokładnego powodu.

    Caroline chciała odpowiedzi i nie zamierzała mówić o tym dyskretnie. Szacunek dla niej.

— Oo, uważaj, tryb stalkera Caroline został aktywowany — zażartował Tyler.

— Sporo się przeprowadzałam — dodała MJ — Dorastałam w Nowym Orleanie, potem w Nowym Yorku, potem w Chicago, potem w LA, a teraz jestem tutaj — MJ upiła łyk drinka — Mój tata jest pilotem, a mama nauczycielką muzyki w rejonie McKinley.

— Co sprawiło, że chcieli się tu przenieść? — zapytała Bonnie.

— Po tak długim pobycie w dużych miastach chcieli czegoś cichszego. Mój tata zawsze lata samolotem, więc miejsce, w którym mogłabym odpocząć, kiedy nie jest, nie wydawało się dobrym planem.

— I nie masz nic przeciwko przeprowadzce?

— Niezupełnie, muszę zobaczyć miejsca.

— Które było twoim ulubionym? — wyglądała na to, że Caroline się uspokoiła.

— Nowy Orlean. To tak, jakby miastem rządziła magia — naprawdę uwielbiała grę słów — Nowy York byłby drugi.

— Tak naprawdę nigdy nie opuściłam Mystic Falls — Caroline zmarszczyła brwi — Musi być miło wyjechać.

— Przeprowadzka spowodowała, że pewne rzeczy stały się dziwne, to znaczy, prawdopodobnie wiecie o sobie wszystko.

— Taa, wszyscy znamy się od małego — Matt skinął głową.

— Założę się, że żadne z was nie może się okłamywać.

— Zdziwiłabyś się — Bonnie zamyśliła się, co wywołało śmiech MJ.

— Taa, tak jak Matt lubi kłamać i mówić ludziom, że może mnie pokonać w bilard — Tyler mrugnął do przyjaciela.

— Skoro nie udało nam się wcześniej ukończyć rozgrywki, chcesz trochę zagrać? — zasugerowała MJ.

— Uwaga, jestem panującym mistrzem.

— Jestem pewna, że będę pod wielkim wrażeniem — odpowiedziała sarkastycznie.

    Matt wstał, żeby MJ mogła wyjść, chwyciła swojego drinka i pozwoliła Tyler'owi prowadzić.

— Ja też przyjdę, mam jeszcze pytania! — Caroline podskoczyła za nimi.

    W ten sposób MJ spędziła większość wieczoru grając w bilard z Tyler'em i odpowiadając na pytania Caroline. MJ wiedziała, jak zachować ostrożność. Nie mogła mieć odpowiedzi na wszystko na końcu języka, nikt w prawdziwym życiu nie miał gotowych dokładnych dat i opinii podczas nieplanowanej rozmowy, a MJ nie chciała wdawać się w żadne szczegóły. Nie wiedziała, jak bardzo Caroline sprawdzała fakty.

    Tyler rysował kredą swój kij, podczas gdy MJ wbijała ostatnią żółtą bilę, kiedy w sali zrobiło się nerwowo.

— Tyler — Caroline patrzyła na drzwi.

    Stefan i brązowowłosa dziewczyna, na którą patrzył na historii, szli razem. Zatrzymując się, gdy zauważyli, że cała grupa ich obserwuje.

— Mam wiedzieć, kto to jest? — wyszeptała MJ.

— Była Matt'a — wyjaśnił Ty.

     Matt wstał z ich budki. Podszedł do nich, wyciągając rękę do wampira. Był tą większą osobą. Zrób to  Matt.

    Caroline zniknęła od stołu bilardowego w chwili, gdy wampir usiadł z Bonnie, brązowowłosa dziewczyna była u jego boku. Tyler spojrzał na nią, jakby spodziewała się, że ona też się zanurzy.

— Mam zamiar wygrać — wskazała mu.

— Kiedy to się stało? — przegapił jej trzy bile z rzędu, a potem trafił w czarną.

— Jestem pewna, że możesz nadrobić zaległości — prychnęła.

