Rozdział 7.

Na dobry początek, tego wspaniale zapowiadającego się, dnia otrzymałam od mojej współlokatorki w prezencie zestaw kosmetyków, który marzył mi się od dłuższego czasu. Myślałam, że uduszę ją z radości. Dostałam również życzenia od Krzysia, Darii i moich rodziców oraz dziadków. Niestety chyba były to jedyne życzenia, jakie otrzymałam. Na komendzie nikt się do mnie nie odzywał. Nie wiem, czy się obrazili, czy Bóg jeden wie? Trudno. Najbardziej zdziwiło mnie, że Gutka nie było. Wiedział o moich urodzinach. Na dodatek nie odpisywał mi na moje wiadomości i telefony.

- Wiesz może, gdzie jest Gutek?- spytałam Martę, na co ta westchnęła głośno.

- Może wziął urlop?- bąknęła, patrząc na mnie złowrogo.

- Dobrze, ja tylko pytałam.- uniosłam dłonie.

- A ona ci tylko odpowiedziała?- wtrąciła się Lucyna, a ja miałam już wszystkiego dość.

Wyszłam z biura z łzami w oczach. Od samego rana wszyscy traktują mnie albo jak powietrze, albo zło konieczne. Marta miała wzrok, jakbym jej pozabijała rodzinę do piątego pokolenia wstecz. A Lucyna patrzyła na mnie, jakbym miała na czole wydziarane "JESTEM NAJWIĘKSZYM ZŁEM TEGO ŚWIATA" albo "TO JA NIE ZGASIŁAM PO SOBIE ŚWIATŁA W BIURZE DWA DNI TEMU"

Zaszyłam się w damskiej toalecie na długie minuty. Próbowałam dojść do siebie jednak wspomnienie sytuacji z biura mi w tym nie pomagało. Co gorsza- mój chłopak nadal nie odpisywał, nie oddzwaniał. Zrzucał wszystkie moje połączenia. Nie odczytywał moich wiadomości, mimo że na wszystkich mediach społecznościowych jego status aktywności wskazywał, że jest CIĄGLE aktywny. Postanowiłam się odwdzięczyć.

Do: Guciu ❤️

Hej, Kochanie! Z całego serca dziękuję Ci za pamięć! Z pewnością zapamiętam te urodziny, jako najlepsze urodziny w moim życiu! ❤️

Do: Guciu ❤️

Kocham Cię! 😘

W międzyczasie napisałam maila do Starego o urlop na żądanie. Uznałam, że nikt więcej nie popsuje mi MOJEGO dnia. Dlatego spędzę go, jak na studiach. Z kubłem lodów i ukochaną komedią.

Do biura wróciłam jedynie po kurtkę i plecak. Widząc miny Lucyny i Marty, łzy wpłynęły mi do oczu. Nie odezwałam się jednak słowem. Zacisnęłam zęby i udałam się do wyjścia z tego podłego miejsca, które do wczoraj uznawałam za naprawdę przyjemne miejsce.

- Amelia!- nagle usłyszałam za sobą kobiecy głos.- Kochana, błagam pomóż mi.- była to sekretarka Starego. Spojrzałam na nią wymownie, a ta kontynuowała.- Ja... mam komendanta głównego na linii, a komendant kazał mi zanieść te teczki do archiwum. Błagam, mogłabyś je tam zanieść? Odwdzięczę ci się za to. Obiecuję!

- Niech stracę.- bąknęłam i przejęłam od niej stos teczek.

- Kochana jesteś! Dobrego dnia!- krzyknęła i pomknęła w swoją stronę. Po korytarzu roznosił się jedynie stukot jej obcasów.

- Tia... Już jest wspaniały.- wywróciłam oczami i niechętnie poszłam do archiwum.

Już samo wejście do tego przeklętego pomieszczenia było problemem. Drzwi wykonane są z metalu, przez co cholernie ciężko je otworzyć. Jakby tego było mało, otwiera się je na zewnątrz. Niestety teczki były zbyt ciężkie, bym mogła utrzymać je w jednej ręce. Prosiłam każdego jednego policjanta, mijającego mnie, o pomoc, jednak wszyscy mijali mnie, jakbym była co najmniej niewidzialna.

Udało mi się w końcu dostać do środka. Odłożyłam teczki na miejsce i już kierowałam się do wyjścia, gdy drzwi nagle przede mną się zamknęły, światło zgasło, a ja jedynie usłyszałam dźwięk przekręcanego klucza. Dłonią szukałam włącznika światła, jednak przypomniałam sobie, że jakiś geniusz zbrodni PRL-u zamontował go na zewnątrz.

Wyciągnęłam komórkę i oświetliłam nią sobie przestrzeń. Niestety nie zdołałabym zadzwonić do kogokolwiek, ponieważ nie miałam nawet kreski zasięgu. Waliłam do drzwi z całych sił, jednak nikt nie reagował. Zobaczywszy na mojej dłoni pierwszy ślad krwi, zrezygnowałam. Usiadłam na ziemi, na kawałku kartonu i czekałam. Mijała godzina za godziną, a nikt nie przychodził.

- Jeżeli coś im zrobiłam, mogli mi o tym powiedzieć.- westchnęłam, przeglądając zdjęcia w telefonie.- Są na mnie źli, bo nie zaśmiałam się z żartu Piotrka? Czy może dlatego, że zapomniałam umyć po sobie kubek po kawie?- rozmyślałam, a łzy spływały po moich policzkach.

