➪𝐖𝐲𝐜𝐡𝐨𝐝𝐳𝐢𝐦𝐲 𝐍𝐚 𝐌𝐢𝐚𝐬𝐭𝐨

Przeleżałem tak dość długi czas. Nawet nie wiedziałem kiedy przyszedł Alex. Wszedł do mojego pokoju, położył się na łóżku i po prostu mnie przytulił. Wiedział przez co przechodzę i wiedział też, że nic nie jest w stanie mi pomóc tak, jak zwykła obecność i czułość drugiej osoby. 

- Wyjdźmy gdzieś. - Powiedział gdy tylko objąłem go rękami. 

- Alex, nie chce.. - Mruknąłem wciąż mając zamknięte oczy. 

- Nie przyjmuje takiej odpowiedzi do wiadomości. Nie wychodziłeś z domu od miesiąca, idziemy na miasto. - Odparł stanowczo, a ja wiedziałem, że się z tego nie wykręce. 

Wstał z łóżka podchodząc do mojej szafy. Wyciągnął z niej moją ulubioną bluzę - fioletowo, pomarańczowo, żółto, różowo miętową. Do tego czarne jeansy i pasek. Rzucił mi ubrania na łóżko i wyszedł z pokoju każąc mi się przebrać. Jako, że nie miałem wyjścia, po prostu ubrałem na siebie to co przygotował mi Quackity. Wyszedłem z pokoju poprawiając lekko przydługawe włosy opadające mi na oczy i stanąłem przed chłopakami. 

- No, w końcu wyglądasz jak człowiek. - Podsumował Alex, przez co Will palnął go w tył głowy. Przewróciłem oczami, a chłopacy wstali z kanapy i zaciągnęli mnie do przedpokoju. Ubraliśmy buty i wyszliśmy z domu. 

Po wyjściu z klatki schodowej wsiedliśmy do auta. Chciałem usiąść z tyłu, ale Quackity uparł się, że mam siedzieć z przodu. Jak by to była w ogóle jakaś różnica. Nie wiedziałem zbytnio gdzie jedziemy, bo wolałem skupiać się na przywoływaniu do siebie wspomnień niż na oglądaniu drogi. Kiedy się zatrzymaliśmy i zobaczyłem wielką galerię, już wiedziałem co się szykuje. Wysiadłem z auta i spojrzałem na chłopaków wzrokiem pytającym czy naprawdę wyciągnęli mnie z domu żeby iść do galerii. Obaj tylko się zaśmiali i po zamknięciu auta ruszyli w stronę obiektu. 

Nie pozostało mi nic innego jak iść za nimi. 

Galeria była bardzo zatłoczona ludźmi. Niechętnie wszedłem do środka, trzymając się jak najbliżej Willa i Alexa. Chłopacy od razu wypatrzyli jakiś sklep odzieżowy. Z daleka było widać, że to jeden z tych lepszych. 

- Dzisiaj jestem waszym sugar daddy'm. Kupujcie co chcecie dzieci. - Powiedział Wilbur, po czym zaciągnął nas ze sobą do sklepu. 

- Ja nie narzekam. - Stwierdził Alex, a ja się zaśmiałem. 

Odszedłem kawałek od nich by pooglądać ciuchy, których i tak nie kupię, ani nie pozwolę Will'owi ich sobie kupić. Nie jestem typem osoby, która lubi gdy inni jej kupują wszystko czego chce. Podszedłem do działu ze spodniami. Muszę przyznać, że wybór mają niezły. Od razu rzuciły mi się w oczy czarne jeansy z dziurami i łańcuchem. Niby nie miałem zamiaru ich wziąć, ale jednak odruchowo sprawdziłem czy jest mój rozmiar. Jak nazłość zza rogu pojawił się Will i odszedł biorąc spodnie, które miałem właśnie w ręce. 

- Ej! - Krzyknąłem za nim, jednak nie na tyle głośno by nikt nie wezwał ochrony. 

- Znam Cię na tyle dobrze, że wiem, że z własnej woli nie dasz mi ich tobie kupić. - Odpowiedział. Skubany..

Westchnąłem i poszedłem za chłopakiem. Po chwili zauważyliśmy Quackity'ego wychodzącego z przebieralni w garniturze i spodniach z kompletu. Nie mogłem się powstrzymać i po prostu wybuchłem śmiechem. W ślad za mną poszedł Will, zakrywając usta by go stłumić.

- O co wam chodzi, wyglądam świetnie. - Powiedział oburzony Alex. 

- Tak.. tak.. - Wyjąkałem próbując nabrać powietrza. 

Alex wciąż oburzony wrócił do przebieralni, a gdy wyszedł był już w swoich ciuchach. 

- Karl, znalazłem to dla Ciebie. - Powiedział Wilbur, pokazując mi fioletową bluzę z czarnymi dodatkami. Moje oczy dosłownie się zaświeciły. - Kupuje. 

- Nie, Will. - Powiedziałem powstrzymując szatyna przed podejściem do kasy. - Wziąłeś mi już spodnie. 

- Podoba Ci się ta bluza. - Stwierdził, nie przyjmując zaprzeczenia. 

- Jest ładna, ale spodnie mi wystarczą. - Odparłem, starając się zabrać bluzę od Willa by odłożyć ją na miejsce, jednak on podszedł do kasy i położył ją na blacie razem ze spodniami i jakąś bluzką, którą pewnie sobie wybrał. 

- Alex dawaj ten garnitur. - Powiedział do bruneta, a ten zaczął cieszyć się jak dziecko i położył komplet na blacie. 

Wyszliśmy ze sklepu z torbą i zadowolonym jak nigdy Alexem. Will zaproponował żebyśmy poszli coś zjeść, za to ja powiedziałem, że się zgodzę pod warunkiem że ja stawiam. Wilbur przytaknął i zaprowadził nas do jednej z restauracji w galerii. 

Od kiedy w galeriach są restauracje inne niż KFC czy MDdonald's?

Weszliśmy do środka, muszę przyznać, że była naprawdę ładnie urządzona. Usiedliśmy przy pierwszym lepszym stoliku i chłopacy zaczęli wybierać sobie coś do jedzenia. Ja nie wiedząc za bardzo co wybrać, postanowiłem wziąć po prostu jakieś ziemniaki z mięsem. Wilbur i Alex jak to oni wzięli jakieś droższe dania z karty, ale nie narzekałem, bo i tak nie miałem co zrobić z pieniędzmi. Po około pół godziny kelner przyszedł z naszym zamówieniem. 

✯✯✯✯✯✯✯✯✯✯✯✯
quackity musi sie wystroic zawsze ofc

nudzi mi sie fest i pisze dziewiaty rozdzial zycie mnie kara XDDD

zalozylam wstazeczke dla Techno, luv <3

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top