𝐇𝐎𝐆𝐒𝐌𝐄𝐀𝐃𝐄

Mimo, że Święta zbliżały się wyjątkowo szybko, nauczyciele nie odpuszczali. Momentami zdawało się, że zadają dodatkowo więcej zadań i sprawdzają wiedzę uczniów częściej niż normalnie. Lily to nie przeszkadzało; przeszkadzały jej natomiast jęki Pottera, kiedy pomagała mu w pracach domowych i nauce. 

Przeszkadzało jej też to, że Amy i Syriusz się pokłócili. To, że Carver udawała związek z Regulusem, który ją szantażował. I to, że ostatnio ich paczka przestała spędzać ze sobą większość czasu. 

Właściwie głównie przebywała z Jamesem, którego zdążyła szczerze polubić, mimo tego, jak bardzo ją irytował. Marlene spędzała cały czas ze swoim chłopakiem, Andy'm, Amy ciągle gdzieś wychodziła bez słowa (prawdopodobnie siedziała gdzieś z Regulusem, ale kiedy ktoś jej szukał, zdawała się zawsze znikać z powierzchni Ziemi), Peter przestał w ogóle z nimi przesiadywać i też gdzieś się ulatniał. Syriusz zdawał się cały czas jedynie siedzieć w dormitorium albo wychodzić gdzieś ze swoją nową dziewczyną, a Remus przesiadywał jeszcze więcej w bibliotece, jakby chciał odsunąć się od problemów, które dręczyły przyjaciół. 

Evans zdecydowanie nie czuła się z tym dobrze, dlatego umówiła się z każdym z nich z osobna w Hogsmeade, nie mówiąc jednak, że zaprosiła też resztę. 

Jedynie Marlene nie była chętna, ale Lily udało się ją przekonać. Amy nie zdawała się być zmęczona ciągłym spędzaniem czasu z młodszym Blackiem, ale widocznie chłopak jej nie zaprosił, bo zgodziła się bez wahania. Syriusz, James i Remus przyjęli propozycję bez pytań, a Peter z uśmiechem obiecał, że przyjdzie, ale po zakupach w Miodowym Królestwie. 

Tak więc przyszła sobota. Kiedy Evans weszła do Trzech Mioteł, przy ustalonym stoliku siedzieli już Amy i Remus, rozmawiając o czymś. Lily uśmiechnęła się delikatnie i podeszła do nich. Usiadła po lewej stronie Lupina, ponieważ po jego prawej siedziała Carver. Nie słuchała ich dyskusji, ale z urywków ich wymiany zdań, jakie docierały do jej świadomości wywnioskowała, że rozmawiają o jakimś mugolskim filmie. 

Niedługo po przyjściu Evans, przy stoliku pojawiła się Marlene. Ze zdziwieniem spojrzała na Amy i Remusa, a potem na Lily, widocznie oczekując wyjaśnień. Spodziewała się przecież spotkania z rudowłosą. 

— Co tu się dzieje? — spytała lekko skołowana, ale, ku uldze Evans, wcale nie mówiła tego z wyrzutami. 

— Cześć, Liluś! Chyba się nie spóźni... — akurat podbiegł do nich zdyszany Potter. Przerwał gwałtownie, widząc resztę przyjaciół, których miał tu nie zastać. — Carver, Lunatyk, McKinnon, chyba pomyliliście stoliki — zmarszczył brwi. 

— Nikt nie pomylił stolików, idioto — rudowłosa przewróciła oczami. Marlene usiadła obok niej, a James po chwili wahania obok McKinnon. — Po prostu zaprosiłam was wszystkich. Byłam pewna, że wam o tym wspomniałam — jej uśmiech zdradzał jednak, że wcale tak nie było. 

— Pewnie — Amy przewróciła oczami, machając do kelnera, który już po chwili był obok. — Poprosimy pięć razy piwo kremowe. 

— Siedem razy — poprawiła przyjaciółkę Evans i z niepokojem, ale też satysfakcją obserwowała, jak kolory odpływają z jej twarzy, kiedy domyśliła się, kogo brakuje. 

— O nie! — kiedy tylko kelner oddalił się od ich stolika, Amy podniosła się gwałtownie, głośno wciągając powietrze. — Nie zaprosiłaś go! 

— A właśnie, że zaprosiłam — odparła dumnie Lily. 

Brązowowłosa poprawiła okulary na nosie środkowym palcem, po czym zaczęła zbierać swoje rzeczy. 

— Nie zamierzam oddychać tym samym powietrzem co ten... — na chwilę przestała, widocznie zastanawiając się, jak mogłaby nazwać Syriusza. — przyjeb. 

— Miło wiedzieć, co o mnie myślisz — jak się okazało, Black z założonymi rękami stał tuż za Carver. W jego głosie brzmiała kpina, sarkazm i trochę żalu. 

— O nie, rozmawiać z nim tym bardziej nie będę — warknęła, zarzucając na siebie swój płaszcz i łapiąc swoją torbę.

— Siadaj, Carver, i się uspokój — Black przewrócił oczami, zagradzając jej drogę. 

Atmosfera w pomieszczeniu zgęstniała na tyle, że Lily była pewna, że gdyby tylko miała nóż, to mogłaby ją pokroić i może nawet zrobić sałatkę. Zabawne, że czyjeś relacje, nie ważne, jak silne, mogą runąć nieodwracalnie po jednej nieprzemyślanej sytuacji spowodowanej przez zazdrość i uczucia, o których nie miało się odwagi powiedzieć. 

— Odsuń się, Black — Amy zmierzyła go pogardliwym spojrzeniem. 