Przeglądając galerię natrafiłam na filmik, który nagrałam parę dni po tym, jak oficjalnie z Gutkiem zostaliśmy parą.

- Ty też mogłeś mi powiedzieć, jeżeli coś ci nie pasowało...- rozpłakałam się i ukryłam twarz w dłoniach.

Nagle znów rozległ się dźwięk przekręcanego klucza. Przerażona wyłączyłam latarkę i telefon, i schowałam się w głąb pomieszczenia. W końcu usłyszałam czyjeś głosy.

- Pieprzone drzwi.- odezwał się mężczyzna.

- Cicho! Zdradzisz nas.- szepnęła kobieta.

Powoli podeszłam bliżej drzwi. Postanowiłam jednak nie wychylać się, bo nie chciałam, aby ktoś napotkał mnie w takim stanie. Słyszałam, że do pomieszczenia wchodzi więcej osób. Zastanawiało mnie, czemu nikt nie pali światła. Niedługo potem przekonałam się, dlaczego.

- Teraz!- ktoś powiedział, a w pomieszczeniu zrobiło się jasno.

Gdy tylko przyzwyczaiłam wzrok do światła, ujrzałam chyba wszystkich pracowników naszej komendy. Wszyscy uśmiechali się, jakby nic się nie stało. Nagle rozbrzmiał huk, a okazało się to być konfetti. Wszyscy zgromadzeni wykrzyknęli gromkie STO LAT, a do archiwum wszedł Bielski, niosąc ze sobą tort.

Tego wszystkiego było dla mnie za dużo. Nawet nie wiedziałam, jak mam się zachować. Czy mam się śmiać, czy może płakać? Bliżej było mi do płaczu.

- Sto lat! Sto lat! Niech żyje...- Gustaw zaintonował, lecz jeszcze szybciej zamilkł. Mimo to inni śpiewali w niebogłosy.- Amelia!- krzyknął, a wszyscy ucichli. Podbiegł do mnie i czule przytulił. Ja nie byłam w stanie odezwać się nawet słowem. Byłam w rozsypce.- Księżniczko...- szepnął czule, jednocześnie gładził mnie po włosach.

- Przepraszam.- wypłakałam.

- Za co ty mnie przepraszasz?- zmartwiony otarł moje policzki. Ja jedynie pokręciłam głową i skryłam się w jego objęciach. Panowała niezręczna cisza. Przerwał ją szmer wychodzących ludzi.- To ja cię przepraszam.

- D... Dlaczego mi to zrobiliście?- spytałam roztrzęsiona.

- Ja nie chciałem, żeby to tak wyglądało. To był plan Piotra. Uznał, że z pewnością ci się spodoba. A ja mu mówiłem, że na bank ci się nie spodoba, bo ty takich niespodzianek nie lubisz. A on mi nie wierzył, upierał się jak ten osioł, że z pewnością będziesz zachwycona!- z każdym słowem narastała w nim złość.- Nawet mu opowiedziałem o tym, co się wydarzyło po naszym wyjściu do kina. Nic go to nie ruszyło.- westchnął z załamaniem.- Prosiłem go, żeby wymyślił coś innego. Mogłem twardo stanąć przy swoim. Jaki ja byłem głupi.- warczał wściekle.- Powiedziałem im, że nie mam zamiaru brać w tym udziału. Przydzielili mi tylko ogarnięcie tortu i kazali mi nie odbierać od ciebie telefonu i nie odpisywać ci na wiadomości.

- Czemu?- wypłakałam, tuląc się do niego.

- Bo stwierdzili, że wygadałbym ci się z ich planu. Po twojej wiadomości chciałem odpuścić. Domyślam się, co ty musiałaś sobie o mnie pomyśleć...- mruknął smutny, a głos mu się łamał.

- Dziękuję.- stanęłam na palcach i delikatnie ucałowałam jego policzek, przez co spojrzał na mnie zaskoczony.

- Za co?- spytał niepewnie.

- Że... nie chciałeś w tym uczestniczyć.

- Mówiłem do Piotrka, że to ja znam cię lepiej, bo to ja, do cholery, jestem twoim chłopakiem. Nie on. Ale on upierał się, że tobie się to spodoba, bo to będzie sytuacja, jak z filmu.

- Ja byłam pewna, że coś źle wczoraj zrobiłam...

- Co mogłaś źle zrobić, słoneczko?- spytał czule.

- Nie wiem.- zaniosłam się płaczem.

- Nie płacz...- Guciu czule ucałował mnie w czoło.- Mam dla ciebie niespodziankę, ale przysięgam na wszystko! Będzie przyjemna. Nawet bardzo.- roześmiał się cicho, a ja przystałam na jego propozycję.

Gustaw wziął mnie na ręce. Widział, że jestem wykończona. Ja przymknęłam oczy i przestałam myśleć o bożym świecie. Po chwili Bielski zatrzymał się i postawił mnie na podłodze.

- Wszystkiego najlepszego.- szepnął, a ja odwróciłam się w stronę szelestów.

Byliśmy w naszym biurze. Wszyscy się do mnie ciepło uśmiechali. Piotrek w rękach trzymał tort, który wcześniej miał Gutek. Podczas gdy wszyscy śpiewali mi "Sto lat" podbiegł do mnie Alex z bukietem różowych róż w pysku.

