🥀~Rozdział 19~🥀

🥀~Zdenerwowanie~🥀

Perspektywa Lorelai

W pewnym momentach zazdrościłam swojej współlokatorce, że miała anielice w rywalizacji. Ja do Sawyera traciłam swoją cierpliwość, która u anioła była bardzo duża. Nie znosiłam tego, że diabeł nie robił sobie nic z karty, którą musieliśmy razem odpracować. W końcu była to jego wina, że tutaj razem wylądowaliśmy. Kiedy myłam salę, spojrzałam na zegar i coraz bardziej zaczęłam się denerwować. Znowu się spóźniał, a ja zrobiłam za niego wszystko. Kiedy usłyszałam otwierające się drzwi, postanowiłam sobie nic z tego nie robić. Wcześniej może bym zareagowała, ale teraz stwierdziłam, że lepiej będzie go ignorować.

— Co tam aniołku? — zapytał, a ja nic nie reagowałam. Skończyłam z nim. — Oj zapomniałaś języka w gębie?

Skrzywiłam się, ale dalej czyściłam podłogę.  Dopiero, gdy ten wylał wiaderko z wodą na nią. Coś we mnie się zagotowało. Wydobywał ze mnie wszystko co najgorsze.

— Jak śmiesz przychodzić sobie ,jakby nigdy nic i psujesz moją pracę. Jesteś najgorszym diabłem jakiego mogłam spotkać. Nie sądziłam, że ktoś aż tak może irytować swoją obecnością — warknęłam j rzuciłam mopa. — Jesteś taki cwany, to sam sobie to sprzątaj. Ja mam dość.

Po tych słowach miałam ochotę wyjść, ale mnie zatrzymał słowami. — Masz rację, trochę przegiąłem. Ale w końcu jestem diabłem to moja natura, powinnaś się do niej przyzwyczaić — wzruszył ramionami.

— Przynajmniej moglibyśmy się zacząć tolerować. Wiem,że zawsze między nami będą różnice, ale choć dla naszej podopiecznej moglibyśmy się starać. Później możesz mnie nienawidzić do woli.

—Ja cie nie nienawidzę —wyznał, a ja spojrzałam na niego z niedowierzaniem.

— Cały czas to pokazujesz — wyszeptałam I spuściłam wzrok. —  Nie każe ci być nie wiadomo jak miłym, ale choć trochę mógłbyś się zmienić.

— Nie zrezygnuje z wkurzania ciebie, bo wtedy masz taką fajną minę, ale postaram się może nie uprzykrzała tak życia jak do teraz — wyznał, a ja się uśmiechnęłam. — Ale musisz uważać na słowa, jeśli komuś o tym powiesz wyprę się. Jestem synem króla piekieł misze dbać o reputację, a nie chce mi się znowu walczyć z ojcem.

— Musisz z nim włączyć? — zapytałam, a on wtedy zmarszczyłem brwi, jakby przez przypadek powiedział za dużo.

— To nie jest ważne — machnął ręką. — Trzeba to posprzątać i każde pójdzie w swoją stronę. Daj to, a ty się zajmij tymi krzesłami.

Nie drążyłam już tematu, miałam nadzieję, że kiedyś mi o tym powie sam. Kiedy zaczął naprawdę pomagać był inny. Stawał się całkiem znośny, jak na diabła. Może nie będzie tak źle jak sądziłam.

Ale ktoś zdecydował inaczej za nas. Za niedługo mogły nadejść ciężkie czasy...

*******************
Witajcie kochani
Kolejny rozdział dla was. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Przepraszam za błędy. Bardzo bardzo dziękuję za czytanie I dawanie gwiazdeczek ❤️

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top