Rozdział 20
Następnego poranka Jagodowa Łapa nie była już tak zaspana. Chciała jak najprędzej zobaczyć śnieg zanim stopnieje. Choć przyjemne ciepło i miękkość posłania kusiły ją, by została, wybrała białe szaleństwo. Wybiegła szybko z legowiska. Śnieg prószył delikatnie. Naprawdę wyglądał pięknie na tle różowawej jutrzenki. Nie myśląc wiele, skoczyła w cienką warstwę białego puchu niczym kociak. Leżąc pyszczkiem w zimnej pierzynie czuła radość i wolność jak za czasów dzieciństwa. Nikt jeszcze nie wstał, aż dziwne. Liściasta Łapa przekręcał się jeszcze na drugi bok. A niech śpi. Ważne, że znów mogę być kociakiem.
Nagle usłyszała kota wychodzącego z legowiska wojowników. O nie. Tylko nie to. Starała się zebrać ze śniegu i udawać, że idzie do stosu zwierzyny.
- Spokojnie, baw się. Sójka i Cień mieli jakieś sześć księżyców, kiedy pierwszy raz zobaczyli śnieg. Zachowywali się, jakby mieli dwa.
Kotka rozpoznała głos Skalistego Futra. Odwróciła się w jej stronę, kiwając niepewnie głową.
- Każdy uczeń, który zobaczył śnieg pierwszy raz dopiero podczas szkolenia, wariował. Zawsze tak było, jest i będzie - wojowniczka mówiła przyjaźnie, bez krzty drwiny ani zdziwienia w głosie - Za chwilę Jarzębinowy Mróz będzie organizować patrole. Tylko się tu nie zazięb.
Co prawda, było zimno, ale nie na tyle, by kotka w wieku prawie ośmiu księżyców mogła się przeziębić. Szybko zabrała mysz ze sterty i zaczęła ją jeść. Lekko się zatrzęsła. Jednak naprawdę było zimno. Jarzębinowy Mróz wyszedł już z legowiska i usiadł na Wielkim Kamieniu. Za nim podążyli wojownicy, siadając pod skałą.
- Świecący Kamieniu, ty idziesz z Oblodzoną Jagodą, Jastrzębią Blizną i Liściastą Łapą zapolować przy Wielkim Jeziorze - zarządził brązowy kocur - Postrzępiona Pręgo, chcę żebyś poprowadził patrol graniczny przy drodze grzmotu. Kto chciałby pójść? Może ktoś z naszych gości?
Samotnicy wymienili się spojrzeniami między sobą. Rzadko chodzili na patrole.
- Ja mogę - zgłosił się Wieczór.
- I ja - dołączyła się niepewnie Rumianek.
- Dobrze - odchrząknął zastępca - Wieczór dołączy do patrolu Postrzępionej Pręgi, zaś Rumianek pójdzie z Cedrowym Kłem skontrolować granicę z Klanem Wilka.
- Chętnie dołączę do patrolu Postrzępionej Pręgi. Moglibyśmy zabrać któregoś z uczniów - zgłosiła się Sójcze Skrzydło.
- Możecie wziąć Oszronioną Łapę - odparł Pylista Zamieć - Miała ze mną dużo treningów, także pewnie chciałaby się trochę odciąć od mentora.
- A więc bierzemy ze sobą Oszronioną Łapę - zgodził się Jarzębinowy Mróz - Zacienione Serce, pójdziesz też z tym patrolem. Granicę z Klanem Chmur skontroluje patrol Wiewiórczej Skóry. Ktoś chętny?
- Ja - zgłosiła się Szepcząca Pieśń - Zabierzemy Jagodową Łapę. Widzę, że kocha śnieg.
Jagodowej Łapa aż podskoczyła na dźwięk imienia. Mentorka patrzyła na nią ciepłymi, bursztynowymi oczami.
- Ja jeszcze chciałbym dołączyć do patrolu przy drodze grzmotu - wyraził chęć Czarne Niebo - Skaliste Futro, chcesz iść z nami?
Szaro-biała kotka pokiwała głową.
- Bardzo chętnie - miauknęła - Muszę rozruszać kości.
- Świetnie - zakończył rozdzielanie obowiązków brązowy kocur - Jeszcze może Brunatny Cień pójdzie z Wiewiórczą Skórą. Ruszajcie.
