Rozdział 5


Jagodowa Łapa ziewnęła szeroko i otworzyła oczy. Znajdowała się w legowisku uczniów. W górze mogła dostrzec chroniące je gałązki leszczyny. Przeciągnęła się leniwie i ponownie zamknęła powieki. Posłanie z mchu i paproci, które wykonali dla niej Blada Łapa i Bagienna Łapa było rozkosznie miękkie i zachęcało ją do snu. Obok słyszała cichutkie pochrapywanie Oszronionej Łapy. Uczennica miała niespokojny sen i cały czas się wierciła. Tuż przy siostrze siedział i mył się Liściasta Łapa. Był rannym ptaszkiem i wstawał najwcześniej ze wszystkich. Blada Łapa i Bagienna Łapa spali najbardziej z tyłu. Jagodowa Łapa zaczęła ponownie zapadać w sen.
 
Nagle usłyszała głośne miauknięcie:

— Wstawać, śpiochy! Czas na trening!

Uczennica rozkleiła powieki i ujrzała stojąca w wejściu Skaliste Futro. Bagienna Łapa podskoczył z przerażeniem.

— Oszroniona Łapo, Liściasta Łapo, Jagodowa Łapo, mentorzy czekają na polance treningowej. Bagienna Łapo, dzisiaj idziemy na poranny patrol sprawdzić granicę z Klanem Chmur. Blada Łapo, ty również idziesz na patrol, z bratem i z mentorem — oznajmiła wojowniczka. Skaliste Futro była zdecydowaną kotką. Nie znosiła sprzeciwu, więc każdy uczeń słuchał się jej.
 
Jagodowa Łapa leniwie się przeciągnęła i wstała.

— Pobudź ich, bo chyba do nich jeszcze nie dotarło — rzuciła lekko poirytowanym tonem szaro-biała kotka. Uczennica podeszła do Oszronionej Łapy. Zaczęła trącać nosem jej szare uszko. Koteczka uniosła głowę.

— Jagodowa Łapo? Daj spać... — westchnęła, po czym zwinęła się w kłębek ponownie.

— Idziemy na trening! — zawołała łaciata kocica — Liściasta Łapo, wstawaj! Idziemy na polankę treningową!

Szary kocur słysząc to, wstał i spojrzał zielonymi oczami na koleżankę z legowiska.

— Już idę, tylko daj mi się umyć — bąknął. Czemu musimy wychodzić tak wcześnie rano?

— Bo potem nie będzie czasu — zripostowała Skaliste Futro. Kocurek skinął głową i zaczął pucować swoje siwe futro.

— Blada Łapo, wstań — westchnęła Skaliste Futro w pewnej chwili. Nie otrzymała odpowiedzi. Zniecierpliwiona podeszła do niego. Kocica leciutko chlasnęła go łapą po nosie. Na szczęście miała schowane pazury. Uczeń obrócił się brzuchem do góry.

— Wiem, że nie śpisz — miauknęła mu do ucha.

— Prawie całą noc nie spałem — wymamrotał w odpowiedzi.

— Ta, pierwszy poszedłeś spać, taki byłeś wykończony. Przez twoje chrapanie nie mogłem zasnąć — Bagienna Łapa przewrócił oczami. Jasny pręgowany uczeń westchnął z rezygnacją.

— Wstaję — oznajmił, podnosząc się z posłania.

— Brawo — zamruczała z rozbawieniem Jagodowa Łapa. W tej samej chwili poczuła na sobie spojrzenie Bladej Łapy. Obróciła się w jego stronę, a jego wąsy zadrgały. W zielonych oczach kocura błysnęła psotna iskierka.

— Wstawać, wstawać! Nie ma czasu — Skaliste Futro poganiała zaspanych uczniów. Łaciata koteczka odwróciła wzrok od Bladej Łapy. Teraz trzeba było iść na trening. Nie rozmawiać z przyjaciółmi.

***

Gdy Jagodowa Łapa, Oszroniona Łapa i Liściasta Łapa dotarli do polanki treningowej, czekali tam na nich już mentorzy. Szepcząca Pieśń wylizywała właśnie niewielką bliznę na boku. Jej rany zagoiły się już wystarczająco dobrze, żeby mogła kontynuować intensywne szkolenie uczennicy. Oblodzona Jagoda uniosła ogon i zamruczała z zadowoleniem na widok córki i własnego ucznia. Pylista Zamieć skrobał w ziemi pazurami. Kiedy ujrzał swoją uczennicę zastrzygł uszami i przeniósł wzrok na nią.

— Wreszcie, myślałam, że się nie doczekamy — miauknęła puszysta, biała wojowniczka — w tym tempie, to zaczęlibyśmy trening o zachodzie słońca.
 