    Matt teraz dołączył do nich, gdy zrobił już dobre wrażenie na początku. Będzie dobrym byłym, ale nie zamierza zadawać z nowym facetem dwudziestu pytań.

    MJ spojrzała na czubek kija — Mogę dostać kredę?

    Tyler podał ją, ich ręce się zetknęły i coś wskoczyło na swoje miejsce w jej mózgu, gdy elektrostatyczny wstrząs przeszedł przez jej ramię.

    Jak dobry był jego wcześniejszy rzut...

    Nie był wampirem, nie i nie był w pełni nadprzyrodzony, był, był, był niewyzwolonym wilkołakiem.

    Boże, Mystic Falls zmieniło się z najbardziej spokojnego miejsca, w jakim kiedykolwiek mieszkała, w równie nadprzyrodzone szaleństwo, jak wszystkie inne.

    Próbowała zachować spokój, szybko używając kredy i obserwując, jak Tyler wbija dwie bile, a potem nie trafia. Miał jeszcze jedną do pokonania, dopóki też nie będzie próbował zdobyć czarnej.

    Wzięła głęboki oddech, zajęła odpowiednią pozycję, po czym zrobiła coś, z czego nie była zbyt dumna. Chciała uczciwie wygrać, ale niewyzwolony wilkołak i potencjalnie groźny wampir o było dla niej wiele do przetworzenia w jednym momencie. Musiała się stamtąd wydostać. Szybko. Uderzyła bilę, a gdy odbiła się od ściany, dmuchnęła delikatnie w stronę stołu, powodując, że wirowała do dziury.

     MJ wyprostowała się i uśmiechnęła się szeroko — Możemy zrobić rewanż innym razem, ale prawdopodobnie powinnam wrócić do domu.

— Musisz iść?

— Taa. Zostawię gotówkę na stole — wiedziała ile kosztuje jej jedzenie i gra w bilarda.

— Do zobaczenia jutro — Matt próbował się uśmiechnąć, ale nadal był wyraźnie skupiony na swojej byłej i Stefanie.

— Do jutra — skinęła głową.

    Musiała iść do budki, żeby zabrać torebkę i wyjąć portfel i stanęła za Bonnie, nie zawracając sobie głowy przedstawieniem się nikomu i zakładając, że Caroline wyjaśni byłej Matt'a kim jest, kiedy jej nie będzie.

— Wychodzisz tak szybko? — zapytała Caroline.

— Taa, muszę wracać, moja mama pisała.

— Witaj, znowu.

    Oczywiście, że mówił do niej.

— Stefan, prawda?

    Pokiwał głową — MJ?

    Zmusiła się do uśmiechu — Yep — potem spojrzała na pozostałych — Do zobaczenia jutro.

    Gdy tylko znalazła się za drzwiami, odetchnęła z ulgą.

















































































    Następnego dnia MJ poszła do szkoły i poczuła się trochę lepiej ze wszystkim. W ciągu tej nocy nie było kolejnego ataku zwierzęcia, a kiedy przemyślała tę całą sprawę z niewyzwolonym wilkołakiem, cóż...nie został wywołany! Będzie musiała mieć oczy szeroko otwarte podczas następnej pełni księżyca, żeby sprawdzić, czy w mieście jest wataha i czy Tyler o nich wie, ale poza tym był tylko nastolatkiem. Nikogo nie zabił i miejmy nadzieję, że nigdy tego nie zrobi.

    Pogodziła się z tym i udała się w poszukiwania informacji o mieście. Zanim się tam przeprowadziła, zaglądała do Mystci Falls, ale teraz był czas na zapamiętywanie i dostrzeganie nadprzyrodzonych szczegółów.

    Następnego dnia poszła na zajęcia z historii i stwierdziła, że potrafi się skupić.

    Nie ma to, jak wieczór poświęcony hiperfiksacji, która ma przynieść spokoju umysłowi.

— Bitwa pod Willow Creek miała miejsce tuż pod koniec wojny naszego własnego Mystic Falls — powiedział pan Tanner.