Szepcząca Pieśń zawołała do Jagodowej Łapy:
- Chodź! Sprawdzimy granicę i przy okazji pobawisz się w śniegu.
- Za bardzo rozpuszczasz uczennicę. Powinnaś trzymać ją krótko - wąsy szykującej się do wyjścia Wiewiórczej Skóry zadrgały z rozbawienia.
- Och, Wiewiórcza Skóro - westchnęła Szepcząca Pieśń - Przecież Orzechowa Gwiazda opowiadał mi, jak szalałaś, gdy pierwszy raz zobaczyłaś śnieg.
Jagodowa Łapa zachichotała cicho i podeszła do wyruszającego patrolu.
- Idziemy? - spytała nalegająco.
- Idziemy - Wiewiórcza Skóra kiwnęła energicznie głową, po czym poprowadziła patrol do wyjścia ukrytego w ostrokrzewie.
***
Śnieg leżał dosłownie wszędzie. Wszystko pokrywała biała pierzyna. Musiało padać jeszcze całą noc. Śnieżynki chrzęściły pod łapami, a na ziemi pozostawały widoczne ślady. Było tak cudownie! Wrona siedząca na jednym z drzew zakrakała głośno, po czym zerwała się do lotu, otrzepując skrzydła ze śniegu. Chyba szczególnie bała się kotów, skoro odlatywała, jak były głęboko w dole i nie miały szans jej dosięgnąć. Jagodowa Łapa rzuciła okiem na Wielkie Jezioro. Wydawało się jakieś takie dziwnie inne... Na jego powierzchni nie było spokojnej tafli wody, lecz jakby przezroczysta pokrywa. Podbiegła niepewnie do brzegu i dotknęła łapą powierzchni. Była lodowata i lekko mokra, lecz krucha. Małe płytki załamały się, tworząc w miejscu, gdzie kotka przycisnęła łapę, dziurę.
- Patrzcie, lód skuł jezioro! To aż tak jest zimno! - zawołała Szepcząca Pieśń.
- Nie wchodź tam, Jagodowa Łapo! Lód się załamie! Na święty Klan Gwiazdy! - krzyknęła Wiewiórcza Skóra. Uczennica posłusznie się cofnęła. Starsza wojowniczka miała gwałtowny charakter, mówiła, co jej ślina na język przyniosła, najpierw robiła, potem myślała, łatwo było ją zdenerwować. Była dobrą przywódczynią patroli. Każdy uczeń bał się nie wykonać jej polecenia. Jej rozkazy, nakazy i zakazy były święte. Niewykonanie spotykało się z bardzo ostrym komentarzem, długim wykładem, krzykiem wojowniczki i karą. Blada Pręga, gdy był uczniem, to właśnie na jej patrolu oddzielił się, spróbował wspiąć na przewalone drzewo, zetknął się z jastrzębiem i spadł. Otrzymał od niej porządny wykład. Uczniowie bali się jej też dlatego, że była siostrą z miotu przywódcy, więc zawsze mogła mu o czymś powiedzieć.
- Rozdzielmy się - zaproponowała szylkretowa kotka - Ja idę z Brunatnym Cieniem na południe, Szepcząca Pieśń i Jagodowa Łapa na północ. Potem obejdziemy Wielkie Jezioro i sprawdzimy czy Klan Chmur nie przekroczył granicy i nie pił z naszego źródła. Rozpoznamy po małym przeręblu przy brzegu. Jasne?
- Jasne - potwierdziła Szepcząca Pieśń - Zabieram Jagodową Łapę i idziemy skontrolować bliżej Niskiego Wzgórza. Przy okazji skorzystamy z opadów śniegu - wojowniczka posłała wymowne spojrzenie swojej uczennicy.
- Niedługo wrócimy, trzymajcie się tam! - zawołał za nimi Brunatny Cień.
- Ale my idziemy tylko sprawdzić granicę! - roześmiała się Szepcząca Pieśń.
- Nieważne, wracajcie szybko! - pręgowany kocur widocznie bardzo troszczył się o partnerkę. Pamiętał, jak została zaatakowana przez zastępcę Klanu Wilka na obchodzie z uczennicą. Teraz okazywał jak mógł, że się o nią martwi. W tym niebezpiecznym świecie wszystko mogło się stać.
