04 | lust [+18]
Mało ten rozdział dodaje w sensie fabularnym, więc jak jesteście dziećmi, byłabym wdzięczna gdybyście po prostu przewinęli zanim naślą na mnie policję >w>
Naprawdę nie widziałam w tym nic złego. To, co powiedziałam wcześniej, było prawdą. Proces przywiązywania się, rozwinięcia jakiegoś uczucia był całkiem naturalny i stopniowy, stąd uważałam go za całkowicie normalny. Było to czyste zainteresowanie, które wyewoluowało do postaci takiej a nie innej. Chciałam wiedzieć o Nim wszystko. Nie tylko o jego osobowości, motywach. Chciałam poznać też Jego ciało. I chciałam, by należało tylko do mnie.
"Hahaha... Ludzie są naprawdę interesujący... Chcesz mnie poznać, ptaszyno...? Proszę bardzo... Dam Ci wszystko, czego zapragniesz."
| you should be more careful |
Poruszyła się nieznacznie, razem z otaczającą ją pościelą. Nawet nie pamiętała, kiedy zasnęła, wiedziała jednak, że nie jest sama. Tuż obok niej, całkowicie odcięty od smutków świata zewnętrznego, ubrany tylko w dresowe spodnie, spał spokojnie Izaya. Ona sama miała wciąż na sobie ubrania, w których chodziła w ciągu dnia.
Westchnęła cicho, wyciągając dłoń w jego stronę i odgarniając włosy z jego czoła.
- Izaya... - szepnęła, zastanawiając się, czy naprawdę śpi. Nie odpowiedział, więc przysunęła się nieco bliżej, przypatrując mu się uważnie.
Jakkolwiek nie wyglądałby za dnia, jakichkolwiek uśmieszków by nie przybierał, teraz, śpiąc, wyglądał naturalnie. Zaskakująco niewinnie. Uśmiechnęła się lekko na tę myśl - wyraźnie przypadła jej ona do gustu. Rzeczywiście wyglądał niewinnie. Jak dziecko.
- Izaya~ - szepnęła ponownie, nieco pewniej i głośniej. Zerknęła kątem oka na zegar ścienny; świecące w ciemnościach wskazówki informowały ją, że dochodziła czwarta nad ranem. - Hey...
Przez chwilę wciąż rozważała wszelkie "za" i "przeciw". Nie trwało długo, zanim podparła się na ramieniu i pocałowała go, w tak delikatny i miły sposób, jak tylko potrafiła.
Na jego twarzy pojawił się uśmieszek, chwilę później mężczyzna otworzył oczy.
- Ładnie to tak wykorzystywać ludzi, gdy śpią~? - Parsknął śmiechem, widząc jej czerwieniejącą twarz. - Niegrzeczna dziewczynka... - Odwróciła wzrok, nieco skonsternowana.
- W-w ogóle nie spałeś...?
- Może tak, a może nie, kto wie~ - zachichotał.
Odsunęła się nieco ze wstydem, ale chwycił jej nadgarstek i przeturlał się tak, by być teraz nad nią. Potem chwycił jej drugą dłoń, przytrzymując ją w miejscu. Zupełnie, jakby była najmniejsza możliwość, że mogłaby chociaż chcieć spróbować mu uciec.
- [F/n]-chan... Nie boisz się mnie, prawda~?
Pokręciła głową, wpatrując się w niego w skupieniu. Czuła, jak jej serce i oddech przyspieszają, jak jej twarz płonie. Zresztą, nie tylko twarz. Jej całe ciało wypełnione było ogniem, który, pojawiwszy się dobrą chwilę temu, teraz tylko przybierał na sile, reagując na każdą jego akcję, każdy ruch - tylko dlatego, że ona była w jego centrum. Cała uwaga Izayi skupiona była tylko i wyłącznie na niej i nic innego tak bardzo jej nie nakręcało.
Nachylił się do jej ucha i musnął je ustami.
- To dobrze... To bardzo dobrze...
Pocałował jej ucho, a potem szyję. Przebiegł ustami po jej gardle do obojczyka po drugiej stronie, po drodze delikatnie gryząc jej skórę, tuż przy tętnicy. Jęknęła cicho.
Nad obojczykiem zaczął ssać jej skórę, zostawiając ciemny, wyraźny ślad, z którego - mimo iż go nie widziała - bardzo dobrze zdawała sobie sprawę.