- Wszystkiego najlepszego!- krzyknęli po zakończeniu śpiewu. Na przeciw mnie stanął Piotrek. Uniósł tort, bym mogła zdmuchnąć świeczki.

- Dziękuję.- wypłakałam z uśmiechem na twarzy i dmuchnęłam w płomień. Gutek natychmiast przytulił mnie do siebie.- Skąd ta nagła zmiana planów?- zaśmiałam się przez łzy patrząc na komisarza.

- Żadna zmiana planów, tylko plan B.- oznajmił, odkładając tort na moje biurko. Spojrzałam z zaskoczeniem na Górskiego, jednak zaraz wzrokiem odnalazłam oczy ukochanego.

- Wiesz, że ja raczej nie odpuszczam?- zapytał, unosząc brew.- Oznajmiłem mózgowi operacji, że jest OGROMNE prawdopodobieństwo, że nie spodoba ci się ta niespodzianka. Wymyśliłem dla nich plan B, żeby drugi najważniejszy dla mnie i najważniejszy dla ciebie dzień w roku nie zakończył się tragedią.

- Czemu moje urodziny są dla ciebie jednym z najważniejszych dni w roku?- spytałam cicho.

- Bo dzisiaj, 27 lat temu, na świat przyszła kobieta moich najskrytszych snów.- szepnął poprzedzając tym namiętny pocałunek, którym mnie obdarował.

Aby uczcić moje 27 urodziny udaliśmy się grupą do knajpy. Jak się okazało- salę mieli wynajętą już od miesiąca... że też od razu nie pomyślałam, że oni chcą mi wykręcić taki numer? Obyłoby się bez moich łez i wykorzystywania planu B.

Impreza była wspaniała. Wszyscy tańczyli na parkiecie. Nawet Bielskiemu udało się wyciągnąć mnie parę razy do tańca. Przy składaniu życzeń nie obyło się od łez, wzruszeń i westchnień.

- Wiecie, że nie musieliście?- roześmiałam się, odbierając od Piotrka prezent, na który złożył się cały nasz zespół. Było to pudełko wypełnione po brzegi drobnymi upominkami. Na wierzchu leżała koperta z biletami lotniczymi.

- Daj spokój.- machnęła Marta.

- W porównaniu z tym, co przeżyłaś dzisiaj, to nic.- dodała Lucyna, drapiąc się po głowie.

- Musicie przyznać, że gdyby nie mój genialny plan B, nie wybrnęlibyście z tego.- powiedział dumny Gustaw, podchodząc do mnie. Objął mnie szczelnie ręką i pocałował w policzek.

- Panie mądrala, ty lepiej składaj życzenia ukochanej, bo kolejka się zrobiła.- mruknął obrażony Piotrek, a my jedynie roześmialiśmy się na jego słowa.

- Nie poganiać mnie, proszę. Bo zgubię wątek i nie będę wiedział, co mam mówić.- bąknął oburzony i zwrócił się do mnie.- Strasznie krępujące jest składanie życzeń przy tylu ludziach.- zaśmiał się nerwowo, a ja chwyciłam jego dłonie.

- Nie musisz tego robić tutaj.- uśmiechnęłam się delikatnie i czule pocałowałam go w policzek.- Mam dzisiaj życzenie, żebyś pojechał do mnie po imprezie.

- Nawet bez twojego życzenia bym to zrobił.- roześmiał się szczerze.- Wszystkiego, wszystkiego najlepszego, kochanie. Niech spełnią ci się wszystkie marzenia!- mówił, patrząc mi ciągle w oczy.

- Jedno z nich niedawno się spełniło.- uśmiechnęłam się z łzami w oczach i mocno go przytuliłam.- Dziękuję.- szepnęłam, a on szczelnie zamknął mnie w swoich objęciach.

- Gorzko! Gorzko! Gorzko!..- usłyszeliśmy za sobą, przez co uśmiech zawitał na naszych twarzach.

Gutek zakręcił mną parę razy i chwycił. Mocno mnie trzymając pochylił się i namiętnie wpił się w moje usta, nie pozwalając mi nawet na jakąkolwiek reakcję. Po prostu oddałam się chwili.

Impreza trwała do 1. Wyszaleliśmy się za wszystkie czasy, Nawet komendant powiedział, że "jeżeli zajdzie taka potrzeba, to możemy zrobić sobie wolne". Ja z pewnością z tego wolnego skorzystam. Na imprezie starałam się to jak najlepiej ukrywać, ale czułam się, jak wrak człowieka. Ich pierwotny plan wydusił ze mnie nakłady energii na kolejne dwa dni.

W domu wraz z Gutkiem zabarykadowaliśmy się w mojej sypialni. Ledwo udało mi się przebrać w piżamę, nie wspominając o wieczornej rutynie...

- Nie chcę powstrzymywać cię od snu, bo widzę, że ledwo się trzymasz...- zaczął, gdy wróciłam do pokoju z łazienki.

- A co się dzieje, skarbie?- podeszłam do niego i chwyciłam za ręce.

- Chcę ci życzyć wszystkiego, co najpiękniejsze. Aby w twoim życiu już nigdy nic nie sprawiało ci przykrości. Życzę ci samej miłości i dobroci.- powiedział z delikatnym uśmiechem na twarzy i wręczył mi prezent. Różowe pudełko oraz czerwone róże.

