Her Dream
Podnoszę z ziemi pudełko. Na szczęście, zawartości nic się nie stało.
Odsłaniam jego rękę. Do wewnętrznej części przedramienia ma przyczepiony wenflon, do tej pory zakryty szczelnie tak, by się nie zabrudził. Zawieszam woreczek na oparciu krzesła i podłączam przewód. Oczywiście, że robię to absolutnie poprawnie. Specjalnie się tego uczyłam.
Z niezadowoleniem egzaminuję rany na jego nadgarstkach. Świeża krew pokrywa jego dłonie i skapuje po palcach na ziemię. Poluźniam więzy, tak, że teraz służą już jedynie utrzymaniu jego ciała na krześle.
Siadam bokiem na jego kolanach.
Ma takie miękkie włosy. Gładką skórę. Nawet usta, choć teraz suche i brudne od krwi, widać, że na co dzień są aksamitne, delikatne. Całe jego ciało. Słabe, wychudzone, brudne. Jest piękne. Nie wyobrażam sobie, jak ktokolwiek mógłby je odrzucić.
Wiem, jak kiedyś cierpiał. Wśród ludzi, którzy go nie doceniali, którzy nie chcieli mieć z nim nic wspólnego. Rodzina nie potrafiła zauważyć tego, kim był. W szkole, po jej ukończeniu - zdawało się, że nikt za nim nie tęsknił, gdy nagle zniknął. Nienawidziłam ich za tę arogancję, ale o wiele silniejsze było moje uczucie do niego. Wiedziałam, że nikt inny nie kochał go tak jak ja. Dlatego uwolniłam go od tych zmartwień.
Obejmuję ramionami jego szyję. Jestem taka szczęśliwa. Wszystko jest tak, jak powinno być. Wiem, że chciał uciec. Wiem, że jeszcze nie rozumie, czemu to robię. Ale jestem pewna, że gdy w końcu sobie to uświadomi, będziemy mogli już zawsze być razem. Nie będę musiała go przywiązywać do krzesła w tym smutnym pomieszczeniu. Zostanie tutaj z własnej woli, zawsze będzie na mnie czekał. Czasem, z niecierpliwością, będzie wychodził i szukał mnie po lesie. Będę o tym wiedziała, bo zawsze wiem, co robi i gdzie jest. Wtedy, nieważne gdzie akurat będę, wrócę do niego i spędzę z nim ten cudowny czas.
Póki co jednak, muszę być cierpliwa. Nie jest łatwo zrozumieć taką miłość. Trudno wyobrazić sobie, jak wiele poświęca ktoś taki jak ja. Ale wiem, że warto.
Pocieram policzkiem o jego włosy, napawając się jego zapachem. Uspokaja mnie. Czuję, jak jego serce powoli zaczyna bić szybciej. Znak, że zaraz się obudzi. Kiedyś chyba zawstydziłoby mnie znalezienie się w takiej sytuacji. Ale nie mogę się bać, jeśli chcę pokazać mu, co czuję. Musi wiedzieć, że jestem pewna swego.
Delikatnie zahaczam zębami jego ucho. Tak marzę o tym, by mnie zaakceptował. Prawą dłoń przesuwam niżej, do jego klatki piersiowej. Czuję bicie jego serca i ciepło ciała. Umożliwia mi to jego rozdarta bluzka. Wbijam paznokcie w jego nagi tors. Słyszę ciche jęknięcie. Jest to piękny dźwięk - nawet, gdy jego źródło jest nieprzytomne. Od początku nie chciał ze mną rozmawiać. Rozkoszuję się jednak każdym dźwiękiem, jaki z siebie wydobywa. Chciałabym mieć wszystko, co robi, tylko dla siebie. Delektować się jego życiem jak dobrym, starym winem albo stuletnią czerwoną herbatą. Patrzeć z pogardą na tych, którym wydaje się, że mogą choć w najmniejszym stopniu być tak szczęśliwi jak ja.
Muskam językiem jego brodę, czyszczę śliną zeschniętą krew. Nawilżam jego usta, jednocześnie prawą ręką rozmasowując spięte, zimne mięśnie. Lewą dłoń wsuwam mu między włosy. Są takie miękkie.
Opieram głowę na jego ramieniu. Jestem cierpliwa. Czekam, wyobrażając sobie to wszystko, co będziemy razem robić, gdy się obudzi. Może w końcu uda nam się porozmawiać. Nie mogę się doczekać, ale nie pośpieszam go. Wiem, że potrzebuje czasu.
.
.
.
Otwiera oczy. Jestem taka szczęśliwa.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top