🍒wyznanie uczuć🍒 Chris Evans

Oboje za jego namową poszliście się zrelaksować w pubie, gdzie akurat grała koncert jego ulubiona kapela. Wypiłaś dwa drinki i czułaś, że Ci to w zupełności wystarczy. Jednak po aktorze przeczuwałaś, że na pięciu piwach się to nie skończyło...

Po koncercie postanowiłaś już wyjść i wracać do domu. Byłoby głupio, gdybyś poszła bez niego, więc przynajmniej pomogłaś mu stamtąd wyjść.

— Ładnie było się tak zaprawić w bojach alkoholowych?! — powiedziałaś donośnie, by mieć jakąkolwiek pewność, że ta wiadomość do niego dotarła.

— Oj kuchana moja, proszę, nie bądź zła — wydukał, kiwając się na boki, idąc obok ciebie ulicą.

— Jaki wstyd... Ty...

— No ja, bo nie ty — wtrącił, przecierając nos dłonią.

— Ohhh...! Wielki i znany aktor i tak się napruć? Na jednej imprezie? Masz szczęście, że to piątek i możesz odespać!

— Aż tak bardzo martwisz się o mnie?

— Martwię się o każdego dla twojej świadomości — zrepostowałaś.

— Ale wiesz co... Mu-u-uszę Ci coś powiedzieć... Tak wiesz... W tajemnicy, bo to bardzo tajne informacje są... — wypaplał.

— Powiesz mi jutro, jak dojdziesz do siebie — rzuciłaś, nie spoglądając na niego.

Nagle mężczyzna się wyprostował, zaczął iść równym krokiem, a po chwili zatrzymał cię, łapiąc za ramiona i wbijając swój wzrok w twoje oczy.

— Co jest grane, do cholery?! — wykrzyknęłaś.

— To miał być taki żarcik... Ale też chciałem zobaczyć jak zareagujesz na mnie pijanego... Spokojnie, w pubie wypiłem tylko jednego drinka.

— Ale... — zamurowało cię — Naprawdę? Taki "żarcik"?! Czy ty z byka spadłeś?!

— Oj już, shhh — przyłożył swój palec do twoich ust — Dasz mi powiedzieć, to co chciałem wcześniej, ale kazałaś mi jutro o tym powiedzieć?

— No dobrze, mów — przewróciłaś oczami, by ponownie natknąć się na spojrzenie jego niebieskich tęczówek.

— Może ten "żarcik" nie wyszedł i średnio jest idealny moment do tego powiedzenia, ale chciałem dać Ci to do zrozumienia, że zależy mi na tobie. Naprawdę. Może nie jestem typową babą, która wyobraża sobie nasze wspólne życie i to, jak nasze dzieciaki ganiają się po podwórku razem z psem, a my stoimy na tarasie i przyglądamy się im, przytulając się, ale...

— Właśnie sam siebie skazałeś — rzekłaś, chichocząc.

— Dobra, trochę o tym ostatnio myślałem! Nie jestem takim facetem, który zmienia dziewczyny jak rękawiczki. Po prostu musiałem znaleźć taką, która totalnie zawróci mi w głowie i przytrzyma przy sobie, na dobre i na złe.

— I znalazłeś taką?

— Dasz mi powiedzieć czy nie? — lekko oburzył się, ale potem wybuchnął śmiechem na twoją głupkowatą minę.

— Tak, dam. Proszę, kontyuuj.

— Dziękuję. Odpowiadając na Twoje pytanie to... Tak, znalazłem. I ona stoi tutaj i teraz przy mnie — uśmiechnął się szczerze — Dlatego chcę zapytać ciebie czy zostałabyś moją dziewczyną?

Uśmiechnęłaś się i po chwili przybliżyłaś do niego, całując go w usta. On przedłużył pocałunek i oboje wczuliście się w niego, bo żadne z was nie chciało go urywać.

— Tak, zostanę, mój wariacie — uśmiechnęłaś się, głaszcząc go po policzku.

— Moja wariatka — odrzekł, odwzajemniając twój czyn.

— Aleśmy się dobrali — oboje wybuchliście śmiechem, a po chwili Chris złapał cię za rękę i splatując wasze palce, ruszyliście w kierunku twojego mieszkania.

🤍 Maraton 8/8 — koniec

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top