Rozdział 11


Cykanie nocnych świerszczy obudziło Jagodową Łapę. Bitwa zmęczyła ją, na tyle, że zasnęła krótko po powrocie do obozu. Jej noga wciąż nie była w najlepszym stanie, ale dawała radę chodzić. Obudziła się w środku nocy. Czuła dziwną pustkę. Bez pochrapywania Bladej Pręgi i wiercenia się przez sen Bagiennego Skoka było tu... Dziwnie. Jeszcze nie zdążyła się przyzwyczaić. Tylko Liściasta Łapa spał kamiennym snem. Oszroniona Łapa spędzała czas u medyczki. Księżyc świecił jasno. Uwielbiała noc.
 
Świeżo mianowani wojownicy pilnowali właśnie obozu. Wyglądali jak nieruchome głazy w księżycowej poświacie. Jagodowa Łapa podeszła do stosu zwierzyny. Była niesamowicie głodna.

W pewnej chwili suchy liść zatrzeszczał pod jej łapą zdradliwie. Blada Pręga odwrócił się. Zdając sobie sprawę, że to tylko jego przyjaciółka, westchnął cicho. Wąsy Bagiennego Skoku zadrżały. Kotka wzięła mysz ze stosu. Zostały już tylko dwie chude nornice. Trzeba by było zapolować. Ukradkiem zanurzyła się w krzakach ostrokrzewu koło legowiska medyka. Mogła wyczuć tam woń myszy. Chowając się w gąszczu, podążyła śladem zapachu. Zakradając się niezauważenie, stanęła, pozwalając, by zwierzę podeszło bliżej. Teraz. Naskoczyła na zwierzątko, wbijając pazury w jego ciałko. Gryzoń zapiszczał cicho. Jej nogę przeszył ból, na co jęknęła.
 
Ktoś przewrócił się na bok w legowisku wojowników. Kotka zastygła w bezruchu. Gdy czuła, że nikt nie widzi, zaniosła zdobycz na stos. Tak chciało jej się ją zjeść... Jednak nie mogła. Polowała dla klanu. Tropiąc dalej, znalazła kolejny smakowity zapach w korzeniach przewróconego drzewa. Wbiła pazurki w korę. Musiała dostać się do zwierzyny. W jednej chwili ześlizgnęła się i runęła na ziemię jak długa.

— Jagodowa Łapo? Co ty tutaj robisz?

Koteczka gwałtownie odwróciła głowę. W wejściu do legowiska wojowników stała Skaliste Futro. Koło niej siedział inny kot. Głazowy Kieł. Serce uczennicy zabiło szybciej.

— Nie miałaś spać i pozwolić ranie się leczyć? — zasugerował szary kocur.

— Ja... Eee...

— No, co tu robisz? — powtórzyła szaro-biała kocica.

— Obudziłam się w środku nocy. I wyczułam tu mysz — wytłumaczyła się prędko.

— Dobrze. Tylko wróć szybko i uważaj na nogę — odparła wojowniczka znikając w ciemnościach.
 
Kocur wciąż stał w wejściu. Dopiero po chwili poszedł spać, nawet nie ziewając. Starając się nie myśleć za dużo, spróbowała ponownie. Ledwo udało jej się wskoczyć na pień, a mysz prawie jej uciekła. Nocne polowania nie były łatwe. Gdy zaniosła zwierzątko na stos, zabrała się za polowanie na kolejne. Idealna okazja. Na środku obozu stanął kos. Koty Klanu Ciszy nie polowały zwykle na ptaki. Była to jedna z ich słabości, a ona miała opatrunki na łapie, w której wciąż pulsował ból. Ale może dałaby radę... Skradała się cicho do ptaka, starając się narobić jak najmniej szumu. W jednej chwili skoczyła. Jednak ledwie zahaczyła pazurami o skrzydło, a ofiara zaczęła się wyrywać. Blada Pręga i Bagienny Skok zerkali na uczennicę podejrzanie. Szybko, żeby nie robić szumu, wgryzła się w szyję zwierzęcia. Kos był już martwy. Koniec polowania. Prawie pobudziła cały klan. Może pomyślą, że to lis. Udała się do legowiska. Opadła na posłanie, chcąc zapaść w sen.

