Nasza historia
Z racji, że ten one-shot jest pisany "oczami" kochanych rureczek Gabrysia, a spodnie są rodzajem nijakim, w tym opowiadaniu będą przedstawione w liczbie mnogiej rodzaju zarówno męskiego jak i żeńskiego.
>>>
Stworzyły nas ciepłe i pomarszczone dłonie miłego starca. Słoneczko laskotało nas w nogawki. Myśleliśmy, że będziemy należeć do tego pana. Jednak byłyśmy za długie na jego nogi. Podniósł nas i mogliśmy wreszcie obejrzeć wnętrze. Znajdowałyśmy się w pracowni. Na środku stał stół, wyłożony materiałami i maszyną do szycia. W rogu były trzy manekiny ze szpilkami i metrówką na drewnianej podłodze. A przy drzwiach stała potężna szafa. Włożył nas do niej i zamknął szczelnie drzwi. Nastała ciemność.
>>>
-...riałów - ze snu wybudził nas męski głos. Zupełnie inny niż naszego wykonawcy. Był lekko zachrypnięty, ale również przyjemny.
W sekundzie dotarły do nas promienie słońca.
Przed nami stało dwóch mężczyzn. Nasz cudotwórca oraz wysoki, około czterdziestoletni mężczyzna. Miał zaczesane do tyłu włosy. Był ubrany w czarny garnitur, a na nosie spoczywały okulary. Po dokładnym przyjrzeniu się zauważyliśmy, że oto przed nami stal sam Gabriel Agreste! Jeszcze za czasów, kiedy leżałyśmy niewykorzystane, lubiliśmy obserwować widoki za oknem. Od czasu do czasu na pobliskich bilbordach widniały projekty domu mody. Od zawsze był naszym idolem. A teraz stoi tu, przed nami. Na wyciągnięcie nogawki.
- Gabrielu, jesteś pewny, że...akurat ten kolor? - spytał starzec, gładząc swoją brodę.
Szare tęczówki zapatrzyły się na nas z zachwytem.
- Są doskonałe. - Uśmiechnął się lekko.
>>>
Już następnego dnia, założył nas i spacerował dumny po swojej rezydencji. Poznaliśmy jego syna - Adriena. Miał wtedy cztery lata. Był bardzo wesoły i kreatywny. Wszędzie było go pełno. Bardzo polubiliśmy panią Aurore - żonę naszego właściciela. - Niestety bez wzajemności. Była bardzo stanowcza, gadatliwa i energiczna. Wszyscy w domu się jej słuchali. Uwielbiała rośliny, a w szczególności paprotki.
- Gabi, weź ściągnij te gacie, bo hańbę przynosisz.
- Ale o co ci chodzi skarbie? Czyż nie wyglądam seksownie? - obrócił się dookoła własnej osi.
- Wyglądasz jak gej. (Chyba za dużo czasu przebywam na grupie XD. Kto wie, ten wie 😎)
Szarooki obrócił się na pięcie i obrażony zaczął wspinać się po schodach ku górze.
- GABRIELU AGRESTE! MASZ SZLABAN NA CZERWONE RURKI!!!
Nie rozumiałyśmy w tamtej chwili Aurore. Przecież doskonale opinałyśmy pośladki Gabriela. Byłyśmy stworzone na jego ciało! Ale i tak blondynka ciskała w nas gromy.
>>>
Pierwsze wyjście z rezydencji, było dość... cóż dziwne. Państwo Agreste obchodzili właśnie siódmą rocznicę ślubu.
Pani Agreste miała na sobie błękitną i zwiewną sukienkę, beżowe szpilki, a we włosach miała wpiętą czerwoną różę.
Natomiast pan Agreste ubrany był, w swoją marynarkę, krawat, w nas oraz czarne buty. Na nosie miał założone przeciwsłoneczne okulary.
Przysiedli na ławce w parku i zaczęli karmić kaczki. Było bardzo przyjemnie. Siedzieliśmy w ciszy. Było słychać jedynie kwakanie kaczek, domagających się o jedzenie. Niekiedy, jakiś przechodzień spojrzał na nas dziwne. Czasem chichotali pod nosem, lub wytykali nas i naszego właściciela palcami.
Po parunastu minutach usłyszeliśmy melodię budki z lodami* (?¿) na pobliskim moście. Kobieta z gracją wstała i powędrowała po dwie porcje.
A my czekaliśmy.
Naszą uwagę przykuł turlający się kamyczek, którego kopnęła jakaś modelka. Miała strasznie długie i chude nogi, ubrana była w obcisłą sukienkę. Podeszła do nas.
