《 TALKSY; Part I 》

 ✧⋄⋆⋅⋆⋄✧⋄⋆⋅⋆⋄✧

Witam ponownie towarzysze! W ramach dzisiejszej rozrywki zaprezentuję wam talksy z naszymi rycerzami, które wymyśliłam jakiś czas temu z pomocą mojego niesamowitego towarzysza.... The Moonlight! Nasza wyobraźnia wyleciała poza wszelką skalę w tamtym czasie i razem udało nam się stworzyć coś... coś... ciekawego. Miłego czytania! 

✧⋄⋆⋅⋆⋄✧⋄⋆⋅⋆⋄✧


Clay: Zdaje mi się, czy ta twoja przyjaciółka jest trochę... Jakby to ładnie powiedzieć... Dziwna?

Lara (aka Lenkisa12 - czyli wasza autorka) : Dziwna? * macha ręką * Nieeee... Ona jest po prostu.. Poje... Ciekawa! Tak! Ciekawa!

* słychać w tle huki i przeraźliwe krzyki. Clay i Lara patrzą na siebie, zanim biegną sprawdzić co się dzieje *

Clay: Co tutaj się do jasnej mocy wyprawia!?

* Lara paczy w szoku i otwartą szczęką *

Lara: Aaron.. Dlaczego zamknąłeś moją przyjaciółkę w klatce!?

* Aaron stoi obok roztrzęsionego Lance'a, którego włosy są roztrzepane na wszystkie strony i ubranie lekko podarte *

Aaron: * z kamienną twarzą * Ponieważ próbowała zabić Lance'a za to, że porównał jej twarz do buldoga francuskiego.

* Lara i Clay mrugają dwukrotnie i wymieniają spojrzenia *

Moon: * w klatce warczy jak dziki jaguar i patrzy sztyletami na Lance'a * Zobaczysz ty chuda szczoto niech tylko ja wyjdę z tej klatki to cię zaje...!!

* Axl pojawia się za klatką i przykrywa ją czerwonym obrusem *

Aaron: Może będzie lepiej jeśli sobie tutaj posiedzi i ochłonie.

Axl: Tak. Musimy też ukryć Lance'a. Nie sądzę, że ta klatka wytrzyma tę wściekłą panią.

* klatka mocno podskoczyła i nieludzkie krzyki i przekleństwa wychodzą z ust rycerza *

Clay: O nie, nie, nie, nie. Ja nie chcę mieć z tym bałaganem nic wspólnego. Ty też lepiej nie bądź. * wskazuje na Larę. * Lance, ty idź się doprowadzić do porządku i raz zrób nam przysługę, znikając na kilka godzin z Fortrexu. 

Aaron: Czekaj, czekaj! Chcemy skazać go na śmierć? Przecież wiadome, że ona go zabije jak tylko się uwolni.

Clay: Lance sam naważył sobie piwa, musi go teraz wypić. Axl wypuścisz ją, a my zostawimy tę kłótnię do rozwiązania przez tę dwójkę. To wszystko? Dobrze. Rozejść się!

Lara: Sorki, Moon.

Moon: Nah, nie martw się... TYŁEK LANCE'A BĘDZIE MARTWY DO RANA!!

Lara: * mamrocze * Właśnie tego się lękam... Miłego polowania! * robi znak krzyża i wychodzi *

Moon: * niewinny radosny głos * Dziękuję! 

.

.

.

.

.

.

* Innego dnia. Rycerze szamią tosty na śniadanie, gdy wchodzi Clay ubrany i gotowy na cały dzień. Spostrzega jak ciemno jest w jadalni. *

Clay: Co wy jak szczury jecie na śniadanie?

Aaron: * zaspany i cała twarz uwalona w ketchupie * Ziom... Jest rano.

Lara: * zaspana i ma w buzię pełną tostów * Nie gotowi na rażące płomienie światła jesteśmy, bowiem wszak gdyż iż słońce rano jest mordercą świtu jak Bella Edwarda śmiercią i zwałem była...

Moon: * przełyka kęs tosta i machnęła ręką * A po co nam światło? Bieda jest! Oszczędzać ledy bo drogie!

Macy: * kiwa głową * Słuchaj głosu mej mądrej towarzyszki broni, Clay.

* Clay tylko gapi się na nich z dezaprobatą i kręci głową, podchodząc do stołu. *

Clay: * mamrocze jak stary dziadek * Ciemno wszędzie, głucho wszędzie, Co to będzie, co to będzie. * normalnie * Pytanie za sto punktów. Skąd pochodzi ten cytat?

Moon: * nakłada ketchup na tosta i mówi nonszalancko * Dziady.

Lance: * posyła jej spojrzenie jakby była upośledzona * Jakich dzidów?

