🥀~Rozdział 29~🥀
🥀~Moc~🥀
Perspektywa Lorelai
Czasami jest tak,że mamy dość pewnych sytuacji i odniesieniu naszych bliskich, które kierują do nas. Bardzo często jest tak,że boimy się czegoś powiedzieć, bi nie jesteśmy pewni, jak oni na to zareagują. Może dlatego,że zbyt są dla nas ważni i nie znieślibyśmy porażki? Jednak często jest tak,że wszystkie problemy wychodzą z braku wyjaśnienia...
Bolało mnie to,jak zachowywała się Sawyer. Może było w tym część mojej winy, ale starałam się myśleć racjonalnie. Z boku cały czas obserwowałam, jak zachowuje się postać. Najgorsze było w tym,że cały czas się uśmiechała w nasza stronę. Na pewno używała, jakiś mocy. Byłam tego pewna. W pewnym momencie znów odzyskaliśmy nasze postacie anioła I diabła. Jednak to nie było takie dobre. Widziałam wściekłość diabła I nienawiść w jego oczach. Kiedy zaczął celować w moją stronę mocami, w ostatniej chwili ukryłam się za skrzydłami. Musiałam jakoś wytrzymać ten atak.
Nie chciałam go ranić, był dla mnie ważny, ale on nie miał skrupułów, żeby zrobić mi krzywdę. Kiedy ataki się nasilały, czułam, że tak długo nie wytrzymam. Złość, którą chciałam wyciszyć w sobie, zaczęła od nowa kiełkować. Rozłożyłam skrzydła, po czym na niego spojrzałam. Tak chciał się bawić, to proszę bardzo, ja też miałam ciekawe moce. Kiedy się tego nie spodziewał, wystrzeliłam w jego kierunku niebiańskie sztylety. Robiłam to dalej, gdy nagle z moich dłoni wyleciała kulą ognia. Sawyer też tego się nie spodziewałem i dzięki temu został trafiony.
Spojrzałam ze strachem na swoje dłonie. To nie mogła być prawda. Ta moc należy do diabłów. Dlaczego uaktywniła się we mnie.
— Co ty mi zrobiłeś?! — krzyknęłam w stronę Sawyera, a ten zaczął patrzeć na mnie z mniejszym gniewem.
— Dlaczego sądzisz, że to moja wina. Może tak naprawdę jesteś diabłem.
Te słowa jeszcze wzbudziły we mnie większość nienawiść i złość. Zaczęłam jej używać i strzelałam do niego. Widziałam, jak próbował wyskakiwać, ale ja sobie z tego nic nie robiłam.
— Jak mogłeś?! A ja ci ufałam, byłam taka głupia! — krzyknęłam, jednak nagle coś się zaczęło dziać.
Sawyerowi skończyła się już cierpliwość i zaczął się zmieniać w swoją prawdziwą naturę. Wtedy zaprzestałam walki. Czułam, że nie uda mi się wyjść z tego cało.
Najgorsze było to,że żadne z nas nie umiało odpuścić. Nasze uczucia względem siebie buły zbyt silne i w końcu musiały wyjść na światło dzienne. Najgorsze, że baliśmy się konsekwencji, które koga przez to wyniknąć. Może gdyby nie te zasady, znaleźliśmy wspólne rozwiązanie...?
*****************
Witajcie kochani
Kolejny rozdział dla was. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Przepraszam za błędy. Bardzo bardzo dziękuję za czytanie I dawanie gwiazdeczek ❤️
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top