꒰ veinte uno ꒱
OPIS SYTUACJI: Dom blondynki w Polsce. Hiszpan leży na jej łóżku, a ona siedzi na dużym parapecie i przygląda się zaczynającemu się zachodowi słońca. Jej mama wchodzi do mieszkania i wpuszcza do pokoju ich psiaka Camilo, który przyjechał razem z nimi z Berlina.
Callie: *bierze go na ręce i sadza obok siebie, by też oglądał razem z nią widoki na niebie* Pięknie jest, prawda? Aż by się chciało wyjść...
Álvaro: Chciałabyś? *mówi, odkładając telefon na bok i podnosząc się do siadu*
Callie: Jest zachód słońca, a ty chyba dobrze wiesz, że...
Álvaro: ...je uwielbiasz. Wiem, wiem. Tylko czekałem na Twoje słowo.
Callie: Czemu?
Álvaro: Dobra... Czekałem, kiedy twoja mama wróci do domu. Więc jak? Idziemy we trójkę?
Callie: We trójkę?
Álvaro: Ja, ty i Camilo. Czy coś nie pasuje? *wstaje i podchodzi do niej, również patrząc przez okno*
Callie: Nie, oczywiście, że pasuje. No to chodźmy *schodzi z parapetu i staje tuż przy nim, kierując wzrok ku niemu*
Álvaro: *uśmiecha się łobuzersko, po czym zaskakując dziewczynę, przytula ją do siebie, całując we włosy*
Callie: *cicho wzdycha, uśmiechając się w jego letnią i kolorową koszulę*
Camilo: Hau hau hau! *merda ogonem, przekrzywiając głowę co chwilę w drugą stronę*
*skip time*
Callie & Álvaro: *pojawiają się już niedaleko jeziora, gdzie trzymają się za ręce*
Callie: *wyjmuję telefon, by zrobić zdjęcie widokom, które już dostrzega* Jak tu pięknie...
Álvaro: Prawda... Camilo! Hej! Chodź tu! *pociąga go delikatnie za smycz*
Camilo: *przybiega do nich z językiem wywieszonym na brodzie*
Callie: Jest nasza ławka wolna *uśmiecha się do bruneta i kieruje się w jej stronę*
Álvaro: *odwzajemnia jej uśmiech i idzie za nią*
Callie & Álvaro: *siadają na ich ławce i po prostu podziwiają widok, nic nie mówiąc, bo nie mają takiej potrzeby, a wcale między nimi nie jest niezręcznie*
Callie: *robi się jej dość chłodno, przez co dostaje gęsiej skórki, widocznej na gołych rękach*
Álvaro: *bez chwili namysłu zdejmuje swoją bluzę i zarzuca ją na jej ramiona*
Callie: *rumieni się, patrząc na niego* Dziękuję, ale nie musiałeś...
Álvaro: Shhh, nic nie mów, słońce *przyciąga ją do siebie i oplątuje ją rękami wokół talii, dając jej wtulić się w swój tors*
Callie: *uśmiecha się szeroko, powstrzymując łzy wzruszenia* Wiesz, jak mocno cię kocham?
Álvaro: Hmm? Jak?
Callie: Tak mocno, że takiego ciężaru nikt by nie podniósł...
Álvaro: Ale jak widać daję radę *chichocze*
Callie: Bo tylko Ty go uniesiesz, bo znasz ten ciężar.
Álvaro: I największą mocą odwzajemniam go *spogląda na nią, po czym całuje ją czule w czoło, mocniej obejmując rękami* Niesamowicie mocno cię kocham. Szukałem cię bardzo długo. Aż w końcu odznalazłem. Dajesz mi tyle szczęścia, że nie potrafię wyrazić tego słowami...
Callie: Możesz mi to pokazać *szepcze*
Álvaro: *patrzy jeszcze w dal, ale nagle kładzie dłoń na jej szyi i lekko odchyla ją do tyłu, po czym całuje ją z ogromną miłością, uczuciem, poświęceniem i oddaniem, jakby to miał być ich ostatni pocałunek* Cholernie mocno cię kocham. Jesteś jedyna w swoim rodzaju. Moim słońcem na niebie. Moim oczkiem w głowie. Moim całym światem. Jesteś po prostu moja.
Callie: Tak samo mocno ja jestem w tobie zakochana. Do szaleństwa, kochanie *łapie większy oddech, po czym kładzie dłoń na jego policzku i tym razem to ona całuje go z pełną, czystą miłością*
Callie & Álvaro: Kocham cię *mówią w tym samym czasie, na co potem oboje chichoczą*
Camilo: *staje przed nimi i szczeka, merdając ogonem*
Callie: Zazdrosny jesteś? *śmieje się* No chodź do nas w środek *bierze psiaka na ręce i sadza na kolanach*
Camilo: *słodko kładzie się na nich, pyszczkiem zwróconym do Hiszpana*
Álvaro: Ten psiak jest idealny dla nas *głaszcze go po łebku*
Callie: Idealnie pasuje do naszej rodzinki *uśmiecha się, opierając na ramieniu swojego męża*
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top