🥀~Rozdział 12~🥀
🥀~Postrzał~🥀
Perspektywa Ryana
Większość osób umie oceniać na kategorie dobro i zło. Nie ważne co kieruje człowiekiem, najlepiej jest skreślić go od razu, albo przymilać się do niego. Prawda jest jednak taka, że każdy ma coś ukrytego w sobie. Coś co nie zawsze lubi pokazywać, czy się chwalić. Teraz nie da się podzielić ludzi na kategorie dobry, czy zły. Niekiedy człowiek nie ma wyboru i musi pokazać swoją najmroczniejszą stronę, żeby chronić bliskim i osoby, na których mu zależy. Jednak, żeby coś takiego zrozumieć trzeba się znaleźć w sytuacji kryzysowej. To nie zawsze musi być z udziałem broni, niekiedy wystarczają same zastraszenia, czy groźby. Niekiedy, gdy druga osoba nie rozumie co się do niej mówi, trzeba użyć innej metody. Języka pięści, to każdy rozumie...
Czasami zastanawiałem się, jakby to wyglądało, gdybym był innym. Jakbym przez chwilę mógł poudawać kogoś innego niż jestem. Gdzieś w środku, to całe serce dawało o sobie znać. Bo niekiedy, kiedy przechodziłem ulicami miasta i widziałem te wszystkie zakochane w sobie pary, czy rodziny. Coś się we mnie rodziło, jakbym od nowa coś czuł. Ale tego nie chciałem. Nienawidziłem wręcz. Uczono mnie, że jeśli dam upust swoim uczuciom będę przegrany. Starałem się z tym walczyć, ale nie zawsze mi się to udawało. Po tyłku latach nadal coś czułem. Jednak teraz musiałem zachować zimną krew, ponieważ mój szef wymyślił sobie, że sprawdzi policję, do jakich czynów się dopuszczą, żeby zachować bezpieczeństwo. Dlatego też stałem za bilbordem i spoglądałem lornetką co się działo w parku. Jedni z naszej bandy, którzy niedawno wyszli z września zostali zmuszeni do robienia wandalizmu. To było oczywiste, że znów chciał się ich pozbyć. Każdy z nas wiedział, jak to się może skończyć. Ale lepiej zostać w więzieniu, niż zostać poddanym torturą, a potem ponieść śmierć. Uśmiechnąłem się lekko widząc już radiowóz. Nie byłem zaskoczony, że przyjechałaś Brym, jednak ciekawił mnie koleś, który coś do niej mówił. Z tego co wiedziałem nie miała żadnego partnera, chociaż z tymi policjantami to różnie, tak samo jak politykami. Niby mają swoich partnerów, a i tak dopuszczają się zdrady. Robiło się ciekawi, gdy zaczęli do siebie mierzyć z broni, jednak później nasi nie mieli szans z nimi. Od razu ich złapali, szkoda było mi tylko Bentiana, bo oberwał w kolano. Coś czuję, że nie będzie mógł chodzić po tym. Kiedy chciałem już odejść, nagle zauważyłem ruch policjantki. Zaczęła biec do gościa, z którym przyjechała, po czym znów strzeliła z pistoletu. Musiałem przyznać, że ciekawie wyglądała z bronią w ręku. Jednak później, jak się osuwała na ziemię już nie było mi tak wesoło. Nie rozumiałem tego, że zaczęło coś mnie ciągnąć do niej. Jednak musiałem się już zmywać, bo za niedługo zaczną się przybywać kolejni policjanci, a mi to nie było potrzebne.
— Złapano trójkę naszych, zapewne znów zostaną zatrzymani na długo. Bentian oberwał w nogę może nie być już całkiem sprawny — wyznałem szefowi, musiałem po każdym wyjściu składać mu raport, jeśli się tego nie zrobiło, ponosiło się konsekwencje tego czynu, bardzo bolesne.
— A policjanci? — dopytałem, a ja nie poruszyłem się na to pytanie. Musiałem się pilnować że wszystkim. On umiał wszystko wyczytać.
— Dziewczyna została ranna, oprócz tego nic nie działo się ciekawego.
— Dobrze, możesz wyjść — wyznał, a ja kiedy znalazłem się daleko od niego. Odetchnąłem.
Szkoda, że nie na długo...
*********************
Witajcie kochani
Kolejny rozdział dla was. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Przepraszam za błędy. Bardzo bardzo dziękuję za czytanie I dawanie gwiazdeczek. Wiele to dla mnie znaczy ❤️
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top