10. Nieznajomy?

Nigdy nie lubiłaś szkoły i nie poświęcałaś jej więcej uwagi niż to było koniecznie. Lubiłaś dowiadywać się nowych rzeczy, ale samo miejsce było... po prostu nudne. A nuda była tym co zabijało cię najbardziej.

Byłaś jednak w szkole, wyjątkowo w dobrym nastroju, lekcje mijały szybko i w końcu zadzwonił dzwonek. Poszłaś do szatni, ubrałaś zimowy płaszcz i wyszłaś na zewnątrz.

Padał gęsty śnieg i było chłodno, więc włożyłaś ręce do kieszeni i zanurzyłaś nos w dużym szaliku. Westchnęłaś cicho, wpatrując się w niebo. Zmrużyłaś oczy, bo biel raziła cię w oczy. Chyba patrzenie w słońce byłoby znośniejsze niż to. Mimo wszystko, ten widok był onieśmielający. Nikt inny wokół nie zwracał na to uwagi. Tylko ty stałaś, wpatrując się w płatki śniegu spowijające wszystko dookoła.

- Naprawdę, [l/n]-san, musisz być aniołem.

Rozejrzałaś się nerwowo, nie przypuszczając, że ktokolwiek mógłby zwrócić na ciebie uwagę. Twój wzrok padł na dziwnie znajomą sylwetkę mężczyzny stojącego parę kroków od ciebie. Byłaś zamyślona do tego stopnia, ze nie zauważyłaś gdy się do ciebie zbliżył. Pewnie wydawane przez niego odgłosy zmieszały się z tymi wydawanymi przez innych uczniów wokół.

- Co ma pan na myśli? - spytałaś, przetrzepując zakamarki świadomości w celu przypomnienia sobie, kim ów człowiek jest.

- Właśnie to. Teraz w końcu rozumiem. - Uśmiechnął się melancholijnie. - Masz coś przeciwko temu, żebym odprowadził cię do domu?

Cofnęłaś się o krok, a głosik w twej głowie zawołał "Uwaga! Pedofil!"

Mężczyzna zaśmiał się cicho.

- Wybacz, nie chciałem cię przestraszyć, jeśli chcesz, mogę cię odprowadzić tylko na przystanek. Z tym chyba nie powinno być problemu, prawda?

- Chyba nie... - wydukałaś, poprawiając szkolną torbę i niepewnie ruszając w kierunku przystanku. Znajdował się on około pięciu minut od szkoły, ale temu czasowi nie było dane być zmarnowanym.

- Chodzisz do dobrej szkoły, pewnie dobrze się uczysz - zauważył mężczyzna idąc obok ciebie, choć zabrzmiało to nieco niezręcznie, jakby na siłę starał się sprowokować jakąkolwiek rozmowę.

- Kim pan właściwie jest? - spytałaś w końcu. - Nie chcę być niemiła, ale to... trochę niepokojące.

Mężczyzna uśmiechnął się lekko i dopiero w tej chwili go poznałaś. Miałaś ochotę pacnąć się w łeb, albo i lepiej, zapaść pod ziemię. Zamiast tego zmrużyłaś oczy, nie dając nic po sobie poznać. Ogarnął cię dość znajomy niepokój.

- Mam na imię Carl, możesz mnie nie pamiętać. Rozmawiałem z tobą jakiś czas temu w imieniu mojego pracodawcy, Vincenta Yoricka. 

- Ah. - Na nic więcej nie potrafiłaś się zdobyć. Ale tak, teraz to miało sens.

Nie, chwila. Nie miało sensu! Czemu ten człowiek tutaj był?! Skąd wiedział, gdzie cię znaleźć?! Jak rozpoznał cię... bez makijażu?!

- Czego pan... tak właściwie ode mnie chce? - spytałaś niepewnie.

- Jeśli mam być szczery, poprzednim razem moim celem było po prostu poznanie cię. Teraz chcę się zaprzyjaźnić.

- "Za... przyjaźnić"...? - Spojrzałaś na niego jak na idiotę. - To... nic nie tłumaczy, wie pan? 

- Wiem - odparł, wzruszając ramionami. - Ale nie ma nic innego, czego ja bym od ciebie chciał. Po prostu.

Zamrugałaś oczami. I ani na chwilę mu nie uwierzyłaś.


Rozdział krótki dość i raczej mało powalający xd Tak jak wspominałam, muszę realizować fabułę XD Ale błagam, nie opuszczajcie mnie przez to ;_: obiecuję że będzie ciekawiej... wkrótce :3 Następny rozdział dodam już pojutrze żeby wam wynagrodzić to że ten jest słaby XD I piosenka, specjalnie dla was XD


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top