Po szybkim obchodzie mentorka z uczennicą wróciły do reszty patrolu. Jagodowa Łapa miała ciężkie kule śniegu na łapach, cała była oblepiona bielą. Wytarzała się w miejscu, gdzie zimna pierzyna była najgrubsza. Choć było jej zimno, cieszyła się.
- Wracacie już? - usłyszały wołanie. Plamista kotka rozpoznała głos Brunatnego Cienia.
- Tak! Jesteśmy niedaleko! - odkrzyknęła wojowniczka. Obie pomknęły między drzewami. Uczennica była pocieszona tym, że choć jej sierść była krótka, to bardzo gęsta, miękka i ciepła. Te cechy odziedziczyła po matce, zaś długość futra po ojcu. Teraz była cała biała. Już nie było widać brązowych ani rudych plamek. Razem z mentorką dobiegła do Wielkiego Jeziora. Tam czekali na nich Brunatny Cień i Wiewiórcza Skóra. Też mieli kule śniegu na łapach. Ruda kotka w brązowe plamy otrzepała się i wzdrygnęła.
- Chodźmy obejść jezioro. Zapachy w śniegu są niewyraźne, a lód może stopnieć i możemy nie zobaczyć przerębla. Klan Chmur już kiedyś pił z Wielkiego Jeziora porą nagich drzew. Nie wystarczyło im ich tysiące sadzawek na terytorium - zarządziła przywódczyni patrolu. Koty podążyły za nią, zbliżając się do brzegu jeziora. Patrol obszedł całe, jednak nie znalazł żadnego przerębla ani śladu zapachowego.
- Mają szczęście - warknęła starsza wojowniczka - Tylko zbliżyliby się, a Orzechowa Gwiazda by się o tym dowiedział.
Jagodowa Łapa spojrzała jeszcze raz na jezioro. Wtedy coś zauważyła. Po oblodzonej powierzchni śmigała wiewiórka. Serce jej zabiło szybciej.
- Wiewiórka! - zawołała podekscytowana, pędząc wprost w kierunku tafli lodu, tam gdzie warstwa lodu była najgrubsza. Zwierzątko uciekło przerażone. Głupia wiewiórka! Kotka z trudem utrzymywała się na powierzchni.
- Jagodowa Łapo! Wróć! - zawołała Wiewiórcza Skóra.
- Nie wolno ci tam wchodzić! Wracaj tu! - krzyczała spanikowana Szepcząca Pieśń.
- Zostaw tę wiewiórkę! Lód jest kruchy! - dołączył się Brunatny Cień - Ach, mogłem o tym powiedzieć na samym początku!
Uczennica zatrzymała się z poślizgiem. Co ona najlepszego na Klan Gwiazdy narobiła?! Usłyszała cichy trzask. Wtedy zobaczyła niewielką szczelinę na twardej, półprzezroczystej powierzchni. Szczelina ta powiększała się, lód pękał coraz bardziej. Kotka w panice rzuciła się do ucieczki, jednak w tym samym momencie lód załamał się jej pod nogami. Z głośnym piskiem wpadła do wody. Była przeraźliwie zimna. W szale przebierała łapami, próbując się wyratować. Nie! Klanie Gwiazdy, nie! Nie odbieraj mi życia, nie jestem na to gotowa! Zimno przeszywało ją do kości. Młóciła łapami, uderzając nimi o lód nad sobą. Ledwo mogła otworzyć oczy, widziała tylko ciemnoniebieską, lekko szarawą toń i półprzezroczystą, prawie białą powierzchnię. Spróbowała unieść się i przełamać barierę głową. Machając przednimi nogami, płynęła bliżej cienkiego lodu, bliżej świeżego powietrza. Musiała koniecznie przestać wstrzymywać oddech. Wkładała sporo wysiłku w to, żeby nie zacząć się dusić pod wodą i tonąć. Nagle uderzyła z całej siły głową w lód. Prawie jęknęła, jednak zacisnęła zęby. Cały świat zawirował w jej oczach. Słyszała jakby coś przesuwającego się w jej stronę po powierzchni. Pomocy! Proszę! Coś zaczęło burzyć i łamać barierę nad nią. Tak! Pomoc nadeszła! Wreszcie zauważyła przerębel. Kot, który uratował jej życie właśnie uciekał. Wtedy sobie uświadomiła. Lód złamał się i uniemożliwił dalszą akcję ratunkową. Przerażona wynurzyła gwałtownie łeb nad powierzchnię i prędko zaczerpnęła oddech. Wystawiła łapy nad wodę i zaczęła nimi wiosłować, do brzegu. Szepcząca Pieśń stała przy brzegu, zaniepokojona patrząc na swoją uczennicę. Plamista kotka miała przed sobą długą szczelinę. Powoli płynęła przed siebie. Była wykończona. I zmarznięta. Do samych kości. Poczuła coś, czego nigdy nie czuła. Woda opływająca jej boki i łapy wydawała się przyjemna. Odnosiła wrażenie, że mogłaby tak się w niej taplać bez końca. Choć była przemoczona do suchego włosa, dość dobrze jej było z tym uczuciem. Chociaż lepiej by było, gdyby woda była choć trochę cieplejsza. W końcu poczuła grunt pod nogami. Wyszła zmordowana na brzeg, cała się trzęsła. Od razu upadła na ziemię, wypluwając haust wody. Oddychała głęboko, korzystając z tego, że wreszcie znajduje się na lądzie, w lesie, a nie w mrocznej i lodowatej wodzie, z której nie mogła się wynurzyć.
