Rozdział 5.

Po wizycie u córki biznesmena wróciliśmy na komisariat. Śledztwo musiało zatrzymać się na chwilę w miejscu, ponieważ Leon dzisiaj zaczyna pracę odrobinę później. W trakcie oczekiwania na odciski palców denata, potrzebnych do odblokowania sejfu, siedzieliśmy w biurze i uzupełnialiśmy raporty, aby jak najmniej zostało po zakończeniu śledztwa. Ja nadal czułam się, jakby ktoś wyjął mi mój akumulatorek. Oczy bez przerwy mi się zamykały, a kawa nic nie pomogła.

- Melcia...- nagle za sobą usłyszałam czuły szept. Gutek stanął obok mnie i objął ramieniem.- Chodź, położysz się na chwilę.- mężczyzna wziął mnie pod ramię i przeszedł ze mną kawałek dzielący nas od szezlongu. Byłam tak zaspana, że nie zakodowałam żadnej informacji. Bielski ułożył mnie na leżaku i przykrył grafitowym kocem.

- Ja...- ziewnęłam.- Muszę raporty uzupełnić.- mruknęłam zaspana, przecierając oczy.

- Pomogę ci, pracusiu.- zaoferował, tykając mnie złośliwie po czubku nosa.- A ty się zdrzemnij.- mruknął, delikatnie gładząc mnie po policzku.

Jego dotyk był tak ciepły, czuły i delikatny, że nie mogłam powstrzymać się od snu. Oczy same mi się zamknęły. Przebudziłam się po kolejnych dwóch godzinach. Poczułam się nieco lepiej. Rozejrzałam się po pomieszczeniu, w którym nie było nikogo, poza drzemiącym owczarkiem. Złożyłam koc, którym byłam przykryta i udałam się do mojego biurka. Gdy tylko stanęłam na równe nogi, świat zawirował mi, jak na karuzeli. Straciłam równowagę i spadłam na podłogę.

- Mela!- usłyszałam krzyk Bielskiego.- Co się dzieje?- zaniepokojony podbiegł do mnie i wziął w swoje objęcia.

- Zakręciło mi się w głowie.- burknęłam, masując obolałą rękę, na którą upadłam.

- Boli cię ręka?- zmartwiony dotknął obolałe miejsce, a ja cicho zasyczałam.- Biedactwo...

- Gdzie są wszyscy?- zapytałam cicho.

- Piotrek i Jula pojechali w teren...- mówiąc to, czule gładził moją rękę.- A Lucyna z Martą pewnie obrabiają nam dupy w barze.- dodał rozbawiony, a ja zerknęłam przez ramię, szukając wzrokiem kobiet.- No nie patrz tak na nie ostentacyjnie.- roześmiał się, a ja spojrzałam na niego.

- Mają coś?

- Wyjechali z biura niecałe 10 minut temu. Pewnie dojadą za kolejne 20.- prychnął i popatrzył mi w oczy.

- A czemu Alex jest tutaj, a nie z nimi?

- Bo za żadne skarby nie chciał cię zostawić samej.- czule odgarnął niesforny kosmyk moich włosów z policzka.- A lepiej się czujesz?- zapytał troskliwie.

- Tak, dziękuję.- uśmiechnęłam się szczerze, co odwzajemnił.

- Zaraz przyniosę ci coś do jedzenia.- dodał i wziął mnie na ręce.

- Myślałam, że nie chcesz się, jak na razie, zdradzać.- spojrzałam na niego podejrzliwie.

- Powiem ci tak... Nie mam zamiaru ukrywać związku z tak cudowną kobietą. Niech mi wszyscy zazdroszczą, że jest moja.- odparł ze zwycięskim uśmieszkiem, a ja zalałam się rumieńcem.- Masz jakieś specjalne zamówienie?

- Pierożki z cebulką mi się marzą.- popatrzyłam na niego maślanymi oczami.

- Daj mi chwilę.- puścił mi oczko, posadził mnie przy moim biurku i wyszedł z biura. Po pięciu minutach wrócił, w ręku trzymał talerz z jeszcze parującymi pierogami.

- Jesteś kochany, najukochańszy.- powiedziałam szczęśliwa, chwytając za talerz.

- Smacznego.- zaśmiał się i usiadł na przeciwko mnie.

W czasie gdy ja jadłam mój obiad, Bielski otrzymał telefon od Górskiego. Nie wiedząc o co chodzi, przyglądałam się jedynie mojemu pracusiowi, który szybko sięgnął po swojego laptopa i zaczął coś na nim przeglądać.

- Mamy go w bazie. Kartoteka jest dłuższa od trylogii Sienkiewicza.- prychnął, a ja zaczęłam się śmiać z jego słów. Gutek spojrzał na mnie głupkowato, co jeszcze bardziej doprowadzało mnie do śmiechu. Po chwili zakończył połączenie, odłożył telefon na biurko i w chwili mojej nieuwagi zabrał mi jednego pieroga.

- Ej!- krzyknęłam roześmiana.

- Głodny jestem.- wystawił mi język, a następnie oblizał palce.

- Jadłeś coś na obiad?- zapytałam poważnie.

- Tak, spokojnie. Po prostu ten zapach zawsze wywołuje u mnie głód.- roześmiał się, a ja delikatnie się uśmiechnęłam.