Moon: * patrzy na niego pustym wzrokiem, powoli gryząc tosta.*

Lara: * wzdycha i przykłada dłoń do czoła * Dziady część druga Adama Mickiewicza... Kochanka Słowackiego? Dzwoni gdzieś dzwonek?

* Clay uśmiecha się dumny *

Clay: Bardzo dobrze, siostra. Widzę, że cywilizacja w tej drużynie jeszcze nie umarła, więc... Moon. Dostajesz trzy godziny wolnego od treningów na dziś.

* Moon uśmiecha się szeroko do Claya i kiwa głową, podczas gdy rycerze sapią i wybuchają skargami jak stare babcie o miejsce w autobusie *

Wszyscy oprócz Claya i Moon: CO!?

Lance: Dlaczego ona?! To nie fair! Po tym co mi zrobiła, podtapiając mnie pod kranem umywalki w łazience, to ty dajesz jej jeszcze wolne!?

* Clay patrzy na niego z powagą *

Clay: Po pierwsze, babuszki i staruszkowie... Odpowiedziała na moje pytanie. Po drugie. Należało ci się, Richmond.

* Lance warczy wściekły i patrzy sztyletami na Moon, która uśmiecha się jak kot Cheshire i pokazuje mu środkowego palca, gdy lider nie patrzy *

Moon: * szeptem * Przegryw.

* Blondwłosy wrzeszczy oburzony i wychodzi z pokoju *

Lara: Przejdzie mu. Tylko Moon, ty lepiej...

Moon: * zbywa ją ręką * Spokojnie, bestie. Mam wszystko obcykane. Ta blond kobyła nie zbliży się do mnie nawet na kilometr... * chichocze krótko * Upewniłam się o to.

Lara: * paczy na nią z troską, ale wzrusza ramionami i bierze do buzi resztki tosta *

Macy: Słowacki nie pasuje do Mickiewicza. Oni nawet się nie lubili, a poza tym... Mickiewicz jest lepszy. 

* Moon sapie głośno, dramatycznie łapiąc się za serce i zerka ze strachem na Larę, która patrzy na rudowłosą z pustą twarzą *

Moon: Macy... Ty lepiej zacznij stąd spierd....

Lara: Coś ty właśnie przed chwilą powiedziała!? 

Aaron, Moon i Axl: O japierdo....

.

.

.

.

.

.

* Clay, Lara i Moon siedzą w pokoju Niebieskiego Rycerza i ćwiczą magiczne zaklęcia. Lara ma na głowie cylinder a Moon cosplay ucznia Hogwartu z drewnianym kijkiem w du... W dłoni i macha nim niecierpliwie, gdy cała trójka gapi się jak sroka w kość na szklany słoik ze świeczką w środku. *

Lara: Jesteś pewny, że to zadziała?

Clay: * zerka na zaklęcie w książce, która wcale nie jest Monstroxem z ustami zakneblowanymi brudną skarpetką Axla i wcale nie wierci się w jego dłoniach, krztusząc się śmierdzącym materiałem *

Clay: Tak, to zaklęcie jest w stu procentach bezpieczne. Widzisz? Śmiertelnie śmiercionośne zaklęcie... TYLKO DLA OSÓB NIE MAGICZNYCH! A my mamy magię, więc nic nam nie grozi.

Moon: Jeżyk, jam jest nie...

* Clay zatrzaskuje Monstroxa i wyrzuca go gdzieś za siebie, przez co ten nekromanta na okładce piszczy jak mysz porwana przez wiatr. Moon i Lara wymieniają spojrzenia. *

Clay: No dobra, zacznijmy co?

Lara: * wzrusza ramionami *

Moon: Jeśli jest wysokie prawdopodobieństwo, że coś może pierdolnoć i wysadzić ten zamek na kółkach, przez co blond motyka może zostać zmieciona przez ogień piekielny to... DAWAJ!

Clay: * wdycha i patrzy na Larę * Gotowa?

Lara: Mhm.

Moon: Wait! * zakłada kaptur i Marsz Imperialny słychać w tle * NIESKOŃCZONA MOOOOOOC!!

Lara i Clay: SPERDOLINUM WERICITUMS!!

* blask mocnego światła uderza w słoik i aż zamykają oczy pod potęgą niebiańskiego światła mocy. Moon, Clay i Lara otwierają oczyska i widzą nietknięty słoik *

Moon: * jęczy i zdejmuje kaptur Palpatine'a z głowy ze zawiedzionym wyrazem twarzy *

Lara: Huh? Chyba to jednak się nie....

* BOOOOOOOOOOOOOOOM!!!! * 




✧⋄⋆⋅⋆⋄✧⋄⋆⋅⋆⋄✧ 

Koniec :D

✧⋄⋆⋅⋆⋄✧⋄⋆⋅⋆⋄✧

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top