- Jagodowa Łapo, wszystko dobrze? - Szepcząca Pieśń szturchnęła swoją uczennicę łapą.
- Spokojnie, ona żyje. Jagodowa Łapo? - to był zaś Brunatny Cień. Tylko słyszała jego głos.
- Jagodowa Łapo? Nic ci nie jest? Możesz oddychać? - Wiewiórcza Skóra nachyliła się nad kotką, mówiąc jej prosto do ucha. Jagodowa Łapa nie była w stanie cokolwiek powiedzieć. W końcu wzięła oddech na tyle głęboki, by mogła się odezwać.
- Prze... Przepraszam... Chciałam nakarmić... Klan... Nie... Wiedziałam...
- Wracajmy - poleciła Wiewiórcza Skóra - Musisz się wygrzać.
- Ma biały nos - poinformowała Szepcząca Pieśń, przyglądając się kotce - Jest zmarznięta. Gdy Blady i Bagienek byli zmarznięci, bielały im noski.
- Brunatny Cieniu, weź ją na grzbiet - odezwała się przywódczyni patrolu - Sama nie dojdzie.
Poczuła, jak umięśniony, pręgowany kocur wsuwa jej pysk pod bok i bierze na grzbiet. Kotka trzęsła się z zimna. Futro wojownika ją trochę grzało. Czuła, jaki jest wychudzony z powodu braku zwierzyny. Z każdym krokiem obijała się o jego żebra. Miała zamknięte oczy. Proszę, wracajcie szybko do obozu...
Nawet się nie obejrzała, jak usłyszała obozowy gwar. Po drodze Szepcząca Pieśń kilkukrotnie zatrzymywała cały patrol, by wylizać ją i potrzeć intensywnie jej skórę łapą, dla rozgrzania. Rozchyliła powieki. Patrol znajdował się już w obozie. Od razu usłyszała głos Walecznej Łapy:
- Klanie Gwiazdy, co się stało?!
- Mamy topielca - odpowiedziała szybko Szepcząca Pieśń - Wpadła do Wielkiego Jeziora.
- Zabiorę ją do Klonowej Nocy, wygrzeję i podam zioła - oznajmiła solennie Waleczna Łapa. Brunatny Cień odłożył zmarzniętą uczennicę na ziemię. Kotka spojrzała na przyjaciółkę błyszczącymi, ciemnozielonymi oczami. Usmiechnęła się delikatnie, wciąż patrząc na uczennicę medyczki.
- I do tego jestem zdolna - powiedziała cichutko. Waleczna Łapa odpowiedziała jej podobnym uśmiechem. Złapała ją za kark i zaciągnęła do legowiska medyczki. Klan zbiegł się i wypytywał patrol o to, co się stało. Jagodowa Łapa słyszała tylko w tle:
- Wpadła do Wielkiego Jeziora, powierzchnię skuł lód, a tam była wiewiórka.
- Nic jej się nie stało?
- Jest tylko mokra, zmarznięta i przerażona.
- Biedaczka.
- Ale świetnie dopłynęła do brzegu.