- A o kim rozmawiałeś z Górskim?- zapytałam zaciekawiona.

- O podejrzanym dilerze. Jego nazwisko było w dokumentach w sejfie Kiłcza.- Gutek chwycił laptop i pokazał mi stronę bazy danych.

- Wojciech Bulwar.- przyjrzałam się dokładnie jego zdjęciu.- Nie znam.

- Bo za krótko tu pracujesz.- uniósł kącik ust w górę i puścił mi oko.

- Mówi ten, co pracuje całe dziesięciolecia.- wywróciłam oczami.

- Oj no... nie obrażaj się, królewno.- uśmiechnął się słodko i delikatnie pogładził moją dłoń.- To nawet i lepiej, że go nie znasz.- stwierdził.- Typ siedział już za przemyt i dilerkę, a poza tym za sutenerstwo.

- Rzeczywiście lepiej, że go nie znam.- zaśmiałam się pod nosem.

Po kolejnych, długich minutach do biura wrócił Górski z Julią.

- Leon powiedział nam, że ciało było przenoszone. Park nie jest miejscem zbrodni.- powiedział Górski, wchodząc do biura. W tym samym czasie zdjął z siebie płaszcz, który rzucił na krzesło Lucyny.

- Egzekucja.- powiedziałam cicho.

- Dokładnie.- potwierdziła Julia, siadając za biurkiem.- Zabójstwa dokonano w jego ogrodzie. Piotr znalazł ślady krwi.

- Długo musieliście się naszukać, skoro byliście bez Alexa.- zaśmiałam się pod nosem, a Alex radośnie szczeknął i pobiegł do swojego opiekuna po pieszczoty.

- Żebyś wiedziała.- mruknął komisarz, drapiąc psa za uchem.- Zaraz jedziemy po Bulwara.- oznajmił, wołając gestem Lucynę i Martę, które nadal siedziały w barze. Gdy kobiety pojawiły się w biurze, komisarz kontynuował.- Lucyna, Gutek, Amela. Szykujcie się. Plan przekażę w samochodzie. Zbierajcie się.

- Tak, szefie.- odpowiedzieliśmy i zaczęliśmy się zbierać.

Każdy przygotował broń, kajdanki i kamizelkę kuloodporną. Gdy już wszyscy opuścili biuro, a ja byłam w drodze do wieszaka po kurtkę, Gutek ukradkiem złapał mnie za dłoń i spojrzał troskliwie w moje oczy.

- Jeżeli nie czujesz się najlepiej, powiedz mi. Pogadam z Górskim, żeby...

- Czuję się dobrze. Po takim pysznym obiedzie nie ma mowy, żebym źle się czuła.- powiedziałam czule.- Ale bardzo dziękuję za troskę, skarbie.- szepnęłam i złożyłam krótki acz czuły pocałunek na jego ustach.

- Będę miał na ciebie oko.- przymrużył oczy, a ja parsknęłam śmiechem.

Po chwili obydwoje szliśmy do samochodu komisarza. Dojechaliśmy do opuszczonego magazynu, w którym według informatora ma być Bulwar i jego szajka. Po drodze Piotr przekazał nam plan. Na miejscu czekali na nas antyterroryści. Na rozkaz weszliśmy do środka.

Kierując się ciemnym korytarzem doszliśmy do hali. To było jedyne pomieszczenie, w którym paliło się światło. AT-cy na znak zaczęli interwencję. My ubezpieczaliśmy ich, stojąc na uboczu. Zatrzymywanie ludzi Bulwara szło bezproblemowo, aż do momentu, w którym jeden z anty zamyślił się, a w efekcie Bulwar dał nogę.

- Stój!- wrzasnęłam i ruszyłam w pogoń za dilerem. Razem ze mną pobiegł Alex, Bielski i Lucyna.- Stój, bo strzelam!- zatrzymałam się na chwilę i oddałam jeden strzał w powietrze. Po tym urwał mi się film. Nie pamiętam nic. Odzyskałam przytomność dopiero na komendzie, leżąc na szezlongu.

- Ona ma bluzę Bielskiego?- zapytała Lucy. Czułam, jak moje policzki przybierają malinowy kolor. Nie odezwałam się jednak, ponieważ byłam ciekawa dalszej dyskusji, a na dodatek nie czułam się najlepiej. Miałam wrażenie, że ktoś właśnie odpalił mi w głowie fajerwerki. Poza tym, ciekawe co powie na to Gucio...

- Mówiłem ci, że oni ze sobą kręcą. A ty oczywiście mi nie wierzyłaś.- burknął Górski, a ja usłyszałam tupot czterech łap nieopodal mnie. Po chwili kudłacz stanął obok mnie na dwóch łapach, a przednie położył mi na brzuchu.

- Moja głowa.- jęknęłam, łapiąc się za pękającą czaszę.- Co się stało?- rozejrzałam się po pokoju, w którym nie było śladu mojego chłopaka.- Jak ja się tu znalazłam?

- Zemdlałaś po tym, jak pobiegłaś za Bulwarem.- oznajmiła mi Lucyna, podając kubek ciepłej herbaty.

- Dzięki.- uśmiechnęłam się ciepło w stronę starszej koleżanki.- A złapaliście go?- zapytałam cicho.

- Alex go złapał.- zaśmiał się Piotrek.

- Brawo, psiaku.- przytuliłam futrzaka, który radośnie szczeknął.- A która godzina?- uśmiechnęłam się nieśmiało.