- Dziękuję.- wzruszona wycałowałam go, gdzie tylko zdołałam. Przeszłam do rozpakowywania paczuszki. W pudełku znajdowało się kolejne pudełeczko. W nim były najpiękniejsze kolczyki, jakie widziałam. Złote, z różowym kamieniem. W zestawie był również pierścionek.

- Chyba nie zaręczynowy?- roześmiałam się, przymierzając biżuterię.

- Jeszcze nie.- pocałował mnie delikatnie w policzek.- Jeszcze...- szepnął.

W pudełku oprócz biżuterii znajdowała się również moja ulubiona czekolada.

- Dziękuję!- pisnęłam, całując go po twarzy.- Chcesz mi pomóc z resztą?- zapytałam i wskazałam na resztę paczek.

- Nagle ode chciało ci się spać?- uniósł pytająco brew.

- Nie. Po prostu chcę mieć to wszystko na rano rozpakowane.- burknęłam, tuląc się do niego.

- Do roboty.- roześmiał się i razem ze mną rozpakowywał paczki, jakie otrzymałam na imprezie.- A to kto?- zapytał zdenerwowany. Spojrzałam na niego pytająco, jednak on nie chciał mi pokazać, o co mu chodzi.- Serduszka na paczce? Od Stasia? Ciekawe kim jest Stasiu?- mówił zdenerwowany, a ja wybuchłam śmiechem.- Śmieszy cię to? Mówiłaś mi, że był tylko Marek!- podniósł głos, a ja zamilkłam.

- Gdybym z nim była...- wskazałam na pudełko.- ...prokurator ścigałby mnie za kazirodztwo, Guciu.- mruknęłam, przejmując paczkę. On wybałuszył na mnie oczy, a ja jedynie westchnęłam.- Stanisław Wyszyński, ślepa kuro. Mój brat nadał tę paczkę do mnie.

- To ty masz rodzeństwo?- zapytał zaskoczony.

- No, kto by pomyślał, nie?- zaśmiałam się z przekorą, przez co on zaczął mnie łaskotać.- Mam brata, który ma żonę i dwie córki.- śmiejąc się opisałam mu rodzinę mojego brata.- Mieszkają w Norwegii.

- A ty wiesz, że te bilety są do Oslo?- zapytał, zaprzestając łaskotania.

- Co ty?- szybko podniosłam się z łóżka i sprawdziłam zawartość koperty.- Nie wierzę.- szepnęłam, widząc bilety lotnicze do stolicy Norwegii.

- Ja jedynie wiedziałem, że masz rodzinę w Oslo. O tym, że masz brata, dowiedziałem się dopiero teraz.- bąknął, gdy siadałam mu na kolanach.

- Nie wierzę.- zaśmiałam się, odkładając bilety na szafkę nocną.- Ja myślałam, że ty wystalkowałeś wszystkich członków mojej rodziny po naszym pierwszym spotkaniu.- dodałam, gładząc go po głowie.

- Zabiłabyś mnie za to...- burknął, mrużąc oczy.

- Nie... tylko bym się na ciebie obraziła.- stwierdziłam.- No ale chyba nie jesteś na mnie zły?- spytałam, patrząc w jego czekoladowe oczy. W półmroku panującym w pokoju, jego oczy przybrały niesamowicie ciemnego koloru.

- Nie.- mruknął, nachylając się do pocałunku.

Rozpakowywanie reszty paczek nie zajęło nam dłużej niż 20 minut. Później poukładałam podarunki w pokoju, schowałam torebki i pudełeczka do szuflady i razem z ukochanym położyłam się do łóżka.

- To były chyba najbardziej zwariowane urodziny w moim życiu.- roześmiałam się lekko zaspanym głosem, układając głowę na torsie Bielskiego.

- A wcześniejsze?- zapytał, gładząc mnie po ramieniu.

- Były tajemnicą.- odparłam i spojrzałam na niego. On posłał mi pytające spojrzenie.- Do dziś nie wiem, kto podarował mi moją ulubioną czekoladę i piękną różę na komisariacie.- podpuszczałam go, a na jego buzi malował się piękny, nieśmiały uśmiech.

- Słyszałem, że przez jakiś czas Wojtuś się w tobie podkochiwał.- odparł, śmiejąc się pod nosem.- To chyba jego sprawka.

- Serio?- zapytałam zaskoczona.

- Oczywiście.- powiedział poważnie, a moje podejrzenia względem niego rozpadły się na kawałki.- Że nie.- dodał jeszcze poważniej.

- Wiedziałam!- pisnęłam, kładąc się na nim.- Od początku cię podejrzewałam. Ale Marta powiedziała mi, że ty wtedy odwróciłeś się, żeby zabrać ode mnie z biurka billingi.

- Bo sam kazałem jej tak mówić.- pocałował mnie czule w nos.

- Kłamczuch.- bąknęłam, przybliżając się do niego.

- Cwaniara...- szepnął, a następnie złączył nas w namiętnym pocałunku.

To były najdziwniejsze urodziny, jakie miałam. Na szczęście wszystko zakończyło się szczęśliwie. Wraz z ukochanym zasnęliśmy w okamgnieniu. Następne dwa tygodnie mijały spokojnie. W pracy zbyt wiele się nie działo. Jak zwykle mnóstwo papierkowej roboty i kilka zgłoszeń.

