5. Obserwacja, część II: Nie przeszkadzaj!

- Izaya, nie śpij – mruknęła z irytacją Namie, stając nad nim. Był ranek, a informator zasnął na klawiaturze laptopa.

Rzuciła na biurko stos dokumentów. Odgłos uderzenia sprawił, że Izaya podniósł się nagle i to tak chaotycznie, że fotel odjechał do tyłu, zostawiając go... na podłodze.

- Nie wygłupiaj się – prychnęła sekretarka, spoglądając na niego z góry.

- Namieee-saaaan... - jęknął, masując się po czole, którym w trakcie upadku przywalił w stół.

- Dzisiaj o siedemnastej [l/n] spotyka się w Rosyjskim Sushi z byłym członkiem Yagiri. Nie przegap tego.

Zaśmiał się nerwowo, wstając i sięgając po świeżą, poranną kawę zrobioną przez Namie.

Plan był prosty. Po skończonym spotkaniu pójść za [f/n], w ten sposób znaleźć jej dom, a potem... cóż, się zobaczy. Miał ochotę trochę ją postraszyć. Na początku irytowało go, że ktoś śmiał wkroczyć na jego teren. Gdy ją jednak poznał, wzrosła w nim przemożna ochota udowodnienia tej kobiecie, że nie może się z nim równać i jedyną jej możliwością jest poddać się jego woli.

Ten plan był naprawdę doskonały. Nie wymagał dopracowania. Nie było nic, co mogłoby się w nim nie udać.

Nie przewidywał on jednak jednego. A mianowicie tego, że zbyt długie przebywanie Izayi na ulicach Ikebukuro... nie wszystkich ucieszy.

Zachowywał bezpieczną odległość od [f/n], chowając się w tłumie. A był on o tej porze tak duży, że nie było to zbyt trudne. Jedynym ryzykiem było to, że ją zgubi, w takim jednak przypadku mógł zawsze szybko wejść na jakiś wyższy punkt i ją 'namierzyć'. To przekonanie sprawiło, że na dłuższy czas zawiesił swoją czujność i zapomniał o tym, że nieważne w jakim tłumie przebywa czy jak pokojowe (mhm, na pewno) ma zamiary, jest ktoś, na kogo jego płaszczyk obszyty futerkiem działa jak płachta na byka.

W ciągu niecałej sekundy znak stopu niczym oszczep pokonał sto metrów i – Bogu dzięki, bo na tym musiałby się fanfiction skończyć – minął cel o parę centymetrów, przyprawiając o zawał serca wszystkich zgromadzonych wokół, a następnie wbił się w budynek po drugiej stronie niedoszłej ofiary. Całe Ikebukuro wstrzymało oddech, spojrzenia skierowały się ku posiadającemu nadludzką siłę barmanowi i prawie wszyscy, którzy przebywali tu wystarczająco długo, wiedzieli już co się święci.

- Shizu-chan, akurat teraz... - westchnął informator, nie spuszczając oka z barmana i jednocześnie starając się nie zgubić w tłumie [f/n]. Było to niesamowicie trudne zadanie. Ba, niewykonalne, bo o ile [f/n] prawdopodobnie nie zwróciła na całe zajście uwagi, to Shizuś tak prędko go nie zostawi w spokoju, a to by oznaczało, że cały plan weźmie w łeb i trzeba będzie nakłonić Namie do ponownego wysiłku...

W związku z brakiem lepszych opcji, Izaya, nie czekając aż Shizuo do niego dotrze, wbiegł w tłum, starając się z nim zmieszać i dogonić swoją 'ofiarę'. Na szczęście, nie odeszła daleko. Tyle że jak tu niezauważenie śledzić człowieka jeśli ktoś właśnie goni cię i rzuca w ciebie wszystkim tym co akurat ma pod ręką...

Niewykonalne. Otóż to. Uświadomienie sobie tego było niczym krok milowy w dalszym planie działania.

- IIIIZAAAAAYAAAAA!!! - rozległo się niepokojąco blisko. Izaya przyspieszył i w paru susach znalazł się przy [f/n]. Chwycił ją za ramiona i obrócił, tak, że teraz znajdowała się pomiędzy nim a Shizuo.

[f/n] zamrugała szybko oczami, próbując uświadomić sobie, co się dzieje. Chwilę później ujrzała przed sobą mężczyznę unoszącego kontener na śmieci i celujący w ich stronę. Próba ucieczki została szybko udaremniona przez silny uścisk Izayi. Barman zatrzymał się zaledwie paręnaście metrów od nich, nie wiedząc, co robić. Mimo wszystko chęć zabicia informatora nie była silniejsza niż chęć nieskrzywdzenia nikogo niewinnego. Dziewczyna wydała z siebie stłumiony jęk, jednak szok jakiego doznała sprawił, że nie była w stanie nic powiedzieć. Tym bardziej że z tej perspektywy nie wiedziała nawet, kto ją trzyma.

W następnej chwili przed Shizuo pojawiła się ubrana na czarno sylwetka na motorze, rozpraszając jego uwagę. Izaya od razu wykorzystał to, chwytając swoją zakładniczkę za nadgarstek i wciągając w tłum.  


Nie jestem szczególnie dumna z tego rozdziału ale pocieszcie się załączonym video :|

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top