- Osiemnasta.

- Gdzie jest Gutek?- dopytałam, zerkając przenikliwie na resztę policjantów.

- Poszedł przesłuchiwać ekipę Bulwara.- odpowiedziała Marta.

- Aha...- powoli dochodziłam do siebie.- A długo trwa już przesłuchanie?

- No patrz, chwilę była nieprzytomna i już tysiąc pytań do...- zaśmiał się Górski.- Nie, poszedł ich przesłuchiwać jakieś piętnaście minut temu.- dodał.

- To ja...- uśmiechnęłam się znikomo.- Pójdę mu pomogę.- zaśmiałam się, wstając z szezlonga. Czułam na sobie wzrok moich przyjaciół, ale jednocześnie przypomniały mi się słowa Gutka: nie mam zamiaru ukrywać związku z tak cudowną kobietą... Nie będę robić z tego tajemnicy poliszynela.

- Ok.- Górski dwuznacznie poruszył brwiami i uśmiechnął się zadziornie, a ja posłałam mu mordercze spojrzenie. Nie komentując tej sytuacji udałam się do pokoju przesłuchań.

- Widzisz tę lalę.- powiedział jeden, lustrując mnie wzrokiem. Ja jednak szłam spokojnie. Starałam się szczególnie nie przejmować ich zaczepkami.- Mała, na mój widok też zemdlejesz?- zarechotał i już wychylił rękę, aby klepnąć mnie w pośladek.

- Radzę trzymać rączki przy sobie.- powiedziałam poważnie, chwytając mężczyznę za nadgarstek.

Ścisnęłam go tak mocno, że aż jęknął z bólu. Zdecydowałam się puścić jego rękę i przejść do pomieszczenia, w którym Gustaw przesłuchiwał Bulwara. Weszłam po cichu do pokoju. Gdy Gutek mnie zobaczył, zaprosił mnie gestem ręki do siebie. Usiadłam koło niego i zaczęłam przeglądać zapiski z przesłuchania.

- Kociaku, nie chcesz zobaczyć faceta, na którego widok aż mdlejesz?- prychnął podejrzany, a ja z wściekłością wstałam z krzesła, jednocześnie je wywracając.

- Kochanie, myślę że tobie ostatnio nikt porządnie nie wpierdolił.- uśmiechnęłam się szyderczo i zacisnęłam dłoń w pięść. Wzrokiem zaczęłam przeszywać mężczyznę na wskroś. Z początku tak, jak ja posyłał mi złośliwy uśmiech, ale po chwili odpuścił. Oderwał ode mnie wzrok i zmienił pozycję na krześle.- Co się odwlecze, to nie uciecze, skarbie.- puściłam mu oczko i usiadłam na krześle, które postawił Gutek.

On po tym, jak usiadłam, spojrzał mi czule w oczy. Uśmiechnęłam się nieznacznie. Nie sądziłam, że ta sytuacja stanie się taką sensacją. Prawda- nie powinna ona mieć miejsca, ale nie miałam na to wpływu.

- Czemu egzekucja?- zapytał Gutek, wracając do przesłuchania.

- A czemu nie? Sam żeś widział jego długi. Ani myślał ich spłacać!

- Nie prosił cię o dłuższy termin spłaty?- zapytałam, zakładając ręce na piersi.

- On prosił niejednokrotnie i niejednokrotnie odwlekałem. Ale bądź pewna, złotko, że tobie mógłbym oddać wszystkie moje pieniądze i nie poprosiłbym cię o spłatę długu. Bynajmniej nie w formie pieniężnej.- powiedział, po czym obrzydliwie oblizał usta. Nie miałam ochoty znowu z nim dyskutować. Byłam wykończona, a do takich rozmów potrzeba wigoru, którego o dziwo nie zabrakło Bielskiemu.

- Przeginasz.- warknął Gutek, nerwowo machając długopisem między palcami.

- Co poradzę, że masz taką seksowną koleżankę?- zapytał, posyłając mi oczko.- Pewnie w jedną noc spłaciłabyś i siebie, i wszystkich moich dłużników.- dodał, a ja jedynie głośno westchnęłam i chciałam puścić to mimo uszu. Gustawowi jednak puściły hamulce.

- Jeszcze raz tak do niej powiedz! Jeszcze raz spójrz na nią w ten sposób! Łeb ci ukręcę, rozumiesz?!- wrzasnął, uderzając pięścią o stół.

- Nie nerwuj się tak, misiu kolorowy.- zaśmiał się, jakby nigdy nic.

- Kończymy ten cyrk.- oznajmił Bielski, wstając od stołu. Podszedł do drzwi i zawołał Wojtka.- Tusiek, weź pana zaprowadź na dołek.- dodał, a nasz kolega wziął podejrzanego pod rękę. Razem wyszli z pomieszczenia, a ja zostałam tam sama z Gutkiem.- Jak się czujesz?- zapytał z troską i mocno mnie do siebie przytulił.

- Przy tobie o niebo lepiej.- uśmiechnęłam się szczerze.- Za to ty cały spięty jesteś.- mruknęłam wtulona w mojego najdroższego.

- Wkurzył mnie.- warknął i napiął wszystkie mięśnie.

- Spokojnie...- pogładziłam go delikatnie po plecach.

