🥀~Rozdział 15~🥀

🥀~Ziemia~🥀

Perspektywa Sawyera

  Ludzie niekiedy są dla mnie dziwną zagadką, szczególnie ich wybory. Nie rozumiem jednego. Dlaczego ktoś ma wybierać między przyjaciółmi, a miłością? Przyjaciele nie ważne z kim jesteś powinni cie wspierać, a nie wyliczać Ci wady i że jesteś naiwny. Co w takich sytuacjach robić? Sam nie wiem jakie jest najlepsze rozwiązanie. Niekiedy trzeba z czegoś zrezygnować, chociaż serce będzie boleć. Jednak tak na dobrą logikę, nasi bliscy powinni się dogadać że sobą i zaakceptować to co robicie. Kiedy zaczynają przekraczać naszą granice, powinni się zmienić...

Kobiety czy to anioł czy diabeł dostały specjalne bransoletki, które informowały je o ciężkim wyborze podopiecznego. Natomiast mężczyźni łańcuchy. Byłem ciekawy o co może chodzić z moją podopieczną. Ta dziewczyna co chwilę musiała między czymś wybierać. Gdybym miał serce, zacząłbym jej współczuć, ale go nie mam więc niczego nie czuje. Schodząc na ziemię, znów czułem te opary z kominów. Byłem ciekawy, czy jeszcze się tym nie udusili. Widziałem, że już u nich zaczęła się zmieniać pogoda. Stawało się coraz zimniej.
Nie chciałem tutaj tylko spotkać anielicy. Trochę myślałem nad jej słowami, ale to było beż sensu. Dlaczego akurat jej się to przydarzyło.  Czy środki były zbyt mocne, że zaczęła majaczyć? To nie mogło być możliwe. Wylądowałem w osobnym miejscu, po czym się przemieniłem. Czułem że Violet była niedaleko. Tak dział portal przez który wylatywaliśmy.

Ruszyłem do przodu i zacząłem się rozglądać. Pokręciłem głową, gdy zobaczyłem Lorelai, która zaczęła iść kilka kroków za mną. Oczywiście ona też musiała dość sygnał, że człowiek potrzebuje pomocy.

— Muszę Ci coś powiedzieć — zaczęła, gdy mnie dogoniła, a ja pokręciłem głową.

— Nie chce, po drugie jesteś nawiedzona. Paplasz jakieś dziwne rzeczy — warknąłem, a ona się tym nie zraziła.

— Widziałam przepowiednie, ty tam jesteś. Syn króla piekieł. To jest coś powiązane z tym wszystkim — zaczęła, a ja zmarszczyłem brwi.

— Ja nie słyszałem o żadnej przepowiedni. Znowu coś sobie wymyślasz i radzę xi przestać, bo zaczynam do ciebie trącić cierpliwość — wyznałem I nagle zobaczyłem nasza podopieczną.

— Nie zostawię tego tak łatwo, ale teraz mamy ważniejszy problem z Violet, czytałeś jej historię, czy też miałeś ją gdzieś?

Szczerze mówiąc ostatnio nie miałem czasu zajrzeć do tej książki. Miałem walkę z ojcem oraz musiałem zająć się nowymi grzesznikami.

— Tak też sądziłam. Widzisz tego chłopaka?— zapytała, a ja wtedy spojrzałem w kierunku, gdzie stała dziewczyną i jakiś chłopak. Wyglądało tak,jakby się kłócili, a Violet miała łzy w oczach. — To jest jej były chłopak, cały czas nie może dać jej spokoju, do tego przez niego kłóciła się z przyjaciółką, która nie rozumie jak ona mogła być z nim i się z niej naśmiewa.

— To niezła ta przyjaciółka — prychnąłem. Nawet my diabły, którzy nie jesteśmy tacy dobrzy jak anioły, przyjaźń traktujemy poważnie.

Kiedy chłopak zaczął przekraczać granice naszej podopiecznej. Musiałem coś zrobić, nie powinniśmy nadużywać  naszej obecność. Ale nie mogłem dużej na to patrzeć.

— Ej koleś nie widzisz,że ona nie chce z tobą gadać. Radzę ci uciekać, jeśli moja pięść nie wyląduje na twojej buźce— warknąłem, a on wtedy prychnął.

— Nic mi nie zrobisz, a ja chce sobie z nią porozmawiać — wzruszył ramionami i uśmiechnął się do Violet. — Prawda?

Kątem oka widziałem, że Lorelai już podeszła do niej I starą się pomóc. Nasza podopieczną była roztrzęsiona. Zacisnąłem pięści, po czym wróciłem do chłopaka.

— Ona już więcej nie będzie z tobą rozmawiać, a ty do niej nie podejdziesz — warknąłem, a on nadal się uśmiechał.

— Możesz sobie gadać...

Wtedy moja pięść wylądowała na jego twarzy i w ogóle tego nie żałowałem....

******************
Witajcie kochani
Kolejny rozdział dla was. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Przepraszam za błędy. Bardzo bardzo dziękuję za czytanie I dawanie gwiazdeczek. Wiele to dla mnie znaczy ❤️

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top