- Hmmm - przejechała palcem po klatce piersiowej mężczyzny. - Co taki przystojniaczek robi sam w parku?
Już miała go pocałować, ale zachwiała się i upadła na beton. Za nią stała Aurore z triumfem wymalowanym na twarzy. W ręku dzierżawiła torebkę, którą prawdopodobnie powaliła rywalkę.
- I co teraz kochanieńka? - syknęła w stronę brunetki. - Nadal jesteś taka odważna? Liczę do trzech i już cię tu nie ma. 1...2... - dziewczyna z trudem się podniosła - 3! - wzięła rozpęd i zaczęła ją gonić, nim zniknęła z naszego pola widzenia.
>>>
Po miesiącu Gabriel w swojej szafie miał same czerwone rurki, lecz nadal byłyśmy tymi ulubionymi.
Pewnego wieczoru, kiedy kobieta leżała już pod pierzyną i czytała interesującą lekturę, jej mąż otworzył drzwi szafy i zaczął śpiewać naszemu kuzynostwu kołysankę. W środku mebla spało już sto dwadzieścia par spodni. A my leżałyśmy we własnym łóżeczku przy oknie.
Aurore nie wytrzymała tego widoku. Wzięła pod pachę pierzynę z poduszką, książkę, telefon i butelkę wody, i przeniosła się do swojego biura.
Od tego momentu było coraz gorzej.
>>>
W rezydencji Agreste mieszkaliśmy już dziewięć lat. Między małżeństwem nie układało się za dobrze. Codziennie musieliśmy uczestniczyć w kłótniach. Raz w poważniejszych, a raz w błahych.
Któregoś dnia zielonooka zagroziła rozwodem. Gabriel, aby zatrzymać swoją ukochaną przy sobie, obiecał naprawić związek. Takim sposobem wyjechaliśmy do Tybetu. Tam też znaleźli miracula.
Narodzili się superbohaterowie.
Lecz nie mogli wiedzieć, że miraculum Pawia jest uszkodzone. Niedługo później pani Agreste zapadła w śpiączkę, a kraj zapomniał o Pawicy i o Mrocznym Motylu.
>>>
Minął rok. W rezydencji panuje przeszywająca cisza. Zupełnie nie przypomina tamtego domu.
Adrien to czternastoletni chłopiec, zamknięty w czterech ścianach z masą obowiązków. Przy każdym spotkaniu z ojcem (a tych spotkań było niewiele), dociekał co stało się z jego matką.
Gabriel milczał.
Nie mógł już dużej znieść bólu zranionego serca. Za wszelką cenę chciał odzyskać ukochaną.
W taki sposób narodził się Władca Ciem.
A z nim również Ladybug i Chat Noir.
>>>
Trzy lata. Tyle czasu Władca Ciem przemieniał zranione serca ludzi. Wykorzystywał ludzkie emocje dla własnych celów. Nie popieraliśmy tego, ale co mogliśmy zrobić?
Lecz teraz jest po wszystkim.
Przegrał.
I walkę.
I życie.
Niedługo potem, dzięki magicznemu eliksirowi wykonanemu przez Marinette, pani Aurore zbudziła się ze śpiączki.
I gdyby Gabriel powiedział wcześniej prawdę, może nasza historia potoczyła by się inaczej?
A może takie było przeznaczenie?
Może gdyby nie Władca Ciem, Adrien już na zawsze pozostałby zamknięty w domu?
I nie poznałby swojej pani?
Kto wie....
Pewnie spytacie co się z nami stało. Już wyjaśniamy.
Aurore tak się wściekła na nas, że robimy za szmatę do podłogi.
Lecz musicie wiedzieć, że nasze życie było barwne, pełne życia, śmiechu i miłości. Choć w pewnym momencie mieliśmy pod górkę, a Gabriel Agreste trochę pogubił się w życiu.
>>>
933 słów bez notki.
* - chodzi mi o tą budkę z lodami André.
Uśmiałam się przy pisaniu tego czegoś.
#szlabanyauroresathebest
Nie pytajcie się co mam z umysłem.
Przepraszam za wszystkie możliwe błędy, mam nadzieję, że się spodobało.
Dobra, mam pytanie... Osoby, które piszą na telefonie lub ogarniają wattpada w 100% i wiedzą jak mogę to opowiadanie zakończyć, proszę o komentarz.
(Jakby ktoś nie skumał, chodzi mi o "completed" pod częścią).
Życzę wam spokojnej nocy, a ja uciekam do pisania nomki.
Boyo.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top