- Jak mam być spokojny?- spojrzał na mnie pytająco.- On bezczelnie cię obrażał.

- Jeden z jego kolesi chciał mnie klepnąć.- charknęłam, mocniej tuląc się do niego.

- Który?- zapytał poważnie.

- Nieważne.- szepnęłam, gładząc go po policzku.

- Powiedz mi, kto ci to zrobił?- mówił poważnie.

- Nie zrobił, bo ja go zatrzymałam. I pożałował tego, że w ogóle chciał mnie dotknąć.- oznajmiłam mu, a nieśmiały uśmieszek wdarł się na jego usta.

- Moja kobieta.- powiedział zadowolony i pocałował mnie krótko w usta.

- Co tak krótko?- zapytałam z wyrzutem?

- Jeżeli dzisiaj pojedziesz do mnie, bądź pewna, że nie przestanę, aż sam nie zasnę.- pomiział mnie czubkiem swojego nosa.

- I tak pojechałabym z tobą. Bałabym się, że żyłka ci pęknie.- roześmiałam się cicho.

- Przy tobie nie. Nie ma szans.- ponownie mocno mnie przytulił, a ja wtuliłam się w niego, jak w przytulankę.- Powiem Górskiemu, żeby on przesłuchał resztę. My jedziemy do domu.

- A właśnie... Piotrek i Lucy już coś podejrzewają a propos nas.- oznajmiłam mu, na co spojrzał na mnie zdziwiony.

- Bluza?- zapytał po chwili namysłu i uśmiechnął się delikatnie.

- Skąd wiesz?

- Bo Lucyna doskonale wie, że ta bluza jest moja. Kiedyś oblała mi ją gorącą czekoladą. Musiałem prać ją dwa razy, żeby wszystko z niej zeszło.- odparł i objął mnie ramieniem.- A ja ci już dzisiaj mówiłem. Nie mam zamiaru ukrywać naszego związku. Piotr i Lucyna są narzeczeństwem i nie zostali rozdzieleni. Nadal pracują razem.

- Racja.- ziewnęłam, zakrywając usta otwartą dłonią.

- Zaraz pojedziemy do mnie. Ugotuję ci pyszną kolację, obejrzymy jakiś film...

- A ty będziesz mnie całował, dopóki sam nie zaśniesz.- uśmiechnęłam się uroczo, a on pocałował czubek mojego nosa.

- Dokładnie tak, księżniczko.- uśmiechnięty otworzył drzwi od pokoju, przepuścił mnie w progu i razem wróciliśmy do naszego biura.

Wszyscy siedzieli na swoich miejscach. Jedynie Alex zajął szezlong, nad czym ubolewała Lucyna. Każdy z pracowników miał głowę nad raportami. Na widok zapracowanych funkcjonariuszy przypomniałam sobie, że sama mam papierologię do uzupełnienia.

- Gutek, ja jeszcze raporty muszę uzupełnić.- chwyciłam chłopaka za ramię i zatrzymałam w progu pomieszczenia.- Jak coś, to jedź do siebie, a ja do ciebie później...- mówiłam dalej, jednak Gustaw zatrzymał mój słowotok. Uśmiechnięty przyłożył palec do moich ust.

- Nic nie musisz uzupełniać. Wszystko masz pięknie poukładane w teczkach. Czekają poskładane na twoim biurku.- mówił uśmiechnięty, a ja ze szczęścia miałam ochotę wycałować go po całej twarzy.

- Dziękuję!- pisnęłam szczęśliwa i mocno go do siebie przytuliłam. Następnie dłonią ujęłam jego twarz, przybliżyłam do siebie i czule ucałowałam go w policzek.

- Nie ma za co.- roześmiał się cicho i spojrzał na mnie lekko zawstydzony.

Spojrzałam na niego podejrzliwie, a on delikatnie ruszył głową w kierunku biurka komisarza. Sama podążyłam wzrokiem w tamtą stronę. Okazało się, że to on, a raczej jego przenikliwy wzrok był powodem zawstydzenia mojego mężczyzny. Wystraszona, a jednocześnie zawstydzona oddaliłam się od Bielskiego. On pierwszy ruszył do biura, a ja chwilę stałam odwrócona tyłem do wszystkich, by ochłonąć i aby z twarzy zszedł mój rumieniec.

- Szefie, poprowadzisz resztę przesłuchania?- zapytał Gutek. Zachowywał się, jakby nic się wcześniej nie wydarzyło. Słyszałam, jak odsuwa fotel, a po chwili na niego opada.

- A co się takiego wydarzyło, że ty nie możesz go poprowadzić?- zapytał dociekliwie.- Czyżby podejrzany zagrał biednemu aspirantowi na nerwach?- prychnął.

- Zwyzywał mnie od misi kolorowych!- odpowiedział tonem oburzonego pięciolatka.

- Za to przewidywana jest kara śmierci!- powiedziała aktorsko Lucyna. Ja poczułam, że mogę już na spokojnie wejść do pomieszczenia. Nie patrząc nikomu w oczy zajęłam swoje miejsce i zaczęłam przeglądać teczki z raportami.

- I Amela nie skoczyła mu do gardła?- roześmiała się Julia, a ja posłałam jej mordercze spojrzenie.