***

Gdy rozkleiła powieki, na zewnątrz było szaro. Blade oznaki świtu rozświetlały niebo. Było wcześnie. Bardzo wcześnie. Wychyliła nos spod krzaka. Kropla rosy opadła na jej pysk. Jarzębinowy Mróz organizował patrole.

— Głazowy Kle, Rysia Burzo, Świecący Kamieniu, wy idźcie sprawdzić granicę z Klanem Chmur. Cedrowy Kle, Rudzikowy Szponie, Zacienione Serce, wy skontrolujcie granicę z Klanem Wilka, tylko ostrożnie. Zimna Rzeko, Piorunowy Pazurze, Szepcząca Pieśni, wy sprawdźcie teren przy drodze grzmotu. Weźcie Jagodową Łapę, oczywiście, jeśli noga jej na to pozwala — kocur radził sobie świetnie z rozdzielaniem obowiązków. Wyznaczeni wojownicy wyszli z obozu — A dzisiejszy patrol łowiecki to Bluszczowa Łodyga, Jastrzębia Blizna i Oblodzona Jagoda. Z Liściastą Łapą — zakomenderował zastępca. Szła na patrol przy drodze grzmotu. Tam teren graniczył z siedliskiem Dwunożnych. Zdarzało się, że bywały tam pieszczochy i samotnicy, jednak nigdy żadnego tam nie widziała. Może miała takie szczęście. Nie bywała tam wiele razy. Była tylko raz, przy okazji zwiedzania terytorium z Oblodzoną Jagodą i Jastrzębią Blizną, krótko po bójce z Pstrokatym Pyskiem.

— Jagodowa Łapo! — rozległo się wołanie — Tu jesteś!

Szepcząca Pieśń podbiegła do uczennicy.

— Piękny dziś dzień, dlatego jeśli dasz radę swobodnie chodzić, idziemy na patrol przy drodze grzmotu — oświadczyła.

— Wiem — kotka skinęła głową - Byłam tam tylko raz. Mogę tam iść, łapa mnie już tak nie boli.

— No to idziemy — uśmiechnęła się wojowniczka. Poczekamy tylko na Zimną Rzekę i Piorunowego Pazura. Jeszcze się myją.

Uczennica obejrzała się za siebie. Przed zwalonym drzewem siedziały dwa koty - jeden ciemnoszary pręgowany, drugi szary, pokryty bliznami.

— Jeszcze chwila! — zawołała Zimna Rzeka, przybliżając się do syna — Piorunowy Pazur ma kleszcza.

— Mamo, proszę cię. Nie jestem małym kocięciem, sam sobie go wyciągnę — bronił się kocur. Wojowniczka jednak nie dała za wygraną. Chlasnęła grzbiet syna łapą. Odpadł z niego dość duży kleszcz.

— Przepraszam, bolało? — spytała zaniepokojona kocica.

— Nie — westchnął kot — Chodźmy już. Czekają na nas.

Obaj szybko skończyli się myć i wyruszyli razem z kotami. Słońce świeciło przepięknie. Dzień zapowiadał się cudownie.

— Idziemy drogą koło opuszczonego gniazda dwunożnych — poprowadziła klanowiczów Zimna Rzeka. Patrol skręcił na południowy wschód. Wkrótce po jakimś czasie szybkiego marszu, dotarli do małej drewnianej chatki. Sypała się już, nikt w niej nie mieszkał.

— Strasznie tu trochę — przyznała Jagodowa Łapa — Ale to idealne miejsce na schron.