Dzień przed wylotem postanowiłam zadzwonić do brata. Uznałam, że dobrze będzie poinformować go o moim przylocie. W szczególności, że tym razem nie lecę sama, tylko z moim chłopakiem.

- Słucham.- odezwał się, jak zwykle chłodno.

- Chyba mroźno u was, w Oslo.- stwierdziłam, siadając na łóżku.

- A idź ty...- roześmiał się i zmienił ton.- Co się takiego wydarzyło, że nie skąpisz na roaming?- spytał.

- Przywiozę ci pokwitowanie za tę rozmowę.- pogroziłam mu na co parsknął śmiechem.- Dzisiaj w nocy do was lecę.- odparłam, spoglądając na wpół spakowaną walizkę.

- Poważnie?

- Tak, ale nie martw się o nocleg dla mnie. Dostałam na urodziny bilety do Oslo, a co lepsze, wykupiony pobyt w hotelu niedaleko was.- opowiedziałam mu.

- W takim razie odbiorę cię...

- Was...- weszłam mu w słowo.

- Co?

- Lecę z chłopakiem.- bąknęłam.

- I ja się teraz o tym dowiaduję?!- spytał zdenerwowany.- Kto to? Jest miły? Nie krzywdzi cię? Krzyczy? Ile z nim jesteś?

- O pesel i numer buta też zapytasz?- zapytałam zażenowana.

- Te pytania też są na liście.- odparł na co tylko prychnęłam.- Ale poważnie, jest w porządku?- zapytał zmartwiony.

- Jest najwspanialszym człowiekiem na ziemi!- powiedziałam.- Poza tym, opisywałam wam go w zeszłe święta.- mruknęłam.

- Gucio!- powiedział roześmiany.

- No Gucio, Gucio...- mówiłam zawstydzona.

- Długo się chłopak starał.- westchnął, a ja miałam ochotę mu strzelić. Nawet przez telefon.

- Nie waż się mówić tego przy nim. To tylko i wyłącznie moja wina, że to tyle trwało.- powiedziałam, zgryzając zęby.

- Ale on rozumie, co ty przeszłaś?- spytał, a ja wyczułam troskę.

- Gdyby nie rozumiał, nie miałby czego u mnie szukać. Ale on rozumie mnie lepiej, niż myślałam.- przyznałam, uśmiechając się jak głupia.

- To dobrze. W takim razie pakuj się. Przed wylotem napisz, o której macie planowane lądowanie.

- Jasne, pa.- pożegnałam się i zakończyłam połączenie.

Gdy tylko rozłączyłam się z bratem, zauważyłam powiadomienie. A raczej powiadomienia...

10 nieodebranych połączeń od Guciu ❤️

- Cholera...- wymamrotałam i od razu oddzwoniłam do ukochanego.- Halo...

- Amelka! Myślałem, że się już do ciebie nie dodzwonię.- powiedział poważnie, ale słyszałam, jakby odetchnął z ulgą.

- Wybacz, rozmawiałam z bratem.- bąknęłam.

- Nie szkodzi.- powiedział spokojnym tonem.- Spakowana?

- Nawet nie pytaj.- westchnęłam.- A ty?

- Spakowany od godziny.- odparł z dumą, na co się uśmiechnęłam.

- Gdyby nie rozmowa z bratem, też byłabym spakowana.- mruknęłam przekornie, wywracając oczami.

- W to nie wątpię.- roześmiał się na co tylko prychnęłam.

- Ale skoro jesteś taki zorganizowany, to może chcesz przyjechać do mnie i mi pomóc?- zanęciłam, owijając sobie kosmyk moich włosów wokół palca.

- Daj mi piętnaście minut.

- Z zegarkiem w ręku.- powiedziałam poważnie.

- W takim razie 20. Pięć minut zapasu na ewentualne korki po drodze.

- Dobrze. Czekam na ciebie...- uśmiechnięta nacisnęłam czerwoną słuchawkę.

Po wspomnianym kwadransie usłyszałam szelest na klatce. Po chwili rozbrzmiał dzwonek do moich drzwi, a w nich stał Gustaw, w dłoniach trzymając papierowe kubeczki z pobliskiej chińskiej knajpy.

- Pomyślałem, że dobre wyżywienie przed podróżą dobrze nam zrobi.- powiedział, podając mi kartonik, z którego ulatniał się przepiękny zapach mojego ulubionego makaronu z warzywami.

- Kiedyś cię uduszę!- roześmiałam się, tuląc go mocno.

- Chyba z miłości...- zaśmiał się krótko i pocałował mnie w usta.

W mojej sypialni zjedliśmy makaron, który przywiózł ze sobą Gutek. Po posiłku zabrałam się za dopakowywanie walizki na ostatni guzik. W międzyczasie do domu wróciła Jula. Była w nadzwyczaj dobrym humorze, jednak jak zawsze trzymała buzię na kłódkę. Że też ja byłam taka wylewna, gdy zakochiwałam się w Bielskim...

Późniejszym wieczorem wzięliśmy kąpiel i przygotowywaliśmy ostatnie rzeczy przed wyjazdem. Sto razy sprawdzałam, czy w plecaku mam wszystkie dokumenty i bilety. Na wyjazd założyłam beżowy komplet dresowy i płaszcz do łydek. Gustaw założył czarne spodnie dresowe, beżową bluzę oraz katanę podszytą kożuchem.

***

- Pobudka, księżniczko...-mruknął zaspany, gładząc mnie po policzku.- Już jesteśmy.- odgarnął mi włosy za ucho.

