꒰ cinco ꒱
OPIS SYTUACJI: Oboje są w Polsce, a dokładniej u niej w domu. Nie mogą spać całą noc, więc przegadali ją wzdłuż i wszerz. Kiedy zobaczyli, że niebo powoli się rozjaśnia, do głowy blondynki wpadł najbardziej genialny pomysł w życiu.
Callie: Álvaro, dawaj. Ubieramy się.
Álvaro: Po co? Co? Gdzie chcesz iść? O co chodzi? *odpisuje Gregowi i odkłada telefon na bok*
Callie: No jak to gdzie? Do miasta! Na spacer!
Álvaro: Czy z tobą wszystko w porządku? To przez noc zarwaną...
Callie: Nie! Znaczy tak! Ale w dobrym tego słowa znaczeniu! W sensie... Widzisz, jak się pięknie zaczyna robić na zewnątrz?
Álvaro: Widzę, ale jest minus dwa stopnie. I przypominam, że to jeśli pokaże się słońce i będziesz miała obraz wakacji to nie oznacza, że już nadeszły.
Callie: Nie psuj mi moich marzeń! I tak już do nich bliżej niż dalej. Ale proszę! Pójdźmy!
Álvaro: *spogląda na zegarek na szafce nocnej, który wskazuje siódmą* No dobrze... Chodźmy w takim razie... *wzdycha*
Callie: TAK! DZIĘKUJĘ! *zeskakuje z łóżka jak opętana, po czym wyjmuje z szafy jakieś ubrania i biegnie do łazienki*
Álvaro: *śmieje się, ale potem wstaje z łóżka i podchodzi do okna, z którego rozpościera się piękny widok wschodzącego słońca na główną ulicę miasta* Dobra, miała rację. Jest cholernie pięknie... *szepcze pod nosem, by później podejść do swojej walizki i wyjąć jakieś cieplejsze ubrania*
Callie: *po paru chwilach krzyczy z łazienki* Boże, jak ja się cieszę! Jest tak pięknie!
Álvaro: Już się przebrałaś? *woła, gdy zdążył się już ogarnąć*
Callie: A co?
Álvaro: Bo się zaraz zgrzeje *wybucha śmiechem*
Callie: Nie no... Nie mogę z tobą *również się śmieje* Najpierw sama musiałam go zachęcić, a teraz już się ubrał wcześniej ode mnie! No to teraz trochę poczekasz! Albo i nie... *wychodzi z łazienki gotowa*
Álvaro: Ja to jednak mam tego pierdolonego farta *chichocze*
Callie: Tak? Bo ja?
Álvaro: Też. Ale miałem na myśli to, że kiedy cię zawołam to ty nagle już gotowa jesteś *uśmiecha się jak wariat*
Callie: Boże... A weź idź z tym... *śmieje się* Chodź już, bo słońce niestety na nas nie zaczeka.
Álvaro: Czepiałbym się, ale odpuszczę.
Callie: I CHWAŁA BOGU!
*skip time*
Callie & Álvaro: *wychodzą na miasto, gdzie prawie nie ma ani jednej jakiejkolwiek osoby*
Callie: *zaczyna śpiewać jego piosenkę Despiertos, stawiając kroki w jej rytmie*
Álvaro: *zaraz do niej dołącza śpiewając, idąc równo koło niej i wygłupiając się tanecznie*
Callie: *śmieje się, ale nie przestaje śpiewać*
Álvaro: *chwyta ją za rękę i pociąga ją za sobą na pustą drogę*
Callie & Álvaro: *przebiegają przez całe duże skrzyżowanie i idą środkiem ulicy w stronę jeziora*
Callie: *kończy śpiewać* OKEJ! TO BYŁO PIĘKNE! *uśmiecha się, łapiąc oddech*
Álvaro: Jeśli mamy zmarnować taki poranek na jakieś nudne rzeczy to ja podziękuję *chichocze* Tak, mi też się podobało.
Callie: *przełyka ślinę, gdy w głowie rodzi się jej kolejny pomysł* A co powiesz na to? *nie puszczając jego dłoni zaczyna biec z lekkiej górki na dół*
Álvaro: *również zaczyna biec, śmiejąc się*
Callie: *staje przed pasami, uspokajając oddech*
Álvaro: Nie wiedziałem, że taka szybka jesteś *zatrzymuje się obok niej*
Callie: Jeszcze mam wiele tajemnic *chichocze*
Álvaro: Do odkrycia?
Callie: Owszem *prowadzi go przez jezdnię na drugą stronę*
Álvaro: *orientuje się, że są już przy jeziorze* Idealny moment *wskazuje drugą dłonią słońce odbijające się w czystej niebieskiej wodzie*
Callie: O to mi chodziło, kochany *drugą rękę oplątuje wokół jego, której się kurczowo trzyma*
*skip time*
Callie & Álvaro: *przechadzają się przy jeziorze, robiąc sobie zdjęcia z wielkimi uśmiechami na twarzy, a potem pojawiają się na wysokim pomoście i stamtąd obserwują całą okolicę oraz wody jeziora*
Callie: Jak ze snów... *powiedziała ledwo słyszalnie*
Álvaro: I to jest dowód, że sny się spełniają *uśmiecha się, po czym przytula się do niej od tyłu, łącząc swoje dłonie na jej brzuchu*
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top