🥀~Rozdział 40~🥀

🥀~Tata~🥀

Perspektywa Sawyera

Żeby coś osiągnąć trzeba naprawdę ciężko pracować. Nigdy nic nie dostaniemy za darmo, a nawet jeśli to szybko zniknie. W tym wszystkim, w szale zarabiania pieniędzy nie można zapomnieć o tym kim się jest. Ludzie często się zmieniają, jednak na gorsze. Wolą iść do celu, a zapominają o tym kto przy nich był obok nich. Jednak kiedyś wszystko wróci do tych osób. Dobro wraca z dwojoną siłą, a zło jeszcze szybciej...

Zabawne, że mówię to ja, który był diabeł. Jednak będąc tutaj zrozumiałem to wszystko. Spoglądając na swoich kolegów z pracy, nie chciałem dłużej być zależny od kogoś. Nie chciałem żyć ciągle w niepewność i strachu że nagle stracę pracę przez kogoś, bo ktoś na mnie doniósł. Byłem tutaj nowy i niezbyt na rękę innych osób. Widziałem, że bardzo często spoglądali w moją stronę z nienawiścią. Dlatego pewnego dnia, gdy miałem już sporą część odłożonych pieniędzy postanowiłem sam otworzyć swój zakład naprawczy. Może na początku nie będzie od razu wielu klientów, ale z czasem się uda. Lorelai niestety się uparła i również poszła do pracy. Chociaż jej nie rozumiałem, jednak miałem już dość kłótni z nią o ten temat. Uśmiechnąłem się lekko, na to wspomnienie, po czym wróciłem do czyszczenia narzędzi. Ale nie udało się dokończyć, ponieważ usłyszałem ciężkie kroki. Odwróciłem się w ich stronę, po czym nie mogłem uwierzyć własnym oczom. Nigdy bym nie pomylił tej osoby z nikim.

— Tato? Co ty tutaj robisz? — zapytałem, a on się uśmiechnął.

Nawet w ludzkiej postaci zaczął emanować siłą oraz władzą. Dziwnie było go oglądać w ludzkiej postaci, ale cieszyłem się, że tutaj był.

— Nieźle się urządziłeś tutaj. Chciałem zobaczyć, jak sobie radzisz. Chociaż ciężko ki to przyznać to brakuje ciebie. Ale jeśli będziesz to komuś powtarzać wyprę się. Zrozumiałem teraz przez te lata,że nie byłeś szczęśliwy. Jak cie obserwuje z boku, uśmiechasz się więcej. Wcześniej tego nie widziałem. Ale nie mogę uwierzyć, że jesteś człowiekiem. Ta marną istotą — westchnął, a ja się uśmiechnąłem.

— Może moje życie jest marne,ale jestem szczęśliwy. Nie mogłem żyć wokół tych zasad, przez to nie mógłbym żyć z Lorelai. Gdybym mógł zrobiłbym to jeszcze raz — powiedziałem, po czym pierwszy raz dostrzegłem w jego oczach zrozumienie.

— Mam nadzieję, że będziesz szczęśliwy. Jednak ja będę na ciebie zawsze czekać. Nie zapominaj o tym kim jesteś i czyim synem jesteś.

Po tych słowach pierwszy raz w życiu przytulił mnie do siebie. Nigdy nie sądziłem, że dożyje takiego momentu. Ale dobrze by było poczuć,że zależało mu na mnie.

*************
Witajcie kochani
Kolejny rozdział dla was. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Przepraszam za błędy. Bardzo bardzo dziękuję za czytanie I dawanie gwiazdeczek ❤️

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top