Jesteśmy sobie u dziadków, święta są, stary, wujkowie i dziadek najebani tradycyjnie 2 sekundy po podzieleniu się jajem, kaszojady zapierdalają wszędzie i drą japę, no polska tradycja typical.

Koza dziadków była ciężarna, ale do tej pory jeszcze nie urodziła.

Stary z wujkiem wychodzą na chwilę na zewnątrz.

Potem się jakoś złożyło, że połowa rodziny wyszła na zewnątrz.

I słyszymy takie, że się dwie kozy urodziły.

NO KURWA JAKIE ONE ŚLICZNE, MAŁE KÓZKI TAKIE CUDNE, SŁODKIE, UROCZE, ZAJEBISTE, POPŁACZĘ SIĘ 😭💖

Nazwaliśmy ją Śmietanka (ofc 🙄)
Najprawdopodobniej urodziła się pierwsza. Skubana większa od drugiej, którą zaraz pokażę. Sprytniejsza w sumie też, bo już umiała w miarę sprytnie chodził i do wymienia się dostać próbowała i jej się prawie udało.

Druga - Nutka
Urodziła się później, o wiele mniejsza od Śmietanki, na Naszych oczach stawiała swoje pierwsze kroczki, ale jako iż jest niższa, to trzeba było jej pomóc się do wymienia dostać.
Miałam okazję ją później po pyszczku pomiziać 😭💖

JAK JA UMIERAŁAM Z PRZESŁODZENIA JAK ONE ROBIŁY TO ✨MEEE✨ SWOJE, NOSZ KURWA KUSIŁO NA RĄCZKI AŻ WZIĄĆ 😭💖