- Już?- zapytałam niepewnie, przecierając oczy.

- Za moment będziemy lądować.- szepnął, całując mnie w nos.

Wylądowaliśmy bezpiecznie. Po chwili wyszliśmy z samolotu. Na lotnisku był niewielki problem z walizką Bielskiego, jednak obsługa bardzo szybko się z tym uporała. Po kolejnych piętnastu minutach wyszliśmy z lotniska, gdzie czekał na mnie mój brat.

- Staszek!- krzyknęłam i pobiegłam w jego stronę.

- Mela!- roześmiał się i przytulił mnie mocno.

- A ten...- chrząknęłam i odsunęłam się od brata. W myślach modliłam się, aby ten dzban nie palnął niczego głupiego przy Bielskim.- To jest mój chłopak, Gustaw Bielski.- dłonią wskazałam szatyna stojącego obok mnie.- Guciu, to mój brat, Stanisław.

- Cześć, Staszek jestem.- Stach podał mu rękę.

- Gutek. Miło mi cię poznać.- Gustaw z uśmiechem odwzajemnił uścisk.

Wzięliśmy walizki i pojechaliśmy do hotelu. Odłożyliśmy bagaże w naszym pokoju. Widziałam, że Gutek majstruje coś przy swojej walizce, ale uznałam, że nie będę pytać. Sama spakowałam do swojego plecaka prezenty dla rodziny. Udaliśmy się do domu Stanisława. Z tego co wspomniał, specjalnie na dzisiaj wziął wolne.

Staszek ma żonę, Anię oraz dwójkę dzieci. Przeurocze dziewczynki: Zosię i Luizę. Zosia ma 7 lat, a Luiza 13.

Byłabym wredną ciocią, gdybym nie przywiozła im czegoś z Polski. Oczywiście były to słodycze i zabawki. Gdy tylko przekroczyliśmy z Gutkiem próg domu, usłyszeliśmy tupot dobiegający z klatki schodowej.

- Ciocia!- krzyknęły radośnie i przyleciały mnie przytulić.

- Moje słoneczka!- powiedziałam przeszczęśliwa, tuląc je z całych sił.

- Ciociu, kto to?- spytała Zosia, popatrując na Bielskiego z lekkim strachem.

- To jest mój chłopak.- uśmiechnęłam się szczerze.

- Dzień dobry.- powiedziały poważnie we dwie, a Gutek się roześmiał.

- Dzień dobry.- odparł uśmiechnięty, co rozładowało napięcie.- Tak się składa, że nie tylko ciocia coś dla was ma.- z plecaka wyjął pakunki dla dziewczynek. Zrobiło mi się absolutnie gorąco w sercu. Ten człowiek jest aniołem.

- Dziękujemy.- powiedziała Luzia, przyglądając się prezentowi. Obydwie otrzymały misie w przepięknych sukienkach. Luiza w kremowej, Zosia natomiast w różowej.

Po zapoznaniu przeszliśmy do kuchni, gdzie na stole czekało przygotowane śniadanie. Ania krzątała się po kuchni, co róż coś dokładając na stół.

- Amelia, kochanie!- powiedziała przeszczęśliwa, podchodząc do mnie, aby mocno mnie wyściskać.- Jak miło, że nas odwiedziłaś.

- Stęskniłam się, a ludzie z mojego wydziału dali mi w prezencie pobyt w Oslo.- zaśmiałam się, trwając w przytuleniu.

- A cóż to za przystojny kawaler?- zapytała, patrząc na Gucia. Ten uśmiechnął się nieśmiało.

- Słyszałem!- krzyknął Staszek, będący w pomieszczeniu gospodarczym.

Ponownie przedstawiłam Gucia. On, jak się okazało, był perfekcyjnie przygotowany do tego spotkania. Poza podarkami dla dzieci, miał również co nieco dla gospodarzy.

Po posiłku zjedzonym w rodzinnym gronie dziewczynki postanowiły zabrać mnie i Gucia do ich pokoi. Najpierw zwiedziliśmy pokój najmłodszej, która pochwaliła nam się nową kolekcją figurek. Później przeszliśmy do pokoju starszej, gdzie zostaliśmy na dłużej.

Dziewczynki zaczęły zadawać nam pytania. Głównie kierowały je do Gustawa. Pytały o nasz związek. O to, jak to się zaczęło...

- A gdzie pan pracuje?- spytała Zosia.

- Błagam, tylko nie pan.- spojrzał Bielski z głupkowatym wyrazem twarzy, na co dziewczynki się roześmiały.- Wystarczy Gutek. Aż taki stary nie jestem.- zaśmiał się, a ja delikatnie szturchnęłam go w bok.- Pracuję tam, gdzie wasza ciocia.

- To tam poznałeś ciocię.- stwierdziła Luzia.

- Dokładnie.- odparł.- I gdy tylko przekroczyła próg naszego biura, poleciałem, jak śliwka w kompot.- dodał, zamykając mnie w objęciach. Ja spojrzałam na niego maślanymi oczami i krótko pocałowałam go w usta.

Spędziliśmy jeszcze trochę czasu w domu mojego brata. Zasiedliśmy wspólnie w salonie i przy kubku gorącej herbaty gawędziliśmy o wszystkim i niczym. Przed wyjściem z domu otrzymaliśmy od Stasia zaproszenie na kolację. Zadeklarowaliśmy przybycie i ruszyliśmy na podbój Oslo.

