Rozdział 12


— Jagodowa Łapo, zrób nam borsuczą przejażdżkę! — jęknął Błysk, kręcąc się pod łapami uczennicy.
  
— Tak, prosimy! — zawtórowała mu Króliczka.

— Nie, jesteście za duzi! Macie prawie cztery księżyce! Nie udźwignę was! — ofuknęła kociaki Jagodowa Łapa.

Dzisiaj miał być ostatni dzień opieki nad kociętami. Czasem bywały naprawdę irytujące. Kotka jednak nie czekała tylko na koniec męczącego obowiązku. Wczoraj wieczorem Waleczna Łapa i Klonowa Noc udały się do Księżycowej Groty. Była to skalista jaskinia, położona u stóp Niskiego Wzgórza, po stronie Klanu Chmur. Miała mieć tam oficjalną ceremonię uczennicy medyka. Jagodowa Łapa wiele słyszała o Księżycowej Jaskini. Podobno lśniła gwiezdnym blaskiem, tak przepięknym, że wydaje się, iż nic cudowniejszego i bardziej świetlistego się nie widziało. Waleczna Łapa otrzymała sen od Klanu Gwiazdy. I spotkała się z innymi medykami. Była jedyną uczennicą medyczki w lesie, jak na razie.
 
Ostrokrzew u wejścia zaszeleścił. Jagodowa Łapa, jakby na sygnał, odwróciła gwałtownie głowę. Stała tam Waleczna Łapa razem z Klonową Nocą. Obie kotki wyglądały na wycieńczone, lecz szczęśliwe.

— Jagodowa Łapa!

— Waleczna Łapa!

Obie kotki popędziły ku sobie. Ocierając się futrami o siebie, mruczały ze szczęścia.

— Gdzieś ty była tak długo? — roześmiała się plamista uczennica.

— Było fantastycznie. Dotarłyśmy późną nocą, na zewnątrz było ciemno, a w jaskini jasno. Każdy medyk, gdy wchodzi do środka, przykłada pazury do kamienia przy wejściu. Otrzymałam rangę uczennicy medyczki! Jestem taka szczęśliwa! — opowiadała srebrzysta kotka z radością.

— Nie zdradzaj, o czym śniłaś i kto ci się pojawił! Tajemnica medyczna! — upomniała uczennicę Klonowa Noc, przechodząc obok.

— Dobrze! — odkrzyknęła Waleczna Łapa.

— Jagodowa Łapo, zrób nam borsuczą przejażdżkę, prosimy! — w tej samej chwili Króliczka wręcz przykleiła się do łapy starszej kotki. Jej duże, zielone oczy miały błagalny wyraz. Króliczko, tylko nie tym wzrokiem!

— Niedługo będę tak silny, że sam wam wszystkim zrobię przejażdżkę! — miauknął Kopeć, unosząc łapkę i wysuwając pazurki. Spośród rodzeństwa był najbardziej podobny do matki. Jego ciemnoszara sierść upstrzona była czarnymi plamami, a oczy miały zielonożółtą barwę. Mocną budowę odziedziczył po ojcu. Charakter zupełnie nie wiadomo po kim. Uwielbiał się przechwalać i dowodzić.

— Ty to byś ani uderzenia serca nie wytrzymał — prychnął Błysk.

— Może i jesteś silniejszy, ale ja jestem od ciebie szybszy — Rudasek spojrzał wyzywająco na Kopcia.

— No to może sprawdzimy? — zaproponował szaroczarny kocurek.

— No to sprawdźmy — warknął cieniutko Kopeć, stawiając jedną łapkę do przodu — Ustawiamy się tutaj i biegniemy kółko po obozie. Co ty na to?

Rudasek przełknął ślinę.

— Zgoda — odparł. Waleczna Łapa razem z przyjaciółką z rozbawieniem patrzyła na wygłupy kociaków. Kocurki ustawiły się przy żłobku.

— Gotowi? — spytała Jagodowa Łapa z wyzywającą nutką w głosie.

— Do biegu... — Waleczna Łapa przygotowała kociaki do startu.

— Start! — krzyknęły obie kotki. Kociaki ruszyły z miejsca i dzikim pędem zaczęły gonić po obozie. Rodzeństwo obserwowało ich poczynania z odległości.

— Każdy jest w czymś dobry. Kopeć walczy, Rudasek biega, Błysk się skrada. Tylko ja nie — miauknęła Króliczka, opierając się o łapę Jagodowej Łapy.

