05 | obsession

Naprawdę nie wiem, kiedy to się stało. Wydawało się być całkiem naturalnym procesem i tylko z biegiem czasu uświadomiłam sobie, że coś było ze mną nie tak. Patrząc w przeszłość, widziałam przepaść między tym, co kiedyś, a tym, co teraz. I niczego nie żałowałam, co więcej, nakręcało mnie to jeszcze bardziej. Nie wiedziałam, jak nazwać to nowe uczucie, miało ono coś z ekscytacji i coś z zainteresowania. Wydawało się ludzkie, przynajmniej na pozór. Za takie więc postanowiłam je uznawać.

"Hmm, czekałaś na mnie, ptaszyno...? Ja też czekałem na Ciebie... Oczywiście, że możesz ze mną zostać... Nigdzie się nie wybieram."

| you should stop |

- Izaya, pójdziemy gdzieś dzisiaj? Jest ładny dzień...

Dziewczyna leżała na kanapie w jego biurze, wpatrując się leniwie w sufit. Byli sami, bo jego sekretarka zarządziła parę dni wolnego. A Izaya, który był zmuszony respektować jej wolę, chcąc czy nie musiał się zgodzić. Zbyt cennym pracownikiem przecież była, ze swoimi kontaktami i dostępem do niemalże nieograniczonej ilości danych z wielu dziedzin.

- Hmm, na przykład gdzie? - spytał, uśmiechając się lekko, jak to miał w zwyczaju w trakcie swobodnej rozmowy. [F/n] tego nie widziała, bo chodził w kółko za oparciem okupowanej przez nią kanapy, przeglądając jakąś książkę.

- Możeee... ... ...do baru...?

Zaśmiał się, szczerze rozbawiony i zamknął książkę. Książka wydała z siebie głuche "pach".

- W barze nie wykorzystasz tego, że jest ładna pogoda. Chodźmy do zoo, co ty na to? 

- Uh uh... A co, jeśli ktoś mnie zobaczy? - Wstała nieco zbyt gwałtownie, nagle blednąc i patrząc w stronę okien, jakby mógł się tam czaić jakiś szpieg.

- Hmm~? - Izaya oparł się od tyłu o kanapę, patrząc w dół na jej sylwetkę. - Boisz się~?

- N-no wiesz... - Naburmuszyła się nieco, odwracając wzrok. - Nie było mnie w domu od tygodnia, nie chodzę też do szkoły...

Zachichotał i sięgnął do jej twarzy, delikatnie odsuwając za ucho kosmyk jej włosów, który chwilę wcześniej przy gwałtownym ruchu zasłonił jej oczy.

- Powinnaś więc zacząć chodzić, czyż nie?

- Nie! - odpowiedziała szybko, wstając i klękając na kanapie, przodem do niego. - Nie spuszczę cię z oka. Nie ma mowy. Uciekniesz mi, a na to nie pozwolę - powiedziała upartym tonem, wbrew swoim intencjom brzmiąc przy tym naprawdę uroczo.

Spojrzał jej w oczy. Na ten wzrok ugięłyby się pod nią kolana - gdyby już nie klęczała. Dotknął delikatnie jej policzka i przesunął palcami po jej brodzie i gardle, podążając wzrokiem za dłonią. Palce zatrzymały się nad obojczykiem, gdzie rozmasował delikatnie jej spięte mięśnie.

- Powinnaś odpocząć - stwierdził, przysuwając się bliżej i muskając ustami jej szczękę. Dziewczyna wydała z siebie krótki odgłos, który był czymś pomiędzy jękiem a szeptem - a szeptała jego imię. 

- Mmh... nie trzeba...

- Będę z tobą, [F/n]-chan. Ufasz mi?

- T-tak...

- Nie zostawię cię. Będę z tobą zawsze. Tego przecież pragniesz, prawda?

- ...Tak...

| you should have stopped |

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top