🥀~Rozdział 36~🥀

🥀~Ryan~🥀

Perspektywa Brym

Są na świecie ludzie, którzy nie umieją siedzieć bezczynnie. Uwielbiają robić różne rzeczy, żeby tylko być w ruchu. Czasami kiedy jesteśmy chorzy i nie jesteśmy w stanie się poruszyć, dobrze jest na chwilę odpocząć i poleżeć w łóżku, żeby tylko nasz organizm się odbudował. Niekiedy on sam musi nam przypomnieć co ro znaczy odpocząć na chwilę...

Kiedy tylko mogłam, prosiłam pielęgniarkę, czy przyjaciela, o to, żeby mi pomógł przenieść się do sali Ryana. Nie byłam w stanie inaczej się zachować. Musiałam być przy nim, szczególnie nie mogłam przeoczyć momentu, w którym otwiera oczy. Miałam nadzieję, że stanie się już to niebawem. Zawsze kiedy wchodziłam do pokoju, w którym leżał, czułam, jak moje serce zaczyna mocniej bić. Chyba pierwszy raz byłam w takiej sytuacji. Przy swoich wcześniejszych partnerach, nie czułam nic podobnego. Szybko zazwyczaj takie związki się u mnie kończyły. Problem był też w mojej pracy, że musiałam być na komisariacie, a niekiedy trudne sprawy przenosiłam do domu, żeby je tylko rozwiązać. To niezbyt podobało się moich partnerom. Ja sama później ich nie zatrzymywałam, skoro mieli powód, żeby ode mnie odejść, to po co to zmieniać. Nie da się zatrzymać człowieka na siłę. Coś już o tym wiedziałam.

Pobyt w szpitalu mój, miał się za niedługo skończyć. Powoli zaczęłam dochodzić do siebie. Twarz już mnie tak nie bolała, ale za to miałam lekki problem w poruszaniu się. Nogą i żebra, tak łatwo nie odpuszczą mi. Ale to nie było teraz dla mnie ważne. Najważniejszy był Ryan. Kiedy już byłam u niego, nie byłam w stanie odejść od jego łóżka. Często musiał mnie lekarz wyganiać lub pielęgniarka. Przełknęłam ślinę, gdy patrzyłam na jego spokojną twarz. Miał duży plaster na głowie, pod którym znajdowały się szwy oraz podkrążone oczy. Złapałam go za rękę, po czym delikatnie go gładziłam. Minął już tydzień, a on nadal się nie obudził. Martwiłam się, chociaż ktoś może powiedzieć, że to głupie, bo zaczęłam się zakochiwać w swoim porywaczu. Jednak, gdyby go ktoś bliżej poznał. Zrozumiały, że nie jest w cale taki zły.
Przerwałam swoje przemyślenia, gdy tylko poczułam, że zaczyna ściskać moją rękę. Przeniosłam swoją uwagę na jego twarz, jednak czułam, jak mocno biję moje serce.

— Brym? — szepnął, a ja czułam, jak do oczu napływają mi łzy wzruszenia.

— Jestem tutaj — po tych słowach otworzył swoje oczy, a ja czułam ulgę. Moc znów go widzieć  — Zawołał lekarza.

— To może poczekać. Cieszę się, że mogę cię zobaczyć.  Jesteś tutaj. Bałem się, że Ci się nie uda wyjść, nigdy bym sobie wtedy nie wybaczył — szepnął, a ja pokręciłam głową.

— Dobrze, że jesteś. Nie wyobrażam sobie tego, że mogłoby cię zabraknąć. Nie rozumiem tego co teraz czuję, ale wiem, że będę o ciebie walczyć.

Na te słowa ścisnął mocno moją rękę, a ja widziałam determinację w jego oczach. Czy mieliśmy szansę na wspólne, dobre zakończenie?

*********************
Witajcie kochani
Kolejny rozdział dla was. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Przepraszam za błędy. Bardzo bardzo dziękuję za czytanie I dawanie gwiazdeczek. Wiele to dla mnie znaczy ❤️

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top