🥀~Rozdział 15~🥀

🥀~Skok~🥀

Perspektywa Ryana

Bardzo często jest tak, że świat i ludzie robią wszystko, żeby zniszczyć dobroć w drugim człowieku. Niekiedy jest to chęć zemsty lub zazdrość, dlatego, że bardziej jest lubiany. Coraz częściej widzi się większość osób się buntuje i zaczyna niszczyć w sobie małą iskierkę zrozumienia. Trochę jest to przerażające. Wiele osób zapomina o tym, że każdy złoczyńca też był dzieckiem i miał w sobie taką niewinność. Nikt z nas nie rodzi się całkowicie okropny, stworzony do strasznych rzeczy. Często ma na to wpływ środowisko, w którym żyjemy. A prawda jest taka, że ciężko jest teraz normalnie żyć,  nie da się po prostu, bo zbyt dużo jest nienawiści na świecie. Każdy z nas musi jakoś kombinować, żeby przetrwać...

Czasami się zastanawiam, czy jest jeszcze ratunek, dla nas wszystkim. Różniliśmy się prawie wszystkim od zwykłych ludzi. Moi przyjaciele mieli szramy na twarzy, różne dziwne fobie, a ja sam miałem wrażenie, że do niczego nie pasuje. Nie umiałem tak od razu zabić człowieka, nie byłem liderem. Jedyne co umiałem najlepiej były włamania i kradzieże. W naszym środowisku nie dało się awansować. Nasz szef rządził sam, a jeśli ktoś chciał się wkupić w jego łaski, bardzo często tracił życie. Ktoś powie, że sami się na to pisaliśmy, dołączając do takiej organizacji, ale prawda jest taka, że człowiek zawsze będzie pędziłem za pieniędzmi. Nawet jeśli byłby już bogaty, to i tak będzie mu mało.

Dzisiaj dostałem tego zaszczytu i uczestniczyłem w skoku na bank. Tak to, rzadko wychodziłem na jakieś misję, sądziłem, że ro może być sprawdzian lojalności, jednak nie chciałem się odzywać. Mieliśmy z chłopakami rozrysowane każde przejdzie oraz musieliśmy załatwić czterech strażników. Na naszą korzyść byli to głównie ludzi starsi. Uśmiechnąłem się, kiedy byliśmy już na miejscu. Nałożyłem kominiarkę, po czym wyskoczyłem z samochodu. Nie można było zapomnieć również o kamerach i o alarmach, jednak o wszystkim pamiętaliśmy. Jeden z nas wybaczył prąd, dzięki czemu przeszliśmy beż niczego na teren banku. Każdy z nas zajął pozycje, ja byłem na czatach, w razie czego. W każdej chwili mógł nadjechać patrol policji, ostatnio się ich zwiększyło. Byłem ciekawy, czy przez to co się stało, czy była inna przyczyna. Co chwila słyszałem strzały z pistoletów i miałem nadzieję, że żaden z nas nie oberwał. Odetchnąłem z ulgą, kiedy zauważyłem chłopaków, którzy nieśli worek pieniędzy.

— Nieźle wam poszło. Nie jesteście ranni? — zapytałem, kiedy byliśmy już w samochodzie.

— Co ty, zanim wyciągnęli swoje spluwy, my byliśmy gotowi.

Taka odpowiedź mnie satysfakcjonowała, jednak, gdy tylko weszliśmy do naszej bazy, usłyszeliśmy podniesione głosy.

To mogło znaczyć tylko jedno. Szef nie był w humorze...

*********************
Witajcie kochani
Kolejny rozdział dla was. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Przepraszam za błędy. Bardzo bardzo dziękuję za czytanie I dawanie gwiazdeczek. Wiele to dla mnie znaczy. Dziękuję ❤️

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top