Puścił jej dłonie, wsunął ciepłe ręce pod jej koszulkę i rozpiął stanik z ramiączkami, ściągając go z łatwością i odrzucając na bok. [F/n] wydała z siebie pomruk aprobaty, ze wzmocnioną intensywnością odczuwając każdy najmniejszy ruch, każdy bodziec otoczenia. Zakręciło jej się w głowie, choć tak naprawdę nie stało się jeszcze nic. Dotyk informatora był dla niej jak narkotyk, którego jej ciało pożądało od dawna; delikatny, ale zdecydowany. Przyjemny. Sama jego obecność nasycała ją, nakręcając jednocześnie, sprawiając, że pragnęła więcej.
- I-Izaya...
- Hmm~? - obsypał pocałunkami jej brzuch, aż do linii spodni. Frustrująco wolnym ruchem zaczął pozbywać się również tej przeszkody.
- K-kocham cię...
Zachichotał, ale nie potrafiła powiedzieć, czy było to szczere zadowolenie, czy kryło się za tym coś więcej. Zacisnęła palce na prześcieradle, czując chłód powietrza tam, gdzie do tej pory ono nie docierało. Ale nie wahała się ani chwili, pozwalając mu się prowadzić, robić z nią, co tylko chciał.
Jęknęła głośniej, skręcając ciało w nowym uczuciu, którego jeszcze nie potrafiła zrozumieć. Odetchnęła drżąco i rozchyliła kolana nieco bardziej, tak, jak nakazywały jego obejmujące jej uda dłonie. Dotyk był zdecydowany, nie pozwalał jej na zastanawianie się. I tak nie potrafiła myśleć. Każda jej myśl rozpraszała się zdecydowanie zbyt szybko.
- Iz... zaya... - Jęknęła znowu, żałośnie próbując mu coś powiedzieć. Zapomniała, co, zanim skończyła wypowiadać jego imię, więc westchnęła tylko i wtedy już całkiem wyleciało jej z głowy, że w ogóle chciała coś powiedzieć.
Doskonale zdawała sobie sprawę, że jest już blisko. Że wystarczyło by parę chwil, by poczuła to, czego od dawna tak bardzo pragnęła.
A jednak w momencie, w którym myślała, że właśnie to się stanie... Izaya przerwał. Spojrzał na nią, twarz wykrzywiając w okrutnym uśmiechu.
[F/n] zaprotestowała głośno, wykrzywiając plecy i patrząc na niego wyczekująco, wzrokiem błagającym wręcz o to, by skończył, co zaczął.
Nie miała jednak nic do gadania. To nie ona miała tutaj władzę.
Gdyby chociaż zdawała sobie wtedy sprawę, że nie miała jej od samego początku...
- [F/n]-chan... Powiedz, jak bardzo mnie pragniesz~? - spytał, nachylając się nad jej twarzą chwilę później. Usta miał wilgotne, oblizał je z uśmiechem.
- B-bardzo... - wyjęczała, z trudem powstrzymując się przed złączeniem ich ust. Tak bardzo miała teraz na to ochotę. I całkowicie nie obchodziło ją, czego te usta przed chwilą dotykały. Ważne było tylko to, że należały do niej.
Popchnęła go, zamieniając ich pozycjami i obsypała pocałunkami jego klatkę piersiową, zupełnie tak jak on wcześniej zrobił to dla niej. Była wciąż niepewna, nieprzywykła do takiego postępowania.
Zaśmiał się łagodnie, gdy drżącymi palcami zaczęła rozpinać jego spodnie. Nieco jej pomógł, nie spuszczając z niej wzroku, ciekaw tego co zrobi. I zdziwił się, gdy ani przez moment się nie zawahała, używając swych ust, by i jemu sprawić przyjemność. Nie spytała o nic. Zrobiła jedynie to, czego w tej chwili pragnęła najbardziej.
Ale pragnienia to coś, na co szczególnie powinno się uważać. To nie to samo co "potrzeby". Pragnienia tworzy nasz umysł, nie ciało. I właśnie dlatego są tak niebezpieczne.
[F/n] nie zdawała sobie sprawy, czego tak naprawdę pragnie. Nie zdawała sobie sprawy też z tego, jakie będzie to miało konsekwencje. Dla niej granica między "pragnieniami" a "potrzebami" już dawno zniknęła.
A ona zapętlała się w nie coraz bardziej i bardziej, tonąc w nich. Aż zupełnie zabrakło jej powietrza.
| you should have been more careful |
*moment w którym masz już tego opowiadania kompletnie dość i masz ochotę je skasować bo działa ci na nerwy 7-7*
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top