    MJ miała swoje osobiste notatki na biurku, a także trochę papieru w linie, na którym lekko szkicowała.

— Ile ofiar poniosła ta bitwa? Panno Bennett?

— Um...— Bonnie wyglądała przez okno — Dużo? Nie jestem pewna...Bardzo dużo.

    Pan Tanner nie wydawał się rozbawiony — Słodkie w jednej chwili staje się głupie, panno Bennett.

    Cholera, to on miał uczyć tej informacji.

— Panie Donovan? Czy chciałbyś skorzystać z okazji i przełamać utkwiony w tobie stereotyp sportowca?

— W porządku panie Tanner, nie przeszkadza mi to.

    MJ roześmiała się wraz z resztą klasy, gdy Matt od niechcenia odchylił się na krześle.

— Hmm. Elena?

    Więc, Elena, tak miała na imię brązowowłosa dziewczyna.

— Z pewnością możesz nam przybliżyć jedno z najważniejszych wydarzeń historycznych w mieście?

— Przykro mi — Elena spojrzała w dół — Nie-nie wiem.

— W zeszłym roku byłem skłonny być wyrozumiały — Tanner skrzyżował ramiona — Z wiadomych powodów, ale osobiste wymówki zakończyły się wraz z końcem przerwy wakacyjnej.

    Cholera.

    MJ nie wiedziała, jakie były osobiste wymówki, ale boże, był kutasem.

— Było 346 ofiar — Stefan odezwał się, przerywając niezręczną ciszę — Chyba, że liczyć miejscową ludność cywilną.

— Poprawnie, panie..?

— Salvatore.

— Salvatore — Tanner wyprostował się — Jakieś powiązania z pierwotnymi osadnikami tutaj w Mystic Falls?

    Stefan zrobił pauzę — Odległe.

    MJ chętnie się założyła, że Stefan był pierwotnym osadnikiem lub dzieckiem pierwotnego osadnika.

— Cóż, bardzo dobrze. 346 - z tą różnicą, że w tej bitwie nie było ofiar cywilnych.

— Proszę pana — MJ powiedziała, kontynuując szkicowanie — Było trzydzieści trzy ofiary cywilne.

— Hmm — Tanner nie wydawał się przekonany.

    Podniosła wzrok ze swojego zeszytu — Żołnierze konfederatów strzelali do kościoła, myśląc, że w piwnicy ukryta jest broń, ukrywały się tam trzydzieści trzy osoby.

— Rodziny założycielskie kazały im się tam ukryć — Stefan skinął głową — To była wielka strata.

— I wy dwoje o tym wiecie, ponieważ? — zapytał Tanner.

    Był sfrustrowany, że nikt nie znał odpowiedzi na coś, czego powinien ich uczyć, ale z drugiej strony nie lubił, gdy uczniowie nie znali odpowiedzi?

    MJ naprawdę go nie lubiła.

— Archiwa założycieli są przechowywane w ratuszu, jeśli chciałby pan zapoznać się z faktami, panie Tanner — wampirzy chłopak miał jej szacunek, mówiąc to.

— Właśnie przeczytałam zalecaną lekturę — MJ wzruszyła ramionami, patrząc na mały uśmiech, który posłał jej Stefan i zdecydował się go dopasować.

    To mógłby być po prostu atak zwierzęcia. To, że był wampirem, nie oznaczało, że był zły lub że był odpowiedzialny.

    MJ wróciła do wpatrywania się w stronę, w połowie sprawdzając notatki, które przygotowała na temat wojny domowej z informacjami na tablicy, w połowie kontynuując szkicowanie i zauważając, że Elena uśmiecha się do Stefana oczami serca.

    Nie jej sprawa.

    Kiedy dzień się skończył i na zewnątrz było już całkiem ciemno, nadszedł czas na imprezę z okazji powrotu do szkoły.

— MJ! — Elliot stał w małej grupie i trzymał w rękach puszkę piwa — Chodź poznać ludzi!

— Też się ciszę — wzięła drinka ze stolika za nimi.