Jagodowa Łapa podziwiała swoją matkę. Była opanowana i konsekwentna, niezależnie od sytuacji. W jej charakterze dało się także dostrzec nutkę humoru.

— Dzisiaj nauczymy was jednej z najpotrzebniejszych rzeczy. Dlatego, że jesteśmy dręczeni przez Klan Wilka, musimy z nim rywalizować. Jest spore ryzyko krwawych potyczek, dlatego musicie umieć się bronić. W dzisiejszym dniu nauczycie się, jak walczyć — oznajmiła z powagą Szepcząca Pieśń.

— Wreszcie! — plamista uczennica podskoczyła z radości — całą ćwierć księżyca polowaliśmy!

— Oszroniona Łapo, przestań gapić się na tego motyla — westchnął Pylista Zamieć posyłając kotce karcące spojrzenie. Biała uczennica natychmiast odwróciła wzrok zaskoczona.

— A więc najpierw zobaczymy, jak wyglądają wasze walki. Pazury schowane. Nie zabijać się. Jagodowa Łapo, rzuć się na Liściastą Łapę — poleciła Oblodzona Jagoda.
 
Jagodowej Łapie serce skoczyło do gardła. Kompletnie nie wiedziała, co ma teraz zrobić. Rozglądała się wokół, niepewna siebie. Kolega już stał naprzeciwko niej. Nie do końca świadoma, co robi, skoczyła na niego. Kocur jednak był przygotowany na atak. Stanął na dwóch łapach, a przednimi nogami uderzył przyjaciółkę w brzuch. Kotka zapiszczała z bólu i upadła na ziemię. Instynktownie zakryła podbrzusze tylnymi łapami i wystrzeliła nimi w kierunku rzucającego się na nią rywala. Trafiła jednak w pustkę, a przyjaciel wylądował na niej z impetem. Koteczka jeknęła z bólu. Nie sądziła, że może być aż tak ciężki.

— Liściasta Łapo, stop! — syknięcie Oblodzonej Jagody natychmiast przerwało walkę — Bez takich!
 
Uczeń zawstydzony zszedł z koleżanki z podkulonym ogonem.

— Nic ci nie jest? — spytała wyraźnie zaniepokojona Szepcząca Pieśń.

— Nie, nic — pisnęła koteczka dźwigając się z ziemi i otrzepując się z kurzu.

— To dobrze. Popełniłaś błąd na samym początku. Jeśli długo się zastanawiasz, twój przeciwnik zdąży już obmyślić plan obrony. Nie bój się. Nic ci się nie stanie, jesteśmy tutaj. Może najpierw spróbujesz na przeciwniku mniejszego rozmiaru i wagi — wytłumaczyła łagodnie mentorka — Teraz ty, Oszroniona Łapo. Jagodowa Łapo, atakuj.

Jagodowa Łapa teraz czuła się już dużo pewniej. Stanęła i skupiła wzrok na przeciwniczkę. Bez ostrzeżenia skoczyła na nią. Biała kotka była gotowa zadać jej cios w głowę, jednak rywalka schyliła łebek. Korzystała z jej ruchu. Wykorzystując chwilę, objęła ją łapami i zatopiła zęby w sierści na szyi. Użyła całej swojej siły, by powalić Oszronioną Łapę. Kotka rozpaczliwie wierciła łapami, usiłując dosięgnąć drugą uczennicę. Jagodowa Łapa zadała jej kilka mocnych ciosów po głowie. Koteczka pisnęła z bólu.

— Już dość — zarządził Pylista Zamieć — Nawet nieźle. Oszroniona Łapo, jeśli wróg robi to samo, co Jagodowa Łapa na początku, broń się. Spróbuj atakować grzbiet lub głowę. To przywróci ci kontrolę.

— Jagodowa Łapo, to było bardzo dobre. Jednak kiedy wykonujesz ten początkowy ruch, miej na uwadze obronę przeciwnika. Rób to szybko i z całej siły. Jeśli będziesz długo tkwić w miejscu, zostaniesz szybko powalona na ziemię jak drzewo przez wiatr — dodała Szepcząca Pieśń — Dobrze? A teraz może niech pokażą umiejętności Oszroniona Łapa i Liściasta Łapa. Przyda ci się chwila odpoczynku.

Jagodowa Łapa zamruczała z uciechą i usiadła przy mentorce. Uwielbiała jej towarzystwo, była jej dobrą przyjaciółką. Nigdy nie denerwowały jej niepowodzenia jej uczennicy. Zachowywała stoicki spokój. Kotka codziennie kilka razy przychodziła do wojowniczki i rozmawiała z nią, gdy jej rany nie były jeszcze zagojone. Czasami wyobrażała sobie wspólnie stoczone bitwy u boku Szepczącej Pieśni. Mogłaby jej pomóc. Nie to, co ledwie kilka dni temu. Nawet się nie obejrzała, gdy do jej uszu dotarło miauknięcie.