Jagodowa Łapa sama się zastanawiała. Jakim cudem płynęła tak zgrabnie i od razu polubiła wodę? Czyżby miała w sobie krew Klanu Chmur? Poniekąd tak, lecz było to zbyt dalekie pokrewieństwo, by mogła to odczuć. Świecący Kamień, matka Oblodzonej Jagody, była córką Berberysowej Woni. A ojciec Berberysowej Woni pochodził z Klanu Chmur. Ale klany przecież dopiero wtedy się formowały, koty nie miały jeszcze dobrze wykształconych typowych umiejętności. Chyba że...
Nawet nie zauważyła, jak Waleczna Łapa wyszła z legowiska. Uczennica podniosła głowę i ułożyła się wygodnie. Czuła się już dużo lepiej. Było po prostu cieplej. Wtedy uczennica medyczki razem z mentorką weszła do środka.
- Dzień dobry, Jagodowa Łapo - przywitała się poważnym, pozbawionym emocji głosem Klonowa Noc - Co ty nawywijałaś na tym patrolu?
- Dzień dobry - jeknęła kotka, starając się, żeby nie brzmiała, jakby była przerażona - Na lodzie była wiewiórka. I pobiegłam za nią. Klan przecież ma mało zwierzyny. I wtedy zaczęli mnie wołać, a lód się pode mną załamał... Ja nie wiedziałam...
Medyczka westchnęła.
- Boli cię coś? Głowa, gardło? - spytała zimno.
- Mam trochę - tutaj zatrzymała się, by odchrząknąć - lekką chrypę.
- Waleczna Łapo, gdzie mamy miód? - czarno-biała kocica zawołała uczennicę.
- Miód? Porą nagich drzew? - Waleczna Łapa przy wejściu do magazynku przekrzywiła głowę pytająco.
- Tak. Miód. Zakonserwowałam trochę pod liśćmi szczawiu, by nie stracił swoich właściwości, jest koło trybuli. Nabierz trochę na liść szczawiu i mi przynieś. Tylko migiem - wytłumaczyła uczennicy Klonowa Noc. Kotka zanurkowała w magazynku i po chwili wynurzyła się z trzymanym w pysku zawiniątkiem z dużych, zielonych, na wpół wyschniętych liści.
- Dziękuję ci bardzo - medyczka przejęła od kotki pakunek i rozwinęła go przed Jagodową Łapą - Pij.
Uczennica nachyliła się niepewnie nad liściem i dotknęła miodu językiem. Był dość słodki.
- Waleczna Łapa by cię nie otruła. Nie bój się.
Klonowa Noc siedziała przed Jagodową Łapą patrząc na nią zimnym, bursztynowym spojrzeniem. Kotka pokiwała głową i jeszcze bardziej przestraszona, zaczęła zlizywać miód. Był przepyszny. Jeszcze jakby się dało jeść zwierzynę z miodem...
- Waleczna Łapo - medyczka przywołała swoją uczennicę - Wiesz po co służy miód?
- Teraz wiem, że na ból gardła - odparła Waleczna Łapa - Ale pierwszy raz go używam. Po co jest?
- Łagodzi infekcje i kaszel. Dodaje siły i energii. Także pomaga w przełykaniu niektórych ziół. Więc jak będziesz miała kiedyś problem z podaniem ziół Niedźwiedziemu Wąsowi, daj mu trochę miodu z nimi - Klonowa Noc opisała dokładnie wszystko błękitnookiej - Jesteśmy rodzeństwem, więc trochę już się z nim namęczyłam.
Chwila, oni byli rodzeństwem?! Klonowa Noc i Niedźwiedzi Wąs?! Jedno gorsze od drugiego...
- Przy okazji - dodała medyczka - Powiedz, do czego służy mak.
- Mak - zaczęła udzielać odpowiedzi Waleczna Łapa - Używa się go na ból i na uspokojenie. Jest też dobrym lekiem nasennym, tylko nie można podać go za dużo. Niewskazany dla karmicielek w ciąży.
- Doskonale - pochwaliła uczennicę czarno-biała kocica - A do czego kocimiętka?
- Używa się jej do leczenia białego i zielonego kaszlu.
- A jagody jałowca?
- Są na ból brzucha i problemy z oddychaniem.
- Wspaniale.
