🥀~Rozdział 33~🥀
🥀~Strzał~🥀
Perspektywa Brym
Czasami ci co nam się wydają, że są gorsi i nic z nich nie będzie. Są przy nas najczęściej, wtedy gdy tego potrzebujemy. Każdy z nas kiedyś będzie poddany próbie, którą będzie musiał przejść i wybrać między stronami. Jak zatem znaleźć ten moment? Będziemy wiedzieć, że to już czas...
Czułam się, coraz gorzej. Chociaż nadal pozostawałam przy swojej decyzji i nigdy bym jej nie zmieniła, to chciałam zobaczyć na chwilę mamę i tatę, pożegnać się z nimi. Czułam, że długo mój organizm może tego nie wytrzymać. Z tego co mówił Ryan, szef wrócił i nie miał dobrych wieści dla nich. Policjanci już coraz częściej krążyli wokół kryjówki, a ja mogłam się tylko domyśleć, że był to mój przyjaciel. On tak łatwo nie odpuszczał. Siedziałam znów przywiązana do krzesła I tylko nasłuchiwaliśmy wszystkiego co się działo wokół mnie. Czułam, że coś było nie tak. Wcześniej słyszałam, jak oni chodzą, a teraz byka cisza. Dopiero po chwili usłyszałam wystrzał i to mogło oznaczać tylko jedno. Pomóc nadchodziła. Cieszyłam się z tego, ale nienawidziłam uczucia, że jestem tutaj przywiązana i nie mogę nic zrobić. Przełknęłam ślinę I próbowałam walczyć z wieżami, które mnie krępowały. Skrzywiłam się, gdy ktoś wydarzyło drzwi. Otworzyłam szeroko oczy, widząc znów szefa tego gangu.
— Sprowadziłaś laleczko swój odział, więc za niego teraz zginiesz. Jestem ciekawy, ile jesteś warta. Twojego kochasia też spotka zapłata za to co on zrobił — warknął, a wtedy zbliżył się do mnie I z całej siły uderzył w brzuch i po czym złapał moją nogę i wygiął w drugą stronę, przez co czułam, że mi ją złamał. Przeszył mnie niewyobrażalny ból, a on tym się napawał.
Kiedy mnie rozwiązał nie miałam jak się bronić. Nawet jeśli bym go ogłuszyły nie byłabym w stanie uciec.
— Teraz przerwać strzały, mam tutaj waszą zgubę. Chyba nie chcielibyście, żeby coś się jej stało — zabrzmiał, gdy wyszliśmy z pomieszczenia. Teraz mogłam się dokładnie przyjrzeć temu miejscu. Nie było duże, ale najważniejsze, że było ciemne i nikt by z zewnątrz się nie domyślił, że coś tutaj jest. Spoglądałam w oczy Sedeicka i Ryana, którzy stali niedaleko od siebie. Chociaż różnie, coś ich łączyło ze sobą.
— Jeśli odłożycie broń, nic jej nie zrobię — warknął I mocniej mnie szarpnął, przez co się skrzywiłam.
— Daj nam ją, a my zabijemy cię szybko — wyznał Ryan, a on pokręcił głową.
W tej chwili, zobaczyłam, że był skupionych na nich, więc mogłam to wykorzystać. Czasami najprostsze metody są najlepsze. Kiedy nie patrzył zdrową nogą nadepnęłam na niego, po czym łokieć wbiłam w jego żebro. Złapałam za pistolet i wycelowałam w niego.
— Pokazałaś pazurki, a ja też mam więcej żyć niż sobie możesz wyobrażać. Lepiej pożegnaj się z którymś z przyjaciół.
Wtedy nie miałam pojęcia, o co może chodzić, ale kiedy kros krzyknął, że w gabinecie została włączona bomba, zrozumiałam, co on chciał zrobić. To była pułapka, on nie chciał że mnie wydobyć informacji, a zwabić policjantów, żeby ich pozabijać, tym samym swoich ludzi. Bo właśnie tacy szaleńcy są nie do zrozumienia, a my mieliśmy już mało minut, na to, żeby wyjść z tego bezpiecznie...
************************
Witajcie kochani
Kolejny rozdział dla was. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Przepraszam za błędy. Bardzo bardzo dziękuję za czytanie I dawanie gwiazdeczek. Wiele to dla mnie znaczy. Dziękuję ❤️
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top