— Zbieramy się do obozu! Poszło dobrze. Jutro jeszcze raz poćwiczymy — zarządziła Oblodzona Jagoda zbierając ze sobą brygadę — Mam nadzieję, że zapamiętaliście nasze rady.

***

Jagodowa Łapa, wchodząc do obozu, usłyszała podekscytowany pisk.

— No wreszcie jesteś! Klan Gwiazdy mi cię przysłał — Waleczna Łapa podbiegła do przyjaciółki ocierając się o nią futrem — Blada Łapa i Bagienna Łapa wrócili z patrolu i był mały kłopot...

— Co masz na myśli mówiąc ,,mały"? — spytała lekko zaniepokojona uczennica.

— Cóż... Oddzielili się od patrolu i natrafili na jakiś przewalony pień. Blada Łapa zainicjował pomysł wspięcia się na niego. Gdy byli już prawie w najwyższym punkcie, nagle orzeł albo jastrząb przeleciał nad ich głowami. Obaj spadli, a Blada Łapa paskudnie obdarł sobie nogę. W ranę może wdać się zakażenie. Skoczyłabyś po nagietek? Pomarańczowy kwiatek. Dwa wystarczą. Powinien być niedaleko polanki treningowej.

— Pewnie — odparła uczennica. Wybiegła z powrotem z obozu i pomknęła w stronę łąki. Na skraju bez problemu odnalazła kępę nagietków. Szybko urwała dwa i wróciła do obozu. Wślizgnęła się do legowiska medyka. Blada Łapa leżał wyciągnięty na posłaniu z mchu. Obok niego krzątały się dwie kocice. Rana na jego przedniej łapie wyglądała paskudnie. Była ubrudzona, a krew wciąż się z niej sączyła.

— Dziękuję bardzo — zamruczała Waleczna Łapa podchodząc do przyjaciółki i biorąc od niej kwiatki.

— Trzeba było nie biegać po drzewach — mamrotała Klonowa Noc czyszcząc jego zadrapanie wilgotnym mchem — O, Jagodowa Łapo... — medyczka nagle zamarła wbijając wzrok w koteczkę. O co jej chodzi? Ja tylko przyniosłam zioła. Ciągle się tak na mnie gapi - pomyślała Jagodowa Łapa. Blada Łapa w tej samej chwili obrócił głowę. Przy uchu miał porządnego guza. W jego oczach zalśniła radość, gdy ujrzał uczennicę.

— Nie umrzesz — miauknęła kotka — To małe zadrapanie! A ty jesteś starszy ode mnie.

— Z dobrą osobą przy moim boku nie umrę — wymruczał cicho. Jagodowa Łapa odpowiedziała mu jeszcze głośniejszym mruczeniem. Kocur syknął głośno, kiedy Waleczna Łapa przyłożyła mu okład do łapy.

— Szczypie! — zajęczał.

— To jest nic w porównaniu do prawdziwych ran bitewnych, Blada Łapo. Nie wiem, jak można być takim głupkiem, żeby oddalać się od patrolu. A jakby gdzieś był lis? — westchnęła Klonowa Noc.

— Mój brat to najlepszy tropiciel i nic nie czuł — zripostował.

— Skoro my czasami maskujemy zapach, to czemu lisy nie miałyby tego robić? — odgryzła się Klonowa Noc.

— Nie chodzi tu o lisy, ale o drzewo — dodała Jagodowa Łapa.

— Właśnie — Waleczna Łapa kiwnęła głową.
 
Wtedy Klonowa Noc nagle urwała przyciskanie opatrunku do rany ucznia. Utkwiła agresywne spojrzenie w łaciatej kotce, jak gdyby właśnie obraziła wszystkie klany i Klan Gwiazdy. Co znowu? Przypomniałam, że Blada Łapa nie ucierpiał przez lisy. Nagle zachciało jej się uciekać. Ale nie mogła tego zrobić. Co by to oznaczało?

— Ja... Ja chyba już pójdę. Jestem głodna — bąknęła cicho, po czym wyszła z jaskini. Wykończona usiadła przy stercie zdobyczy i wybrała dla siebie wróbla. Pachniał intensywnie Bagienną Łapą. Spod legowiska wojowników usłyszała wołanie.

— Jagodowa Łapo! Zjesz z nami?

Gdy obróciła głowę ujrzała Jastrzębią Bliznę i Oblodzoną Jagodę.

— Już idę! — rzuciła, po czym wzięła wróbla i podeszła do rodziców. Położyła się przy nich, biorąc kęs zwierzyny.

— Blada Łapa wyzdrowieje? — spytała szybko.

— Rana mu się zagoi. Ale chyba na następną ćwierć księżyca dam mu zadanie całodziennej opieki nad starszymi. Jak tylko jutro wyjdzie, będzie gotowy do dyspozycji — rzekł Jastrzębia Blizna — Daje mi w kość od początku. To niezłe ziółko.