- Jak mogłabym zaatakować swojego sponsora?- prychnęłam, a wszyscy, poza Bielskim, spojrzeli na mnie z zaskoczeniem. Gutek natomiast lekko się uśmiechnął i czekał na moją dalszą wypowiedź.- Bulwar oddałby mi wszystkie swoje pieniądze za nic! Kochane, nie?- zadrwiłam, a reszta policjantów roześmiała się na moje słowa.

- Nie wystarczy ci pensja Gutka?- zarechotał Górski, a ja, podobnie jak Gutek, wybałuszyłam oczy. Na szczęście nie musiałam odpowiadać. Mój ratunek pojawił się znienacka.

- Gustawie, tego się po tobie nie spodziewałem.- nagle zza pleców usłyszałam niski głos Mędrzaka. Wszyscy spojrzeliśmy w jego stronę. Gutek posłał mu niezrozumiałe spojrzenie, na co stary wkurzył się jeszcze bardziej.- Grozić śmiercią podejrzanemu w trakcie przesłuchania? Wiesz, jakie możesz mieć za to problemy?!

- Komendancie, ja mu nie groziłem.- powiedział spokojnie, wstając z krzesła.

- A co niby robiłeś?!- zapytał rozgoryczony.

- Na pewno nie groziłem. Ja tylko zniżyłem rozmowę do jego poziomu, bo mój był niestety dla niego za wysoki.- odparł ze zwycięskim uśmiechem, widząc zmianę wyrazu twarzy komendanta.

- Tym razem ci się upiekło. Przy następnej takiej sytuacji staraj się jak najdłużej wyrwać na swoim poziomie, dobrze?- oznajmił roześmiany, wskazując na Bielskiego palcem.

- Tak jest, szefie!- zaśmiał się szatyn, a komendant zwrócił się do nas.

- Kończcie na dzisiaj te papierzyska.- mruknął, machnął ręką.

- Ale my mamy jeszcze ludzi do przesłuchania.- chrząknęła Marta.

- Jutro też jest dzień.- dodał i wyszedł.

Każde z nas zaczęło zbierać się do domu. Ja przedtem jednak postanowiłam zanieść teczki z raportami do dyżurki. Szybko je chwyciłam i ruszyłam w stronę wyjścia z biura. Okazało się, że Gutek miał taki sam plan, jak ja. Chciałam zrobić to wszystko tak szybko, że nawet nie patrzyłam przed siebie, za siebie. Wpadliśmy na siebie, przez co głową zderzyłam się z jego cholernie twardym ramieniem.

- Amelka!- swoje teczki rzucił na biurko i dłońmi natychmiast ujął moją twarz.- Jak ty to zrobiłaś, głuptasie?- zapytał cicho.

- Śpieszyłam się i nie patrzyłam przed siebie.- zaśmiałam się pod nosem.

- Widzisz, jak się człowiek śpieszy...

- Wiem, wiem.- uśmiechnęłam się delikatnie, co odwzajemnił.

- Daj mi te raporty.- mówiąc to zabrał ode mnie teczki.- Ja je zaniosę, a ty się zbieraj. Klucze od auta są w lewej kieszeni kurtki.- dodał i złożył krótki pocałunek na moim czole.

Gutek zabrał moje teczki, chwycił też te leżące na biurku i popędził do dyżurki. Ja poszłam w tym czasie do wieszaka i zabrałam z niego moją kurtkę. Ubrałam ją i w gąszczu pozostałych kurtek szukałam pilotki Bielskiego. Okazało się, że wisiała na oparciu jego fotela. Oddaliłam się od wieszaka i spojrzałam na korytarz. W progu biura zastałam Lucynę i Martę. Pewnie przez pleksę widziały całą sytuację. Jedynie westchnęłam głośno, ledwo powstrzymując uśmiech. Podeszłam do biurka Gustawa i z jego kurtki wyciągnęłam kluczyki od jego auta.

- Mela, przecież Jula poszła właśnie do samochodu.- powiedziała Marta, wchodząc do pokoju.

- Tak, wiem...- zaśmiałam się cicho.- Ale Gutek poprosił mnie...

- Jeszcze nie wyszłaś...-powiedział, wpadając do biura. Zatrzymał się jednak, gdy zobaczył, że nie jesteśmy sami, jak przedtem. Spojrzałam na niego wymownie, dzięki czemu zrozumiał, że czas na improwizację.- I nie przyniosłaś mi...

- Torby!- przerwałam mu, a on od razu przejął piłkę.

- Dokładnie! Chodź, pokażę ci, o którą mi chodziło.- podszedł do krzesła i zabrał kurtkę. Przejmując ode mnie kluczyki, delikatnie pogładził mnie po dłoni.- Do jutra!- rzucił, a następnie szybkim krokiem wyszliśmy z komisariatu.

- A mówiłeś, że się mnie nie wstydzisz...- burknęłam, wywracając oczami. Bielski zatrzymał się na chodniku, dosłownie na przeciwko swojego samochodu. Zwinnym ruchem złapał mnie za biodro i przyciągnął do siebie.

- Jeżeli tego potrzebujesz, to za moment pocałuję cię na oczach wszystkich policjantów patrzących na nas przez okna.- mruknął milimetry od moich ust.

- Potrzebuję.- uśmiechnęłam się niewinnie, a on delikatnie ucałował moje usta.

