06 | trust
Jak już wspomniałam w Readerlandzie, nie będzie mnie przez tydzień i akurat wtedy wypada planowana aktualizacja. Nie chcę aktualizować paru rzeczy naraz, stąd wstawiam to teraz. Mam nadzieję że Wam się spodoba i do zobaczenia po Nowym Roku! ^^
♠
Z czasem straciłam wszelkie wątpliwości. Trudno powiedzieć, czy zniknęły one same, w sposób naturalny, czy po prostu zdałam sobie sprawę ze swojej sytuacji. Ale wiedziałam jedno. Że jestem bezpieczna. Że nic mi nie grozi. Bo co w ogóle mogło mi grozić? Byłam obserwowana, nie odstępował mnie na krok. Nie miałam wątpliwości, że jest w stanie mnie obronić. Zupełnie, jakby rzeczywiście był moim aniołem stróżem.
"Wierzysz mi w końcu...? Naprawdę... Miło to słyszeć... Dziękuję, ptaszyno. Nie zawiodę Cię~ Haha..."
| you should know |
Siedziała w miejskiej bibliotece, wielkim budynku wypełnionym regałami, raju dla czytelnika. Przed sobą, na błyszczącym blacie stolika, miała książki i zeszyty niezbędne do nauki. Miała ostatnio problemy z biologią, ale tutaj było naprawdę cicho i mogła się skoncentrować. Było tu też dużo źródeł, z których mogła korzystać, a biblioteka zapewniała dostęp do komputerów. W zasięgu wzroku nie było teraz żywej duszy, jej stolik z dwoma krzesłami znajdował się pomiędzy regałami, z dala od wejścia i recepcji.
- [F/n]-chan~
Głos Izayi, który rozległ się zupełnie nagle, był beztroski jak zwykle. Informator wyłonił się spomiędzy regałów, ale dziewczyna nie była ani trochę zdziwiona. Uśmiechnęła się lekko, na chwilę odwracając wzrok od schematu układu krwionośnego człowieka.
- Izaya, miło cię widzieć - powiedziała uprzejmie, ściągając plecak z krzesła obok, tym samym zachęcając go do przyłączenia się. Nie, żeby było tutaj coś szczególnie ciekawego do roboty.
- Biologia? - spytał z zainteresowaniem, przyglądając się schematowi. Potem zerknął na notatki. - Masz ładne pismo - stwierdził, bez wahania sięgając po jej zeszyt, by przyjrzeć się notatkom z bliska. Przejrzał parę lekcji wstecz i przekrzywił głowę, wbijając wzrok w jakiś punkt na kartce. - Hmm... A to co? O tym nie wiedziałem~ - z rozbawieniem wskazał narysowane na marginesie serduszko z obcym mu imieniem napisanym wewnątrz.
Wyrwała mu zeszyt, rumieniąc się nieznacznie.
- N-no to wiele jeszcze o mnie nie wiesz - burknęła, wyraźnie sfrustrowana. - A-a poza tym, to już nieważne. - Sięgnęła po długopis i zaczęła zamazywać serce.
- Czekaj, czekaj~ - wyjął jej długopis z ręki i zamazał imię w sercu, tuż pod nim wyraźnymi literami wpisując... swoje.
- ... Eh?! - Wyrwała mu zeszyt i wrzuciła z irytacją do plecaka. - Nie zapędzaj się.
Zachichotał cicho i zmierzwił jej włosy, za co zgromiła go spojrzeniem. Wyjęła z plecaka szczotkę i uczesała je starannie na nowo, proces kończąc przyjebaniem Izayi rzeczoną szczotką w łeb.
- No, to z czym masz problemy? - spytał informator, zupełnie nieprzejęty, wciąż uśmiechając się przyjaźnie.
Dziewczyna momentalnie zapomniała o całej sytuacji, z powrotem koncentrując się na temacie nauki.
- To, uhm... właściwie, to nie mogę zapamiętać budowy komórek... jest ich... parę rodzajów, więc zawsze mi się mylą.
- Ahh, rozumiem... - Izaya zastukał palcami w blat stołu, patrząc na nią i przyjmując dość rzeczowy ton. - Zdaje się, że znam na to dobrą metodę. Nie żeby było to coś, co ci się w życiu przyda, ale do sprawdzianu na pewno nie zapomnisz.
- Naprawdę?! - ożywiła się od razu. Czy rozwiązanie odwiecznego problemu zapamiętania budowy komórkowej było w zasięgu jej dłoni...?
Izaya pokiwał głową entuzjastycznie, od razu zabierając się za tłumaczenie.
| if only you knew |
- Hey, Izaya... - Odwróciła się, tuż zanim weszła do domu. Mężczyzna stał za furtką, cierpliwie czekając, aż zniknie mu z oczu.
- Hm? - Przekrzywił głowę, spowijając ją spojrzeniem swoich ciemnych, wyjątkowo spokojnych tego dnia oczu.
- Ten, no... - Zacisnęła wargi, walcząc ze sobą. - Przyjdziesz jutro rano?
Uśmiechnął się do niej i skinął głową.
- Zawsze.
| you should have known |
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top