— Dobre spostrzeżenie, Jagodowa Łapo - zauważył Piorunowy Pazur — Czasami z tego korzystamy, na przykład podczas sezonu zielonego kaszlu. Gdy chorych kotów jest dużo, przenoszone są do tego gniazda. Taka sytuacja zdarzyła się na szczęście tylko raz i to jeszcze przed moimi narodzinami.

— Byłam wtedy kociakiem i mnie też to dotknęło — dodała Zimna Rzeka — Popielate Pióro... — na wspomnienie ojca, głos jej posmutniał — Także był wtedy chory. On wyleczył się nieco szybciej niż ja. Byłam trochę przestraszona, przebywając tutaj. Byłam dość bojaźliwym kociakiem. Jarzębinowy Mróz zgrywał twardziela, ale potem wychodziło na jaw, że jest bardziej strachliwy. Błyskawicowa Chmura zaś, niczego się nie bała.

— Kim była Błyskawicowa Chmura? — spytała Jagodowa Łapa. Wcześniej słyszała coś o jakiejś Błyskawiczce.

— Siostra moja i Jarzębinowego Mroza. Matka Głazowego Kła, Mlecznego Pyska i Rysiej Burzy. Zmarła niedawno, kilka sezonów temu. Zielony kaszel — wytłumaczyła szybko starsza wojowniczka — Idziemy.
 
Kiedy patrol dotarł do drogi grzmotu, świeciło już jasne słońce. Jagodowa Łapa czuła jej odór, huk zabrzmiał w jej uszach. Wycofała się w krzaki, kiedy potwór nadjechał. Sunął po nawierzchni jak błyskawica. Nic dziwnego, że to się tak nazywa. Piorunowy Pazur i Zimna Rzeka udali się w drugą stronę, patrolować kraniec bliżej terytorium Klanu Chmur.

— Chodź — ponagliła uczennicę Szepcząca Pieśń — Zobaczmy, czy nikt nie przekroczył naszej granicy. Plamista koteczka podążając za mentorką, zaznaczyła swój zapach na pobliskim krzaczku. Strzeżcie się, samotnicy i pieszczochy. Jagodowa Łapa was odstraszy. Nawet ze swoją ranną łapą. Oglądając się wokół, zwróciła uwagę na wysoki krzew obsypany nielicznymi czerwonymi jagodami. Zatrzymała się, by go powąchać. Pachniał dziwnie...

— Jagodowa Łapo! — zawołała nagle Szepcząca Pieśń, podbiegając do uczennicy — Nie dotykaj tego!

— Co? Dlaczego? — zdziwiła się kotka. Nie wiedziała, czemu jej mentorka tak się aferowała.

— To są jagody śmierci! Nigdy, przenigdy ich nie jedz! Jedna wystarczy, by cię zabić! — dyszała wojowniczka.

— D-dobrze — jęknęła Jagodowa Łapa.

— Pamiętaj, nie chcę dla ciebie źle — zwróciła uwagę kocica — Nie chcę, żeby ci się coś stało.

— Wiem — skinęła głową łaciata kotka - Po prostu byłam ciekawa — odparła ze skruchą.

— Rozumiem cię. Ale nigdy, przenigdy nie jedz żadnych ziół, jeśli ich nie znasz i nie pamiętasz, żebyś je dostawała od medyczki — mówiła spokojnym głosem Szepcząca Pieśń.

— Mama mówiła mi to samo — miauknęła koteczka.

— No widzisz? A teraz chodźmy. Są granice do sprawdzenia.

***

— I jak? — Piorunowy Pazur smagnął powietrze ogonem — Jakieś ciekawe zapachy?

— Nic — Szepcząca Pieśń pokręciła głową. Nagle gwałtownie odwróciła się. Do nozdrzy Jagodowej Łapy dotarł dziwny zapach. Ona też spojrzała w kierunku drogi grzmotu.

