🥀~Rozdział 36~🥀
🥀~Decyzja~🥀
Perspektywa Sawyera
Nie byłem niczego tak pewny w swoim życiu, jak w tym momencie. Chociaż dla innej istoty może być nie za bardzo zrozumiałe, bo w końcu jestem księciem podziemia, moim ojcem jest silny Lucyfer, a ja chce to wszystko zniszczyć dla jakiego anioła. Jeśli mam być szczery to wcześniejszą wersją mnie nigdy by się na coś takiego nie zgodziła. Ale w tym momencie zrozumiałem co jest dla mnie ważne w życiu. Człowiek może jest marny, tak jak jego ludzkie życie, ale dla mnie ważniejsze było to,że mogłem spędzić czas z Lorelai. Tutaj tego nie mogłem, nawet jeślibyśmy próbowali przechytrzyć system. W końcu by nas złapali i rozdzielili na zawsze. Jednak jeszcze istniała gorsza opcja, mogli wyczyścić pamięć. Nie pamiętałbym w ogóle jej i to najbardziej mnie przerażało.
Uświadomiłem sobie,że już nikogo więcej nie pokocham jak jej. Była tą jedyną, dlatego dla niej zrobiłem wszystko.
- A ty jesteś pewien co robisz? - zapytał Serafin, a ja pokręciłem głową.
- Oczywiście, że tak - warknąłem. Nie będę się tłumaczyć głupim aniołom.
- Po tym czasie możesz zapomnieć o swoim domu. Nie będę mógł na ciebie wpływać, będziesz mieć wola wolę, twoje moce stracą dar - usłyszałem i wtedy spojrzałem w oczy mojego ojca, który stanął na przeciwko mnie.
Przełknąłem wtedy ślinę, po czym uśmiechnąłem się do niego. Wtedy mogłem się uwolnić raz na zawsze od niego.
- Chce właśnie tego, nie boję się konsekwencji - wzruszyłem ramionami, a on wtedy znów zaczął się we mnie intensywnie wpatrywać.
- Ja w twoim wieku byłem bardzo podobny do ciebie. Jednak nie umiałem zrezygnować ze swojej rangi oraz postawić się najwyższemu. Widzisz, chociaż jestem panem piekła, to nie mam wpływu na miłość. Ja kiedyś też kochałem, jednak to szybko minęło. Coś pięknego stało się obrzydliwie. Legenda o spadających gwiazdach była prawdziwa, ale ja już nauczyłem się żyć beż tego wszystkiego. Twoja matka była również piękna, ale nic do niej nie czułem. Kiedy odeszła czułem ulgę.
- Nigdy nie opowiadałeś o niej - wyszeptałem, a on się skrzywił.
- Była zdradziecką szują. Myślała, że owinęła mnie sobie wokół palca, ale to było jej niedoczekanie. Zanim spróbowała objąć tron, zrzuciłem ją do otchłani zapomnienia.
Pokręciłem głową na informacje. Sam jej nie pamiętałem, może dlatego nie było jej mi szkoda. Słyszałem tylko,że ojciec raz pokochał szczerze i to śmiertelniczkę. Nie rozumiałem tego,że każdy się kochał w tych ludziach.
- Ale ty jesteś wolny, skoro czujesz,że to ta jedyna miłość. Nie mam nic do gadania. Będę cię tam odwiedzać synu, żyj tak jak sam będziesz chciał.
Po tych słowach pożegnał się że mną, a ja zacząłem swoją przemianę.
To był czas,żeby stworzyć nowy etap w życiu...
*******************
Witajcie kochani
Kolejny rozdział dla was. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Przepraszam za błędy. Bardzo bardzo dziękuję za czytanie I dawanie gwiazdeczek ❤️
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top