Rozdział 6

Stoję już kolejną godzinę trzymając mojego aktualnie młodszego brata za rękę. Nie wiem jak Kate go tak odmłodziła, ale podejrzewam, że był to jakiś rytuał gdzie ona coś zyskała. Nie mam pojęcia co, nie wiem jak to zrobiła, ale wiem, że bardzo tego pożałuje i zginie w mękach, tak jak moja rodzina.
Dalej nie rozumiem dlaczego to zrobiła, powinna wiedzieć, że byli też tam zwykli ludzie. Nasza rodzina była duża i był przypadek, gdzie ktoś ożenił się z człowiekiem i urodził ludzkie dziecko, a nie wilkołaka. Przez ten czas zapomniałam o tej kobiecie i byłam w jakiś sposób szczęśliwa, że już nikogo nie zabije i będzie spokój.
Nie wiedziałam jednak, że w Beacon Hills pojawią się jeszcze gorsze potwory, które zabiją o wiele więcej osób niż Kate.
Opieram się wygodniej o krzesło i zamykam oczy. Nawet nie wiem, w którym momencie zasypiam.
Czuję się dziwnie, tak lekko i spokojnie przez co mam ochotę otworzyć oczy, ale nie jestem w stanie. Słyszę czyjeś szepty, a mój niepokój nagle wzrasta i zaczynam się bać, bardzo bać.
Nagle czuję czyjeś ręce, które delikatnie mnie oplotają i ciepły oddech na szyi. Serce bije mi jak szalone, kiedy zdaję sobie sprawę, że jest to Stiles.

— Spokojnie Lily — szepta mi do ucha. — To tylko zły sen, zawsze będę cię kochać.

Otwieram gwałtownie załzawione oczy i rozglądam się po pomieszczeniu. Wycieram łzy widząc, że Deaton przygląda mi się z uniesionymi brwiami. Lekko się uśmiecham i wstaję z krzesła przyglądając się jak weterynarz sprawdza puls Derek'a.

— Wszystko dobrze? — pyta.

— Tak, czemu miałoby nie być? — patrzę na nieprzytomnego brata.

— Mówiłaś, a bardziej krzyczałaś, że ktoś ma zostać — za sobą słyszę głos Lydii.

— Co ty tu robisz? — zmieniam szybko temat.

— Zostałam tutaj — patrzy na mój ubiór i lekko się uśmiecha —  Stiles, Malia i Scott poszli.

—  Mogłaś też iść — cała czerwona zdejmuję bluzę od Stiles'a i odkładam ją na krzesło.

— Wolałam tu z tobą zostać
— poprawia włosy— Co z Derek'iem?

— Ma bardzo szybki puls — Deaton patrzy na nas poważnie.

— Cholera — łapię brata za rękę — Jest o wiele cieplejszy, to chyba dobrze, prawda?

— Tak — zabiera do ręki skalpel — Spróbuję coś zrobić, trzymajcie go.

Łapię go mocniej i zaglądam, jak Deaton robi głęboką ranę na jego ręce, która bardzo szybko się goi. Nie jest to normalne, przez co jestem trochę przerażona.

— To nie jest normalne, prawda? — mówi lekko przerażona Lydia.

— Nie — przygryzam dolną wargę— Coś jest bardzo nie tak.

— Lydia, przynieś strzykawkę z numerem pięć, a ty Lily trzymaj go cały czas.

Deaton i Lydia odchodzą od stołu, a ja przyglądam się spokojnej twarzy Derek'a. Muszę przyznać, że był bardzo przystojny jako nastolatek. Chłopak nagle otwiera oczy, a ja odsuwam się od niego przerażona. Powoli wstaje ciężko oddychając, łapię go za ramię, ale ten od razu strzepuje moją rękę, lekko mnie przy tym drapiąc.

— Nic nie mówcie — zaczynam powoli podchodzić do Derek'a. — Braciszku — chłopak gwałtownie się do mnie odwraca — To ja, Lily — Derek głośno warczy i mocno udrapuje mnie w brzuch.

Upadam z cichym jękiem na ziemię, a chłopak wybiega z budynku nawet się nie odwracając. Lydia szybko do mnie podbiega i pomoga wstać. Rana od razu się goi i w miarę się uspokajam.
Bez słowa wyciągam telefon z tylnej kieszeni i wybieram numer do Scott'a, który jak na złość nie odbiera. Tak samo Stiles, a na SMS-y też nie odpisują.

— Kurde! — uderzam ręką o stół — Idę go szukać.

— Nie poznał nas — Lydia podaje mi bluzę Stiles'a, żebym zakryła wielką dziurę — Ubierz ją.

— Wiesz gdzie mógł pobiec? — pyta mnie Deaton.

— Podejrzewam, że tam, gdzie kiedyś mieszkaliśmy — ubieram bluzę i wybiegam z budynku.

Szybko biegnę w stronę spalonego domu. Jeśli Derek naprawdę nas nie poznał to znaczy, że nie pamięta nic, co się działo przez te ostatnie kilka lat, a mnie będzie pamiętał jako małą słodką siostrzyczkę z warkoczykami.
Zbliżam się do miejsca, gdzie kiedyś był mój dom i z daleka widzę tam Derek'a, który rozmawia z dwójką policjantów. Jeden wyciąga paralizator i jakby nigdy nic, razi go prądem. Wbiegam bez zastanowienia na posesję i uderzam mężczyznę w twarz, a ten upada z jękiem. Wiem, że przez to co zrobiłam będę miała problemy, ale jeśli Derek by się przy nich zmienił to mógłby ich nawet zabić.
Jeden z nich pomaga wstać mojemu bratu i lekko się do mnie uśmiecha.