Przebiegała przez nią niczego nieświadoma, błękitno-szara kotka. Na szyi miała dziwny niebieski pasek z podzwaniającym przy każdym ruchu przedmiotem. Dopiero, gdy przeszła na drugą stronę, zdała sobie sprawę z obecności obcych kotów. Zatrzymała się i usiadła, zbyt przerażona, by mówić. Uczennica czuła od niej woń strachu. Trójka wojowników spiorunowała ją wzrokiem.

— Kim jesteś i co tutaj robisz? — wysyczała Zimna Rzeka.

— N-nazywam się Wstążka — jeknęła pieszczoszka. Jagodowa Łapa usiadła, wbijając w nią mordercze spojrzenie.

— Nie wiesz, że to jest terytorium Klanu Ciszy? — zagadał ją Piorunowy Pazur.

— Klanu? — zdziwiła się kotka — Słyszałam o nim, ale niewiele wiem.

— Za drogą grzmotu zaczyna się terytorium klanu. Patrole chodzą tu regularnie. A teraz wytłumacz się, co tu robisz — kontynuował kocur. Kocica przełknęła ślinę.

— Szukałam córki mojej przyjaciółki — wytłumaczyła się z żalem.

— Jak ona wygląda? — spytała z troską Szepcząca Pieśń.

— Koteczka, ciemnobrązowa, pręgowana z bielą na piersi, pyszczku, ogonku i łapkach. Niebieskawozielone oczy. Różowy nosek. Dwa księżyce. Była taka maleńka... — Wstążka opisała zaginione kocię smutnym głosem.

— Nie mów, jakby nie żyła, znajdziemy ją — uspokoiła nieznajomą Zimna Rzeka — Czy ktoś wyczuwa zapach kocięcia?

— Czuję coś podobnego do zapachu Króliczki — wtrąciła Jagodowa Łapa.

— Ja też, ale słabo — dodał Piorunowy Pazur — Miejmy nadzieję, że to nie nasze. Ostrokrzewiasta Paproć i Żukowy Pazur się załamią — skomentował z westchnieniem.

— Macie kociaki w tym waszym klanie? — zaciekawiła się pieszczoszka.

— Cztery — odpowiedział krótko kocur, idąc za śladem zapachu.

— Czujesz to? — Szepcząca Pieśń zwróciła się do Wstążki.

— Nie, a co mam czuć? — pokręciła głową kotka. No tak. Pieszczochy.

— Czuję kocięcy zapach — stwierdziła Szepcząca Pieśń — Gdyby Bagienny Skok był z nami tu na patrolu... To najlepszy tropiciel w całym klanie.
 
Wtedy rozległ się cieniutki pisk. Wszyscy obrócili głowy. Pisk stawał się coraz głośniejszy, potem zupełnie ucichł.

— Tam! — Zimna Rzeka gwałtownie strzepnęła łbem w stronę, z której dobiegał hałas. Wszyscy pobiegli za nią.

— Ja nie słyszę — zdziwiła się Wstążka.

— Koty Klanu Ciszy mają najlepszy słuch w całym lesie — wytłumaczyła cierpliwie Zimna Rzeka. Jakim cudem miała jeszcze siłę objaśniać nic niewiedzącej pieszczoszce? Gdy dotarli na miejsce, ślad się urwał. Byli blisko granicy z ziemią samotników. Byli już wcześniej bliżej niej, ale żeby słyszeć z takiej odległości...

— Ona musi być tam — szepnęła Szepcząca Pieśń — Nie możemy tam chodzić. Zaatakują cię, jak tylko cię zobaczą.

— Nie mogę zawieść Nali! — wykrzyknęła, po czym przebiegła przez ścieżkę dwunożnych w desperacji.

— Wstążko! Wróć! — wołała Zimna Rzeka.

Jagodowa Łapa rzuciła się za pieszczoszką.

— Jagodowa Łapo, wracaj tu! — Szepcząca Pieśń zaczęła wołać uczennicę. Jednak nic już nie mogło jej zatrzymać. Musiała pomóc tej kotce. Nieważne, kim ona była i gdzie nie wolno było chodzić.
 
