🥀~Rozdział 42~🥀
🥀~ Jestem genialny...~🥀
Perspektywa Williama
Byliśmy tak przez chwilę, po czym złapałem za jej rączkę i razem skierowaliśmy się do wyjścia.
— Jak Pan śmie! — wrzasnęła kobieta z recepcji. — Nie dam Panu dziecka, nikt nie wyraził zgody, żeby Pan ją wziął.
Miałem już coś odpowiedzieć, ale uprzedziła mnie malutka.
— Proszę Pani, to mój tata. — wyznała Emy, a ja byłem naprawdę szczęśliwy.
Na te słowa wypiołem dumnie pierś, po czym spojrzałem na recepcjonistkę.
— No dobrze. — westchnęła i dała nam przejść.
Pomogłem malutkiej wejść do samochodu i od razu zapiąłem jej pas.
Kiedy zobaczyłem, że jest bezpiecznie przypięta, zasiadłem za kierownicą i ruszyłem do domu.
— Tato...— szepnęła po chwili.
— Co, tam słońce? — zapytałem i katem oka spojrzalem na nią.
Emy zaczęła bawić się palcami co świadczyło, że zaczęła się denerwować i ani trochę mi się to nie podobało.
— Bo za niedługo jest przedstawienie...na dzień taty i czy mógłbyś przyjść na nie..— mówiąc to popatrzyła na mnie.
Usmiechnąłem się szeroko do niej. — Oczywiście, że przyjdę.
— Dziękuje! — zawołała radośnie.
***
Droga nie zajęła nam długo, chociaż już powoli tworzyły się korki.
Odpiąłem Emy i razem ruszyliśmy do domu.
— Hej, mamusiu. — zawołała radośnie dziewczynka i od razu pobiegła do Carmen.
— Hej. — uśmiechnęła się. — Dziękuje, że przywiozłeś, Emy.
— Nie ma sprawy. — machnąłem ręką.
Razem z dziewczynami ruszyliśmy gdzie czekał na nas obiad.
Kiedy zaczęliśmy jeść nagle do domu wbiegł mój brat.
— Co się stało, Edmunt? — zapytałem.
Chłopak w odpowiedzi pokazał rękę, że musi chwilę złapać powietrze.
— Jestem postrzem. — powiedział po chwili.
Wywróciłem na jego słowa oczami. — Wygrałem nową gitarę.
— Brawo. — odparła Carmen i szeroko się uśmiechnęła.
— Gratulacje! — zawołała malutka.
— Jak to wygrałeś? — dopytałm zaciekawiony.
— Otóż był konkurs... i się do niego zgłosiłem i o to wygrałem. Czekajcie pokaże wam.—po tych słowach znowu wibiegł i po chwili przyszedł z nową gitarą.
— Ale fajna. — zachichotała Emy.
— Dzięki. — uśmiechnął się.
Dokończyliśmy nasz posiłk, po czym wspólnie przenieśliśmy się na ganek naszego domu.
Edmunt postanowił wypróbować nowy instrument i grał cały wieczór.
Już nic do szczęścia nie było mi potrzebne...
Perspektywa Carmen
Byłam naprawdę szczęśliwa. Głowa już coraz mniej mnie bolała i nadal nie wierzyłam w to, że mam przy sobie Williama.
W końcu wiem co to znaczy ciepło rodziny.
Kiedy mężczyzna przyjechał z moją córeczką, Emy była już weselsza, z czego bylam zadowolona. Nie wiem, co zrobił William, ale naprawdę dziekowałam mu za to. Tak wiele dla mnie robi i małej, nigdy mu się nie odwdziecze, ale będę znim, kiedy będzie mnie potrzebować. Zawładną moim sercem na dobre...
Nadal nie mogę uwierzyć, że poznałam tak dobre osoby...
Szkoda, że za niedługo mogłam to stracić...
*****
Witajcie kochani
Kolejna część dla was. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Przepraszam za błędy. Bardzo bardzo dziękuje za czytanie i dawanie gwiazdek. ❤️
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top