2. Po obu stronach barykady - część I
Nutka na dziś:
Wowowo, już poprawiłam te spacje, bo mi się od razu nie wyświetlają one, dopiero jak opublikuję, czo ten wattpad ;_;
Porządnie wykonany makijaż to podstawa udanego biznesu, jak to zwykła powiadać twoja mama. Razem z tatą przebywali w domu dość rzadko,prawie cały czas pracowali, nic więc dziwnego że potrzebowała niebywałych umiejętności, by ukryć wszelkie oznaki zmęczenia. Ty natomiast szybko się usamodzielniłaś, a przy okazji sporo od niej nauczyłaś. I teraz, tuż przed spotkaniem, musiałaś swoje umiejętności wykorzystać.
Na całą twarz nałożyłaś podkład, do tego użyłaś specjalnych cieni, by wymodelować kształt twarzy – nie po to, by go polepszyć, ale po to, by go po prostu zmienić. Wbrew pozorom było to trudniejsze. Do tego jakiś brązowy, łagodny cień do powiek i ciemna, ale dość jaskrawa szminka, przez którą wyglądałaś na o wiele starszą. Założyłaś duże, mamine kolczyki i spięłaś starannie włosy dużą klamrą. Ubrałaś ubrania swojej mamy (na szczęście nie różniłyście się bardzo posturą) i schowałaś telefon do żakietu, a notes i długopis – twój niezbędnik – do wewnętrznej kieszeni płaszcza. Tak przyszykowana wyszłaś z domu.
Było południe. W zimę ściemniało się bardzo szybko, a jednak spotkanie umówione było dostatecznie wcześnie, by niebo dopiero zaczęło przybierać pomarańczową barwę. Na szczęście rodzice nie wiedzieli o twoim „zawodzie" - ani o tym, że zwiałaś z ostatniej lekcji, by zdążyć.
Weszłaś do przytulnej herbaciarni i twój wzrok padł na zamówiony stolik. Przyszłaś – jak zawsze – piętnaście minut przed czasem i usiadłaś na jednym z krzeseł, zamawiając swoją ulubioną herbatę.
Musiałaś przyznać, że wystrój lokalu bardzo przypadł ci do gustu.Stylizowane było na początek XIX wieku, z dużą ilością roślin i filigranowych elementów. Miało przyjemną, uspokajającą kompozycję barw, a w powietrzu unosił się zapach ziół. Zdjęłaś płaszcz i powiesiłaś go na oparciu, eksponując sylwetkę w dobrze dopasowanych ubraniach (jednymi z nielicznych z szafy twojej mamy,które pasowały ci AŻ TAK dobrze). Nie lubiłaś takiego formalnego ubioru, musiałaś jednak wyglądać elegancko, dorosło i neutralnie, tak, by klient nie miał ci nic do zarzucenia. Prawie jak na rozmowie kwalifikacyjnej.
Przymknęłaś oczy, koncentrując się na aromacie herbaty. Nasłuchiwałaś za każdym razem, gdy drzwi herbaciarni się otwierały, niczyje kroki jednak nie zbliżały się w twoim kierunku. Dopiero gdy wybiła pełna godzina, twoich uszu doszedł cichy, zbliżający się ku tobie odgłos stukania butów na posadzce. Otworzyłaś oczy i odetchnęłaś, koncentrując się na swoim zadaniu. Upiłaś łyk herbaty i podniosłaś wzrok, patrząc na swojego klienta.
- [l/n]-san, prawda? - powiedział z uśmiechem, siadając naprzeciwko ciebie. - Miło panią poznać.
- Mnie pana również, Nakura-san – odparłaś, stawiając filiżankę na spodku. Odwzajemniłaś uśmiech, powstrzymując kłębiące się w tobie myśli. Spowiłaś rozmówcę badawczym spojrzeniem, takim,jakim zwykłaś oceniać swoich klientów. I, ku twojemu zdziwieniu, nie mogłaś dojść do żadnych konkretnych wniosków. Nakura stanowił dla ciebie zagadkę. Jego osobowość, jakiekolwiek cechy –wszystko przykryte było mową ciała, której naprawdę nie dało się nic zarzucić. Naturalnej, a jednak dopracowanej do perfekcji.
- Jeśli pani pozwoli, chciałbym od razu przejść do rzeczy.
- Śmiało – odparłaś, wpatrując się w niego trochę jak zahipnotyzowana. Zauważyłaś, że nie zdjął kurtki przy wejściu.
- Zanim dam pani zlecenie, chciałbym dowiedzieć się co nieco o pani dojściach – oznajmił uprzejmie, przekrzywiając lekko głowę.
Wpatrywałaś się w niego w milczeniu. Nie mogłaś przecież powiedzieć mu o tym, skąd bierzesz informacje. Twoje źródła były TWOJE. A ty powoli zaczynałaś rozumieć, o co w tym wszystkim chodzi.Zachowałaś spokój, przybierając swój 'służbowy' wyraz twarzy.Miałaś nadzieję, że nie dałaś nic po sobie poznać. Zdawałaś sobie jednak sprawę z faktu, że właśnie masz do czynienia z mistrzem psychologii we własnej osobie. Nie miałaś szans mu dorównać na żadnym polu.
- Mam trochę znajomych tu i ówdzie – powiedziałaś wymijająco. - Ktoś taki jak pan rozumie chyba jednak, że nie powinnam dzielić się szczegółami.
- 'Ktoś taki jak ja'...?
Zacisnęłaś pod stołem pięści, nie zmieniając wyrazu twarzy.
- Wydaje się pan być bystry. Więc zapewne wie pan, że w zawodzie informatora im więcej zachowa się dla siebie, tym lepiej. Wiedza to naprawdę potężna broń.
Mężczyzna milczał przez chwilę, lustrując się spojrzeniem, a potem, bez żadnego ostrzeżenia, roześmiał się. Bardzo cię to zaskoczyło,czego nie zdołałaś ukryć.
- Tak, chyba ma pani rację, [l/n]-san. Zadam więc inne pytanie. Czemu zabrała się pani za coś takiego? Kobieta w pani wieku na pewno ma wiele innych 'dróg rozwoju'.
- Ana jaki wiek panu wyglądam, Nakura-san?
- Jeśli mam być szczery, około dwudziestu pięciu lat. Obstawiam więc że kończy pani studia.
Nie jestem nawet pełnoletnia...
Wzruszyłaś ramionami.
- Powiedzmy, że to takie hobby.
Gdybyś spróbowała ściemniać, że studiujesz, mógłby cię banalnie przejrzeć. Choć pewnie i tak już cię przejrzał. Jego oczy podążały za każdym twoim ruchem.
- Nie jest pani zbyt rozmowna, prawda?
- Nie lubię rozmawiać za dużo z ludźmi, których nie lubię.
Szczerość przede wszystkim.
Nakura parsknął śmiechem.
- Chyba powinna być pani milsza względem klienta...
- Przecież nim pan nie jest, prawda? - Spojrzałaś mu w oczy. - Orihara-san?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top