꒰ cuatro ꒱
OPIS SYTUACJI: Oboje są u niego w domu w Berlinie. Jest piękny, słoneczny i letni poranek. Promienie słońca przechodzą przez okno do ich sypialni. Hiszpan przebudza się pierwszy i odwraca się twarzą w jej stronę.
Álvaro: Buenos días, bonita *uśmiecha się, kiedy widzi, że ta również się budzi, spoglądając na niego*
Callie: Buenos días, guapo *odwzajemnia jego uśmiech*
Álvaro: Jak się spało? *mówiąc to przekłada kosmyk jej włosów za ucho*
Callie: Przy tobie zawsze dobrze *jej wzrok spada na jego usta*
Álvaro: *czując jej spojrzenie, niewiele myśląc przybliża jej twarz do siebie i składa słodki i czuły pocałunek na jej wargach*
Callie: *mruczy z rozkoszy*
Greg: Witaj bracie i dzień dobry kobiecie mojego brata! *wydziera się z kuchni* Ja przepraszam, że wbijam bez zapowiedzi, ale spokojnie! Nie będę wam wchodził do sypialni, bo nie wiadomo co teraz robicie...
Álvaro: GREG! UBIJE CIĘ ZA TO!
Greg: Mnie? Za takie coś? Chcesz brata stracić? Na wiek wieków?
Callie: Amen *śmieje się i zaczyna układać poduszki, siedząc jeszcze na łóżku*
Álvaro: Czy naprawdę uważasz mnie za jakiegoś typka, który to nadzwyczajnie lubi? *odkrzykuje, nie odrywając od blondynki wzroku*
Greg: Dobra, nie było tematu! *coś hałasuje, jakby karton z zawartością spadł na podłogę* TO NIE JA!
Álvaro: A co? Duch Święty?
Greg: Oh! Dobra! Mnie tu nie ma, a wy róbcie do chcecie! *wychodzi z domu*
Callie: Ciekawe, co go przygnało nagle do twojego domu *chce zejść z łóżka, ale ten ją blokuje, chwytając za nadgarstek* Coś się stało?
Álvaro: Ty się stałaś, kochanie *uśmiecha się łobuzersko, po czym całuje ją namiętnie w usta*
Callie: *pod wpływem jego nagłego naparcia swoim ciałem, upada na plecy na łóżku*
Álvaro: *pochyla się bardziej do przodu, przez to zawisa nad nią, nie przerywając pocałunku, a po chwili pomału schodzi nimi na jej szyję i dekolt*
Callie: *wsuwa dłoń w jego włosy, co jakiś czas delikatnie je ciągnąc* Al... Álvaro... Ah! *jęczy, biorąc płytkie i krótkie oddechy i wykrzykuje, kiedy ten lekko nadgryza jej skórę*
*skip time*
Callie: *pojawia się w kuchni, przygotowując składniki na pyszne naleśniki*
Álvaro: *po paru chwilach również zjawia się i przechodząc tuż za nią, łapie ją zaczepnie i mocno w talii jedną ręką, po czym składa szybki pocałunek na jej ramieniu*
Callie: *odskakuje całkowicie zaskoczona* Mógłbyś mnie nie straszyć? *chichocze*
Álvaro: Nawet w taki sposób? *posyła jej łobuzerski uśmiech, podchodząc do zlewu i nalewając sobie wody do szklanki*
Callie: No tak połowicznie... *rumieni się*
Álvaro: Mam cię *śmieje się* Pomóc Ci?
Callie: Możesz wyjąć patelnię i wstawić ją na palnik *miesza w misce składniki na naleśniki*
Álvaro: Dziwnie mało mam do roboty *podnosi brew, ale oczywiście robi to o co go poprosiła* Proszę bardzo.
Callie: Dziękuję Ci pięknie *uśmiecha się, posyłając mu w powietrzu buziaka*
Álvaro: *układa ręce, jakby chciał go złapać tak jak piłeczkę tenisową* Mam!
Callie: Słodki jesteś *nalewa ciasto na patelnie, a po kilku chwilach gotowego naleśnika zsuwa na talerz* A właśnie? Po co Greg przyszedł, a chyba bardziej przyjechał, do ciebie?
Álvaro: Właśnie próbowałem to rozkminić... *rozgląda się po kuchni, aż zauważa paczuszkę w rogu blatu przy lodówce* Co on przyniósł... *podsuwa ją bliżej siebie i odpakowuje* No nie mogę z niego... *zaczyna się śmiać, przeczesując swoje włosy*
Callie: Co to takiego?