— Ależ to nieprawda! — zawołała zasmucona słowami koteczki uczennica — Ty na przykład jesteś bardzo sympatyczna i pomocna. To nawet lepsza umiejętność niż bieganie, polowanie i walka! Nawet, jak nie za dobrze polujesz lub walczysz, możesz w każdy inny sposób pomóc klanowiczom! Na przykład pozbierać zioła dla medyka, pobawisz się z kociakami...

— Ja na przykład jestem uczennicą medyczki. Nie łowię zwierzyny, nie biję się z innymi kotami. Ale zauważyłam u siebie talent do ziół. Ten świat jest bardzo ciekawy! Ileż tam różnych roślin! Ile cudów kryje natura! — uśmiechnęła się Waleczna Łapa. Jagodowa Łapa spojrzała na przyjaciółkę. A jaki ona ma talent? Czy jest w jakimś stopniu podobna do Króliczki?

***

Blada Pręga szedł skrajem kotliny. Kierował się do legowiska wojowników. Gdy odwrócił głowę, napotkał spojrzenie Jagodowej Łapy.

— O! Jagodowa Łapa! — zawołał, po czym z uśmiechem podbiegł do przyjaciółki.

— Cześć — miauknęła uczennica. Obaj zamruczeli. W pewnym momencie końcówki ich ogonów powędrowały ku sobie. Kotka poczuła, jak się dotykają i niemalże splatają. Zaraz cofnęli ogony i spojrzeli na siebie z zawstydzeniem.

— To... Nic — bąknęła plamista kocica.

— Nie było — roześmiał się pod nosem Blada Pręga.

— Co tam u ciebie? — spytała zaciekawiona uczennica.

— Szedłem zmienić sobie posłanie, ale zobaczyłem ciebie — odparł kocur — Idziemy się napić?

— Pewnie! — kotka postawiła uszy na sztorc. Nad szadzawką plotkowali Sójcze Skrzydło, Zacienione Serce i Bagienny Skok.

— Możemy się dołączyć, drodzy? — zapytał nonszalancko Blada Pręga, schylając głowę.

— No proszę, jaka uprzejmość — miauknęła z nutką ironii w głosie Sójcze Skrzydło — Siadajcie. Co tam u was? Jak kociaki? — to mówiąc, zwróciła się do Jagodowej Łapy.

— Bawią się, jakby miały dwa księżyce — roześmiała się kotka.

— Wiesz co? Chciałabym szkolić Króliczkę — pomyślała na głos młoda wojowniczka.

— Ja bym wziął Rudaska albo Kopcia — dodał Bagienny Skok.

— Ja też. Ciekawe, kto weźmie Błyska — zgłosił się Blada Pręga.

— Rudzikowy Szpon by go utemperowała, o ile by z nim wytrzymała przynajmniej sześć księżyców szkolenia, a to ciężka sztuka. Świetlistej Sadzawce zajęłoby pięćdziesiąt sezonów wyszkolenie go na wojownika. Głośny Pisk chce ucznia. Byłoby dobrze — kontemplował Zacienione Serce.

— To jest dziecko niemożliwe — podsumowała Jagodowa Łapa.

— O tak! — zauważyła Sójcze Skrzydło — Klanie Gwiazdy, czasami się po prostu nie da!

— A Oszroniona Łapa? — zagadała Jagodowa Łapa.

— Ciężko stwierdzić — odparł Bagienny Skok — leży i nie wychodzi z legowiska. Cały czas ma opatrunki na oku. I to takie ciasne i grube. Klonowa Noc jest już pewna, że nie będzie widzieć na to oko.

— Idę ją zobaczyć — rzuciła łaciata kotka, udając się w stronę legowiska medyczki. Była ciekawa czy jej koleżanka naprawdę czuje się tak źle. Od razu usłyszała tam szepty Klonowej Nocy i jej uczennicy.

— Jak Oszroniona Łapa? — spytała, wchodząc.

— Najpierw się wita, potem wchodzi, jeśli to nie jest sprawa pilna, ile razy mam powtarzać? — Klonowa Noc wyrecytowała jednym tchem, poprzedzając to głośnym westchnięciem do Klanu Gwiazdy.

— Tak sobie. Rana się jątrzy, wdało się paskudne zakażenie. Już powoli odpuszcza, w ćwiczeniach jest postęp, ale nie oczekujmy zwierzyny z chmur — opowiedziała ze smutkiem Waleczna Łapa.