    Cyd truskawkowo-limonkowy.

— Lucas i Jason — Elliot wskazał na dwóch chłopaków, z którymi był.

— Oboje byliście na spotkaniu na torze — pamiętała MJ.

      Ten o imieniu Lucas skinął głową — Jesteś nową dziewczyną, która pokazała Ty'owi, słyszeliśmy o tym.

— Nie powiedziałabym, że mu pokazałam, techniczne rzecz biorąc, jest to remis.

— Eh, cokolwiek sprawia, że Ty jest pokorny.

— Mogę wznieść za to toast — Ava uderzyła swoim drinkiem w kubek Lucas'a, po czym oboje zaczęli popijać z puszki.

— Jason! — Aris i facet, który nazwał ją WAG (była prawie pewna, że Tyler nazwał go Christian'em) podnieśli się — Lucas.

    Poklepywali obu facetów po ramionach w ten niepotrzebny, męski sposób "patrzcie na mnie".

— Gdzie byliście? — zapytał ich Christian.

— Tuż za rogiem — Jason odpowiedział od niechcenia — Kto chce tańczyć? Briar?

— Uh, taa? —  Briar posłał mu pół uśmiech i spojrzał na resztę.

    Wyglądała na to, że Jason nie miał ochoty zadawać się z tymi facetami, chyba że musiał.

— Mam ochotę na prawdziwą zabawę — MJ dokończyła drinka tak szybko, jak tylko mogła.

— Miałem nadzieję, że jesteś jedną z tych dziewczyn — Christian'owi należało zabronić przemawiania.

— Um?

— Nie martw się tym, to dobra rzecz — zaproponował jej kolejnego drinka.

    Odwróciła się i wyciągnęła rękę do Elliot'a — Proszę, zabierz mnie.

— Ignoruj ich, to kutasy — wyszeptał Elliot.

— Odnotowane.

— Więc, imprezujmy.

    Gdyby tylko mogła bawić się z grupą przez całą noc.

    Muzyka była dobra, a stolik z napojami nie był zbyt daleko, więc mogli szybko doładowywać, ale w końcu musiała poświęcić chwilę, aby złapać oddech i ten moment oznaczał, że usłyszała, że coś jeszcze jej się nie podobało.

— Wow! — to był głos Tyler'a — Vicki Donovan mówi nie, to pierwsza rzecz.

    Nie musiała znać kontekstu, żeby wiedzieć, że jej się to nie podoba. Tyler szedł w jej stronę, gdy dziewczyna była dziewczyną, a Vicki została z kimś innym.

— Nie potrzebowałem twojej pomocy.

—  Wygląda na to, że jednak tak.

    I Tyler zauważył, że patrzy.

    Dostrzegł jej niezbyt przyjazne spojrzenie i zatrzymał się, żeby mu dorównać — Co?

— Co się stało?

— Nie twój interes.

— Jesteś pijany, w lesie, a dziewczyna mówi nie i jesteś z tego powodu wkurzony, opanuj się, Tyler, nie znaczy nie.

— Myślisz, że tego nie wiem?

— Nie brzmiało tak, jakby myślała, że tak myślisz.

— Byłaś tu, co? Dzień, wycofaj się.

— Defensywnie. Więc, mam rację? — skrzywiła się — Co powiedziałby Matt, gdyby to on usłyszał tę rozmowę?

— Nie powiesz mu!

— Dlaczego nie?

— Bo - Bo...

— Wyluzuj — zacisnęła zęby i spojrzała w dół — Nie zamierzam tego robić Vicki, to jej sytuacja, po prostu spadaj.

    Przeszła obok niego, aby pójść dalej w las, mijając faceta w czarnej bluzie z kapturem i w końcu znalazła Vicki Donovan siedzącą na pniu i ciężko oddychającą.

— Chcesz trochę wody? — MJ wzięła trochę, kiedy opuściła główny obszar imprezy.

— Oh, um — Vicki otarła dłonie o twarz, zamrugała szybko i spojrzała na nią — Uh, taa, dzięki...jesteś tą dziewczyną, która była wczoraj z Matt'em i Tyler'em.

