Epilog
Zaczerpnęłaś głęboko powietrza, napawając się wonią ziół we wnętrzu staromodnej herbaciarni. Rozgrzewałaś dłonie na kubku swojej ulubionej herbaty, wpatrując się w obraz przedstawiający jakiś las i rzekę. Niby nic zachwycającego, ale perfekcyjnie pasował do tego miejsca.
Wahałaś się jeszcze przez chwilę, zanim wyjęłaś z kieszeni telefon, włożyłaś do uszu słuchawki i, puszczając w tle muzykę, zalogowałaś się.
Tenshi logged in.
Tanaka Taro: Tenshi? Kto to taki?
Tenshi: Dobry wieczór!
Tanaka Taro: Miło cię poznać. Też jesteś z Tokio?
Tenshi: A no.
Setton: Miło cię poznać, Tenshi!
Tenshi: Was również, Tanaka Taro, Setton...
Tenshi: Ładny wieczór, swoją drogą.
Tenshi: Jest taka klimatyczna herbaciarnia niedaleko mojego domu...
Kanra logged in.
Kanra: Tęskniliście, prawda? ('∇ノ`*)ノ
Tanaka Taro: Oh...
Tanaka Taro: Kanra, dobry wieczór...
Setton: Dobry wieczór, Kanra!
Kanra: Huh? Tenshi? Nie było cię tu wcześniej, co nie? ( ' ▽ ' )ノ
Tenshi: Nie, jestem nowa.
Kanra: Miło cię poznać! (✿◠‿◠)
Tenshi: Ciebie również, Kanra-san D:
[Private Messages]
Kanra: Mieszkasz w Tokio, co nie? ∩( ・ω・)∩
Tenshi: Nieeee, skądże...
Kanra: Nie bądź taka, skąd mogłam wiedzieć ((((;゜Д゜)))
Tenshi: Czekam na ciebie od piętnastu minut, idioto -_-
Kanra: Huh? Na mnie...? ⊙0⊙
Tenshi: Izaya, jeśli nie pojawisz się w ciągu pięciu minut wracam do domu -_-
Kanra: Aaaaah, więc jednak wiesz że to ja...
Kanra: Ktoś tu odrobił lekcje :3
Kanra: No dobrze, Tenshi-chan, zadam ci trzy bardzo ciekawe zagadki.
Tenshi: ._.
Kanra: Pierwsza: kto jest najlepszym, najzajefajniejszym i najprzystojniejszym informatorem w Japonii?
Tenshi: Na pewno nie ty -_-
Kanra: Druga: Kto musiał poczekać aż pielęgniarki przestaną się kręcić żeby uciec ze szpitala bo inaczej by go nie wypuścili...?
Tenshi: I-Idioto, mówiłeś że już wszystko z tobą w porządku!
Kanra: Ostatnie pytanie.
Kanra: Kto stoi za twoimi plecami z bukietem kwiatów i czeka aż wyjmiesz słuchawki z uszu żeby go usłyszeć?
Spanikowana prawie wypuściłaś telefon z ręki i wyszarpnęłaś słuchawki z uszu, obracając się. Zmrużyłaś oczy.
- Nie masz żadnych kwiatów - zauważyłaś, patrząc na niego z zażenowaniem.
- Mam coś lepszego - oznajmił, uśmiechając się szeroko. Minął cię i usiadł na krześle na przeciwko. Wyjął z kieszeni jakieś zdjęcie i pokazał ci je. - To Tabukana Haruto. Zajmuje się przemytem broni pomiędzy Tokio a Paryżem. Ktoś, dla kogo Tabukana jest konkurencją, zapłaci za jak największą ilość informacji o terminach dostaw.
Westchnęłaś, zaczerpując łyka herbaty.
- Mówiłam ci, że nie będę dla ciebie pracować - powiedziałaś, odwracając wzrok. - A ty powinieneś odpoczywać a nie gonić za mafią.
Izaya brodę na dłoni, uśmiechając się.
- Nie mówię, że masz pracować dla mnie. - Zerknęłaś kątem oka na zdjęcie. - Chodziło mi bardziej o... współpracę. Na jasnych warunkach. Wiesz chyba, co mam na myśli?
Westchnęłaś, patrząc na niego i nie mając zamiaru odwzajemnić jego beztroskiego tonu.
- To zlecenie od yakuzy?
Skinął głową.
- Dokładnie, Sumiyoshi-kai. Bardzo im zależy na tych informacjach i są w stanie bardzo dużo za nie zapłacić.
Pokiwałaś powoli głową, dopijając herbatę. Po chwili milczenia w końcu uśmiechnęłaś się. Całkiem szczerze.