- Dokończymy to u mnie.- zaśmiał się po chwili i nacisnął przycisk odblokowujący drzwi samochodu. Jak na mężczyznę z klasą przystało, otworzył mi drzwi samochodu. Później zajął swoje miejsce za kierownicą i ruszył do swojego mieszkania.

W mieszkaniu, zgodnie z obietnicą, przygotował kolację. Zaserwował mi pastę pesto oprószoną parmezanem. Po zjedzonej, w cudownej atmosferze, kolacji Gutek zaczął sprzątać kuchnię. Postanowiłam pomóc mu, aby jak najszybciej skończył i jak najszybciej przeszedł do dalszych elementów obietnicy. Podeszłam do niego i zaczęłam wycierać mokre naczynia, które umył.

- A pani się dzisiaj przypadkiem już nie napracowała?- zaśmiał się, odwracając się w moją stronę.- Przypomnę ci, najdroższa, że miałaś odpoczywać.- mruknął, przymrużając oczy. Ja natomiast lekko się uśmiechnęłam i spojrzałam w jego oczy.

- Ja...- roześmiałam się na jego słowa obejmując jego szyję.- Ja chcę ci pomóc, żebyś mógł przejść dalej ze spełnieniem obietnicy.- z szczerym uśmiechem pocałowałam go w usta, co ochoczo odwzajemnił.

Gustaw na oślep, nie odrywając się od moich ust nawet na chwilę, zamknął kurki w zlewie. Ręce przeniósł na moje biodra. Chwycił mnie mocniej i uniósł nad ziemię. Objęłam go mocniej, a nogami owinęłam jego pas.

- Masz szczęście, że został mi tylko jeden talerz do umycia, królewno.- mruknął mi w usta.

- Przecież masz zmywarkę, marudo.- prychnęłam i zza jego ramienia chwyciłam ostatni talerz ze zlewu. Gutek otworzył zmywarkę, ja włożyłam talerz i gdy tylko drzwi się zamknęły, Gutek pospiesznym krokiem opuścił kuchnię.- Gdzie ty mnie prowadzisz?- zapytałam cicho.

- Przydałby się chyba jakiś prysznic, po tym ciężkim dniu pracy.- uśmiechnięty otworzył drzwi do łazienki.

Wzięliśmy wspólną kąpiel, która okazała się dla mnie bardzo pomocna. Wygłupiając się z ukochanym pod prysznicem, zapomniałam o całym dzisiejszym stresie. Spłynął on razem z gorącą wodą po moim ciele. Po prysznicu osuszyliśmy się ręcznikami, zaraz po tym Gutek zabrał mnie do swojej sypialni, gdzie dał mi ubrania na przebranie.

- Dzisiaj się nie mścij, proszę.- zaśmiałam się, kładąc się na łóżku. On położył się przy mnie i przykrył nas kołdrą po same czubki głów.

- A dałaś mi do tego powód?- zapytał roześmiany, a ja cmoknęłam go w usta.- Poza tym, dzisiaj masz odpoczywać. Jak chcesz, pójdę na kanapę.- zaoferował, patrząc na mnie ze zmartwieniem.

- Nigdzie mi się stąd nie ruszasz! Ty masz...- miałam dokończyć, ale Gutek sam wiedział, co ma robić.

Szatyn obdarowywał mnie czułymi pocałunkami naprzemiennie z szeptaniem mi czułych słówek. Dzięki niemu zasnęłam w mgnieniu oka i tym razem się wyspałam. Przebudziłam się, a zegarek na komodzie wskazywał godzinę 5:45.

- Wstawaj, kochanie.- szepnęłam ukochanemu na ucho, a on powoli się przebudzał.- Szkoda dnia.- nachyliłam się nad nim.

- Widzę, że panią uzdrowiło.- uśmiechnął się szeroko, ukazując swoje piękne zęby.

- Jak nigdy.- przyznałam uśmiechnięta.

- Która godzina?

- Za piętnaście szósta.- uśmiechnęłam się zadziornie.

- Co?!- wybałuszył oczy ze zdziwienia.- Bóg cię opuścił, kobieto?!

- Nie.- zaśmiałam się i ułożyłam się na nim.

- Idź spać. Później będziesz chciała spać, a ja ci nie pozwolę.

- Skarbie...- jęknęłam, gładząc go po policzku.

- Słucham.- bąknął.

- Czemu śpisz?- zapytałam tonem małej dziewczynki.

- Bo jestem baaardzo zmęczony.- westchnął i mocno mnie przytulił.

- Gutek.- mruknęłam.

- Czego?- warknął, jednak nieśmiały uśmiech wkradał się na jego usta.

- No weź.- wywróciłam oczami.

- Do-bra-noc.

- Ale ty jesteś.- wtuliłam się w niego i zaczęłam całować.

- Nie możesz spać?- uniósł brew.

- Nie.- mruknęłam.- W szczególności, gdy nie masz na sobie koszulki.

- Śpij, kobieto... Bo ty mnie będziesz znosić po schodach.- spojrzał na mnie wymownie.

- Ej!- oburzona pstryknęłam go w czubek nosa.

- No więc właśnie.- zaśmiał się pod nosem.

- Ale ty mogłeś wczoraj.- posłałam mu wściekłe spojrzenie.

- No dobrze.- uśmiechnął się szczerze i położył dłoń na mojej głowie.

- Kocham cię, wiesz?- uśmiechnęłam się.

