🥀~Rozdział 24~🥀
🥀~Strach~🥀
Perspektywa Brym
Niekiedy wydaje nam się, że jesteśmy silni I nic nie jest nas w stanie zniszczyć, że przezwyciężymy wszystko. Ale prawda jest tak, że to nie prawda. Kiedy nie jesteśmy w sytuacji zagrożenia, jesteśmy siebie pewni, dopiero później, gdy zaczynamy stawać się słabi lub sytuacja, w której się znajdujemy przerasta nas. Wszystko się zmienia. Już nie jesteśmy tymi silni osobami. Zaczynamy odczuwać strach i lęk. Pragniemy się wydostać z pułapki, której się znajdujemy. Jednak czasami jest nam potrzebna osoba, która pomoże nam się wyrwać z tego wszystkiego. Nie zawsze jesteśmy sami walczyć z przeciwnościami losu...
Byłem głupia, zaczęłam się zachowywać, jak dopiero co początkujący policjant. Mogłam od razu zrozumieć, że ten chłopak jest podejrzany. A ja głupia sądziłam, że jest przypadkowy. Nie rozumiałam tego, dlaczego każdy z nich bała się tego szefa. Jeszcze te słowa, że każdy w końcu pęknie. Może byłam dziewczyną, ale też miałam swój upór. Nigdy im niczego nie zdradzę. Oni tylko na to czekają. Spojrzałam na kawałek pizzy, który był przede mną, po czym prychnąłem. Ciekawe, jak miałam go sobie zjeść, kiedy byłam związana. Jednak dobrze znałam te sztuczki, gdy człowiek zaczyna odczuwać głód, jest w stanie zrobić wszystko. Bałam się, że ze mną też się to stanie. Teraz nie brakowało mi jedzenia, ani wody, jednak co się stanie, kiedy minie kilka dni? Przełknęłam ślinę i zaczęłam się zastanawiać co najlepiej zrobić. Musiałam jeszcze zostać, żeby dowiedzieć się, co oni kombinują, a potem nie miałam zbytnio dużego wyboru. Pomieszczenie było oświetlone małą lampką, jednak nigdzie nie było okna. Ro był niestety duży minus.
- Jak tam nasze słoneczko - spojrzałam na mężczyznę, który chyba był całym bossem tego. Nienawidziłam, jak od niego śmierdział alkohol. - Widzę, że jeszcze nie poszłam po rozum do głowy, dobrze. Lepiej się będzie z tobą bawić.
Nie rozumiałam tej całej jego zabawy, jednak kiedy znów położył na mnie swoje brudne łapska, chciało mi się wymiotować.
- Swoich ludzi możesz szkolić, żeby byli ci poddani, ale przy mnie to ci się nie uda - warknęłam, a on wtedy spojrzał mi w oczy, po czym podniósł tekę i z całej siły mnie uderzył w policzek.
Jęknęłam na przeszywający ból, ale nie odwróciłam od niego wzroku. Nawet jeśli zaczęłam odczuwać strach nie mogłam mu tego pokazać.
- Zobaczymy, co będziesz mówić, kiedy z tobą skończę.
Po tych słowach wyszedł, a ja mogłam sobie pozwolić na kilka kropli łez. Kiedy nikt mnie nie widział mogłam okazać słabości, ale wtedy czułam się, że zaczynam zawodzić i nie nadaje się do niczego.
Czy mogłam liczyć na jakikolwiek ratunek...?
********************
Witajcie kochani
Kolejny rozdział dla was. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Przepraszam za błędy. Bardzo bardzo dziękuję za czytanie I dawanie gwiazdeczek. Wiele to dla mnie znaczy. Dziękuję ❤️
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top