**4


-*Polecam włączyć muzykę do  czytania*

Kiedy wysiadłem z samolotu  od razu skierowałem się w stronę postoju taksówek. Jeszcze nigdy nie podróżowałem bez żadnej torby, bądź plecaka, a własnie teraz to się stało. Nie miałem przy sobie praktycznie nic.  Dobrze, ze mam przy sobie telefon i portfel z dokumentami. W trakcie lotu  często patrzyłem na fałszywy akt małżeński. Było na nim zdjęcie Soorim...Nie mogłem uwierzyć, że nie żyje.

Wsiadłem do taksówki i podałem facetowi adres zamieszkania jej i Jonghyuna. Po około 20 minutach dojechałem na miejsce i po zapłaceniu wysiadłem z auta. Spojrzałem w górę w stronę zbitego okna...To było okno od sypialni dziewczyny....Kiedy to zobaczyłem zakuło mnie serce.

To wszystko się skomplikowało...Faktycznie wszyscy wiedzieliśmy o tym, ze Jonghyun żyję i porwaliśmy ją dla jej bezpieczeństwa...Kiedy przekazaliśmy jej wieść o tym, że Jong nie żyję, ja nie mogłem patrzeć na jej smutek...To dlatego postanowiłem ją w sobie rozkochać. Uznałem to za dobry pomysł, bo przecież Jonghyun sam chciał by Soorim najlepiej tam została...Jednak ja się w niej zakochałem tak jak w Yoonie , która mnie zdradziła i wyjechała do Japonii ...Gdy dowiedziałem się ,że Soorim odwzajemnia moje uczucia...poczułem się nie fer w stosunku do Jonghyuna, mojego najlepszego przyjaciela. To dlatego postanowiłem ją skrzywdzić. Wiedziałem, ze po tym ona wróci do niego...Nie  chciałem tego, ale nie mogłem żyć ze świadomością, że Jonghyun żyję, nadal ją kocha, a ja dla niej jestem tylko pocieszeniem.

Ruszyłem w stronę ich bloku i szybko pokonałem piętra, by w końcu stanąć przed jej drzwiami. Niepewnie zapukałem i usłyszałem zaproszenie Jonghyuna...Westchnąłem i modliłem się by ona była tam z nim i ten telefon był tylko żartem...

Niestety kiedy pchnąłem drzwi i minąłem korytarz, on był tam sam. Siedział na kanapie i trzymał w dłoni zdjęcie jego i dziewczyny. Musiał płakać, bo jego oczy były czerwone i w koło walały się chusteczki... i puszki po piwie...

-Minho, co tu robisz?- zapytał dość chłodnym tonem...

-Co z nią?- zapytałem ignorując jego pytanie- co z Soorim?

-Nie wiem! Została postrzelona przez wiesz kogo!!- krzyknął zdenerwowany

-Ona naprawdę nie żyję?- zapytałem czując gule w gardle 

-Nie wiem...lekarze nic mi nie powiedzieli...Nie jestem nikim z jej rodziny- westchnął załamany

-W którym jest szpitalu?- zapytałem i spojrzałem na niego wyczekująco

-W tym za rogiem- powiedział i zacisnął pięści

-Chodź- powiedziałem i ruszyłem do wyjścia

Jonghyun bez słowa wstał z sofy i zabrał ze sobą klucze i telefon. Zamknął za nami drzwi do mieszkania dziewczyny . Zbiegliśmy po schodach i ruszyliśmy w stronę szpitala.

-I tak się niczego nie dowiesz- powiedział nagle Jonghyun 

-Zapomniałeś o tym, że jestem jej mężem ?- zapytałem podnosząc brew

Jonghyun spojrzał na mnie ze złością. Wiedziałem, że to go boli, ale tylko tak możemy dowiedzieć się o Soorim. Kiedy podszedłem do recepcji, Jonghyun wolał zostać nie rozpoznany przez personel...Pogadałem chwile ze straszą panią, podałem jej fałszywy dowód mój i dziewczyny i wtedy kobieta wskazała mi drogę do sali dziewczyny. Podziękowałem i odchodząc od niej złapałem Jonghyuna za kurtkę i kazałem iść za mną. 

-Dzięki...Minho, co jeśli jest z nią źle?- zapytał mnie ze strachem w głosie. Pierwszy raz widziałem go w takim stanie...Mu naprawdę musi na niej zależeć. 

-Nie myśl o tym...Jej stan jest krytyczny, jest nadal w śpiączce, ale Jong musimy mieć nadzieję, ze się obudzi. Nie załamuj się...ona nadal żyję- powiedziałem i zobaczyłem, ze staliśmy już przy jej drzwiach- Idź pierwszy. Ja zadzwonię do reszty i powiem , ze Rim nadal żyję

-Minho...Ja rozumiem, ze między wami coś było, ale nie nazywaj jej tak- warknął kładąc dłoń na klamce

-Jasne...sorry- powiedziałem i zwiesiłem głowę, by nie widział mojej złości...

Kiedy otworzył drzwi przez chwile udało mi się zobaczyć jej łóżko i ją przyłączoną do jakiś urządzeń bez których pewnie już by nie żyła... Zacisnąłem pięści i oparłem się o ścianę po której zjechałem. Czułem się temu wszystkiemu winny. To przeze mnie wyjechała , miałem ją chronić, a postanowiłem inaczej... Byłem głupi mówiąc jej te straszne rzeczy...Ona wtedy liczyła ode mnie coś innego...

Przetarłem twarz dłonią i wyciągnąłem z kieszeni telefon.

-Cześć...tak doleciałem....Soorim żyję, ale jest w stanie krytycznym. Uspokój dziewczyny i przyjedźcie jak najszybciej...Tak, to jego sprawka. Zemścimy się- powiedziałem i spojrzałem pewnym siebie spojrzeniem przed siebie...


***-***

Wszedłem do środka i momentalnie ogarnęła mnie złość. Patrząc na Soorim i te wszystkie urządzenia, które trzymały ja przy życiu, byłem zły nie tylko na siebie, ale i tego sukinsyna...Jak go dorwę to pozbędę się go raz na zawsze. Nie daruję mu tego.

Podszedłem do niej bliżej i podstawiając sobie krzesło obok jej łóżka, usiadłem na nim i uścisnąłem delikatnie jej dłoń. W myślach obiecywałem jej , ze jak otworzy oczy, już nigdy nikt jej nie skrzywdzi. Obiecałem , że  się zemszczę. 

Jeśli ona umrze ja sobie tego nie wybaczę. To ja naraziłem ją na niebezpieczeństwo. Dobrze wiedziałem, że jak pozwolę jej się do mnie zbliżyć, ona będzie w niebezpieczeństwie...Wiedziałem, ze coś takiego może się zdarzyć, ale mimo to pozwoliłem by się we mnie zakochała, by była przy mnie...

Działałem głupio, wiem o tym, ale czasu nie cofnę. To co raz stracone, już nigdy nie powróci..Jeśli ona umrze ja razem z nią...


_____________________________________

Z początku chce was przeprosić za długą nieobecność i za to , że rozdział jest krótki. Następnym razem się bardziej postaram, więc piszcie komentarze, bym wiedziała co wam się podoba, a co nie. Jestem ciekawa jak teraz oceniacie chłopaków i kogo na miejscu dziewczyny byście wybrały? 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top