- Wiem.- pocałował mnie w czoło.- Też cię kocham. Kocham najmocniej.- wyszeptał.

Zdrzemnęliśmy się do 7:00. Tym razem nie miałam już ochoty tak energicznie podnosić się z łóżka...

- Wstawaj, piękna.- powiedział zadowolony i złożył czuły pocałunek na moich ustach.

- Trzeba było wstać godzinę wcześniej. Wtedy bym wstała.- odmruczałam, wtulona w niego.

- Amelia...- westchnął.

- Co?

- Pstro.

- Spadaj.- zaśmiałam się.

- Bo cię wyciągnę stąd siłą.- zagroził, siadając na łóżku.

- Nie.

- To wstawaj, śliczna.- pogładził mnie dłonią po policzku.

- Masz za wygodne łóżko.- odparłam.

- Dzięki.- prychnął pod nosem i wstał z łóżka. Chwycił mnie za uda i przyciągnął do siebie. Ułożył moje nogi na swoich biodrach, schylił się, włożył mi ręce pod plecy i razem ze mną na rękach poszedł do kuchni.

- Co szef kuchni poleca na śniadanie?- pocałowałam go w szyję.

- Naleśniki.- odchylił się i pocałował mnie w usta.

- Świetnie!- uśmiechnęłam się szczerze.- Kawę, czy herbatę?

- Kawę.- odparł, sadzając mnie na blacie.

- Jak mi znowu wypijesz, to zobaczysz.- popatrzyłam na niego ze złością.

- Pożyjemy, zobaczymy.- wzruszył ramionami.

Zeszłam z blatu i zaczęłam przygotowywać dwie kawy i specjalnie nie posłodziłam żadnej. Gutek wziął swoją kawę, jednak bardzo się zdziwił , gdy napił się już odrobinę. Oddalił od siebie kubek, powąchał najpierw swoją, później moją kawę i spojrzał na mnie z zaskoczeniem.

- To miała być moja kawa, sama tak mówiłaś.- bąknął, sięgając po cukierniczkę.

- No bo jest.- zaśmiałam się, przechwytując od niego łyżeczkę z cukrem. Zadowolona wsypałam sobie jedną i zamieszałam kawą.- Tylko bez cukru. W końcu cukrzycy dostaniesz.

- Przy tobie już dostałem.- posłał mi słodki uśmiech.

- Kochany jesteś.- mruknęłam zawstydzona, a on złączył nasze usta w pocałunku.

- Wiem.- puścił mi oczko.

Po śniadaniu szybko przygotowaliśmy się do pracy i pojechaliśmy na komendę. Dzisiaj mój najwspanialszy wcisnął mi swój czarny sweter, który pasował jak ulał. W biurze nie dowiedzieliśmy się, niczego nowego. Egzekucja była zaplanowana od ponad miesiąca. Bulwar i jego ekipa czekają już tylko na wyroki. To był dzień jak co dzień. Siedzenie w biurze i machanie nóżką.

- Co wy tak cały czas przyjeżdżacie razem do pracy?- zapytała Marta, podczas gdy Gutek poszedł dla nas po kawę.

- A jakoś tak wychodzi.- zaśmiałam się cicho, drapiąc się nerwowo po karku...

- A wy coś już na poważnie?- spojrzała na mnie znacząco.

- Tak.- uśmiechnęłam się szczerze.

- Cudownie!- przytuliła mnie mocno.

- Już mnie zdradzasz?- zaśmiał się Gutek wchodzący do pokoju. Podszedł bliżej mnie i wręczył mi kubek z gorącą kawą.

- Nie... Nie przesadzaj.- zaśmiałam się, patrząc mu wymownie w oczy.

- Gratuluję.- powiedziała szczęśliwa Marta i uścisnęła Gutka.

- A to za co?- zdziwił się i też ją przytulił.

- No co? Nareszcie zrobiłeś krok do przodu.- wyszeptała Marta.

- Słyszałam to.- powiedziałam.

- Ale to żadna tajemnica. Wpadłaś mu w oko już odkąd przyszłaś pierwszy raz na komendę.- oznajmiła, a ja z zaciekawieniem spojrzałam na mojego chłopaka, który starał się ukryć zawstydzenie.

- No weź.- szturchnął delikatnie Martę i zrobił się czerwony, jak burak.

- No co ty. Miłość to nic strasznego.- odparła Marta.

- Zgadzam się.- uśmiechnęłam się.

- Miło mi to słyszeć.- uśmiechnął się zarumieniony. Posłałam mu pocieszający uśmiech, po czym wróciliśmy na swoje miejsca, by nadal zapuszczać korzenie.- Co pani robi dziś wieczorem?- zapytał Gustaw siadając na moim biurku.

- Nic.- oparłam głowę o dłoń i spojrzałam mu w oczy z szczerym uśmiechem na twarzy.

- Zapraszam w takim razie na kolację. Tylko my we dwoje.- oznajmił.

- Brzmi wspaniale.- posłałam mu ciepły uśmiech.

- Wiem.- uśmiechnął się delikatnie.

- A o której?

- Godzinę po pracy.- dodał, chwytając mnie za rękę.

- Gdzie chcesz mnie porwać?

- To ma być niespodzianka.- szepnął, jednocześnie kciukiem gładził moją dłoń.

- Super.

W tym samym czasie zza szyby widzieli nas Lucyna i Piotrek...