Dobiegając do niej, poczuła dziwny dreszcz. Łamała zasady. I była tego świadoma.

— Co ty tu robisz? Nie miałaś być ze swoim klanem? — spytała się Wstążka.

— Szukam małej. Jak się nazywa? — przeszła do rzeczy.

— Kiara — odparła kotka domowa. Gdy ruszyła przed siebie, przedmiot na jej szyi ponownie zadzwonił. Irytujące. Po krótkim czasie marszu, trop zaczął się urywać. Jagodowa Łapa rozejrzała się wokół. Nie było nigdzie widać śladu maleńkich kocich łapek ani skrawka ciemnego futra.
 
Nagle poczuła, jak coś uderza ją w bok. Kiedy się odwróciła, ujrzała błysk kremowej sierści. Tuż obok śmignął bury pręgowany kocur. Uczennica wytrysnęła spod łap napastników, odskakując do tyłu, na końcu prawie przewracając się na rannej łapie.

— Nieźle, młoda — skomentował bury samotnik.

— Szukam małego kociaka. Nic nie chcę wam zrobić — uprzedziła z góry Jagodowa Łapa.

— Nie mów, że porwałaś nam kociaki! — wrzasnęła kremowa kotka, strosząc futro na całym ciele.

— Ja? Nie porwałabym kociąt — zaprzeczyła zszokowana kotka - Szukam małej, brązowej pręgowanej koteczki! Niebieskawo-zielone oczy-

— Porwałaś Wierzbę! — wykrzyczała samotniczka, rzucając się na nią. Uczennica przerażona zrobiła unik i przeturlała się po ziemi. Przeciwniczka ugodziła ją pazurami w bok. Samotnik szarpnął koteczkę za ogon. W tym samym momencie Wstążka zbliżyła się do napastników, groźnie warcząc

— Nic jej nie zrobicie! Zostawcie ją!

— Tknij Jagodową Łapę, a pożałujesz!

Zaskoczona kolejnym głosem Jagodowa Łapa podniosła się w szoku, korzystając z szansy na ucieczkę. Piorunowy Pazur zaatakował burego kocura razem z Szepczącą Pieśnią, a Zimna Rzeka przygniotła do ziemi kremową.

— Nie! My mamy kociaki! Ona ukradła nam córkę! — piszczała kocica. Wstążka w przestrachu przysunęła się do boku Jagodowej Łapy.

— Spokojnie, maleństwo. Nie bój się — mówiła do niej, jak matka do małego kocięcia.
 
Dokładnie w tej samej chwili obie kotki zauważyły mały, ciemny i biały pyszczek. Za walczącymi wyszło małe, pręgowane kocię. To musiała być Kiara!

— Wstążka? — spytała cicho — Dlaczego te koty walczą?
 
Wszyscy w jednej chwili zatrzymali się, jakby magicznie zamienieni w lód.

— Wasza zdobycz — prychnęła gniewnie kremowa kotka.

— Chodźmy stąd, Łodygo — burknął kocur w paski, kładąc ogon na grzbiecie partnerki.

— Dobrze, Iglico — wycedziła pół szeptem.
  
— Kiara! — krzyknęła Wstążka, nadbiegając do kociaka.

— Czemu tutaj jesteś? — zdziwiła się maleńka. Po chwili otrzymała porządne liźnięcie po głowie od pieszczoszki. Aż się wzdrygnęła.

— To ja powinnam zadać ci to samo pytanie — warknęła w odpowiedzi błękitna kocica.

— Wyczułam dziwny zapach. Zapach, który mnie tam ciągnął. Zawsze chciałam zobaczyć, jak tam jest. Szukałam przygody — bąknęła cichutko.

— Szukałaś przygody? Szukałaś śmierci! Tu są lisy! I borsuki! I wrogie koty! Mogły cię rozszarpać! — wykrzyczała Wstążka.

— Ale nic by nie zrobiły kociakowi, prawda? — spytała ze skruchą.