To tak wyglądało szkolenie medyka. Waleczna Łapa umiała już wiele, lecz nadal miała długą drogę przed sobą.
***
Jagodowa Łapa wzdrygnęła się. Zimno. W legowisku był przeciąg. Chłodne powietrze pchało się do środka, jak kocię do boku matki podczas burzy. Odwiedziło ją już wiele kotów. Oblodzoną Jagoda, Jastrzębia Blizna, Blada Pręga (któremu rana na łapie już się zaleczyła), Szepcząca Pieśń, Liściasta Łapa i Oszroniona Łapa, Polny Rozkwit, Sójcze Skrzydło i Bagienny Skok. Kotka wciąż miała lekki katar i bolało ją gardło, lecz i tak czuła się znacznie lepiej. Waleczna Łapa przytuliła się do boku przyjaciółki, kładąc się obok niej. Klonowa Noc akurat gdzieś wyszła.
- Nadal nie wiem, co ci do mysiego móżdżku strzeliło, że pobiegłaś za tą wiewiórką - zamruczała - I widzisz, głuptasie? Teraz leżysz z chorobą zamiast bawić się w śniegu.
- Bardzo śmieszne - Jagodowa Łapa przez chwilę udawała wielce obrażoną, by potem odwrócić się do uczennicy medyczki - Dziękuję ci za opiekę. Nie znam bardziej troskliwego kota niż ty. No może oprócz moich rodziców.
Zapadła cisza. Obie kotki patrzyły na siebie z uśmiechem. Księżycowy blask przebijał się do środka legowiska.
- Wiesz, że kocham cię jak siostrę?
Na słowa przyjaciółki, kotka poczuła, jak serce samo jej rośnie.
- Ja ciebie też.
- Chcesz, żebym mówiła do ciebie ,,siostro"?
Roześmiała się głośno, razem z drugą kotką.
- Wystarczy po imieniu. Lubię je. A twoje idealnie do ciebie pasuje.
- Czasami żałuję, że mogę uratować najwyżej kilka istnień, ale zawalczyć o cały swój klan już nie. Ale tak mi mówi moje serce. Że tak mam żyć - Waleczna Łapa patrzyła w niebo.
- Zawsze możesz walczyć. I nie zabroni ci tego kodeks, ani żaden inny zły ktoś. Wystarczy, że podpowiada ci to serce - Jagodowa Łapa położyła swoją przednią łapę na łapie drugiej kotki - Nie wiem, co ja bym zrobiła bez ciebie.
- Niedługo być może będę musiała żyć bez mentorki.
- Nie mów tak!
- Klonowa Noc się starzeje. Jest jedną z najstarszych w klanie. Nigdy nie miała uczennicy. Coś już jej zaczyna odbijać. Mam wrażenie, że ma już wszystkiego dość. Woli odejść do starszyzny niż pełnić rolę medyka w klanie. Życie ją strasznie pokrzywdziło. I chyba już chce odpocząć.
Głos Walecznej Łapy był lekko niepewny i drżący. Młoda uczennica medyczki była niedoświadczona, a niedługo mogła stracić mentorkę. Klonowa Noc nie mogła tak po prostu odejść do starszyzny. Miała na głowie masę obowiązków, była jedyną medyczką, a w dodatku szkoliła uczennicę. Jagodowa Łapa czasami nie rozumiała medyczki. Czasami... Nawet często. Ale była jedna kotka, z którą się zawsze rozumiała, oprócz jej matki. Nadawała jej życiu barwy. Z nią zawsze czuła się dobrze, gdziekolwiek była i kiedykolwiek z nią przebywała. Cieszyła się, gdy ona była szczęśliwa, smuciła się, gdy ona cierpiała. Odczuwała jej uczucia. Wystarczyło jedno spojrzenie, by zrozumieć o co chodzi i co się dzieje. Kilka słów, by zrozumieć, co chce przekazać. I choć ona była ciasno związana, jakby niewidzialnymi pędami bluszczu z czarno-białą kocicą, wspierała stronę Jagodowej Łapy. I ta kotka leżała obok niej i czuła ciepło jej futra.
A/N Mamy już 20 rozdział! Z tej okazji zaczynam wstawiać arty postaci! Może nie rysuję jakoś znakomicie ale anyway...
Jagodowa Łapa
Waleczna Łapa
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top