— Taa, jestem MJ, mogę? — wskazała na miejsce obok niej na pniu.

—....Jeśli naprawdę chcesz — Vicki wyprostowała się trochę i wzięła butelkę od MJ — Nic w tym nie ma, prawda? — próbowała żartować.

— Nuh, nie zrobiłabym ci tego — MJ grzebała w kieszeniach swojej sukienki.

    Nie nosiła ubrań bez kieszeni, więc wyjęła gumę i też ją podała. Vicki pokręciła głową.

— Więc dlaczego...co cię odrywa od imprezy?

— Nie musimy rozmawiać, jeśli nie chcesz..— MJ na nią spojrzała i Vicki  natychmiast kliknęła, że MJ słyszała wszystko, co zaszło między nią, a Tyler'em.

— Dzięki.

— Wiem, że jesteśmy w zasadzie sobie obce, ale jeśli potrzebujesz uścisku.

    Vicki przełknęła i zamknęła oczy, usłyszała łzy, po czym wściekle pokiwała głową i ukryła ją w szyi. MJ mocno objęła dziewczynę ramionami i pozwoliła jej przez chwilę szlochać.

— Porozmawiasz o tym z Matt'em?

— Nie.

— Dlaczego nie?

— Ponieważ Ty był po prostu pijany, a zwykle taki nie jest.

— Jesteś pewna?

    Vicki szybko się od niej odsunęła i MJ od razu wiedziała, że musi zmienić swój ton na nieco łagodniejszy i bardziej zrelaksowany.

— Nie mówię, że taki jest, po prostu chcę się upewnić, że z tobą wszystko w porządku.

— Taa — Vicki skinęła głową — Dzisiaj był po prostu zły dzień dla nas obojga.

    Mj próbowała się uśmiechnąć — Jeśli jesteś pewna - Rada przyjaznej pijanej dziewczyny, jeśli ją przyjmiesz, zdecydowanie porozmawiaj z nim o tym, gdy oboje będziecie trzeźwi, jeśli zwykle nie jest taki, to chętnie cię wysłucha, a jeśli nie, rzuć go.

    Vicki się roześmiała — Rzucić go?

— Yep.

— To takie proste?

— To zawsze jest takie proste. Chłopak nie traktuje cię dobrze, jeśli ktoś, kto to zrobi. 

— Może dla dziewczyny takiej, jak ty.

— Co to ma teraz znaczyć?

— Jesteś ładna i miła i prawdopodobnie bardzo mądra i utalentowana, a poza tym...Jestem tylko kelnerką — brzmiała na bardzo zawiedzioną sobą.

— Jesteś cudowna i masz pracę, więc jesteś ciężko pracująca, musisz posiadając umiejętności interpersonalne i potrafisz wykonywać wiele zadań jednocześnie — MJ wzięła ją za rękę — Musisz po prostu poznać swoją wartość.

     Vicki zacisnęła usta i spojrzała na butelkę z wodą, skończyła ją.

— Wezmę kolejną butelkę dla nas obu — MJ wstała powoli — Wrócę za pięć minut, nie ruszaj się.

    Może nie była najlepszą osobą do pomagania ludziom. Nie znała dobrze lasu. Znalezienie drogi powrotnej na imprezę zajęło jej kilka gorących minut, a potem musiała dotrzeć do stolika z napojami, ale dowiedziała się, że na głównym nie było butelek z wodą. Następna nie była, ale potem musiała znaleźć miejsce, gdzie wyrzuciła torbę, bo wiedziała, że ma na dnie jakieś rzeczy na trzeźwienie, które Vicki mogłaby polubić.

    Potem usłyszała krzyk, a potem dziewczyna, Elena, biegła w ich stronę.

— Niech ktoś pomoże!

— Vicki? — Matt krzyknął z kilku metrów dalej — Vicki, co do cholery?!

    Chłopak w czarnej bluzie niósł ciało, ciało Vicki.

    Mierda.