— Tamte koty, co uciekły, to włóczędzy. Zbóje. Zabiliby każdego, nawet kociątko — pieszczoszka mówiła głosem jednocześnie surowym i troskliwym. Widocznie Kiara była dla niej jak córka.

— Przepraszam — wyszeptała koteczka.

— Chodź do domu — zakończyła temat Wstążka, zaganiając kocię do siebie ogonem — Dziękuję wam — skinęła uprzejmie głową — Odwdzięczę się wam za to.

Obie oddaliły się w kierunku siedliska dwunożnych.

— Odprowadzić was? — zawołała za nimi Zimna Rzeka.

— Nie, dziękuję — odpowiedziała Wstążka.
 
Zapadło przejmujące milczenie. Przerwała je Szepcząca Pieśń:

— Coś ty sobie myślała? Odbiegać na teren samotników, nie zwracając uwagi na wołania patrolu? Tak postępuje uczennica? — warczała, z trudem chowając pazury i pochylając się gniewnie nad uczennicą.

— Ja... Nie mogłam zostawić tego kocięcia. Musiałam je ratować. Przecież o tym mówi kodeks wojownika, prawda? — zapytała smutno.

Szepcząca Pieśń westchnęła.

— Mogłaś zrobić sobie krzywdę. Rozumiemy twój szlachetny czyn, ale nie powinnaś oddalać się od patrolu, lekceważąc wszelkie polecenia. Orzechowa Gwiazda zdecyduje — rzekła wciąż zadziwiająco ciepłym głosem. Te słowa uderzyły Jagodową Łapę w brzuch, niczym mocarny wojownik Klanu Wilka. Dostanie karę. Porządną. I zniesie ją jak wojowniczka.

***

— Co się stało? — spytała zaniepokojona Waleczna Łapa, gdy patrol wszedł do obozu. 

— Nic — skłamała Jagodowa Łapa, wchodząc do legowiska. Miała dość. Chciała spać. I się już nigdy nie obudzić. Słyszała kroki Szepczącej Pieśni kierującej się do legowiska przywódcy. Chciała znów znaleźć się w żłobku, przy ciepłym i bezpiecznym brzuchu matki. Bez końca bawić się ze Strumyczkiem, Listkiem i Szronikiem, zadawać pytania, słuchać opowieści starszyzny. Gonić za ogonem ojca, podgryzać uczniów w uszy, plątać się pod łapami medyczki. Być tylko cichym świadkiem. Nie mieć problemów. Tak bardzo nierealna wizja marzeń.

— Jagodowa Łapo — usłyszała głos z zewnątrz — Chodź.

Koteczka niechętnie wstała.

— Wiesz, jakie podjęłaś ryzyko — westchnęła Szepcząca Pieśń, przysuwając się do uczennicy i siadając — Usiądź.

Kotka usiadła. W gardle czuła ucisk.

— Wiemy, że chciałaś postąpić zgodnie z kodeksem wojownika i ratować Kiarę. Podziwiam cię i po części popieram twoją decyzję. Ale to mogło cię kosztować życie. Przekroczyłaś granicę, zignorowałaś wołanie patrolu... Niestety złamałaś zasady — mówiła spokojnym głosem.

— Wiem — szepnęła uczennica — Ale musiałam. Czułam to w sercu.

Wojowniczka znowu westchnęła.

— Jagodowa Łapo, wiesz, jak się o ciebie troszczę. Cały klan podziwia twój czyn. Pokazałaś, że masz wielkie serce. Jako uczennica, zrobiłabym to samo. Nie można zostawić drugiego kota w potrzebie — rzekła kocica — Ale złamałaś dwie zasady patrolu. I mam nadzieję, że to rozumiesz.

Ta, cały klan. Klonowa Noc pewnie już szykuje na mnie jagody śmierci.

— Jaką karę dostałam? — przeszła do rzeczy, patrząc w oczy mentorki.