Chłopak już otwierał usta, żeby coś powiedzieć, ale wtedy przerwał mu Peter. Glizdogon, lekko zdziwiony, przywitał się ze wszystkimi, po czym szybko usiadł obok Jamesa, przez co wyszło na to, że jedyne wolne miejsce, jakie zostało dla Syriusza, znajdowało się między Pettigrew, a Amy. 

— No chyba sobie żartujecie — Carver spojrzała z przerażeniem na puste miejsce obok.

Syriusz w milczeniu usiadł obok Amy. Dziewczyna zarzuciła sobie na ramię torbę i już miała wyjść, ale w ostatniej chwili Remus złapał ją za nadgarstek, po czym pociągnął ją z powrotem na miejsce. Nachylił się w jej stronę i wyszeptał jej coś do ucha. Wyraz twarzy dziewczyny pozostał taki sam, ale odłożyła zarówno płaszcz, jak i torbę, z powrotem na ich poprzednie miejsce. 

— Dziękuję — Evans zwróciła się tu zarówno do Lupina, jak i Amy. Rudowłosa zeskanowała wzrokiem wszystkich jej przyjaciół, którzy wpatrywali się w nią, oczekując dokładnych wyjaśnień. — No więc tak, zrobiłam to specjalnie, bo oddaliliśmy się ostatnio od siebie — tu dało się słyszeć wściekłe prychnięcie Carver, które wszyscy zignorowali. — i nie podoba mi się to. Przestaliśmy spędzać ze sobą czas i gadać, jak za starych czasów. Więc zebrałam nas tu, by nadrobić zaległości. 

W tym momencie Gryfonka przerwała, ponieważ kelner przyniósł ich zamówienie. Kiedy każdy z nich trzymał już w ręce kufel kremowego piwa, Lily dokończyła. 

— Tak więc śmiało, mówcie co chcecie!

— Ja chcę powiedzieć, że byłoby tu o wiele lepiej, gdyby nie było tu pewnej osoby — Amy zmrużyła gniewnie oczy.

— A ja chcę powiedzieć, że gdyby nie narzekanie pewnej osoby, wszyscy mieliby dużo lepsze humory — odgryzł się Syriusz. 

— Gdyby pewna osoba się zamknęła i grzecznie stąd wyszła, ja bym nie narzekała i wszyscy byliby szczęśliwi — Carver mocniej zacisnęła dłoń na uchwycie jej kufla. 

— Gdyby pewna osoba nie zdradziła Gryffindoru, to w ogóle nie byłoby problemu — warknął Black. 

Wtedy Amy nie wytrzymała i rzuciła się na Łapę. Chłopak, zbyt zaskoczony, żeby zareagować, nie zdążył się obronić przed wściekłą pięścią byłej przyjaciółki, która wylądowała z rozpędem na jego nosie. 

Zanim Carver zdążyła uszkodzić Syriusza w jakikolwiek inny sposób, James odciągnął ją od Gryfona. W czasie, w którym Potter szarpał się ze zdenerwowaną i wyjątkowo agresywną Amy, Remus pomógł Blackowi wstać. Chciał obejrzeć jego nos na miejscu, ale wściekli Gryfoni mu na to nie pozwolili. 

— Wariatka! 

— Kretyn! 

— Idiotka!

— Dupek!

Jamesowi w końcu udało się wykręcić Amy ręce do tyłu i przycisnąć do ściany w taki sposób, żeby nie miała możliwości wyrwania się. Dziewczyna jeszcze przez chwilę wyrywała się, krzycząc wyzywiskami jeszcze głośniej. 

— Żmija!

— Gnój!

— Szmata!

— Skurwiel!

Remus zaczął ciągnąć Syriusza w stronę łazienki. Black jednak się opierał, więc Lupin zatkał mu usta i machnął do Petera, który trochę przestraszony podbiegł do nich, po czym pomógł Lunatykowi w siłowaniu się z Łapą. W tym czasie Lily podeszła do Amy i przyłożyła jej do ust rękę. Zaczęła na nią krzyczeć. Brązowowłosa nie wydawała się jednak być przejęta. Nadal próbowała się wyrwać, ale siły widocznie ją opuściły i już po chwili się uspokoiła. 

— Cyrk — mruknęła pod nosem Marlene, zakładając nogę na nogę i upijając duży łyk swojego piwa kremowego. — Na trzeźwo tego unieść się nie da.

Kiedy wreszcie wszyscy z powrotem usiedli na swoich miejscach, Syriusz miał opatrzony nos, Amy siedziała obrażona i piła swoje piwo kremowe, a cała reszta patrzyła na nich z niepokojem. Owa dwójka zgodnie ignorowała siebie nawzajem i nie odzywała się do nikogo. 

— Więc — Remus odchrząknął, rzucają niespokojne spojrzenie w stronę problematycznej pary. — Co u was? 

Z początku nikt nie odpowiedział, jednak wystarczyło kilka chwil, by przyjaciele się rozgadali. Po kilku minutach wszyscy poza Amy i Syriuszem wesoło opowiadali o tym, co się u nich działo. Często ktoś wybuchał śmiechem albo krztusił się z rozbawienia piwem kremowym. Jedynie Carver siedziała wyprostowana jak struna i się nie odzywała, a gdy ktoś ją o coś spytał, jedynie zaczynała głośno, agresywnie oraz z irytacją siorbać swój napój. Black również nie był chętny do rozmów.

Przyjaciele spędzili miło popołudnie, a kiedy już znaleźli się w swoich dormitoriach pod kołdrami, w myślach wszystkim przemknęło przez głowę, że takich właśnie chwil im brakowało.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top