— Jagodowa Łapa? — pisnęła Oszroniona Łapa, obracając głowę. Leżała na mięciutkim posłaniu z mchu, ptasiego puchu i piórek. Pozazdrościć takiego łoża. Jedna strona jej pyska była pozawijana w nagietek, jakieś liście i poprawiona pajęczyną. A że biały kolor nitek zlewał się z sierścią kotki, wyglądała, jakby w ogóle nie miała oka.

— Cześć! — przywitała się cicho uczennica — Jak się czujesz?

— Nawet dobrze, nie ma tragedii — odpowiedziała, grzebiąc pazurem w ziemi — Oko mnie tylko szczypie. Ale już mogę wstawać, chodzić i mówić. Na początku byłam troszkę w szoku, więc byłam jak miesięczny kociak. Pylista Zamieć mówi, że zrobi wszystko, co w swojej mocy, by nauczyć mnie sprytnych technik walki. A Bagienny Skok odwiedza mnie codziennie!

Jagodowa Łapa była skrycie pod wrażeniem. Pamiętała to, co się działo tuż po bitwie. Biedna kotka była tak oszołomiona, że nie była w stanie się podnieść ani nawet mówić. Robiła szybkie postępy.

— Klonowa Noc i Waleczna Łapa robią mi ćwiczenia wzrokowe. Waleczna Łapa kładzie mi liść z niewidzącej strony i nim porusza, a ja mam go złapać. Znowu jestem kociakiem! — zachichotała biała kotka.

— To dobrze — uczennica uśmiechnęła się lekko. Prawda, że Oszroniona Łapa ją często denerwowała, ale w takich momentach spychała to na bok - Do widzenia! — zawołała, po czym wybiegła. Była w szoku. Oszroniona Łapa zrobiła tak duży progres od czasu zranienia! A minęło niewiele ponad ćwierć księżyca! Przychodząc nad wodę, nadal nie dowierzała.

— Duże postępy zrobiła, nie? — zagadnęła Sójcze Skrzydło, trącając koleżankę barkiem.

— Tak! Ona ćwiczy już polowanie na liście! Wierzyć się nie chce! — miauknęła biało-rudo-brązowa kotka — To jest... Niemożliwe. Bagienny Skoku, słyszałam, że codziennie do niej chodzisz.

Zapadła cisza.

— Tak. Uwielbia mnie. Przyczepiła się do mnie, biega wokół mnie jak mały kociak. Ale lubię ją — przyznał niezręcznie.

— Nie, że coś podejrzewamy — zmrużyła oczy uczennica — A mam jeszcze jedno pytanie. Zawsze mnie to ciekawiło. Sójcze Skrzydło, jak zdobyłaś swoją bliznę?

— Moja blizna? — Sójcze Skrzydło potarła swoje przeorane oko łapą — Ciekawa historia. Znalazłam, będąc na patrolu borsuczę. Takie młode, trochę wyrośnięte borsuczę. Miałam wtedy siedem księżyców, czyli byłam w twoim wieku. Nie wiedziałam tak za bardzo, co zrobić, więc zaczęłam na nie warczeć. I wtedy podbiegło do mnie i zadrapało mnie w oko. Piskiem przywołałam patrol. Trochę posiedziałam u medyczki, ale szybko się zagoiło. Jednak myślę, że ta blizna to mój znak rozpoznawczy. Lubię ją.

— Ale na początku piszczałaś jak kociak. Wciąż pamiętam, jak inny patrol wygonił tego borsuka na ziemie samotników. Piękny prezent, piękny — wspomniał Zacienione Serce.

— Ty sadysto — obruszyła się błękitna kotka — Chociaż w sumie gdzie indziej nie było go zagonić. Klan Wilka by nam zrobił aferę, Klan Chmur przestałby mieć dobre stosunki z nami, a Klan Urwiska by nam ukradł zwierzynę w zamian.

— Możemy z Jagodową Łapą porozmawiać na osobności? — spytał ni stąd, ni zowąd Blada Pręga.

— Tak, oczywiście — pokiwała głową Sójcze Skrzydło.
 
Oba koty wycofały się kilka kroków.

— I co? — zaciekawiła się Jagodowa Łapa siadając.

— Wiesz, że jesteś dla mnie ważna?

Kotce zrobiło się ciepło na sercu. Wiedziała o tym. Bardzo dobrze.

— Wiem. Ty też jesteś dla mnie ważny — wymruczała, przybliżając do niego pysk. Kocur zamruczał głośno.

