8. Surprise madafaka!

Rozdział w sumie wcześniej niż planowałam, ale niedziela to pomyślałam że będziecie mieli na to więcej czasu żeby się... um... delektować? ;_; I bahdzo bahdzo bahdzo przepraszam że Izaya jest OOC... no po prostu musiałam ;__________;
I mini reklama: 
http://cheshire.npx.pl/news.php , na stronie pisze co to jest i do czego służy, więc jakby ktoś czuł że chce dołączyć to... zapraszam.


Wpatrywał się w ciebie przez krótką chwilę z automatycznym, pozornie wesołym uśmiechem, a potem bez słowa chwycił cię za ramiona i obrócił przodem w kierunku twojego celu. Potem delikatnie popchnął, dając do zrozumienia że masz się nie obracać i po prostu iść przed siebie. Westchnęłaś i, jakby nic się nie stało, zrobiłaś to.

Weszłaś do swojego domu. To, co widziałaś już z daleka, teraz było już pewne – był pusty. Rodziców, jak zwykle zresztą, nie było w środku. Wokół ciebie zapanowały egipskie ciemności.

Zostawiłaś drzwi uchylone, pozwalając podążającej twoimi śladami sylwetce wejść do środka. Zdjęłaś buty i płaszcz, który powiesiłaś na wieszaku.

- Masz duży dom – zauważył Izaya, rozglądając się. - Mieszkasz tu sama?

- Z rodzicami, ale ich prawie nigdy nie ma. - Wzruszyłaś ramionami, wchodząc do swojego pokoju. Podążył za tobą i spowił spojrzeniem pomieszczenie. Typowy, kolorowy pokój nastolatki. Chyba trochę go to zdziwiło. Po chwili już przypomniałaś sobie, dlaczego. - A ty, Izaya-kun? Ile masz lat?

- Ja? - Uśmiechnął się szeroko. - Wiecznie dwadzieścia jeden – oznajmił z dumą.

- Jak Krzysztof Ibisz – wypaliłaś, wyciągając z szafy piżamę z długimi rękawami i nogawkami. - Poczekasz tutaj? Chcę się wykąpać.

Wzruszył ramionami, rozsiadając się na twoim fotelu przy biurku i wpatrując w widok za oknem, tak, ze nie widziałaś już jego twarzy. Od dłuższego czasu był dziwnie spokojny i cichy. Poszłaś do łazienki.

Było strasznie zimno i zepsuło się ogrzewanie, na szczęście zostały resztki ciepłej wody, w której umyłaś się od stóp do głów, zmywając również makijaż. Podsuszyłaś włosy ręcznikiem i rozczesałaś je, a potem roztrzepałaś, by szybciej wyschły. Poszłaś do kuchni i postawiłaś wodę na herbatę. Po chwili wahania wyjęłaś dwa kubki i poszłaś do swojego pokoju.

Izaya siedział tyłem do ciebie na twoim fotelu i bujał się na nim, odbijając się nogami od ściany pod oknem.

- Herbata, owocowa czy zwykła? - spytałaś.

Odwrócił się, na ułamek sekundy jego oczy stały się wielkie jak spodki, a potem stracił równowagę i wywrócił się razem z krzesłem. 

- I-Izaya-kun? Żyjesz...? - spytałaś niepewnie, stojąc w miejscu.

Tymczasem informator podniósł się i spojrzał na ciebie z najwyższym wyrazem zdziwienia na poturbowanej od upadku twarzy.

- [f/n]... chan...? - upewnił się.

Zamrugałaś oczami.

- Spodziewałeś się kogoś innego?

- N-nie... - powiedział, odwracając wzrok i kryjąc usta dłonią. - Z-zwykła – wymamrotał, wracając na krzesło. - H-herbata, w sensie...

- Umm... Izaya... coś nie tak...?

- W-wszystko w porządku – powiedział niskim tonem, starając się na ciebie nie patrzeć. Uniosłaś brew, zastanawiając się, co takiego mogło być przyczyną takiej reakcji.

- No właśnie nie wydaje mi się. Wyglądasz, jakby cię pociąg rozdziewiczył – stwierdziłaś, przyglądając mu się uważnie. -Izaya...?

Podeszłaś i obróciłaś krzesło w swoją stronę. Informator wciąż ukrywał usta dłonią, lecz mimo to zobaczyłaś, że jest cały czerwony.

- Jesteś chory? - spytałaś. - Chyba masz gorączkę...

- N-nie jesteś zbyt bystra, co...? – mruknął, krążąc wzrokiem po pomieszczeniu, byle tylko na ciebie nie spojrzeć.

- Umm... Czekaj. - Zacisnęłaś wargi. - Nie poznałeś mnie bez makijażu, prawda? Wybacz, nie chciałam cię przestraszyć... ._.

- Nie przestraszyłaś – szepnął.

-  E?

- Woda ci się gotuje – zauważył, zwracając twoją uwagę na rozlegający się od paru dobrych sekund głośny gwizd. Zerwałaś się z miejsca i pobiegłaś do kuchni zająć się herbatą.

Izaya odetchnął z ulgą. Przez chwilę tkwił w bezruchu, a potem odwrócił fotel i zaczął grzebać w twoim biurku.

Wróciłaś parę minut później, z dwoma kubkami herbaty, łyżeczkami i pojemniczkiem na cukier położonymi na plastikowej tacce. Położyłaś ją na biurku.

- [f/n]-chan – odezwał się Izaya, spoglądając to na ciebie to na jakiś kawałek tekturki w ręce. Wyglądał znacznie lepiej niż wcześniej. - Czemu nie powiedziałaś, że masz siedemnaście lat...?


Izaya dość często spada z krzeseł XD

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top