— Całkowicie się zgadzam. Mam wrażenie, że... Że chce się popisać — odparła Jagodowa Łapa.

— Ciekawe przed kim. Przed bratem robi to ciągle — dorzuciła Oblodzona Jagoda.

— Jeśli myśli, że będzie słynny, niech wybije sobie z głowy pomysł, że będzie słynny w legowisku medyka — skwitowała uczennica.

— Jagodowa Łapo, jak zjesz, to idziesz do legowiska starszych! Potrzebują wyciągnięcia kilku kleszczy! — krzyknęła nagle Szepcząca Pieśń z drugiego końca obozu - Ale jak zjesz, nie spiesz się.

— Dobrze!
 
Kiedy przełknęła ostatni kęs, skierowała się do niewielkiej norki. W pysku miała kawałek mchu nasączony mysią żółcią.

— Witaj, Jagodowa Łapo, myślałam, że zaraz zacznę rwać sobie futro próbując wyciągnąć te małe szkaradztwa! - miauknęła głośno Obłoczne Futro otulając tylne łapy puszystym ogonem. Po chwili dotknęła pysk Popielatego Pióra nosem. Jasnoszary kocur podniósł głowę i rozejrzał się wokół. Gdy jego wzrok spoczął na uczennicy stojącej w wejściu, skinął głową na powitanie. Jagodowa Łapa odpowiedziała mu podobnie. Żal jej było starego kota. Z powodu wieku ogłuchł i musiał teraz przebywać wśród starszyzny.

— No, młoda, zrób to szybko. Czuję, jak po mnie łazi! — burknął Niedźwiedzi Wąs przekręcając się na swoim posłaniu.

— Nie zwracaj uwagi na jego gadanie, to największa zrzęda, jaką znały klany — wąsy Obłocznego Futra zadrgały z rozbawienia. Uczennica podeszła do pręgowanego kocura i przyłożyła mech do jego karku. Po chwili kleszcz upadł na ziemię, a ona mogła się zająć kolejnym. Problem był w tym, że mały insekt uczepił się ogona.

— Siedzi na ogonie — ostrzegła starszego.

— Ja nie potrzebuję informacji gdzie co siedzi. Po prostu mi to coś wyciągnij.

Jagodowa Łapa westchnęła i przycisnęła mech do ogona kota. Natychmiast odpadł. Trzeciego miał za uchem. Obeszło się bez narzekania i warków. Teraz była kolej na Popielate Pióro. Miał dość krótką i rzadką sierść, więc dostrzeżenie kleszcza przy jego brzuchu nie było problemem. W grubej, puchatej sierści Obłocznego Futra siedziały dwa insekty - jeden na jej klatce piersiowej, drugi na tylnej łapie.

— Dziękuję ci, Jagodowa Łapo. Już dużo lepiej — wymruczała biała kocica.

— Żaden problem — odpowiedziała koteczka.

— I mam do ciebie jedną serdeczną prośbę. Zaglądałabyś częściej do nas? Popielate Pióro jest coraz słabszy, praktycznie tylko śpi, a jest najstarszym kotem w klanie. Martwię się o niego — dorzuciła starsza. Te słowa ukłuły serce Jagodowej Łapy jak cierń w mchu.

— Oczywiście — szepnęła — Kiedy tylko coś będzie źle — to mówiąc, wyszła z legowiska.
 
Obóz tętnił zwykłym obozowym życiem. Orzechowa Gwiazda i Jarzębinowy Mróz siedzieli pod Wielkim Kamieniem i o czymś rozmawiali. Sójcze Skrzydło i Bagienna Łapa poszturchiwali się i krzyczeli coś do siebie, Rudzikowy Szpon prezentowała Oszronionej Łapie i Liściastej Łapie jakiś ruch walki, a Polny Rozkwit i Cedrowy Kieł dzielili się językami pod żłobkiem. Jedynie Żukowy Pazur siedział sam i rysował coś pazurem w piasku. Tęsknił za Ostrokrzewiastą Paprocią. Było to po nim widać. Przez większość czasu był przygnębiony. Chodził na każde zgromadzenie, lecz na żadnym nie było jego partnerki. Ciekawe, jak to jest stracić ukochanego - pomyślała w duchu Jagodowa Łapa.
 
Nagle jej rozmyślania przerwał podekscytowany pisk i poruszenie w tunelu w ostrokrzewie. W jednej chwili cały klan stanął jak wryty.
 
W wejściu stała czarna kotka, z czterema kociętami kręcącymi się pod jej brzuchem.
 
Niemal w tej samej chwili Żukowy Pazur skoczył na równe łapy, a jego ogon podniósł się do góry.

— Ostrokrzewiasta Paproć!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top