— Bardzo cię lubię — rzekł — I nie wyobrażam sobie, żeby cię tu przy mnie nie było. Tak się cieszę, że przetrwałaś tę bitwę. Jestem z ciebie dumny.

Serce Jagodowej Łapy zaczęło bić szybciej. Aż tak? Oparła łeb na jego ramieniu. Blada Pręga był od niej sporo wyższy. Kochała spędzać z nim czas.

— Ja też cię lubię — przyznała cichutko.

— Szepcząca Pieśń chyba wie o tym — szepnął — Matka najlepiej zna swoje kocię.

Chwila! Te same słowa słyszała od Oblodzonej Jagody! Czy matki mają takie same złote cytaty? Czy to tak działa? W każdym razie, cieszyła się chwilą. Wtulona w futro Bladej Pręgi, czuła się dobrze, nieważne co.

***

Jagodowa Łapa przeczesała wzrokiem teren, na którym się znajdowała. Gęsty las. Jak teren Klanu Ciszy. Nieskończony. Czy znowu mam sen w Klanie Gwiazdy? Chyba tak. Na horyzoncie majaczyło kilka sylwetek. Jedna była jasnoszara, druga kremowa, trzecia brązowa. Jeden z kotów odwrócił głowę.

— O, Jagodowa Łapa! Chodź, nie bój się.

Rozpoznała ten głos. Należał on do Piaskowej Gwiazdy. Na pewno. Podeszła bliżej. Jej łapy jakimś cudem nie wydawały najcichszego dźwięku na suchych liściach. Wtedy rozpoznała kota siedzącego obok Piaskowej Gwiazdy. To był Popielate Pióro! W niczym nie przypominał siebie w chwili śmierci. Jego sierść była piękna i błyszcząca, oczy duże, żywe i jasne. Strzygł radośnie uszami.

— Popielate Pióro! — zawołała kotka, pędząc po poszyciu leśnym.

— Cześć! — miauknął głośno, zbliżając się do uczennicy. Chwila, słyszał ją?!
 
— Ty... Ale... — Jagodowej Łapie w jednej chwili zabrakło języka w ustach.

— Wiem. Odzyskałem słuch w Klanie Gwiazdy. To jest cudowne! Znowu słyszę śpiew ptaków, chrobot myszy w liściach, rozmowy innych kotów... Czasem doceniamy coś, dopiero jak już to stracimy — rzekł, skupiając się na niewielkim, kolorowym motylku, który podfrunął mu do nosa.

— Zanim ogłuchł, był gadułą — Piaskowa Gwiazda mrugnęła jednym okiem — Pysk mu się nie zamykał — wspomniała z mruczeniem. Jagodowa Łapa też zamruczała. Nie znała go od tej strony. Wtedy zdała sobie sprawę, że brązowa pręgowana kotka patrzy na nią z uśmiechem. Nie odzywała się. Ich spojrzenia się spotkały.

— Jestem Leszczynowa Bryza. Medyczka Klanu Ciszy przed Klonową Nocą. Byłam jej mentorką — przedstawiła się uprzejmie — Wiem, o co może jej chodzić.

Serce uczennicy zabiło szybciej. Tak bardzo chciała to wiedzieć!

— Powiedz mi, proszę! — miauknęła, robiąc krok do przodu.

— Ona się boi. Ona się boi najgorszego. Przeżyła traumę i przelewa wszystko na niewinne koty — westchnęła ze smutkiem Leszczynowa Bryza. Jej zielone oczy pociemniały.

— Ale czego się boi? — dopytywała się kotka.

— Straciłam jedno z żyć, ona widziała moje ciało — zaczęła tłumaczyć Piaskowa Gwiazda — przez Podrapanego Kła. Był jedynakiem. Umarłam, ona mnie grzebała. Przez Wężową Cętkę. Była jedynaczką. I teraz...

— Niech mnie nie osądza, dlatego, że nie mam rodzeństwa! — wykrzyczała Jagodowa Łapa — Nie wierzę jej! Nigdy nie uwierzę!

— Jagodowa Łapo, posłuchaj... — szepnęła przywódczyni — Idź przed siebie, nie bój się. Rób to, co uważasz za słuszne. Póki masz w sercu dobro, nic się nie stanie. Masz przyjaciół. Masz swój klan. Lecz pamiętaj, nic nie przychodzi łatwo...

To mówiąc, ona i reszta kotów rozpłynęła się w powietrzu.

