🥀~Rozdział 38~🥀

🥀~Nadzieja~🥀

Perspektywa Ryana

  Czasami jest tak, że po wielu przeciwnościach w końcu stajemy się wolni  i znajdujemy to o czym marzyliśmy przez całe życie. Nie jest to łatwe, ale gdy mocno w coś wierzymy to zaczyna się to spełniać...

Kiedy już zaczynałem się czuć lepiej, zaczęło wszystko do mnie docierać co się działo. Nie mogłem uwierzyć w to, że miałem przy sobie Brym. Myślałem, że przy pierwszej lepszej okazji ucieknie ode mnie. Nie miałem niczego co bym mógł jej zaoferować. Nie miałem mieszkania, pracy. Tylko zostały mi jakieś tam pieniądze. Kiedy jednak usłyszałem, że zależy jej na naszej relacji byłem naprawdę szczęśliwy. Ja też czułem do niej silną więź. Wcześniej nie rozumiałem do końca, jak to jest kogoś kochać. Teraz już wiedziałem. Jesteśmy zrobić wszystko dla takiej osoby. Nawet przenieść góry, jeśli jest to potrzebne. Ja właśnie tak czułem, kiedy spoglądałem na dziewczynę. Uśmiechnąłem się, widząc wywiad Brym w komórce, która przetrwała wybuch. Na początku widziałem, że stresowała się nim. Jednak później była pewna siebie.

— Co więc się stanie z przestępcami? Wiadomo już, że jeden, który stał na ich czele nie żyje. A co z pozostałymi? — zapytała dziennikarka, a ja przełknąłem ślinę.

— Teraz jest nam łatwo ocenić, że wszyscy tam byli ci źli. Ale to nie prawda, oczywiście ci którzy odpowiadają za śmierć ludzi i sprzedawanie narkotyków, zostaną w więzieniu, ale o innych będę walczyć.

Uśmiechnąłem się na te słowa. Jednak jeśli trzeba będzie pójść do sądu, zamierzam to zrobić. Miałem nadzieję, że jeśli mnie nawet oskarżą to Brym o mnie nie zapomni. Czasami zacząłem się zastanawiać, czy dobrze robiłem. Może nie zasługiwałem na nią? Nagle do pomieszczenia weszli moim przyjaciele ,a le ja nie mogłem uwierzyć, że tutaj są.  Cieszyłem się, że jednak szef umarł tamtego dnia. Jeśli by ocalał, był jeszcze większym zagrożeniem. Wtedy nie dalibyśmy mu rady. I tak czułem, że zawsze będę musiał się oglądać, czy ktoś nie chce mnie sprzątnąć. Sojusznicy teraz mogą uciec wszędzie, ale to nie znaczy, że nie wrócą. A wtedy będziemy gotowi.

— Twoja dziewczyna jest naprawdę spoko. Powiedziała nam, że postara się zrobić wszystko, żeby nie pójść do więzienia. Jesteśmy teraz na przepustce i za drzwiami jest jeden z psów, ale musieliśmy cię zobaczyć. Nie strasz nas tak już więcej brachu — wyznał Klaus, a ja kiwnąłem głową.

— Dobrze jest was znów zobaczyć. Przeszliśmy już przez najgorsze, więc przez to, też damy radę — wyszeptałem, bo leki przeciwbólowe zaczęły działać i coraz trudniej było mi nie zasypiać.

— Prześpij się, jeszcze przyjdziemy do ciebie — powiedział Martin, a ja się uśmiechnąłem.

Miałem nadzieję, że już wszystko będzie się układać. W końcu nie może być wiecznie źle, prawda?

********************
Witajcie kochani
Kolejny rozdział dla was. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Dziękuję za czytanie I dawanie gwiazdeczek. Wiele to dla mnie znaczy. Dziękuję ❤️

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top