    Mierda. Mierda. Mierda.

    MJ zostawiła ją samą na pięć minut, a teraz straciła przytomność i krwawiła. Dwie dziury, z których kapała krew z przodu, nadając jej wygląd przypominający poderżnięte gardło.

    Poszukała Stefan'a Salvatore....i zobaczyła go stojącego niedaleko.

    Tak, wampiry miały super szybkość, ale,

    Boże, nie priorytet.

— Odejdźcie! — MJ przepchnęła się przez tłum.

— Co się z nią stało? — Tyler też podbiegł, gdy chłopak w kapturze położył ją na jednej z ławek w okolicy.

— Niech ktoś wezwie karetkę! — Matt próbował sprawdzić jej puls i jednocześnie szukać swojego telefonu, co oznaczało, że żadne z zadań nie zostało wykonane prawidłowo.

— Niech się wszyscy cofną, dajcie jej trochę przestrzeni! — Tyler zaczął odpychać ludzi. Jego głos był donośny i dość władczy, a żaden pijany nastolatek i tak nie chciałby zostać przyłapany w środku krwawej sytuacji z ciałem.

    MJ wyciągnęła z torby cały medyczny badziew i w końcu przedarła się przez tłum — Pozwólcie mi spojrzeć.

    Nie chciała odpychać Eleny z drogi, ale nie wiedziała, ile krwi mógł pobrać ten potencjalny wampir w mieście i musiała się upewnić, że Vicki przeżyje, aby dostać się do karetki.

    Wzięła szmatkę i wylała na nią trochę wody z pierwszej butelki, po czym wzięła dwa palce, zanurzyła je w chusteczce, którą zrobiła jakiś czas temu i również rozsmarowała ją po całej tkaninie. Gdyby wampir zaatakował drugi raz, MJ opuściła Vicki i gdyby po prostu rzucił ją na ziemię, nieleczony mógłby zostać zainfekowany i musiałaby wywrzeć na niego nacisk, aby zatamować krwawienie.

— Co ty robisz? — oczy Tyler'a były szeroko otwarte.

— Pomagam — owinęła szmatkę wokół dłoni i przycisnęła ją do rany — Chyba, że ktoś ma dla mnie okład z lodem do przywiązania do szyi, to będzie musiało wystarczyć.

    Vicki wzdrygnęła się lekko, gdy lekko zabolało.

— Czy ktoś może ją podtrzymać, musimy utrzymać ją w stanie czuwania i lekko uniesioną.

— Vicki — Matt zrobił to, o co poprosiła — Vicki, no dalej, otwórz oczy i spójrz na mnie.

    MJ wolną ręką zmierzyła tętno — Proszę, powiedzcie mi, że ktoś zadzwonił po karetkę?

— Będą tu za pięć minut — Aya krzyknęła z niewielkiej odległości.

    MJ pozostała z Matt'em i Vicki do czasu przybycia karetki. Wiele osób się usunęło. Ich rodzice by ich zabili, gdyby wiedzieli, że imprezują w lesie, et cetera, et cetera. Matt nawet nie powiedział, że w pełni to rozumie, jeśli ona też będzie musiała uciec, ale MJ tego nie zrobiła, dopóki nie dowiedziała się, że Vicki żyje.

    MJ ciągle zamykała oczy.

   Ludzie prawdopodobnie pomyśleliby, że próbowała wytrzeźwieć lub że była zmęczona. W rzeczywistości wypowiadała frazy w swojej głowie. Nie mogła ryzykować głośnym intonowaniem, gdy wokół było tak wielu ludzi.

    Musiała tylko poczekać, aż przyjedzie karetka i przejmie kontrolę.

    Vicki położono na noszach i przewieziona do karetki, a Matt wskoczył za nią na tył, gdy tylko otworzyły się drzwi karetki. MJ się zrelaksowała.

— To było naprawdę miłe z twojej strony — Bonnie podeszła do niej ostrożnie.

— Eh, dzięki, nie pierwszy raz muszę wzywać karetkę na imprezę — MJ zaśmiała się nerwowo.