Álvaro: Prosiłem go jakieś kilka tygodni temu, by w końcu ogarnął coś z naszymi wspólnymi zdjęciami, bo mi wcześniej truł tyłek o nie, by je w końcu zrobić. A potem obiecał, że je piękny oprawi i przygotuje, że mi szczęka opadnie. No i zrobił to... *wyjmuje z pudełka album na zdjęcia*
Callie: To idealnie! Mamy zajęcie do pysznego, gotowego śniadania! *stawia talerz z "pustymi" naleśnikami na a'la barku przy którym zawsze jedzą* Wyjmiesz dżem i nutellę?
Álvaro: *z ciekawości przegląda pierwsze zdjęcia i jest nimi zauroczony* Yyy, tak, jasne *odkłada go i wykonuje jej prośbę*
Callie & Álvaro: *zasiadają do posiłku, będąc naprzeciwko siebie*
Callie: *przygotowuje swojego jednego naleśnika, po czym odkrawa kawałek i wsuwa do ust i przełyka* Dobra, to pokazuj te zdjęcia.
Álvaro: Więc proszę... Ale zanim pokaże tylko naznaczę sytuację. Pamiętasz ostatnie nasze spotkania z innymi? Z moją rodziną, z twoją. Lub też kiedy byliśmy na przyjęciu Grega?
Callie: Tak, oczywiście!
Álvaro: Albo kiedy ja się tobie oświadczyłem... *spuszcza wzrok i głowę na chwilę, ale zaraz uroczo spogląda na nią, uśmiechając się*
Callie: *patrzy z rozmarzeniem na swój pierścionek zaręczynowy* To była najlepsza chwila w moim życiu...
Álvaro: Jedna z najlepszych, skarbie *chwyta jej dłoń w swoją i gładzi kciukiem jej skórę*
Callie: Kocham cię, słodziaku ty mój *rumieni się, wpatrując się w jego piękne kasztanowe oczy*
Álvaro: A ja ciebie, słońce ty moje *nie urywając spojrzenia, podnosi jej dłoń i składa czuły pocałunek na wierzchniej jej stronie*
Callie: Pokazuj tę zdjęcia! Chce je zobaczyć!
Álvaro: Już, chwilka! *otwiera album* Zobacz...
Callie: *przegląda je i kręci jej się łza ze wzruszenia, kiedy widzi zdjęcia z momentu, gdy oboje tańczą i śmieją się lub uśmiechają do siebie*
Álvaro: *obserwuje jej reakcję, przy okazji zerkając na wydrukowane fotografie* Hej, kochana...! Wszystko w porządku?
Callie: *kończy oglądanie, po czym zamyka album i kładzie na nim swoje ręce* Te zdjęcia są... Po prostu piękne i... Przypomniałam sobie TE chwile...
Álvaro: Ja tak samo... *spogląda w jej błękitne oczy, po czym wraca do posiłku*
*skip time*
OPIS SYTUACJI: Po śniadaniu szykują się na spacer do centrum miasta, bo wzywa ich piękna słoneczna pogoda. Kiedy blondynka kręci się między ich sypialnią a łazienką, spostrzega dość duży wysoki, ale płaski karton.
Callie: A to skąd się wzięło? *podchodzi i próbuje podnieść, myśląc, że to do wyrzucenia* Cholerka, coś tu jest...
Álvaro: *wyłania się z salonu, ubrany już w letnią koszulę, której trzy guziki zostały nie zapięte* Co się dzieje?
Callie: *odpakowuje tajemniczy karton i wyjmuje z niego dużą ramkę z ich zdjęciem, na którym widać ich całujących się, ale ona ma już pierścionek na ręce*
Álvaro: Dobra, dostał to czego chciał. Szczęka mi opadła *śmieje się* Greg jest szalony...
Callie: Salon czy sypialnia?
Álvaro: Salon. Niech wszyscy podziwiają moją kobietę życia *uśmiecha się, po czym przytula ją od tyłu, przybliżając do swojego torsu* Kocham cię. Zawsze i na zawsze, Cal *całuje ją we włosy*
Callie: Ja ciebie też kocham, Alv. Zawsze i na zawsze *lekko odchyla głowę do tyłu, by spojrzeć w jego oczy*
Álvaro: *momentalnie i zwinnie obraca ją przodem do siebie, a potem odgarniając dłonią jej włosy z policzka oraz zakładając ich jeden kosmyk za ucho, całuje ją w usta niesamowicie długo, z pasją i czule tak, że ją biorą dreszcze na całym ciele*
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top