— Nie, nie odchodźcie, proszę was! — zamiauczała kotka. Jednak nie mogła już nic zdziałać. Czuła, że zaczyna się budzić.

***

— Jagodowa Łapo! Zbudź się, ty śpiochu!

Kotka zdezorientowana spojrzała w górę. Nagle prawie zatoczyła się z szoku. Nad nią stała Oszroniona Łapa!

— Co ty, już?! Zwariowałaś? — uczennica była zszokowana.

— Klonowa Noc i Waleczna Łapa pozwoliły mi wyjść. Moje łapy tego potrzebowały! — miauknęła. To mówiąc, przeciągnęła się i ziewnęła.

— Gdzie jest Liściasta Łapa? — spytała się plamista kocica, podnosząc się z posłania.

— Psuje głowę Sójczemu Skrzydłu. Na wieczornym patrolu dorwała naprawdę wielkiego szczura. Goni ją i wypytuje, by mu pokazała to miejsce i ruch, jakim go zabiła — wytłumaczyła szybko. Gruby opatrunek nieco uniemożliwiał jej mówienie.

— A jak twoje samopoczucie? — zapytała uprzejmie Jagodowa Łapa.

— Świetnie! Nie boli mnie, wręcz przeciwnie, czuję taką... Znieczulicę. Przyzwyczajam się do niewidzenia na jedno oko. Klonowa Noc mówi, że jak wszystko pójdzie dobrze, to zdejmie opatrunki za cztery wschody słońca — mówiła żywo, bez śladu bólu — Lubię, gdy słońce ogrzewa mój pysk.

— Jakie zioła dostajesz? — zaciekawiła się uczennica.

— Dużo maku, dużo glistniku i dużo nagietka. Trochę się nauczyłam podczas pobytu w tej dziurze - zachichotała kotka - Idę. Klan mnie wita.

— To ja też już wstanę.
 
Na zewnątrz rozlegały się uradowane miałki i mruczenia.

— No wreszcie jesteś! — Mleczny Pysk tuliła się do córki — Moja maleńka!

— Jesteś dzielna — rzekł kotce Piorunowy Pazur z uśmiechem — Ja bym nie przetrwał.

Koty kręciły się wokół białej kotki jak kocięta wokół matki.

— Jesteś głodna, Oszroniona Łapo?

— Chcesz wody, Oszroniona Łapo?

— A może chcesz się przejść, Oszroniona Łapo?

Irytujące. Przecież ona też walczyła w tej bitwie. I zdarła sobie nogę. Klonowa Noc mówiła, że na pewno zostanie blizna. Coś zabuzowało w niej, gdy zobaczyła Bladą Pręgę przy białej kotce.

— Może wyjdziemy poza obóz? Spacer dobrze ci zrobi.

Mruczał do niej. On jest mój, ślepa kulo futra!

— Jagodowa Łapo, coś nie tak?

Głos należał do Walecznej Łapy.

— O, cześć, nie zauważyłam cię — odparła zaskoczona kotka.

— Dlaczego się tak denerwujesz? Coś się stało? — spytała zdziwiona.

— Jakbym ja w tej bitwie nie walczyła? Widzisz, jaki harmider wokół Oszronionej Łapy! Nawet Blada Pręga teraz się do niej przyczepił jak rzep! — prychnęła ze złością.

— Oszroniona Łapa straciła wzrok na jedno oko. Dlatego tak skaczą wokół niej. A Mleczny Pysk opowiadała mi, co się działo, jak Rysia Burza wyszła z legowiska medyczki po upadku ze sterty głazów. Myślisz, że dlaczego utyka? Wszyscy myśleli, że ledwo będzie mogła chodzić. Teraz już nie jest jedyną niepełnosprawną kotką w klanie — wytłumaczyła spokojnie uczennica medyczki — Mleczny Pysk i Rysia Burza to siostry. W naszej rodzinie to chyba dziedziczne.

— Ale dlaczego Blada Łapa najpierw przyjaźnił się ze mną, a teraz już zaleca się do Oszronionej Łapy? Zawsze mnie witał, gdy się budziłam — syknęła podenerwowana.

— Wyszła, to jej pewnie okazuje szacunek, ale nie myślę, że na serio ją tak lubi. Może wygląda to na podrywanie, ale nie — westchnęła Waleczna Łapa. Nagle zdała sobie z czegoś sprawę — Czekaj, czy ty...