    To nie było aż tak dużo, każdy musiałby wykazać się zdrowym rozsądkiem, aby w końcu zatamować krwawienie.

— Idę z Caroline napić się kawy, by wytrzeźwieć — Bonnie wskazała za siebie — Czekając na jakieś wieści i takie tam, chcesz przyjść?

— Totalnie.

    Musiała w końcu wrócić do domu, ale czekanie, aż będzie miała pewność, że z Vicki wszystko w porządku, nie byłoby końcem świata.

    Kawa na wytrzeźwienie w Grillu to głównie Bonnie i MJ, które upewniały się, że Caroline wypiła tyle wody ile tylko mogła i napychały jej twarz jedzeniem, zanim Bonnie musiała zabrać ją do domu. Głowa Caroline leżała na stole i od czasu do czasu jęczała, podczas gdy Bonnie i Mj rozmawiały.

— Więc, co to za środek do pocierania, którego użyłaś? — zapytała Bonnie.

— Co z nim?

— Co to jest?

— Ah, domowej roboty — MJ stuknęła swoimi palcami — Wiem, że WebMD mówi, żeby nie używać domowych rzeczy w przypadku ugryzienia, ale chodzi raczej o to, by powstrzymać ludzi przed próbami używania octu. Krem, cóż, jest to mieszanka rozdrobnionych roślin o właściwościach antyseptycznych.

— Oh.

— Wiem, że to dziwne — MJ pomachała lekko ręką i patrzy w dół.

— Nie! Wcale, no może...trochę.

—  Dziwne — MJ powtórzyła.

    Bonnie się roześmiała — Może trochę, ale nie potrafię oceniać, moja babcia jest przekonana, że jesteśmy czarownicami.

— Wychowano mnie w wierze z wyższą siłą natury — MJ miała błysk w oku.

    Bonnie Bennett...dobrze wiedzieć, MJ musiała w jakiś sposób nawiązać z nią kontakt. Zobacz, czy nie było tam jakiejś uśpionej magii.

— Poważnie?

— Wiem, że to hipisowskie woo-doo czy coś takiego, ale cała rodzina ze strony mojej mamy tak ma i nie wiem, to działa. Nigdy nie choruję, skaleczenia się szybko goją, rzadko pojawiają się u mnie plamy; naturalne środki i odrobina wiary dobrze mi zrobią.

— Naprawdę wierzysz w magię? — Bonnie powiedziała jej jako żart, a MJ pozwoliła jej to mieć.

— Taa, wierzę — MJ uśmiechnęła się do siebie.

— Cóż, z pewnością emanujesz klimatem "Jeden z naturą".

— Traktuję to, jako komplement.

— Bo był.

    Caroline spojrzała w górę, z na wpół przymkniętymi oczami, jęcząc głośniej niż kiedykolwiek.

— Jesteś już trzeźwa? — zapytała Bonnie.

— Nie.

— Pij dalej —  Bonnie sprawdziła godzinę na swoim telefonie — Muszę cię zabrać do domu - muszę zabrać siebie do domu.

    Caroline zdawała się jej nie słyszeć — Dlaczego do mnie nie lgnie?

    Ahh, dramat nastolatków. Zabawa.

— Wiecie, dlaczego faceci, których chcę, nigdy mnie nie chcą? — Caroline zaczęła jedną ręką przesuwać włosy.

— Nie dotykam tego.

— Kto? — MJ nie wiedziała, czy to jej miejsce, żeby oto zapytać, ale była wścibska.

— Stefan, nowy chłopak.

— Facet, który od dwóch dni przygląda się Elenie? — MJ nie powinna była tego mówić.

— Jestem nieodpowiednia! — oznajmiła Caroline — Zawsze powiem coś nie tak. A...Elena zawsze mówi to, co jest właściwe.

    Westchnęła.

— Ona nawet nie próbuje! A, on po prostu ją wybiera. I zawsze to ją wszyscy wybierają, do wszystkiego. I bardzo się staram, ale...nigdy nie jestem jedyną.