Po ulotnieniu się z domu brata przeszliśmy się pieszo do naszego hotelu. Po drodze zaszliśmy do popularnej kawiarni, by kupić sobie po kubku gorącej kawy. Aura była mroźna, z ust przy każdym wypuszczanym wydechu ulatniała się para.

- Masz przesympatyczną rodzinę.- stwierdził Bielski, idąc ze mną za rękę.

- Dziękuję.- uśmiechnęłam się szczerze.- Ostrzegam, że Staszek lubi czasem powiedzieć coś...

- Nie na miejscu?- odpowiedział za mnie, a ja spojrzałam mu w oczy z lekkim zakłopotaniem.

- Tia...- chrząknęłam.

- Spokojnie.- zaśmiał się, przenosząc dłoń na moje biodro. Przybliżył mnie do siebie i pocałował czule w skroń.- Nie może być nic gorszego, od mojej rodziny...- westchnął, biorąc łyk kawy.

- A co z nimi nie tak?- zapytałam zaniepokojona.

- Oj... to temat, który na wyjaśnienie będzie potrzebował kolejnego urlopu.- zaśmiał się nerwowo.

Nie chciałam dopytywać. Wyszłabym na ciekawską, a co gorsza mogłabym jednym głupim pytaniem popsuć nam nastrój. Pocałowałam mojego mężczyznę krótko, ale czule w usta i zmieniłam temat na nieco lżejszy.

Dzień spędziliśmy na zwiedzaniu okolicy. Przebywaliśmy głównie na rynku, gdzie spacerując podziwialiśmy zabudowę i architekturę. Późniejszym wieczorem, wedle danego słowa, pojawiliśmy się w domu Stanisława na kolacji. Uznałam, że stosownie byłoby ubrać czarną, satynową sukienkę mini z bufiastymi rękawami. Gustaw na ten wieczór wybrał czarną koszulę i czarny garnitur.

- Wyrzucę wszystkie spodnie z twojej szafy.- stwierdził, lustrując mnie wzrokiem.

- Wszystkie?- zapytałam ciekawsko, podczas gdy zakładałam złote kolczyki.

- Co do jednej pary.- odparł poważnie, podchodząc blisko mnie.

- No, no.- zatrzymałam go przed pocałunkiem, na co bardzo się zdziwił.- Chciałabym, żeby ten błyszczyk wytrwał do...- nie zdołałam dokończyć, bo mój uparciuch postanowił wpić się w moje usta, niczym wampir.

- Zawsze możesz błyszczyk schować do torebki.- uśmiechnął się zadziornie i ukradkiem zlizał resztki błyszczyku ze swoich ust, a ja głośno westchnęłam.- Czekoladowy?- spytał, a ja trąciłam go w ramię, na co się roześmiał.

Podczas kolacji spędziliśmy wspólnie czas na śmiechach i rozmowach. Cieszyło mnie, że Guciu tak dobrze dogaduje się z moją rodziną, a oni go zaakceptowali. Jednak mój brat musiał ze swojej strony dodać wisienkę na torcie...

- Nie sądziłem, że moja siostra jeszcze kiedyś dopuści do siebie jakiegokolwiek faceta.- powiedział, sięgając po misę z ziemniakami.- Długo ci chyba zajęło, żeby...

- Stach...- warknęłam przez zaciśnięte zęby. Pod stołem sprzedałam mu kopniaka, który nic na nim nie zdziałał. Wzrokiem odnalazłam ukochanego, który siedział obok mnie. Minę miał nietęgą, jednak szybko doszedł do siebie. Zaciągnął się powietrzem i zaczął.

- Nawet jeśli miałbym się o nią starać do końca świata, nie przestałbym.- odparł spokojnie, ukradkiem chwytając mnie za dłoń. Splótł nasze palce i posłał mi delikatny uśmiech. Dzięki niemu zdołałam uspokoić rosnącą we mnie frustrację.

- U nas trwało to niespełna rok. Nie zapomnij, że ty o Ankę zabiegałeś od gimnazjum, a o chodzenie spytałeś ją w drugiej liceum.- dodałam, posyłając szyderczy uśmiech w stronę brata. Ania uśmiechnęła się do nas krótko, po czym posłała mężowi wrogie spojrzenie.

- W takim razie chyba nie ma co zwlekać?- roześmiał się Staszek.- Kiedy zamierzasz się jej oświadczyć?- dopytał, a mi wszystkie włosy stanęły dęba.

- Mamo...- w pomieszczeniu rozległ się dziecięcy szloch. Do nas zeszła zapłakana Zosia, trzymająca w ręku misia, którego rano otrzymała od Gucia. Swoją obecnością uratowała sytuację. Wszyscy skupili swoją uwagę na zapłakanym dziecku.

Okazało się, że młodej przyśnił się koszmar i nie może zasnąć. Ania poszła razem z córką do pokoju, a my uznaliśmy, że najwyższy czas zbierać się do hotelu. Pożegnaliśmy się ze Staszkiem i ruszyliśmy do hotelu. Obiecałam sobie w duchu, że przy najbliższej okazji przetrzepię mu flaki. Tym razem mu się upiekło.

- Bardzo cię za niego przepraszam.- westchnęłam, nie mając odwagi spojrzeć chłopakowi w oczy.