— Opieka nad kociętami przez ćwierć księżyca. I nie idziesz na następne zgromadzenie.

Jagodowa Łapa skinęła głową. Będzie musiała bawić się z kociętami i ich pilnować przez ćwierć księżyca. Błysk pewnie znowu będzie jej pyskować, Rudasek i Króliczka się wymykać, a Kopeć gryźć jej ogon. I nie pójdzie na zgromadzenie. Dobrze. Przynajmniej nie będzie świadkiem kolejnej bójki między przywódcami.

— Dobrze — odparła oschle, kierując się do legowiska uczniów.

— Jagodowa Łapo! — zawołał za nią głos. Nie należał on jednak do Szepczącej Pieśni. Był to głos Orzechowej Gwiazdy. Siedział na Wielkim Kamieniu, kiwając końcówką ogona. Odwróciła się i udała się na skałę na skraju obozu. Spróbowała skoczyć, jednak pazury ześlizgnęły jej się z kamienia. Mysie łajno - zaklęła w myślach. Przywódca zamruczał cicho, po czym schylił się bliżej Jagodowej Łapy.

— Powoli — polecił jej — Nie wbijaj pazurów, trzymaj się mocno opuszkami skały. I staraj się oszczędzać łapę.

Uczennica spróbowała jeszcze raz. Udało jej się wskoczyć na niziutki kamień, jakby schodek, a z niego na szczyt.

— Gdy byłem kociakiem, próbowałem tu wchodzić. Wiewiórcza Skóra jednak wspinała się lepiej. Piaskowa Gwiazda nas ściągała — wspomniał z uśmiechem Orzechowa Gwiazda.

— Piaskowa Gwiazda? — kotka udawała niewiedzę.

— Dawna przywódczyni Klanu Ciszy. Nikt nie potrafił zająć się klanem lepiej niż ona — wytłumaczył rudy kocur — Czasem mam z nią sny.

— Ja też raz miałam — odparła plamista kotka. Przywódca spojrzał na nią z szokiem. Co było w tym nie tak?

— Kiedy? — spytał zdziwiony.

— W noc po powrocie Ostrokrzewiastej Paproci. Pokazała mi... straszne sceny. To była bitwa. Koty naszego klanu były ranne. Bardzo ranne. I wypowiedziała takie dziwne słowa... — opowiedziała Jagodowa Łapa.

— Co to były za słowa? — zaciekawił się Orzechowa Gwiazda.

— "Opadła gałązka może być na tyle silna, by powstrzymać umierające drzewo przed upadkiem"... Czy jakoś tak... Co to znaczy?

— Posłuchaj, Jagodowa Łapo — westchnął przywódca. Jego bursztynowe oczy były wielkie jak dwa księżyce w pełni - Chodźmy do mojego legowiska, tam porozmawiamy.

Oba koty weszły do ukłanej w ostrokrzewie norki. Głębiej wyglądała na wykopaną przez jakieś zwierzę.

— Przytulnie tutaj — stwierdziła uczennica. Podłoga była wyściełana miękkim mchem i liśćmi. Ściany zdobiły cztery zadrapania.

— Co to za ślady pazurów? Czy tu walczyły koty? — zaniepokoiła się.

— Każdy przywódca zostawia tu swój ślad. Jagodowa Łapo, jednak nie po to tu przyszłaś. Chcę ci powiedzieć, że zawsze widziałem w tobie coś wyjątkowego. Twój czyn złamał zasady, a za złamanie zasad zawsze ponosi się konsekwencje, jednak pokazałaś, że masz wielkie serce — rzekł do niej uspokajającym głosem — I Klonowa Noc otrzymała taką samą przepowiednię. W wieczór, w który się urodziłaś.

Naprawdę? Przywódca tak w nią wierzył?

— Wierzę, że będziesz jedną z najlepszych wojowniczek w klanie — rzekł — W sumie, ja w to nie wierzę. Ja to wiem.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top