    MJ wiedziała, że to alkohol sprawia, że Caroline mówi te wszystkie rzeczy tak otwarcie, ale to nie zmienia faktu, że wyraźnie miała problemy z pewnością siebie i ogromny kompleks niższości. Ostatnia sesja Mj w wsparciu zakończyła się atakiem wampira, ale miejmy nadzieję, że ta sesja nie miała się powtórzyć.

— To nie są zawody, Caroline — próbowała Bonnie.

— Tak, są.

    Okej, MJ chciała owinąć ją grubym kocem, dopóki nie poczuje się lepiej.

— Wiesz, jeśli jest na tyle głupi, żeby zadowolić się pierwszą dziewczyną, która się do niego uśmiechnie, to jego strata — MJ dopiła kawę — Nie chcesz więcej pasji? Więcej połączenia?

— Może? — Caroline brzmiała nieco bardziej obiecująco.

    Jej telefon zaczął wibrować. Alarm, który ustawiła na najpóźniejszy, kiedy powinna opuścić imprezę.

— Poradzę sobie — zapewniła ją Bonnie.

— Jesteś pewna? Twoi rodzice nie chcą żebyś wróciła do domu?

— Mam jeszcze dwadzieścia minut, zanim tata zacznie się wścibski.

— Tylko jeśli jesteś pewna.

— Idźźźźź — Bonnie wskazała na drzwi.

    MJ zrobiła tak, jak jej kazano, kierując się w noc i skręcając w lewo. Poszła prosto do faceta w czarnych włosach, ubranego w skórzaną kurtkę. Została lekko odrzucona, uczucie kostek lodu spływających po jej koszuli rzucało się. Posłał jej diabelski uśmiech i poklepał ją po ramieniu.

— Wszystko okej?

— Okej — jej głos był napięty, a on spojrzał na nią dziwnie, a ona przybrała niewinny uśmiech — Przepraszam, życzę miłej nocy.

    Odchodząc, szeroko otworzyła oczy.

    Okej, dwa wampiry.

    Dwa. Wampiry.

    A drugi zdecydowanie pił ludzką krew, jeśli można było przyjąć, że wydzielana przez niego energia była w ogóle możliwa.

    Był przed nią.

    Rzucił się przed nią.

— Myślę, że będziemy mieli problem — było coś w jego sposobie mówienia, co jasno wskazywało, że lubił mieć kogoś, na kim mógłby żerować.

    Zmrużył oczy, próbując odgadnąć, kim ona jest i skąd wiedziała, że jest wampirem, a kiedy nie mógł jej umiejscowić w pamięci, rzucił nią na ścianę Grilla.

— Myślę, że powinieneś trzymać się ode mnie z daleka — wymamrotała.

    Obnażył kły — Dlaczego miałbym to teraz zrobić?

— Duży błąd.

    Położyła dłoń na jego klatce piersiowej i pozwoliła, aby zaświeciła się na czerwono.

    Kontakt był wszystkim, czego potrzebował syfon, aby wyssać magię z jakiejkolwiek nadprzyrodzonej istoty.

    Jego oczy zrobiły się przekrwione, ciemność zalała jego twarz, kiedy wpadł w panikę.

    Pomarańczowe żyły zaczęły pojawiać się na jej nadgarstkach, gdy on upadł na kolana, a ona go puściła, lekko dysząc. Była całkiem pewna, że właśnie zabiła wszelkie szumy związane z ludzką krwią, jakie mógł mieć.

— Czym do cholery jesteś? — wypluł.

    Nie odpowiedziała. Nie chciała dać mu czasu na powrót do zdrowia i wykonanie drugiego ataku, a także nie chciała, aby miał jakiekolwiek informacje, które mogłyby potencjalnie ją odnaleźć. Dopiero, gdy dowiedziała się, czy to on był wampirem, który zaatakował Vicki.

    MJ po prostu uciekła.

Książka należy do Chasing-Lightning, ja jestem tylko jej tłumaczem!


Rozdział posiada : 6400 słów

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top