- No, to wszystko jasne - roześmiałaś się beztrosko. Schowałaś telefon do kieszeni i wstałaś. - Więcej mi wiedzieć nie trzeba.
- Hm...? - Izaya spojrzał na ciebie, zdezorientowany.
- No co? - Wzruszyłaś ramionami, zapinając płaszcz. - Tabukana też nieźle płaci za dowiedzenie się, kto jest przeciwko niemu - oznajmiłaś, szykując się do wyjścia.
- Cz-czekaj... ty... przez ten cały czas...?
- No, to idę odebrać zapłatę - oznajmiłaś wesołym, beztroskim tonem, przecierając delikatnie twarz, by zetrzeć z niej nadmiar pudru. - A, zapomniałabym. Na dzisiaj chyba wystarczy, prawda, I-za-ya-chan? Miło się rozmawiało. Do zobaczenia - powiedziałaś, naśladując jego ton. Takim pożegnał cię, gdy spotkaliście się tu po raz pierwszy. Uśmiechnęłaś się tryumfalnie, idąc do drzwi i zostawiając całkowicie zbitego z tropu Izayę z twoim rachunkiem.
Informator patrzył za tobą z wyrazem niedowierzania na twarzy. Zacisnął dłoń na rachunku, gniotąc go. Skrzywił się z irytacją, nie wierząc że dał ci się wrobić w coś takiego.
- Ty... mała... - syknął, zaciskając pięści aż od wysiłku poczuł ból w zrastającej się jeszcze ranie.
Nagle parsknął śmiechem, przypatrując się od niechcenia rachunkowi. Westchnął spokojnie, uśmiechając się szeroko i leniwym ruchem wyciągnął z kieszeni kurtki portfel, kręcąc głową z niedowierzaniem i jednocześnie niesamowitym rozbawieniem.
- I dlatego właśnie kocham ludzi - powiedział, tuż zanim opuścił herbaciarnię i zniknął w tonącym w mroku Tokio.
Był środek zimy, a z nieba sypały się płatki śniegu, choć nie wiał wiatr. Miasto, choć ciemniejące, żyło. Ludzie uwijali się jak mrówki, zahipnotyzowani jego prędkością i swoimi własnymi sprawami. Gdyby rozrysować na kartce trasę każdego z nich osobna, powstałoby coś w rodzaju pajęczyny. Każda linia pojawiałaby się jednak tak naprawę tylko raz. Ludzie, mijający się na ulicach, nie mieli ze sobą nic wspólnego.
Spotykali się na chwilę, przez zaledwie ułamki swojego życia, a potem rozpraszali w przestrzeni jak nasionka dmuchawca.
Opublikowane: 11.10.2015 o 00.02!
Na sam początek, chciałam wam wszystkim, wszyściutkim podziękować. Mam nadzieję że choć trochę udało mi się spełnić Wasze oczekiwania i przez te ponad dwa miesiące moje umiejętności pisarskie choć trochę się tu polepszyły. Chciałam więc poprosić o konstruktywne pociśnięcie mnie, w sensie, co mogę zrobić żeby było lepiej, a czego nie powinnam robić (NIE CHCĘ SŁYSZEĆ ANI SŁOWA O LEMONACH OK? T_T)
Co do dalszego pisania. Obecnie wszystko stoi pod znakiem zapytania. Na wszelki wypadek zrobiłam taką końcówkę, która zostawia mi otwarte drzwi jakbym chciała pisać sequel. Co jakiś czas wstawiać będę różne inne ciekawe rzeczy, ale wszystko tak naprawdę zależeć będzie od moich obowiązków (brace yourself, matura is coming). Nad jedną rzeczą... właśnie jestem w trakcie pracy. Zapraszam również do followowania mnie (wat? jak to się odmienia ._.), wtedy będziecie mogli na bieżąco widzieć, co publikuję.
I jeszcze mam takie jedno pytanie, raczej luźniejsze. Chodzi o to, że ciekawa jestem, czy wolicie x Readery czy x OC. Mnie osobiście w x OC irytuje to że tym OC praktycznie zawsze jest osoba pisząca, więc to wychodzi nieco sztucznie. Ale jednocześnie coś takiego daje o wiele większe możliwości niż zwykłe x Reader.
Mam nadzieję że moja mowa końcowa nie wypadła wam za szybko z pamięci i odpowiecie na pytania z pierwszego akapitu xD
Jeszcze raz serdecznie pozdrawiam, serdecznie dziękuję... i wierzę że malusieńka KnightingKnight pozostanie w Waszych serduszkach *^*
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top