🥀~Rozdział 13~🥀
🥀~ Dziękuje... ~🥀
Perspektywa Carmen
Przede mną stała wysoka blondynka z wyczuwalną wrogością i chęci mordu na twarzy.
— Dzień dobry...— wytykałam z siebie.
— A ty niby kim jesteś! — wrzasnęła.
— Jestem asystentką Pana Williama i przyszłam by...— nie dokończyłam, ponieważ przerwała mi od razu.
— Jesteś jego asystentką.... hmmmm a to ciekawe. — po tych słowach przeskanowała mnie z góry na dół. — Nie wyglądasz w ogóle jak na asystentkę tylko na...
— Wystarczy Veronico, wynocha z mojego budynku. — odparł Pan William.
— Ale Willi...— próbowała się tłumaczyć, jednak na próżno.
— Powiedziałem coś. — syknął.
Wspomniana kobieta ostatni raz spojrzała w stronę mężczyzny, po czym wyszła, jednak jeszcze rzuciła w moją stronę pogardliwe spojrzenie.
— Witaj Carmen, w czym mogę Ci pomóc. — spytał mój szef, siadając za biurko.
— Musi Pan podpisać umowę.— wyjaśniłam powód mojej wizyty.
— Jasne. Jak się czujesz? — zapytał po chwili.
— Wszystko w porządku, dziękuje za wszystko. — powiedziałam z lekkim uśmiechem.
— Jeśli będę mógł pomóc to możesz śmiało do mnie przyjść. — odparł i podał mi podpisaną umowę.
— Oczywiście i dziękuje. — po tych słowach wyszłam z gabinetu i wróciłam do dalszej pracy.
***
Kiedy wybiła godzina mojego powrotu do domu, zaczęłam się szybko pakować.
Właścicielka domu, którego miałam zamiar kupić napisała mi, że możemy się nawet dziś spotkać, dlatego jak najszybciej musiałam wyjść z firmy Pana Williama, żeby się nie spóźnił.
Kiedy miałam już łapać taksówkę, poczułam jak ktoś kładzie mi dłoń na ramieniu, przez co podskoczyłam.
— Bardzo przepraszam, Carmen. Nie chciałem Cię przestraszyć. — odparł mój szef.
— Nic nie szkodzi Panie William, niech Pan mi wybaczy, ale muszę już iść, bo...
— Nie jesteśmy już w pracy Carmen, nie musimy się tak zwracać do siebie oficjalnie. Mogę Cię podwiesić. — wzruszył ramionami.
— Ale..., nie chcę się Pa..., znaczy Tobie narzucać.
— Nie narzucasz mi się, chodź zapraszam.
Dobrze wiedziałam, że nie uda mi się z nim wygrać, dlatego posłusznie poszłam do jego samochodu.
— To gdzie Cię zawieść.— zapytał uśmiechając się szeroko.
— Muszę się spotkać z kobietą, która sprzedaje dom. — wyjaśniłam i podałem mu adres.
— Naprawdę, chcesz kupić dom? — spytał kiedy jechaliśmy ulicami miasta.
— Tak, nie chcę tak cały czas wykorzystywać moich przyjaciół. — odparłam.
— Rozumiem Cię, wiesz..., jeśli go kupisz to najprawdopodobniej zostaniemy sąsiadami.
— Naprawdę? — spytałam zaskoczona.
— Tak, mieszkam na tej samej ulicy, a nawet na przeciwko. — zaśmiał się.
Droga minęła nam w miłej atmosferze i musiałam przyznać, ze naprawdę dobrze się z nim rozmawiało.
— Bardzo Ci dziękuje za podwiezienie mnie. — odparłam, kiedy dotarliśmy do celu naszej podróży.
— Nie ma za co. — machnął ręką.
Uśmiechnęłam się po czym ruszyłam do domu. Już z daleka dostrzegłam, że kobietę.
Nie wiedziałam, że to był początek poznawania Williama coraz bliżej, a tym bardziej nie wiedziałam jak to się skończy...
*******
Witajcie kochani
Kolejna część dla was. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Przepraszam za błędy. Bardzo dziękuje za czytanie i dawanie gwiazdek. ❤️
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top