- Czemu ty mnie za niego przepraszasz?- spytał poważnie, a ja wyczułam, że właśnie bada mnie swoim spojrzeniem.

- On tak ma. Często gada bez sensu. Jest strasznie ciekawski i nie potrafi trzymać języka za zębami.- wymamrotałam, szczypiąc się po dłoni.

- A co takiego było nie na miejscu?- zapytał, zatrzymując się. Ja również stanęłam w miejscu. Nie miałam odwagi spojrzeć mu w oczy.- On wie, że przez Marka przeżyłaś piekło na ziemi. Nie dziwię się, że on się tobie dziwi.- dłonią delikatnie zadarł mój podbródek w górę i spojrzał mi w oczy najbardziej łagodnym spojrzeniem, jakie w swoim życiu widziałam.- A dzięki temu wiem, że jestem dla ciebie kimś wyjątkowym, skoro dopuściłaś mnie do siebie i swojego serca.- posłał mi uśmiech pełen miłości, troski i zaufania. Nic więcej wówczas nie potrzebowałam. On był tym wszystkim, czego pragnęłam.

- Ja nie wiem, czemu on wyjechał z tymi zaręczynami...- ta kwestia nie dawała mi spokoju. Widziałam jak Bielski się zmieszał, gdy mój brat o tym wspomniał.- Wiem, że jesteśmy razem dopiero miesiąc. Nie ma się gdzie spieszyć, przecież.

- Spokojnie...- mężczyzna czule ucałował mój policzek.- Mamy czas...- szeptał uspokajająco.

Nie potrafiłam mu odpowiedzieć. Po całej jego wypowiedzi zabrakło mi słów. Ledwo powstrzymując wzruszenie wtuliłam się w niego, chowając twarz w zagłębienie jego szyi.

- Kocham cię.- szepnęłam, zaciskając pieści na jego kurtce.

- A ja kocham ciebie, moja królewno.- powiedział, czule mnie tuląc. Po chwili odchylił się, by mnie pocałować.

Wróciliśmy do naszego hotelu. Zaraz po przekroczeniu progu zdjęłam z siebie płaszcz oraz buty. Zmęczonym krokiem udałam się do mojej walizki, by wydobyć z niej piżamę, którą wybrałam na wyjazd.

- Ona dzisiaj nie będzie ci potrzebna...- usłyszałam za sobą pomruk mojego chłopaka. Po chwili czułam, jak moje nogi unoszą się nad ziemią.

- Gutek!- pisnęłam, trzymając go mocno.- Co ty wyprawiasz?- spytałam rozbawiona, a on krótko pocałował mnie w usta.

- Czytałem ostatnio, że musimy zacząć bardzo mocno oszczędzać wodę.- uśmiechnął się ponętnie.

- A od kiedy ty jesteś taki ecofriendly?- roześmiałam się, a on postawił mnie na ziemi. Z zalotnym uśmiechem zaczęłam rozpinać guziki jego koszuli. Jeden po drugim. On natomiast bacznie mi się przyglądał.

- Od momentu, w którym zrozumiałem, że można łączyć przyjemne z pożytecznym.- zwinnym ruchem rozpiął zamek w mojej sukience, która po chwili leżała u mych stóp.

Nie musiałam czekać długo, by Bielski zaczął obdarowywać mnie pocałunkami, jednocześnie pozbywając się kolejnych elementów mojej garderoby. Gdy wreszcie obydwoje weszliśmy pod prysznic, Bielski odkręcił wodę, która natychmiast zaczęła otulać nasze zmarznięte ciała.

- Wyjdź mi jeszcze raz na mróz w rajstopach...- warknął widząc, jak trzęsę się z zimna. Próbowałam wychwycić każdą kroplę ciepłej wody, która na mnie leciała.- A chyba cię nimi uduszę...- dodał i mocno mnie przytulił.

- Przecież ci się podobało.- mruknęłam uśmiechnięta, a on znów zaczął mnie całować.

- To, że mi się podobało, to mało powiedziane.- wymamrotał między pocałunkami, jednak ja nakierowałam go na moje usta. Zatraceni w pocałunkach oddaliśmy się sobie...

Po wszystkim Gutek zaniósł mnie do sypialni, jak królewnę. Delikatnie położył mnie na łóżku i natychmiast przykrył szczelnie kołdrą. Nie minęła minuta, a on położył się obok. Od razu porwał mnie w swoje objęcia.

- Ja chcę piżamę.- powiedziałam cicho, patrząc na niego z wyrzutem.

- Zimno ci?- spytał zmartwiony, a ja delikatnie pocałowałam go w usta.

- Tak.- odpowiedziałam siadając na łóżku.

Gutek bez słowa poleciał do mojej walizki, z której wyciągnął mój komplet do spania. Różowy w malutkie czerwone serduszka. Szybko założyłam na siebie koszulę i spodnie, a Bielski w tym czasie sam postanowił założyć swoją piżamę. Po chwili razem z ukochanym ułożyłam się do snu.

///\\\///\\\///\\\

Witajcie Misie!

Dziś mam dobry dzionek! Nie będę ukrywać, że dużo ostatnio dzieje się w moim życiu prywatnym. Dajcie mi czas, a ja zacznę uchylać Wam po trochu tej tajemnicy 🥰

Ja życzę Wam wspaniałego tygodnia!

Ściskam, tulę i całuję!!!

Ciocia Bielska 🩷

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top