— Nawet nie myśl! Przyjaźnimy się. Idę coś zjeść, bo zaraz cały stos rozgrzebią dla Oszronionej Łapy — Jagodowa Łapa wstała i poszła do stosu zwierzyny. Zazdrość chwytała jej serce niczym ostre pazury kota z Klanu Wilka.

***

Jagodowa Łapa naskoczyła na Liściastą Łapę, zaciskając zęby na jego uchu. Kocur wyślizgnął się i zdzielił koleżankę po pysku. Ta, jęknęła piskliwie i położyła mu łapy na klatce piersiowej. Rozpłaszczyła się jeszcze bardziej, dociskając mocniej. Uczeń nie mógł już ruszać przednimi łapami, wyrywał się tylko i uderzał tylnymi nogami w brzuch kotki. Zaciskając zęby, odgryzła się i przełożyła swoje tylne łapy na jego klatkę piersiową.

— Poddajesz się? — parsknęła.

— Nigdy — prychnął Liściasta Łapa, z zaskoczenia gryząc ją w łapę. Uczennica pisnęła z bólu, drugą łapą próbując zadać mu cios w twarz. Straciła jednak równowagę i runęła wprost na niego, przetaczając się na ziemię.

— Liściasta Łapo, nie tak mocno! — syknęła Oblodzona Jagoda, nachylając się w stronę zbierającego się z ziemi ucznia.

— Przepraszam — szepnął zawstydzony — Nie chciałem.

— Czy ja czuję krew?! — zagrzmiała Szepcząca Pieśń. Jagodowa Łapa spojrzała nieco zaskoczona na swoją przednią łapę. Nie poczuła nawet śladu krwi! Wśród białego futra, kły Liściastej Łapy przebiły się przez skórę, zostawiając widoczny ślad. Rana lekko krwawiła.

— To nic — miauknęła, podnosząc się. Mentorka już biegła do niej, jakby była to sprawa życia i śmierci.

— Jagodowa Łapa krwawi! — ogłosiła wściekła niczym głodny samotnik.

— Liściasta Łapo, ile razy mam ci powtarzać, że nie walczysz z prawdziwym wrogiem i nie możesz go ranić?! — krzyknęła do ucznia Oblodzona Jagoda.

— Ja naprawdę bardzo przepraszam! — uczeń o szarym futrze skulił się — Nie mogę zapanować!

— Szkolę cię już cały księżyc i jeszcze nie zapanowałeś! Inni już umieją! — warknęła puszysta wojowniczka — Rozumiem, że pewnych rzeczy można się uczyć troszkę wolniej, ale bez przesady! Klanowiczów nie można ranić!

— Ale to nawet bardzo nie boli! — obroniła kolegę Jagodowa Łapa — Chętnie bym jeszcze powalczyła!

Wtedy coś zmoczyło jej sierść. Krople spadały z zachmurzonego nieba, rosząc futra innych kotów.

— Wracamy — zarządziła Szepcząca Pieśń — Dość treningów walki na dziś.

Wszyscy udali się za nią. Gdy dotarli do obozu, lało już jak z cebra. Nagle deszcz przybrał na siłę, jakby zaczęła się wylewać podniebna rzeka. Szum wypełnił przestrzeń.

— Szybko! Chować się! — zarządziła Oblodzona Jagoda. Koty zaczęły się zbierać do legowisk. Polny Rozkwit wylegująca się na środku polany szybko popędziła do legowiska wojowników. Ogon Orzechowej Gwiazdy znikał w legowisku przywódcy. Ostrokrzewiasta Paproć zgarnęła ogonem bawiące się w kroplach deszczu kocięta, zabierając je do żłobka. Jagodowa Łapa zaś, wpadła zdyszana do swojej leszczynowej norki i zwinęła się w kłębek na posłaniu. Deszcz zacinał ostro, Blada Pręga zabrał całą zwierzynę do jednego legowiska.

— A cóż to za ulewa? — zdziwił się Liściasta Łapa — Takie duże są przecież zwykle porą zielonych liści. Naprawdę teraz?

— Dziwny ten sezon — odparła Jagodowa Łapa, wtykając nos w mech. Deszcz dalej ostro lał. Mokry obóz sprawiał wrażenie posmutniałego. Lubiła jednak patrzeć na krople spadające z nieba. W przeciwieństwie do innych kotów. Według niej, wyglądało to interesująco. Ciekawe, czy ktoś jeszcze lubił to, co ona. Bo jak na razie nie znała takiego kota, który również kochałby krople deszczu.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top