- Czy oni nie wyglądają uroczo?- Lucy zapytała Piotra.

- Przecież oni są razem.- Piotr spojrzał na swoją narzeczoną.

- Skąd wiesz?- burknęła zła.

- Julka mi się wczoraj wygadała.- odparł.- Zgadaliśmy się na ich temat i ona przyznała, że są razem od tygodnia.- dodał.- A ty skąd wiesz?- spojrzał pytająco na rudowłosą.

- Przyłapałam ich, jak całowali się koło wyjścia ewakuacyjnego na drugim piętrze. A prawie na kolanach mnie błagali, żebym ci nic nie mówiła.- zaśmiała się cicho.

- A to zakazane?- zdziwił się komisarz.

- Nie.- powiedziała, patrząc na nas zza szyby.

- To co w tym złego?

- Nic. Bali się, że nie pozwolisz im jeździć razem na interwencje.

- A my. Jesteśmy razem i jeździmy na interwencje. I nikt nie ma z tym problemu.

- Nie pomyślałam o tym.

- I co, nastraszyłaś ich?- zaśmiał się.

- Nie, ale nie pozwoliłam im tego robić.- przyznała, a w tej chwili Gutek spojrzał w ich stronę.

- Wiesz, że oni nas obgadują?- powiedział Gutek, a ja już wychylałam głowę, by ich zobaczyć.- Nie odwracaj się.- roześmiał się.

- Skąd mogę wiedzieć, skoro ty mi wszystko zasłaniasz?

- Myślę, że jestem ciekawszy do oglądania od nich.- zaśmiał się cicho i delikatnie uniósł moją dłoń, by po chwili ją pocałować.- To co, idziemy na ciasto?- uśmiechnął się i delikatnie pociągnął mnie za sobą.

- Idziemy.- odpowiedziałam ochoczo i wyszliśmy z biura. Gutek nawet na chwilę nie puścił mojej ręki. W sumie, skoro Marta i Jula wiedzą, że jesteśmy razem to nie ma już potrzeby ukrywania tego przez resztą zespołu. Po drodze do baru napotkaliśmy Lucy i Piotra, którzy wracali do biura.

- No, Gustaw.- powiedział komisarz z dumą, a Gutek popatrywał na niego z niezrozumieniem.- Gratuluję.- podał mu rękę, a Lucyna dołączyła się do gratulacji.

- Dziękuję.- zaśmiał się i odwzajemnił uścisk.

- Mela, tobie również gratulujemy.- dodała Lucy, obejmując mnie ramieniem.

- Dzięki.- popatrzyliśmy po sobie z Gutkiem.

- Gdzie idziecie?- zapytała komisarz.

- Do baru.- odpowiedziałam, chwytając Gutka za dłoń. On spojrzał na mnie ze zmartwieniem, jednak ja posłałam mu delikatny uśmiech.

- Może pójdziemy razem?- zaoferował Piotrek, a Alex szczeknął z oddali. Dobiegł do nas na wzmiankę o jedzeniu.- Alexowi nie odmówicie.- roześmiał się.

- No kto by odmówił takiemu uszatkowi?- zapytał uśmiechnięty Bielski, drapiąc psa za uchem. Razem udaliśmy się do bufetu. Każdy zamówił to, na co miał ochotę. Ja wzięłam małą bezę z kremem, Gutek brownie z sosem malinowym, a narzeczeni wzięli sobie po kawałku szarlotki.

- To ile jesteście razem?- zapytał zaciekawiony Piotr, pałaszując ciasto.

- A oficjalnie, czy nie?- zaśmiał się Gutek, przez co Piotr o mało nie zadławił się kęsem.

- To tak można?- zapytał z niedowierzaniem.

- Tak.- zaśmialiśmy się.

- No to oficjalnie.- powiedział, kręcąc głową z dezaprobatą.

- Niecały tydzień.- powiedziałam cicho, a Gutek ukradkiem ujął moją dłoń.- Zostaliśmy parą dzień po waszej imprezie zaręczynowej.- dodałam, a Gutek posłał mi uroczy uśmiech, który podniósł mnie na duchu.

- Myślałam, że miesiąc.- odparła zaskoczona Lucyna.

- To że o nią zabiegał odkąd tu przyszła, nie znaczy, że byli razem.- odpowiedział jej Piotr, a ja spojrzałam na ukochanego. Minę miał nietęgą. Zasmucił się czymś, ale za nic nie chciał mi powiedzieć co się stało. Po przekąsce wszyscy wróciliśmy do biura. Gutek nadal się do mnie nie odzywał. Po chwili bez słowa wyszedł z pokoju.

///\\\///\\\///\\\

Misiule moje, najdroższe!

Chyba musimy niedzielę ustanowić dniem dodawania rozdziałów 👀🤌🏼

Tak więc bierzcie i cieszcie się tym rozdziałem!

*wszyscy Uczniowie! Powodzenia Wam życzę w nadchodzącym nowym roku szkolnym! Pamiętajcie! Jeszcze tylko 10 miesięcy 🫡♥️*

*a my, Studenci, do zobaczenia za miesiąc 🥹🤕*

Za równo miesiąc będzie jeszcze jedna okazja. Taka... przyjemniejsza. Szykuje już dla Was coś fajnego 🩷

Ściskam, tulę i całuję!

Ciocia Bielska 🩷

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top