𝐱𝐢𝐢. coś mu nie wyszło

────────────

26 marca  2025 roku

Dzisiejszy dzień różnił się od pozostałych. Nie był tą samą, cholerną monotonią, która męczy mnie od tygodni. Nie był kolejnym dniem, w którym po prostu siedziałem, przeglądałem telefon i nie jadłem nic na przerwie obiadowej.

Dzisiaj dosiadł się do mnie Seungmin, najlepszy przyjaciel Changbiba.

Nigdy nie sądziłem, że w ogóle wie o moim istnieniu. Może kojarzył mnie z lekcji, może usłyszał o mnie raz i zapomniał. Ale jednak dzisiaj się dosiadł, chociaż nie wyglądał na szczęśliwego.

Wiedziałem od razu, że coś jest nie tak.

Wtedy wyciągnął list...
Nie byle jaki list. List, który rodzice Changbina znaleźli, gdy sprzątali jego pokój. List, który miał trafić do Seungmina już dawno, ale przez cały ten czas leżał w szufladzie, ukryty pod stertą nienoszonych ciuchów. Powiedział, bym go przeczytał...

Każde zdanie wbijało się we mnie jak igła.
Czułem, jak coś zaciska mi się wokół gardła, odbierając oddech. Jak serce zaczyna bić szybciej, boleśnie tłukąc się o żebra.

Nie musiałem czytać całości, żeby zrozumieć, co to oznacza.

Changbin planował samobójstwo.

A skoro od pięciu tygodni nie pojawił się w szkole…

Nie musiałem kończyć tej myśli.

Poczułem, jak łzy same cisną mi się do oczu. Nie powstrzymywałem ich. Płakałem jak dziecko, przy Seungminie, przy wszystkich.

Seungmin próbował mnie uspokoić. Mówił coś, próbował wesprzeć mnie słownie, ale wszystko brzmiało jak przez ścianę.
Nie wiem, czy to pomogło. Może trochę. Może nic.

Ale coś innego przykuło moją uwagę.

W liście… w liście Changbin wspomniał o mnie.

Nie wiedziałem, czy powinienem się cieszyć, czy płakać jeszcze bardziej.

Czy to nie jest popieprzone? Obiekt moich westchnień wspomina o mnie w liście samobójczym.

Ale kiedy czytałem dalej, czułem coś więcej niż tylko ból.

Changbin pisał, że naprawdę mnie polubił. Że widział we mnie dobrego kumpla, ale nie chciał się do mnie zbliżyć. Nie chciał mnie zranić swoim nagłym zniknięciem.

Ironia losu, bo to i tak się stało.

Czy mi ulżyło?

I tak, i nie.
Nie ma go. Na dobre.

Nie mogłem mu powiedzieć, że go lubię. Że go… kocham.
Ale wiem, że on też coś do mnie czuł. Może nie to samo, co ja do niego. Może nie aż tyle.

Ale coś.

To zawsze coś, prawda?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top