🥀~Rozdział 5~🥀
🥀~Piekło~🥀
Perspektywa Sawyera
Istoty nieśmiertelne nie mają łatwo, jak może komuś się wydawać. Oprócz pilnowania Ludzi, którzy niekiedy są nieodpowiedzialni, mamy swoje problemy. Wiele tych, którzy stoją na władzy, chce pokoju, żeby anioły i demony w końcu żyły między sobą beż strachu, ale jest to niemożliwe...
Dzieli nas prawie wszystko. Miasto aniołów to taka radosna i pełna kolorów kraina, natomiast u nas diabłów, są wulkany oraz tak gorąco, że skrzydła aniołów mogłyby się roztopić. Wszystko jednak zależne jest od tego, gdzie trafiają ludzkie duszę. Gdyby nie patrzeć to wszystko jest podobne pod nich. Niekiedy chodzę po między duszami, które zgrzeszyły i odeszły z niebiańskiej drogi. Szczerze mówiąc niekiedy, nawet to miejsce jest dla nich zbyt łaskawe. Momentami sam chciałbym decydować kim zostałbym, albo co mógłbym robić. W naszym świecie, kiedy się rodzimy od razu mamy przypisaną rolę. A śmiertelnicy sami mogą decydować. Oczywiście my im w tym niekiedy pomagamy.
Kiedy nareszcie mogłem wrócić z tej nic nie wartej szkoły, byłem szczęśliwy. Ojca jak na razie nie widziałem, więc mogłem robić co chciałem. Oczywiście później będę musiał się zająć swoim człowiekiem. Byłem ciekawy kogo mi dopasowali. Byłem pewny,że każdego anioła rozgniotę. One mało kiedy miały z nami szansę w pojedynkach. W końcu były uczone zasad i się ich trzymały. Jednak mój spokój nie trwał zbyt długo, kiedy pojawiłem się w królestwie, nie minęła chwila, a poczułem silna rękę na ramieniu. Użyłem swojej mocy, żeby poczuł ból, ale to nie podziałało, gdy osobą, która próbowała mnie przewrócić był mój ojciec.
- Coś późno wróciłeś, jeszcze pomyślę, że zależy ci na tej szkole - powiedział, a ja prychnąłem.
- Tak, bardzo. Mam gdzieś marne imitację diabłów I tych aniołków, które sądzą, że są święte - warknąłem. - Musiałem pokazać, kto jest z nich wszystkich najlepszy.
- I o to mi chodziło. Jak sądzę nadal robią opiekę i kuszenie dla śmiertelników? - zakpił i usiadł na swoim tronie. - Ludzie to jeszcze marniejsze stworzenia niż anioły. Jeszcze będą tak dłużej postępować, a skończy mi się miejsce w lochach - westchnął, a ja się uśmiechnąłem.
- Przecież lubisz mieć zabawki, a ona są idealni na Twój zły humor - wyznałem, a ona kiwnął głową.
- To prawda, a teraz zejdź mi z oczu - machnął ręką, a ja wykonałem polecenie.
Jednak nie wykonałem nawet pięciu kroków, a odwróciłem się I w ostatnich chwili ochroniłem się przed kulą ognia. Uśmiechnąłem się szyderczo w stronę ojca, który był wściekły. Przez te lata nauczyłem się jego każdych sztuczek. Byłem już na nie odporny, niż wtedy kiedy byłem mniejszy.
Jednak nie miałem pojęcia, że lubił wchodził w moje wspomnienia i wykorzystywać moje słabe punkty do kontrolowania mnie...
********************
Witajcie kochani
Kolejny rozdział dla was. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Przepraszam za błędy. Bardzo bardzo dziękuję za czytanie I dawanie gwiazdeczek. Wiele to dla mnie znaczy ❤️
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top