— Szanuje za to co zrobiłaś, ale teraz będziesz musiała z nami pojechać.

— Wiem — przeczesuję zrezygnowana włosy i próbuję się nie śmiać, jak widzę wstającego z ziemi ciemnowłosego policjanta, który coś mamrocze pod nosem.

***

Patrzę na zrezygnowaną twarz Szeryfa Stilinski'ego, który zapisuję coś na jakiejś kartce co chwilę mi się przyglądając. Wiem, że nie jest zadowolony z faktu, że napadłam na jednego z funkcjonariuszy.

— I chcesz mi powiedzieć, że zrobiłaś to dlatego, że on... — pokazuje na mojego brata, który siedzi za mną — To Derek Hale i zaatakowałaś Pana Paige, bo obawiałaś się, że Derek ich zaatakuje.

— Tak — kiwam głową — Jeśli on mnie oskarży o pobicie, to ja go oskarże o bezpodstawne zaatakowanie człowieka.

— Dobra — chowa papiery — Ale jak to się stało?

— Nie wiadomo, chcemy się jak najszybciej dowiedzieć.

— Mogę się wtrącić? — za sobą słyszę głos Derek'a — Może Pan ją zabrać? Jest jakaś nienormalna.

— Boże — przewracam oczami — Siedź cicho, dorośli rozmawiają.

Słyszę ciche warknięcie, więc się odwracam i zmieniam kolor oczu. Chłopak lekko się prostuje i patrzy w moje oczy jak zahipnotyzowany.

— Szeryfie — do pomieszczenia wchodzi mężczyzna, z tego co pamiętam ma na imię Jordan i szybko zmieniam kolor oczu — Sprawdziliśmy odciski, są niejakiego Derek'a Hale, ale on ma już ponad dwadzieścia pięć lat.

— Coś się pewnie w systemie zepsuło, zostawcie to mi — mówi na spokojnie Noah.

Opieram się wygodniej o krzesło i zamykam zrezygnowana oczy. Słyszę spokojne bicie serc i nagle śmiech, bardzo znajomy śmiech, przez co otwieram gwałtownie oczy i spadam z krzesła, cicho przy tym jęcząc.
Akurat do pomieszczenia wbiegają Scott i Stiles, dziwnie się na mnie patrząc.

— Kate — szybko wstaję — Jest tutaj.

— Żartujecie sobie? — obok nas staje Szeryf — Czyli to sprawka Kate?

— Tak — przeczesuję nerwowo włosy — Nie wiemy jak to zrobiła.

— Może powiedzcie jeszcze, że znaleźliście go w jakieś rzece młodości! — wymachuje wściekły rękoma.

— Nie — Stiles oblizuje usta — W trumnie pełnej mordownika, asteckiej świątyni pod kościołem w mieście zniszczonym przez trzęsienie ziemi — mam ochotę go w tym momencie rozszarpać.

— Mieliście jechać na biwak — Noah patrzy na nas wkurzony.

— Byliśmy, spokojnie — uśmiecham się delikatnie.

— Pojechaliśmy, do Meksyku — w tym momencie uderzam Stiles'a w tył głowy, a ten patrzy na mnie z mordem w oczach.

Nie rozumiem jakim trzeba być idiotą, żeby takie coś zrobić! Teraz Szeryf nie będzie ufał ani mi, ani Scott'owi i możemy mieć przez to problemy.

— Derek nic nie pamięta — Scott zmienia temat — Musimy z nim porozmawiać.

— Ja tu jestem — patrzymy na Derek'a, który siedzi na kanapie i nam się przygląda — Nie wiem o czym wy do cholery mówicie.

— Straciłeś pamięć — podchodzę do brata — Bardzo dużo.

— Pomożemy ci, ale musisz iść z nami — Scott siada obok chłopaka.

— Mam wam zaufać? — prycha — Kim wy niby jesteście?

— Osobami, które uratowały ci życie — obok mnie staje Stiles.

— Gdzie moja rodzina? — przełykam głośno ślinę na to pytanie, miałam nadzieję, że o to nie zapyta.

— Wybuchł pożar i wynieśli się do innego miasta — mówię szybko, a Stiles jedynie uniósł brwi — Zawieziemy cię do nich tylko musisz nam zaufać.

— Okej, tylko zabierzcie mnie tam jak najszybciej.

Przygryzam dolną wargę powstrzymując łzy. Nie mogę mu tego powiedzieć, wiem jak mocno by go to bolało. Chcę tylko, żeby przez tą chwilę myślał, że wszyscy żyją i nic złego się nie stało.

— Stiles, Lily — patrzę na alfę — Zabierzecie Derek'a do mnie, ja muszę z kimś pogadać.

Patrzę zrezygnowana na Stiles'a, który niechętnie pokiwał głową na zgodę. Czuję, że będąc z nim sam na sam nie za dobrze się to skończy.
Mam nadzieję, że Derek zrobi coś przez co nie będę musiała z nim rozmawiać.

Hejka!
Przez trochę długą nieobecność dodałam słyszy rozdział i mam nadzieję, że wam się spodobał. W kolejnym rozdziale będzie ciekawa akcja, więc gwiazdujcie, żeby jak najszybciej się pojawił!
Zapraszam także do komentowania i obserwowania mojego profilu!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top